O żydach - str 11

  • Dwaj uczniowie jeszybotu zastanawiają

    Dwaj uczniowie jeszybotu zastanawiają się nad teorią Einsteina.
    - Jednego nie mogę w żaden sposób zrozumieć - przyznaje się Dawid - W jaki sposób dwie równe rzeczy mogą być jednocześnie różne?
    - Ja ci to zaraz wytłumaczę - odzywa się Josel - Gdyby ci gorąca dziewczyna w cienkiej koszuli usiadła na kolanach, to każda godzina wydawałaby ci się chwilą. Gdybyś jednak ty sam w cienkiej koszuli usiadł na gorącej płycie kuchennej, to każda chwila wydawałaby ci się godziną. Jasne, prawda?

  • Mądrości ludowe

    Wiecie dlaczego żydzi mają wielkie nosy?
    - Bo powietrze jest za darmo.

  • Dwóch właścicieli firm z branży

    Dwóch właścicieli firm z branży odzieżowej je razem lunch. Goldstein mówi do kolegi:
    - Zeszły tydzień był najgorszym tygodniem w moim życiu...
    - Co się stało ?? - pyta Birnbaum
    - Pojechałem z żoną na wakacje na Florydę, padało przez 7 dni i nocy, więc moja żona spędzała czas na zakupach, wydała kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Gdy wróciłem do Nowego Jorku okazało się, że ta świnia, mój przyrodni brat - księgowy - wykiwał mnie na milion dolarów, a na koniec, gdy w poniedziałek przyszedłem rano do pracy zobaczyłem jak mój rodzony syn, na moim własnym biurku dyma moją najlepszą modelkę...
    - I ty myślisz, że miałeś zły tydzień ?? - odpowiada Birnbaum - mój był dużo gorszy...Pojechałem z żoną na wakacje na Florydę, padało przez 7 dni i nocy, więc moja żona spędzała czas na zakupach, wydała kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Gdy wróciłem do Nowego Jorku okazało się, że ta świnia, mój kuzyn - księgowy - wykiwał mnie na milion dolarów, a na koniec, gdy w poniedziałek przyszedłem rano do pracy zobaczyłem jak mój rodzony syn, na moim własnym biurku dyma moją najlepszą modelkę...
    - Jak możesz mówić, że twój tydzień był gorszy od mojego ?? - oburzył się Goldstein - przecież były identyczne...
    - No wiesz !!?? - powiedział jeszcze bardziej oburzony Birnbaum - przecież ja szyję ubranka dla psów.

  • Dwóch żebraków siedzi na chodniku

    Dwóch żebraków siedzi na chodniku we Włoszech. Jeden z nich trzyma duży Krzyż, a drugi dużą Gwiazdę Dawida. Obaj trzymają wycięgnięte kapelusze na datki pieniężne. Ludzie przechodzą, spoglądają długo na żebraka z Gwiazdą Dawida, ale nikt mu nic nie wrzuca, natomiast za każdym razem zbiera coś żebrak z Krzyżem. Idzie zakonnik, stanął i z daleka przygląda się żebrakom. W końcu podchodzi do tego z Gwiazdą Dawida  i mówi:
    - Nie zdajesz sobie sprawy, że to chrześcijański kraj? Nie otrzymasz tu żadnej jałmużny trzymając Gwiazdę Dawida.  
    Żebrak zwraca się do tego z Krzyżem:
    - Ty, Jakow, patrz kto próbuje nas uczyć jak się robi interes.

  • Dwóch Żydów umawia sie na spotkanie

    Dwóch Żydów umawia sie na spotkanie.
    - A więc spotkamy sie jutro?
    - Tak.
    - Gdzie?
    - Gdzie chcesz.
    - O której godzinie?
    - Obojętne.
    - Dobrze. Tylko ja cię bardzo proszę: bądź punktualny!

