R. zaciągnął się papierosem nerwowo przestępując z nogi na nogę. Wypatrywał samochodu. Szara ulica jednak wciąż pozostawała pusta. Otrząsnął się. Przypomniał sobie, że to nie on powinien się bać.
Jeszcze raz wypuścił z siebie biały obłoczek dymu i - jakby w fatamorganie - ujrzał w oddali niewyraźny kształt zbliżającego się auta. Przed oczami stanął mu obraz martwej córki, kiedy widział ją po raz ostatni. Leżała w kałuży szkarłatu pod prysznicem. Rozbebeszone przez ostry przedmiot udo było epicentrum wydobywającej się krwi. Sklejone włosy przykleiły się chaotycznie do martwej od kilku godzin twarzy. Wzdrygnął się. Samochód był już sto metrów od niego. Westchnął głęboko i ciężkim butem docisnął do chodnika niedopałek papierosa.
- I co tam, chłopcy? - zapytał rudego gościa w kraciastej koszuli. Na miejscu kierowcy siedział jakiś nieznajomy, ponury typ. R. tylko kiwnął mu głową, po czym spojrzał na tylne siedzenia.
- Dziewczyna spisywała się dobrze. Zgodnie z umową odstawiam ją, póki się w niej jeszcze nie zakochałem... – odparł Informatyk przygłupawym tonem. Kaja leżała bezwładnie w poprzek, zsuwając się powoli, aczkolwiek stale, na brudną wycieraczkę za krzesłem kierowcy.
- Pomożesz mi ją wynieść? - zapytał nasz zasępiony bohater. Odpowiedział mu tylko szyderczy uśmieszek. Uchylił drzwi i już powoli zabierał się do chwytania nieprzytomnej pod ramionami, gdy wtem...
- Ughhh... - wyartykułowała i ślepo odskoczyła, kiedy jej dotknął. Odsunął jasną grzywkę ze zmęczonej twarzy. - Ja... tylko tutaj... - wyrzucała z siebie powoli słowa – śpię... Chcę spać... - były wojskowy na nowo zdecydował się ująć ją pod pachami i powoli wynieść z niecierpliwej machiny. Chłopcy nie zadali sobie nawet trudu, by zgasić silnik. Kiedy zamknął drzwi i oparł o siebie Śpiącą Królewnę, samochód momentalnie ruszył z piskiem opon. Wziął ją na ręce. Wniósł przez próg klatki schodowej niczym jakiś nadpobudliwy, świeżo upieczony mąż swoją świeżo upieczoną żonę. Zdołała jedynie objąć go mocno za szyję, nawet nie otwierając tak naprawdę oczu.
- Skur... rwiele... - wykrztusiła, nie wiadomo czy przez sen, czy kierując jakąś osobistą reklamację do R. Uśmiechnął się tylko, kładąc jej filigranowe ciało na kanapie, która stanowiła dla nich wiele wspólnych wspomnień. Telefon zawibrował mu w kieszeni. Zaklął cicho pod nosem. Wyszedł odebrać w przedpokoju.
- Czego? - wypalił na wstępie. Głos w słuchawce zagrzmiał karcąco.- No tak, jest już u mnie... Tak, tak... Zadowoleni...? Mhm, to świetnie. Nie, nie chodziło o to, że chcę ją zaangażować na stałe. Chcę zatrzymać dla siebie, z tym, że miałem wobec was... Dług... No tak, tak, pamiętasz...? A ja zawsze spłacam swoje zobowiązania. Następnym razem może wątpcie w to mniej – warknął – Nie... Nie mam tego za złe. No dobra, trzymaj się – odetchnął wciskając czerwoną słuchawkę. - Skurwiele – zawyrokował patrząc na leżącą niewinnie postać, cytując jej słowa.
Leżała mu na kolanach przyciskając sobie jego dłonie do serca. Opowiadała o swoich kurewskich przygodach. Opowiadała o tym, co czuje, podkreślając, że nie ma nikogo innego, kto mógłby się zgodzić na wysłuchanie tego wszystkiego. Kac moralny pomieszany z fizycznym dopadł ją jak grom z jasnego nieba. Zjazd po ćpaniu stał się bolesny i zajebiście skondensowany. Powiedziała, że jeśli chce się nią dalej bawić to niech robi, tylko własnymi rękami. Ona zgodzi się na wszystko, byle stanowić Jego Własność, jakąś integralną część jego życia. Te prośby przechodzące w błagania stanowiły swego rodzaju symfonię rozpaczy w tym obskórnym, małym mieszakanku, gdzie niegdyś mieszkał R. ze swoją wymarzoną kobietą, później także wymarzoną córką.
Pokorny słuchacz całej tej opowieści pogrążał się we własnych przytłaczających myślach. Ciągle przed oczami stawał mu nagi trup swojej latorośli w ostrym świetle nagiej żarówki. Inną wizją, która przyprawiała go o wkurwiającą rozpacz była tamta Suka – jego była ukochana, we współczesnych czasach żerującą na bogatych Panach w średnim wieku. Miał do niej mnóstwo pretensji, a największy kłopot sprawiał mu fakt, że nadal nie potrafił o niej tak całkowicie beznamiętnie myśleć. Wszystko uaktywniło się na nowo po tych kilkunastu latach. Miał ochotę coś rozpieprzyć lub rozpłakać się, jak jakaś pizda, nie warta tytułu mężczyzny. To nieprawda, że mężczyźni mogą płakać, powtarzał sobie zaciskając usta.
