Samotność cz. 2

2.  

Myślami znów wracam do dzieciństwa, miałem wtedy bodajże 6 albo 7 lat. W tym samym wieku była moja najbliższa koleżanka, z którą lubiłem się bawić. Nietypowe to dla dziewczynki, ale wraz ze mną bawiła się małymi autkami - resorakami. Spędzaliśmy w piaskownicy mnóstwo czasu, budowaliśmy z Anią trasy dla samochodzików z piasku. Dzięki nam powstawały prawdziwe autostrady, a my mknęliśmy po nich naszymi pojazdami. Poza tym graliśmy w piłkę nożną, bawiliśmy się w chowanego czy też wspinaliśmy się po drzewach. Było to latem i bardzo przyjemnie wspominam tamten okres beztroskiej zabawy i śmiechów. Moja mama widziała jak często jestem razem z Anią, zasugerowała abym zebrał parę kwiatków i jej wręczył.

- Dziewczynki lubią dostawać kwiaty, naprawdę spodoba się Ani własnoręcznie przez ciebie zebrany bukiet.
- Ona nie lubi durnowatych kwiatków, będzie się ze mnie śmiać, woli biegać za piłką i chodzi po drzewach. To głupi pomysł!

Jednak w końcu uwierzyłem mamie, poszedłem niedaleko od mojego bloku. Wiedziałem iż w pewnym ogrodzie rosną jakieś kwiatki i rzeczywiście były. Nie pamiętam nazwy, możliwe że nie miałem pojęcia jak się nazywają. W każdym razie nikt mi nie przeszkadzał ani nie wygonił zatem zerwałem ile się dało. Wciąż podchodziłem sceptycznie do pomysłu z bukietem dla Ani. Podświadomie czułem co prawda, że ona może to docenić, lecz to nie było silne przekonanie. Szczęśliwie idąc do niej spotkałem właśnie ją. Zaskoczony nieco tak nagłą obecnością Ani przeszedłem od razu do rzeczy:

- Cześć, to dla ciebie!
- Ojejku, jakie śliczne! - zachwyciła się.
- Eee… Pomyślałem że ci się spodobają… no i zerwałem trochę dla ciebie… - mówiłem lekko zakłopotany.
- Dziękuję ci, to bardzo miłe.

Szok! Kto by pomyślał, że Anka zachowująca się jak typowy kolega ucieszy się z bukietu naprędce zerwanych kwiatków. Przez następne pół godziny chodziliśmy po podwórku gadając sobie jak zwykle. Ona rozpromieniona z podarkiem ode mnie, co chwilę wąchała owe kwiatki i uśmiechała się. Co kogoś spotkaliśmy, czy to dorosły czy dzieciak, to Ania chwaliła się bukietem ode mnie. Wówczas czułem się dziwnie, to nowa sytuacja, nie byłem przygotowany na takie zdarzenie. Kiedy tak spacerowaliśmy z minuty na minutę było mi coraz lepiej. Oswoiłem się już z tym co się działo. Nagle w oknie mojego mieszkania dostrzegłem mamę. Zawołała nas do siebie.

- Kacper! Ania! Podejdźcie tutaj!
- Tak mamo? - powiedziałem kiedy byliśmy przy oknie.
- O! Widzę Aniu że dostałaś kwiatki - udała zaskoczenie.
- Tak! Kacper mi dał, ładnie pachną i są takie śliczne.

- Zrobię wam zdjęcie! Będzie z tego pamiątka.
- Eee… - wyjęczałem.
- Dobrze! Fajny pomysł! - zachwyciła się Anka.
- Tylko pójdę po aparat, poczekajcie chwileczkę.

Ona uradowana co chwilę wąchała kwiatki, zaś ja niepokoiłem się. Ciężko powiedzieć dlaczego. Zanim zdołałem to rozstrzygnąć mama wróciła. Okej! Ustawiliśmy się blisko siebie, Ania rozpromieniona natomiast ja troszkę zmieszany. ‘Obejmij ją’. To głos mojej mamy, wykonałem polecenie nie do końca wiedząc po co. ‘I uśmiechnij się’. Sztuczny banan na twarzy i PSTRYK. Parę ładnych lat minęło, a w moim rodzinnym albumie wciąż to zdjęcie jest obecne. Wtedy nie rozumiałem sensu robienia tej fotografii.  

Dotarło to do mnie dopiero kiedy ze 3 lata później Anka wraz z rodziną wyprowadziła się. Nigdy później jej nie spotkałem. Po tym jak wyjechała brakowało mi jej. Nieraz sobie myślałem co by było gdyby wciąż mieszkała obok. Zastanawiałem się nad tą kwestią dość długo, zwłaszcza w okresie szkoły średniej. Czy tworzylibyśmy parę? Teraz nie da się tego sprawdzić. Zostały mi tylko fajne wspomnienia z dzieciństwa, no i oczywiście to zdjęcie. Zatrzymani w czasie, ja i Ania, uśmiechnięcie na tle naszego podwórka.

Powoli dorastałem, zaczynałem interesować się dziewczynami, co jest normalne w okresie dorastania dla nastolatka. Problem stanowił mój brak pewności siebie. Z kumplami rozmawiałem normalnie, pełen swobody i mający zawsze coś do powiedzenia. Natomiast z koleżankami nie miałem kontaktu w ogóle. Trzeba podkreślić także to że miałem wówczas nadwagę. Dziś wydaje mi się to głupie, ale wbiłem sobie do głowy, iż grubasy nie mają szans u ładnych dziewczyn. Byłem jednocześnie hipokrytą nie zdającym sobie z tego sprawy, bo nie interesowały mnie koleżanki o podobnych gabarytach co ja. Chciałem mieć do czynienia z ładnymi, szczupłymi buziami, lekceważyłem te o większych rozmiarach.  