  • Dziełko Tuwima NOC POŚLUBNA Osoby

    Dziełko Tuwima:

    NOC POŚLUBNA

    Osoby: Mąż i Żona

    (Mąż i Żona. Skromna, ale odświętnie sprzątnięta sypialnia w małym mieszkaniu drobnomieszczańskim. Przez chwilę pusta, potem wchodzi Żona w welonie, białej sukni, za nią zawstydzony Mąż).

    ŻONA:  I oto nasze gniazdko, drogi Izaaku. Daj Boże, żebyśmy byli w nim szczęśliwi.
    MĄŻ:  Dlaczego nie? Daj Boże. (siada w kapeluszu przy stole, patrzy nieruchomo w jeden punkt)  
    ŻONA:  Co coś tak jestem smutny, Izaaku?  
    MĄŻ:  Smutny? Nie. Dlaczego smutny? Trochę zmęczony, trochę piłem.
    ŻONA:  Ale ty nie będziesz pić, prawda, Izaaku? No, obiecaj żonce?
    MĄŻ:  Mogę nie pić. Dlaczego nie? Proszę cię  
    usiadaj.    
    ŻONA:  I tak będziemy siedzieć?
    MĄŻ:  Można siedzieć, można pochodzić. Wszystko jedno.
    ŻONA:  Oczutki moje. Nosek kochany. Kochasz swoją Dorcię?
    MĄŻ:  (uśmiecha się zawstydzony) Co za pytanie. Naturalnie. Dlaczego nie?
    ŻONA:  Wiesz co? Ja tak myślę, że my sobie urządzimy piękne życie. Wiadomo ci wszak, iż na inteligencji mnie nie zbywa, więc ja chciałam i ciebie wciągnąć w wyższe zainteresowania.
    MĄŻ:  Dlaczego nie? Jak będę miał czas... Jutro nie mogę. Muszę skończyć frak dla Szmulsona... tu z przeciwka, spodnie prasować...
    ŻONA:  Miły dzieciaku. Lubię cię za tę prostotę... Pocałuj swoją panią. Mocniej. Jeszcze mocniej. I już odchodzisz?
    MĄŻ:  Ja nie odchodzę. Ja tu mieszkam.  
    ŻONA:  Ale przytul. To przecież nasza noc poślubna. Gody.
    MĄŻ :  (chce wstać) Sodowa, czy zwyczajna?  
    ŻONA:  Nie. Nie wody. Gody weselne, mówię.  
    MĄŻ:  A u Szpilcwajga to muszę być o ósmej rano mierzyć...
    ŻONA:  Niedobryś Izaaku. Mógłbyś wszak o tym dziś nie myśleć.
    MĄŻ:  Dlaczego nie? To o czym ja mam myśleć? Krawiec jestem, to mój fach, a Szpilcwajg klient.  
    ŻONA:  Wiesz, czytałam ongiś pewne dzieło "Miłość w naturze". Tam właśnie opowiedziano jaka to potęga. Opowiedziano i o zbliżeniu ciał... o misterium powiedziano.
    MĄŻ:  Czy ja mogę się zbliżyć do misterium? Ja muszę szyć, żeby żyć. To jak twój tatunio ma dać dwa tysiące złotych, to będę mógł kupić parę sztuk towaru i spłacić Cukiersteina dług. Co ja więcej wiem? .
    ŻONA:  Nie wiesz, co kochać znaczy?
    MĄŻ:  Dlaczego, nie wiem? Wiem. Ja bardzo lubię kochać.
    ŻONA:  No to chodź. Chodź. Weź mnie wszak raz w swoje ramiona.
    MĄŻ:  I to jeszcze tatunio powiedział, że da mieszkanie na Solnej to pracownię można większą zrobić. To wziąłbym dwa czeladniki... dlaczego nie? Zaraz obstalunki więcej, i wszystko.
    ŻONA:  Przestań, Izaaku. Tutaj mnie kochaj, tutaj w naszym gniazdku. Ty tatuniowi nie wierz. Ty nie znasz tatunia. Żadnego mieszkania na Solnej nie będzie. Chodź, pocałuj mnie w usta, jedyny.
    MĄŻ:  Nie może być, żeby nie było na Solnej. Tatunio obiecał. A jak ja oddawałem swoją krawiecką pracownię na naszą sypialnię, to ja w kuchni muszę szyć. To ja nie mogę.
