Ciepły, słoneczny dzień. Połowa czerwca. Chodnikiem biegł, wysoki, wysportowany chłopak. Długie, jasne włosy powiewały na wietrze. Jak zwykle był spóźniony a pierwszą lekcję miał jak na złość ze swoim wychowawcą Robertem Millerem. Wpadł z impetem w drzwi i pognał na górę, przeskakując po dwa schodki na raz. Wszedł do klasy, bez pukania, rzucił plecak na ławkę a sam rozwalił się na krzesełku.
- I co są tą imprezą u Ogórka? Nadal aktualna?- zapytał pochylając się w stronę kolegi z ławki.
- Tak będzie sporo osób prawie pół klasy i jeszcze licealiści. Zapowiada się impreza na całego.
- A dzisiejsze wyścigi?
- Luz odbędą się.- uspokoił go- Weźmiesz udział?
- Pewnie forsa mi się kończy….
- I jesteś tak pewny wygranej- przerwał mu i uśmiechnął się kpiąco.
- A kto wygrał cztery wyścigi z rzędu!- warknął.
- No ty ja Ci….
- Możecie się uspokoić- rozpoczynającą się kłótnię przerwał głos wychowawcy- Jarek nie dosyć ,że się spóźniłeś to jeszcze przeszkadzasz. Zostaniesz po lekcji na rozmowę- powiedział i odwrócił się z powrotem do tablicy.
- Znowu mi będzie kazania prawił…-mruknął pod nosem i przewrócił oczami.
Zaczął przepisywać zadania z tablicy. Domyślał się ,że nauczyciel będzie chciał sprawdzić zeszyt więc lepiej zrobić notatki chociażby z ostatniej lekcji. Zadzwonił dzwonek. W klasie zapanował harmider. Każdy pospiesznie pakował zeszyty do plecaków, zakładał krzesełka. Jarek już miał wychodzić ale przypomniał sobie o rozmowie z wychowawcą. Przewrócił oczami i westchnął cicho:
- Znowu litania i całe te pedagogiczne gadki eee…
Naprawdę miał już dosyć tego ale miał już wystarczająco dużo problemów. Podszedł do biurka. Fizyk kończył wycierać tablicę.
- Dobrze ,że jesteś. Muszę z tobą porozmawiać- podszedł do biurka i przekartkował dziennik- Spóźniasz się niemal na każdą lekcję, masz dużo nieusprawiedliwionych godzin a z 6 przedmiotów zagrożenia. Ponadto w dzienniku jest mnóstwo uwag na twój temat w szczególności uwagi te dotyczą twojego zachowania się na lekcji i bójek ,które wszczynasz na korytarzu i w klasie.
- A wyczerpałem już limit miejsca w dzienniku na uwagi?- uśmiechnął się drwiąco.
- Nie zostały jeszcze dwie strony- oznajmił patrząc z lekkim rozdrażnieniem na swojego wychowanka.
- To dobrze.
- Nie rozumiem z czego się cieszysz. Ze względu na twoje oceny a przede wszystkim zachowanie grozi Ci skreślenie z listy uczniów- powiedział i spojrzał na chłopaka. Jarek stał w luzackiej nawet nieco lekceważącej pozie, co zresztą u niego było na porządku dziennym, długie jasne włosy przy końcówkach pomalowane na czarno zasłaniały mu niewielką część twarzy.
- Szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi- rzekł lekceważącym tonem, którego fizyk nie znosił- Możecie mnie stąd wywalić jak chcecie nawet mnie to cieszy. Będę miał spokój.
- Jak chcesz-odparł wychowawca- Jesteś naprawdę zdolny szkoda tylko ,że chcesz to zmarnować.
Jarek zamyślił się przez chwilę.
- Mogę już iść?
- Tak...Aha wiesz co się dzieje z Zytą?
- Nie wiem ostatnio nie odbiera telefonów.
- Dobrze. Jakbyś miał z nią kontakt to przekaż jej ,że muszę z nią porozmawiać.
-W porządku. Do widzenia
- Do widzenia.
Blondyn zarzucił niedbale plecak na ramię i opuścił klasę. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer Zyty. Nie odbierała.
- “Swoją drogą ciekawe co z nią się dzieje? Dawno jej nie widziałem”- pomyślał.
Zyta była jego najlepszą przyjaciółką, znali się od dzieciństwa. Często się razem bawili. Od podstawówki chodzili razem do tej samej klasy i znali się jak łyse konie ale z biegiem lat ich kontakty zaczęły się rozluźniać. Jarek miał teraz sporo kolegów, własne męskie zainteresowania a Zyta też żyła swoim życiem. Jeśli w ogóle pojawiła się w szkole to było święto.
- “Co u Ciebie?”- wystukał i wysłał wiadomość. Prawdę mówiąc wątpił, że dziewczyna mu w ogóle odpisze.
