Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Ginette cz. 5

Ginette cz. 5Dni zlały się z nocą, wypełniałem swój obowiązek jaki mi dano. Glyn musiał być ze mnie zadowolony przydzielając mi komnatę w swoim zamku. Nie było tu wygód ale zawsze dostawałem miskę z jedzeniem i cos do picia. Widziałem jak żołnierze patrzą na mnie i dziwią się, że jeszcze żyję. Dzień po dniu dochodziłem do siebie, niestety jesień nastała i wolno przychodziła zima. Leżąc na pryczy zastanawiałem się czy w moim grodzie dalej myślą że jestem trupem.
     Wsłuchiwałem się w odgłosy dobiegające z głębi korytarza, brzęk kluczy był zawsze ten sam. Zbliżał się do drzwi przebijając przez grube kamienne ściany. Kroki jakby ucichły kiedy stawały się najgłośniejsze. Dzwięk obracanego klucza w zamku znów mówił mi że będę potrzebny. Nie powiem sprawiało mi to wiele przyjemności kiedy mogłem zadowolić Ginett, ale z każdym tygodniem widziałem w jej oczach strach. Wiedziała że jest w ciąży z swoim teściem, ale nie wiedziała co będzie ją czekało kiedy przyjdzie rozwiązanie. Każde ich zbliżenie kończyło się dla mnie tym samym. Wiedziałem doskonale gdzie znajduje się moje miejsce, pod ścianą oglądałem jak Glyn pieprzy swoją synową.
     Do komnaty weszło dwóch zbrojnych
- Idziemy ...
     Zgodnie z ich rozkazem poszedłem za nimi, tym razem wyprowadzili mnie na mały dziedziniec na którym było sporo zbrojnych żołnierzy. Ćwiczyli by nagle przestać na rozkaz. Po środku całej tej gromady stał on Pan tego zamku.  

- Dajcie mu miecz - powiedział Glyn
- Panie to nie najlepszy pomysł. - odezwał się jeden z nich, lecz szybko pożałował swoich słów widząc minę pana

     Po chwili ściskałem broń ale było to ostatnie co mogłem zrobić. Glyn ruszył na mnie z wielką furią zadając niezliczoną ilość ciosów. Nie byłem w stanie sparować wszystkich więc po chili czułem jak zaczynam krwawić. Mój bok ledwo wytrzymał i dzięki mojej szybkości nie nadział mnie na swój miecz. Padłem na kolana ale to nic nie dało, jego but wylądował na mojej głowie i straciłem przytomność. Obudziłem się w swojej komnacie a moje plecy rwały bólem jakiego dawno nie miałem . Docierało do mnie jak przez mgłę że chłopcy mnie wychłostali. Do głowy napływały myśli że pora by spróbować ucieczki ale jak i kiedy.  
     
     Znów rany goiły się jak na psie dni mijały, a ja tkwiłem w komnacie. Całe szczęście raz dziennie ktoś przynosił mi żarcie każdego dnia coraz gorsze tak jakbym dostawał resztki z cudzego stołu. Po co tu  mnie trzymano dalej nie byłem pewny. Raz w tygodniu wyganiano mnie siłą na dziedziniec, gdzie dostawałem kolejny łomot od żołnierzy, tylko Glyn patrzył na mnie inaczej niż oni. Doskonale wiedział, że nie wkładam w walkę całych swoich umiejętności. Jak długo będę mógł się cieszyć jego względami, nie wiedziałem, ale liczyłem że nie zabije mnie, bo gdyby chciał to zrobić to już dawno byłbym trupem.  
     
     Kolejny mrozny dzień przywitał mnie kolejnym zaskoczeniem. Siedziałem w bali racząc się ciepłą wodą. Jak zwykle w tych okolicznościach, stara gospodyni ujeżdzała mnie, aż doszedłem w niej. Bóg tylko wie dlaczego tak się tu działo ale wiedziałem co mnie czeka pozniej. To Pan wzywał swojego sługę by zadowolić jego niewolnicę, a może już kochankę. Trzymałem się tej myśli bo tylko ona pozwalała mi dalej żyć i kiedy on będzie zadowolony to dla mnie będzie oznaczać  życie. Zawsze wyglądało to tak samo. Skuty kajdanami jestem wrzucany do jego sypialni, po czym on osobiście przykuwa mnie do ściany.  

     I tym razem było tak samo. W sypialni nic się nie zmieniło, duszne ciepłe powietrze wydobywające się z kominka ogrzewało pomieszczenie aż za bardzo. Ginett leżała nago w łóżku, jej cipka była cała w wilgoci, a z jej wnętrza wydobywała się zapewne jego nasienie. Nawet nie drgnęła, gdy stałem obok Glyna przed ich łożem. Nie była w stanie złączyć szeroko rozstawionych nóg, sznur którym Glyn je związał do łóżka nie pozwalały na to. Gruba lina oplatała jej ciało, nogi i ręce. W ustach miała knebel który uniemożliwiał jej mówienie. Doskonale zdawałem sobie sprawę że to jest jego gra, forma zabawy która pozwala mu na rozkosz. Rozkosz władania. Ginett przypominała literę X, szeroko rozstawione nogi i ręce.  Dziewczyna leżała posłusznie czekając tak jak i ja na dalszy ciąg zabawy.  