Jak już wspominałem cechowała mnie jednak nieśmiałość. Tak więc pozostawałem w stanie zawieszenia. Skutek tego był taki, iż samotność stała się moją wierną towarzyszką. Zupełnie samotny w kwestii budowania bliskiej relacji z jakąkolwiek dziewczyną. Nie miałem pomysłu jak z tego wybrnąć. Byłem naiwny myśląc, że życie to amerykański film. Tam urodziwa nastolatka, zazwyczaj sama z siebie, wybiera na swojego chłopaka ciamajdę, grubasa lub inny wybryk natury. Życie jest inne, nie wykonując pierwszego kroku nie ma na co liczyć. Choćby zwykłe: ‘Cześć’, nawet na to nie było mnie stać, lęk przed odrzuceniem paraliżował mnie. Obawiałem się tego bardzo, zatem milczałem w obecności pięknych dziewczyn.

Tymczasem zaczynał się XXI wiek i szerokopasmowy dostęp do Internetu. Mało kto się przyzna, ale każdy dorastający chłopak prędzej czy później odwiedza strony XXX. Kiedyś tę rolę spełniały świerszczyki zdobywane zresztą z wielkim trudem, pokazywały one napalonym nastolatkom nagie kobiety oraz sceny seksu. Pobudzało to do czynności niezbyt eleganckich, rzecz jasna w samotności. Katecheci na lekcjach religii straszyli wyrośnięciem włosów pomiędzy palcami, ślepotą, a nawet śmiercią. Wszystko to na nic! Chłopcy oddawali się procesowi iluzji obcowania z kobietą ze zdjęcia. Dojrzewający młodzieńcy już tak mają i żadne zakazy nie zmienią tej sytuacji. Jednak ile tak można? Człowiek jest istotą społeczną, mimo wszystko pragnie kontaktu z żywą osobą.

Czaty internetowe! Osobny rozdział, jasne że wchodziłem ale niewiele z tego wyniknęło. W zasadzie nic. Dziewczyny wystawiały mnie lub kręciły i zwodziły aż w końcu kontakt się urywał. Kolejna ścieżka zawiodła. Szkoła średnia dobiegała końca, a moje przypuszczenia dotyczące życia w samotności stawały się coraz to realniejsze. Nic ale to absolutnie nic nie zapowiadało zmiany. Aż nadszedł czas pierwszej pracy. Oprócz pieniędzy dostałem od losu coś pięknego. Nie były to nadgodziny ekstra płatne ani firmowy bon zniżkowy na zakupy. To miłość.

xxx  

Ciemność otaczała krajobraz, tylko miejscami lampy oświetlały ulice. Kacper w tym wszystkim szedł mając jasno określony cel - piekarnia. Wczesnym rankiem, który dla wielu równał się nocy, spokojnym krokiem zmierzał samotnie po pieczywo. Mimo iż chłopak szedł w pojedynkę to nie odczuwał już samotności. W mieszkaniu spała jego ukochana, a on specjalnie dla niej obudził się przed wschodem słońca, aby z ciepłych, świeżych bułeczek zrobić pyszne śniadanie. Doszedł do piekarni i wesołym głosem powitał pana Stasia:

- Dzień dobry panu!
- A witam witam! Proszę… to co zwykle Kacperku, czy może dziś coś więcej? Mam świetne rogale, skusisz się?
- Czemu nie, poproszę. I tak standardowo, cztery bułki, chlebek też.
- Kroimy na miejscu?
- Tak, tak… Nóż wciąż tępy, więc poproszę.
- Jaki nóż taki właściciel - uśmiechnął się pan Staszek.

Chwilę później Kacper zaopatrzony w pieczywo wracał do domu. Lekko ziewnął, co mogłoby świadczyć o niewyspaniu w dzień wolny od pracy. Jednak chłopaka napędza do działania poczucie obowiązku względem Gabrysi. Nie jest to dla niego żaden przymus, lubi ten rytuał. Wstanie na nogi skoro świt, wizyta w piekarni u pana Stasia, następnie chwila drzemki i przygotowanie śniadania. Ma płytki sen toteż dobrze wie kiedy ukochana się budzi. Wówczas mówi jej aby jeszcze trochę poleżała, a on zrobi coś pysznego na dzień dobry.

Idąc patrzył w okno ich wspólnego mieszkania, światło włączone! Zatem czas na wczesne śniadanie dla Gabrysi. ‘Ranny z niej ptaszek’ - pomyślał. Cieszy się bardzo że już za moment ją zobaczy. Ta roześmiana buzia, tak poznał ją kilka lat temu.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 1529 słów i 8561 znaków.

2 komentarze

 
  • moonky

    dzieki za opinie, fakt byc moze inne to wlasciwa kategoria, nastepna czesc umieszcze w 'inne', rowniez pozdrawiam :)

    10 gru 2014

  • nienasycona

    Pierwszy raz zajrzałam do opowiadania w tej kategorii i nie żałuję,  jednak myślę, że odpowiedniejsza byłaby "inne". Przyjemnie mi się to czytało,  choć momentami robiło mi się smutno. Chyba bardzo dużo siebie w tym tekście odkryłeś, zatem odwagi Ci nie brak:).Pozdrawiam

    9 gru 2014