    ŻONA:  Pocałuj wszakże. Ale nie... czekaj Izaaku. Ja muszę ci coś wyznać... Ja jestem zbytnio uczciwa, ażebym nie wyznała tobie... Mężusiu słuchaj...
    MĄŻ:  Gdzie ja się w kuchni podzieję? Dlaczego? Jak się już zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to dlaczego ja mam w kuchni?
    ŻONA:  Izaaku, nie rań moje serce z tą chronologią. Ja ci coś chcę wszak oświadczyć - ja byłam niegdyś uwiedzioną... ale to było wbrew, nawet w obie brwi mojej woli... to był brutalny gwałt, Izaaku. Lecz ty mi wybaczysz wszak.
    MĄŻ:  Dlaczego nie? Wybaczyć mogę, ale to nie jest przyjemne. Dorcia, kto to był?
    ŻONA:  Nie wiem, .Izaaku. Tatunio go szuka. Trzech już ma. Wybacz.
    MĄŻ:  Ich to tatunio szuka. A jak mnie miał dać pięćset złotych zaliczki, to mnie oszukał. No, ale przecież te dwa tysiące złotych to da: Obiecał. To kupię parę sztuk towaru i Cukiersteina spłacę...
    ŻONA:  Nie martw się, nie trap, mój jedyny ty. Zaczniemy nowe piękne życie... Czy lubisz dzieci, Izaaku?
    MĄŻ:  Dlaczego nie? Bez dzieci smutno. Dzieci się śmieją, to jest wesoło.
    ŻONA:  Więc posłuchaj żoneczki, kochanie. Dzieci przyjadą. Teraz, kiedy już mamy gniazdko, będziemy z dziećmi razem... Napiszę...
    MĄŻ:  Które dzieci, Dorciu?
    ŻONA:  Wybaczyłeś mi już przecież, że nie jestem wszak panienka. Wypij kielich goryczy do dna u cioci są moje dzieci, trzy dziewczynki, Izaaku, i chłopczyk jeden.
    MĄŻ:  Dlaczego nie? Niech przyjadą. Ale to nie jest dobrze. To jest nawet bardzo niedobrze. Tutaj będą te dzieci? A kto ich da jeść?
    ŻONA:  Jeżeli na nas dwojga starczy, Izaaku, to i dla sześciorga się znajdzie kąsek...
    MĄŻ:  Może się znajdzie, może nie. Skąd ja wiem? Ale to bardzo nieprzyjemne, że ja w kuchni, a cztery dzieci przyjdą. Jak ja już się zakochałem w panienkę, co ma 41 lat, to jeszcze na jej cudze dzieci harować? Ale: trudno, Dorcia. Co robić?
    ŻONA:  A teraz wszystko twoje. Całuj, pieść. Weź mnie, Izaaku.
    MĄŻ:  Dlaczego nie? Mogę wziąć. Jak tatunio da te dwa tysiące i zapłacę Cukiersteina, i towar kupię, to będzie lżej. Dzieci też coś potrzebują. A kiedy tatunio da, Dorcia?
    ŻONA:  Nie mów o tym - ja jestem cała twoja ja tak płonę - a ty o jakichś pieniądzach. Ty w ogóle przestań o tym myśleć. Ty nie znasz tatunia. Obiecał, ale nie da. Nie licz na to, Izaaku. Noc jest nasza. Chodź.
    MĄŻ:  (osłupiały po pauzie) Nie da? Dlaczego nie da? Zakochałem się w panienkę 41 lat... i na Solnej nie będzie mieszkania... i ja muszę w kuchni... i cztery dzieci przyjadą... i jeszcze dwa tysiące tyż nie da? I nie zapłacę Cukiersteina? I towaru nie kupię? To co ja mam robić, Dorcia? (płacze)
    ŻONA:  Tutaj masz iść, Izaaku... całować... tulić, objąć... zaczniemy nowe, piękne życie... Pójdź.  
    MĄŻ:  (zdejmuje smoking, pólkoszulek, zostaje w kapeluszu, rozbiera się w dalszym ciągu i mówi przez łzy) Dlaczego nie? Już idę. Tylko pamiętaj obudź mnie przed siódmą... muszę spodnie z przeciwka wyprasować i o ósmej być u Szpilcwajga.

