Mała Basieńka wierzyła, że gdy dorośnie zostanie przepiękną księżniczką. Rodzice kupili jej kolorową sukienkę, diadem, berło, a nawet plastikową zastawę. Z bajek nauczyła się w jaki sposób należy unosić najmniejszy paluszek i pić małymi łyczkami. Ćwiczyła to codziennie - tak na wszelki wypadek. Nie chciała przecież wyjść na głuptasa, gdy książę zaprosi ją na bal.
Lata mijały i osierocona już Basia zrozumiała, że w prawdziwym życiu nie ma ani czasu ani miejsca na puste marzenia. Musiała pić z papierowego kubka poranną kawę, zakładać znoszone jeansy i związywać mysie włosy gumką recepturką. Bańka mydlana prysła, ale jakoś udawało jej się przeżyć od jednej wypłaty do drugiej.
Na starość Pani Barbara zupełnie zapomniała o swoich dziecięcych marzeniach. Wiadomość o panującym wirusie napawała ją lękiem, jednak tak jak zawsze, sama musiała o siebie zadbać. Wybierała się właśnie na malutki ryneczek, gdy syn sąsiadki zaproponował pomoc. Uradowana przyjęła ją z wdzięcznością.
Młodzieniec nie tylko zrobił zakupy, ale też wniósł je do mieszkania, nie oczekując żadnej zapłaty. Przytulił kobietę w opiekuńczym geście i z uśmiechem się oddalił. Pani Barbara ujrzała w nim najprawdziwszego księcia i po jego odejściu uroniła ukradkiem kilka łez. Był taki odważny, otwarty i dobry. Nie wiedziała, że uczynny chłopiec dokonał właśnie niemożliwego.
Tego dnia seniorka nareszcie została ukoronowana. Nigdy by nie pomyślała, że może zostać królową. Biorąc ostatni wdech uśmiechała się z rozrzewnieniem do swoich myśli: w końcu większość rzeczy przychodzi do nas, w najmniej oczekiwanym momencie. Dobrze, że zdążyła chociaż spotkać młodego księcia. Dzięki niemu była gotowa udać się na swój pierwszy bal.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.