Wybrał pieprzenie, a jakże. Mógłby pogruchotać kości tej małej kurewce, której poświęcał tyle uwagi, ale z jakichś przyczyn czuł, że chce spędzać z nią czas. Obojętnie, czy ona będzie akurat przytulać jego niewrażliwe na czułości ciało, czy sam zabierze się za szturm jej ciasnej cipki. Pierwszy punkt programu mieli już z głowy, także mógł zabrać się za kolejny. Usadził ją z łatwością jakiegoś wpawnego podnośnika na swoich kolanach i złapał za skrawek zwiewnej bluzeczki. Oczy Kai, po chwili dezorientacji, wbiły się w rozedrgane rozpaczą i pożądaniem źrenice Pana Domu. Sama nie czuła się lepiej, więc postanowili wyżyć się razem. R. zdjął z partnerki całą górę i delektował się dotykiem jej delikatnych piersi. Ugniatał je, ściskał i z namaszczeniem wykręcał sutki w oczekiwaniu na pojawienie się grymasu słodkiego bólu na alabastrowej twarzy. Młoda dziewczyna poddawała się z ulgą tym pieszczotom, mając w pamięci niewprawne ręce desperatów z niedawno odwiedzonego burdelu.
Wreszcie, Kaja zdobyła się na jakiś ruch i wpiła się w otoczone szorującym zarostem usta. Całowała się dobrze i miała tego pełną świadomość. Dłonie kochanka podążyły wzdłuż pleców aż po pośladki, które śmiało i zręcznie chwyciły. Ich właścicielka drgnęła, a jej łono zaczęło palić w sposób mniej subtelny. Mimo to, kontynuowała głęboki pocałunek. Jedna z niegrzecznych rąk wyłowiła zza materiału spodni linkę od stringów, za którą pociągnęła powodując wzmagające temperaturę łona otarcie. Dziewczyna zaczepnie ugryzła go w wargę i spojrzała świdrującymi oczyma w jego tęczówki. Dojrzała tam chęć solidnego rżnięcia. Uśmiechnęła się, kiedy na samą tę myśl zrobiła się wprost ociekająco wilgotna. R. zauważył wzrastający rumieniec podniecenia, a i sam nie pozostawał w tyle...
Szepnął, by wstała i natychmiast zrzuciła spodnie. Zerwała się na nogi i zsunęła obie nogawki, po czym kopnęła swą odzież gdzieś daleko w czasoprzestrzeń. R. uśmiechnął się pod nosem i szturchnął Kaję z powrotem na sofę, z tym, że tym razem stał za nią i wyjmował z własnych spodni pasek. Zrozumiała, o co chodzi i oparła się twarzą o sofę, wypinając wdzięcznie swój blady tyłek. Jej towarzysz nie mógł się powstrzymać i zdzielił go swą bezlitosną dłonią aż do uzyskania efektu zaróżowienia. Suczka zapiszczała z radości, bo właściwie na klapsa dość mocno od dlłuższego czasu liczyła. Tymczasem silne ręce wykręciły jej przedramiona na plecy i spięły je mocno skórzanym paskiem. Tak skrępowana dziewczyna usłyszała wreszcie upragniony dźwięk. Dźwięk rozpinanego rozporka. Chwilę potem w jej wilgotne wnętrze wślizgnął się twardy i pulsujący członek, a na swoich biodrach poczuła stanowczy uchwyt męskich dłoni.
Na początku powoli, ale do końca, wciskał się do środka zniecierpliwiony wzwód Pana R. Całym swoim mocarnym ciałem i za każdym pchnięciem dociskał ją do twardego oparcia sofy. Związane ręce za każdym ruchem w środku, raz zaciskały się pięści, to wznów rozluźniały palce. Rżnięcie stawało się coraz głębsze, mocniejsze, szybsze, podczas gdy pierdolona od tyłu postać wydawała z siebie przybierające na sile i głośności opętańcze jęki... W jej rozochoconym wnętrzu szalał huragan podniecenia i wylewającej się po udach krystalicznie czystej wilgoci. Oboje byli blisko i oboje czuli zbliżające się dreszcze ponadwymiarowej rozkoszy. R. pchnął po raz ostatni z gardłowym jękiem i zalał wnętrze swojej suczki łapiąc się akurat na moment jej pierwszego skurczu zwiastującego orgazm. Zsynchronizowali się idealnie dodatkowo potęgując wzajemne doznania.
Nasienie R. zaczęło spływać po ciągle jeszcze drżących i zarumienionych udach Kai.
1 komentarz
AnonimS
Przeczytałem. Komentarz po przemyśleniu bo jednak dla mnie było sporo niespodzianek i brawo za to.