Schował telefon do kieszeni i zszedł po schodach na dół. Na zewnątrz oślepiło go jasne światło słoneczne. Uwielbiał te ciepłe czerwcowe dni zwiastujące nadejście wakacji. Korzystając z tego, że szkolne podwórko było puste wyciągnął się na ławce i zaczął wygrzewać się na słońcu. Bardzo to lubił ale nie przyznawał się do tego. W pewnym momencie poczuł, że coś ociera się o jego rękę. Otworzył oczy i zobaczył dość grubego, rudego kota. Zwierzak ocierał się o niego i domagał pieszczot. Najwyraźniej bardzo go lubił.
- A myślałem, że Garfield to tylko postać filmowa a tu proszę… Garfield w realu- mruknął pod nosem i uśmiechnął się to kota, który rzeczywiście bardzo przypominał filmowego zjadacza lasange.
Rudzielec wskoczył mu na kolana i ułożył się na nich wygodnie. Chłopak zaczął głaskać zwierzaka a jemu bardzo to odpowiadało. Rozległ się dzwonek oznajmiający rozpoczęcie kolejnej lekcji. Jarek nie ruszył się z miejsca. Jeśli chcą go wyrzucić to po co ma tam iść? Spojrzał na drzwi budynku.
-“Niemiec ma chyba dzisiaj dyżury na podwórku więc lepiej stąd iść za nim przylezie i znowu się czepi”- pomyślał.
Zdjął kota z kolan otrzepał spodnie i poszedł na miasto. Nie przepadał za swoim wychowawcą . Przezwisko “Niemiec” nadano mu ze względu na to, że uczył także języka niemieckiego a poza tym jakoś to do niego pasowało.
-“Fizyk i germanista jednocześnie? Dość dziwne połączenie”- pomyślał chłopak ale nie zaprzątał sobie więcej tym głowy.
Idąc chodnikiem usłyszał jakiś hałas. Spojrzał w tamtą stronę i w zaułku między budynkami zobaczył dwóch chłopaków którzy najwyraźniej się szykowali się do jakiejś bójki. Jarek podszedł bliżej. Zobaczył drobnego, niskiego, przerażonego chłopaka stojącego pod ścianą. Rozpoznał go. Był to Kamil, kolega z klasy. Jeden z wyrostków chwycił Kamila za ramię i przewrócił na ziemię. Jarek podszedł bliżej rzucił plecak pod ścianę.
- Zostawcie go!- wrzasnął.
Podszedł, chwycił jednego z nich za ramię i odciągnął go od Kamila. Największy z chłopaków podszedł do Jarka od tyłu i zamierzył się na niego ale ten odwrócił się chwycił za koszulkę przy szyi i uderzył z pięścią w nos. Wyrostek spojrzał na przeciwnika wściekłym wzrokiem. Z nosa ciekła mu krew. Czarnowłosy chłopak podbiegł do Jarka i uderzył go w bok, blondyn syknął i skulił się ale po chwili chwycił go za koszulę i przewrócił na na ziemię. Kopnął kilka razy z żebra. Wstał i zmierzył przeciwników wściekłym wzrokiem.
- Zabierajcie się stąd- warknął- Już!
- Jacek zabieramy się!- powiedział większy z chłopaków. Pomógł koledze wstać i uciekli czym prędzej.
- Jarek podszedł do Kamila i pomógł mu wstać. Nastolatek nadal był wystraszony.
- Dzięki- powiedział cicho i ruszył w stronę szkoły.
- Czekaj odprowadzę Cię bo jeszcze przylezą- powiedział poszedł za nim.
Szli wolno nie odzywając się do siebie. Jarek spoglądał na Kamila od czasu do czasu. Chodził z nim do klasy od trzech lat ale nie znał go zbyt dobrze. Z powodu choroby miał nauczanie indywidualne i rzadko bywał w szkole. Niski, drobny i wiecznie blady chłopak przypominał raczej ucznia czwartej klasy a nie gimnazjalistę. Zbliżyli się do budynku.
- Dobra ja już idę. Cześć- powiedział się i odwrócił się na pięcie.
- Cześć…i dziękuję za pomoc- odparł.
Blondyn ruszył szybkim krokiem w stronę miasta. Zaczął rozmyślać o dzisiejszej imprezie u Ogórka. Zerknął na zegarek w telefonie. Ma jeszcze mnóstwo czasu. Do domu nie będzie zachodził bo skończy się to kolejną awanturą. Postara się wrócić jak najpóźniej tak by wszyscy już spali weźmie szybki prysznic, prześpi się trochę a rano wyjdzie najwcześniej jak się da. Spojrzał na telefon wszedł w pozycje wysłane i zobaczył SMS, który wysłał Zycie. Postanowił zajść do niej i tak nie miał nic do zrobienia.
1 komentarz
Chaosik
Popracuj nad interpunkcją.