  • Gdy skarb monarchii austrowęgierskiej

    Gdy skarb monarchii austro-węgierskiej miał kłopoty natury pieniężnej, a nie wolno mu było drukować nowych banknotów, zwykł zwracać się o krótkoterminową pożyczkę do instytucji finansowych, a nawet do prywatnych bankierów.
    Należał do nich Kantor Wymiany i Dom Składowy, którego właścicielem był multimilioner Dessauer. Aliści Dessauer miał synalka Moryca, który nie poszedł w ślady przedsiębiorczego ojca. Wprost przeciwnie: przystał do nihilistów i za udział w jakiejś nielegalnej, a wielce hałaśliwej demonstracji został skazany na sześć tygodni aresztu.
    Po pewnym czasie Ministerstwo Finansów zwróciło się do Dessauera o krótkoterminową pożyczkę, ale multimilioner odmówił.
    - Jak to? - pyta go telefonicznie sam minister - Stracił pan zaufanie do monarchii Habsburgów?
    - Ekscelencjo! - odpowiada bankier - Jak można mieć zaufanie do państwa, które obawia się mojego Morycka?

  • Hersz dowiedział się że żona

    Hersz dowiedział się, że żona zdradza go ze jego wspólnikiem Dawidem. Nie daje wiary tej bzdurnej w jego mniemaniu pogłosce, ale pewnego dnia zastaje swego przyjaciela w objęciach  niezbyt urodziwej małżonki.
    Na ten widok zaczyna krzyczeć:
    -Stuknij się w łeb, ty głupcze! Ja muszę - ale ty?!

  • I wojna światowa siedzą Rosjanie

    I wojna światowa, siedzą Rosjanie w okopie, dowódca kompanii woła "Orły, naprzod! Za mną!"
    Cała kompania wyłazi z okopów, dwoch zostało.
    "Komendy nie słyszelicie?"
    "Słyszelimy, ale to nie do nas bylo!"
    "Jak to nie do was?"
    "My nie orły, my lwy - Lew Dawidowicz i Lew Mojżeszowicz".

  • Icek i Zbyszek idą na obiad Z daleka

    Icek i Zbyszek idą na obiad. Z daleka zobaczyli że na stole czekają na nich dwie nierówne porcje. Zaczęli więc biec. Icek byl szybszy i bęc złapał większy tależ. Zadyszany Zbyszek podbiega i zaczyna swoje.
    - Icek ale wy Zydzi to pazerna nacja i jaka nie wychowana. Tak sie przeciez nie robi. Zabrałeś większy tależ.
    - Tak? A jak ty byś był pierwszy, to jaki byś wziął?
    - Jak to, jaki? Mniejszy.
    - No to przecież masz. O co ci chodzi?

  • Icek spotyka panią Salcię (w której

    Icek spotyka panią Salcię (w której się od dawna kocha) i mówi:
    - Pani Salcie! Pani mąż wyjechał w delegację, może ja bym do pani przyszedł wieczorkiem na kolacyjkę ze śniadankiem - nie będzie się pani czuła samotna...
    Na co pani Salcia z oburzeniem:
    - Ależ panie Icek! Ja nie jestem kobietą lekkich obyczajów!
    - Ależ pani Salcie! Któż tu mówi o pieniądzach?