     Głową Glyn dał mi znać. Wiedziałem co mam robić, moje dłonie zaczęły wędrówkę wzdłuż jej nóg na tyle na ile pozwalały kajdany. Wiedziałem czego oczekuje się ode mnie. Moje usta znów znalazły jej cipkę, i wpiły się w nią. Tymczasem Glyn wyrwał knebel z jej ust i wpakował w nią swojego kutasa. Musiał być mocno podniecony, pieprzył jej usta z całych sił. Ręką doprowadzając się do końca. Ginett zaskoczona zakrztusiła się płynącą gęsto spermą. Nie mogąc wszystkiego zmieścić, kąciki jej ust wypełniły się białym nektarem. Kutas Glyna cały czas tkwił w jej ustach a kiedy go wysunął znów knebel zajął jego miejsce. Dziewczyna w nagłym proteście stęknęła nie mogąc nic powiedzieć, została w ten sposób zmuszona do połknięcia wszystkiego.  Wierzgała ale i tak nie mogła się ruszać, a ja niczym wierny sługa i pies dalej lizałem jej nabrzmiałą cipkę.  

     Glyn zatoczył się koło łóżka wlał w siebie kolejny puchar wina i runął obok dziewczyny. Po chwili chrapał zmęczony obok niej. Wymęczona, pobudzona Ginett tkwiła dalej na swoim miejscu, z twarzą umazana w jego spermie. Knebel uniemożliwiał jej manipulację językiem, ale przez niego usłyszałem :

- Nie przestawaj, jeszcze chwilę...

Kilka liżnięć i jej ciało drgnęło w  kolejnych konwulsjach, coraz mocniej i mocniej wijąc się na łóżku na tyle na ile pozwalały jej więzy. Wsadziłem w nią trzy palce i gdyby nie knebel to usłyszał by ją cały zamek. Glyn smacznie spał, a ja też mam swoje potrzeby, pomyślałem. Podniosłem wzrok nad jej szeroko rozstawione nogi, brzuszek jej dziecka już wyraznie rysował się na jej ciele. Nasze spojrzenia się spotkały, moje ręce mocniej złapały za jej uda. Przesunąłem ją ale nie na tyle bym mógł wejść w nią, chyba ktoś o tym pomyślał. Rozglądając się po sypialni dostrzegłem klucze. Ta myśl zmroziła mnie.  

     Po męczarniach dosięgnąłem je, klamry ustąpiły. Ale do wolności droga daleka. Patrzyłem na Ginett, wciągnęła powietrze i zamarła widząc mnie wolnego. Tysiące myśli zapewne biegło w jej głowie. Położyłem się na niej, polizałem ją po ustach i złapałem za mała pierś. Kutas wolno zatopił się w jej rozwartym gorącym wnętrzu, dziewczyna jakby chciała mi coś powiedzieć, by po chwili próbując uwolnić się, szarpała więzami . Bez oporów pompowałem ją niczym jej właściciel. Wyszarpałem jej knebel z ust i zatopiłem w niej swe usta. Chwilę po tym spuściłem się, w jej wnętrzu. Dziewczyna uwięziona pozbawiona kontroli powoli tak jak ja dochodziła.

- Uwolni mnie - wyszeptała
- Jesteś pewna,  
- Tak. Chcę z tobą uciec. - wymamrotała
- Nie mamy za dużo czasu
- Wiem. Pospiesz się

     Ubrani szybko opuściliśmy komnatę, Glyn był kompletnie pijany. Mogliśmy go zabić ale jedyne co przyszło nam do głowy to zakuć go w kajdany. Noc pozwalała nam w ciszy przemknąć pod północne skrzydło gdzie znajdowała się tylna furtka do wyjścia na ogrody. Nagle usłyszeli szmer zagłuszający ciszę, chwilę pózniej bełt kuszy sterczał z brzucha strażnika. Zanim zaczął krzyczeć już byłem przy nim dusząc go. Chmury znów zasłoniły niebo a ja w mroku nocy ruszyłem przez furtę do ogrodu, biegłem by po chwili zorientować się że Ginett nie ma przy mnie. Odwróciłem się i dostrzegłem jej postać  na murach. Księżyc oświetlał jej twarz, a ja słyszałem jej śmiech.

cdn....

ZAC

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1517 słów i 7919 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Noname

    Proszę, proszę... A któż to tutaj (po stanowczo zbyt długiej nieobecności) zawitał?
    Co do opowiadania, to krótkie strasznie i trochę nie moje klimaty ( takie "sadło-masło" ), ciekaw jestem jednak dalszych części ze względu na fabułę.  
    W skrócie: pisz proszę dalej i częściej.

    2 godz. temu