Samotność cz. 1

Samotność

Zbudził się bardzo wcześnie, na elektronicznym zegarze cyfry ułożyły się w kolejności 3, 4, 8 - 3:48. Kacper oprócz ciemności widział tylko czerwone liczby. Mimo iż ma wolny dzień wstał, wyprostował się i wyszedł z pokoju na korytarz. Pomyślał o toalecie, być może to właśnie pęcherz domagał się opróżnienia i dlatego przerwał mu sen. Powoli skierował się do drzwi, za którymi stała muszla klozetowa. Włączył światło i otworzył owe drzwi, stanął na zimnych kafelkach, od razu skarcił w myślach samego siebie za brak kapci na stopach. Trudno, przecież nie wróci teraz po nie, szkoda czasu. Wyciągnął penisa i skierował go nad muszlę. Kacper spodziewał się iż mocz poleci od razu, lecz nic takiego nie nastąpiło. Czyżby to nie pęcherz chciał go obudził? Dla pewności podrapał się w okolicy jąder, bo to często pobudza do sikania. Nie tym razem. Podciągnął majtki i wyszedł z toalety, zgasił światło i na powrót do łóżka. Po ciemku Kacper poruszał się całkiem swobodnie toteż po chwili siedział już na rozłożonej kanapie.  

W mroku jaki otaczał pokój widział kontur ukochanej kobiety. Jest ona dla niego wszystkim, uosabia to czego przez całe życie szukał. Kacper przez długi czas czuł się bardzo samotny, a dzięki Gabrysi udało mu się to zmienić. Do dzisiaj ma rodziców oraz dwóch braci, w czasach szkolnych także miał z kim spędzać czas, ale dopóki w jego świecie nie pojawiła się kobieta, która śpi obok to miał wrażenie, iż jest zupełnie sam. Właśnie teraz Kacper się nad tym zastanawia, dlaczego ma wrażenie osamotnienia w młodości? Skoro nie śpi to może na ten temat rozmyślać. W odpowiedniej chwili sen i tak go otuli.

                              1.

Najwcześniejsze wspomnienie, pierwsza myśl jaka mogła przyjść mi do głowy. To chyba przedszkole i mnóstwo innych dzieciaków wokół mnie - chłopcy i dziewczęta. Biegali jak szaleni, jedno z nich stanęło przy mnie i krzyczy: ‘A mój tata jest pilotem! Bzzzzyy!’ Bierze samolot zabawkę i lata mi przed twarzą, potem rusza przed siebie wydając dźwięki silnika odrzutowego. Teraz jak sobie to przypominam to obraz jest nieco zniekształcony, ale tak wtedy jak i dziś wydaje mi się to zwariowane. Grupa małych dzieci ganiająca po przedszkolu niczym wariaci, pędzą to tu, to tam i wrzeszczą, a ja stoję i obserwują to widowisko. Pierwszy raz poczułem się samotny, jakbym stanowił obcy element, kompletnie nie pasujący do otoczenia. Mam także inne wspomnienie z tamtego okresu przedszkola - leżakowanie. Sala gdzie są same łóżeczka, a na nich śpią te same dzieciaki, które wcześniej biegały od samego rana bez ładu i składu drąc się wniebogłosy. Ja jako jedyny nie spałem, w ogóle nie miałem ochoty na sen. Marzyłem jedynie aby się wyrwać z tego dziwnego miejsca. Czekałem na mamę, wypatrywałem jej przez okno. Chciałem wrócić do domu, tam było mi dobrze i bezpiecznie.

W późniejszych latach, a był to czas szkoły podstawowej, wydawało mi się że mam zaufanych kumpli. Zintegrowaliśmy się chodząc do wspólnej klasy. Razem grało się w piłkę nożną, bawiło, uczyło oraz najogólniej mówiąc spędzało się każdą wolną chwilę. Aż doszło do pewnego zdarzenia, bodajże w drugiej klasie podstawówki. Zima, siarczysty mróz, dookoła pełno śniegu i jakby go było mało to jeszcze z nieba leciały dodatkowe płatki gęstego białego puchu. Ja wraz z kolegami szedłem do szkoły. Droga pod górę, żadnych schodów, tylko ziemia, zupełnie jakby iść po skarpie. Ziemia zamarznięta, nie dało się wejść swobodnie. Co chwilę każdy z nas upadał. Jednak inni jakoś posuwali się coraz to wyżej i wyżej. Ze mną było gorzej, miałem wrażenie iż przez wszechobecny lód cofam się. Jakbym szedł ruchomymi schodami w przeciwnym kierunku. Istny koszmar! Wołałem o pomoc do kumpli, lecz oni co do jednego zignorowali mnie. Żaden z nich nawet się nie odwrócił. Gonili na lekcje, pozostałem sam. Chciało mi się płakać i zdaje się, że naprawdę poleciały mi łzy. Wprost nie potrafiłem uwierzyć w to jak mnie potraktowali. Zawód to właściwe słowo. Mimo tego znów próbowałem wejść do góry, lecz upadłem. Samotny na kolanach patrzyłem jak koledzy z klasy oddalają się, zniknęli ostatecznie pośród padającego śniegu. Ogarnął mnie smutek, coraz bardziej płakałem nie mając innego wyjścia z sytuacji. Nagle poczułem jak ktoś pomaga mi stanąć na nogi. To starszy pan, znałem go z widzenia. Dzięki jego pomocy dźwignąłem się, czując wsparciem szedłem pewniej, co pozwoliło mi wejść na samą górę. Stamtąd szło się już o wiele lepiej, więc podziękowałem temu miłemu panu i ruszyłem do szkoły.

Dopiero kilka lat później ktoś wpadł na pomysł, aby na tej skarpie wybudować schody, a także oświetlić teren dookoła, co pozwalało wieczorami skrócić drogę do domu. Zanim jednak to nastąpiło wielokrotnie zimową porą walczyłem z tą ‘śnieżną górką’ w drodze do podstawówki. Tamtego dnia kiedy kumple nie zareagowali na moje wołanie o pomoc poczułem ogromny smutek. Wcześniej każdy z nich mógł na mnie liczyć. To zabolało, lecz nigdy im o tym nie powiedziałem. Wówczas nie byłem tak śmiały jak dziś. Zachowałem to doświadczenie dla siebie, wbiło mi się to mocno w pamięć. Bezsilność jest straszna, a jeśli dopełni ją samotność oraz atmosfera zimna to stanowi w sumie ciężkie przeżycie. Zwłaszcza kiedy jest się dzieckiem.

Minęło kilka ładnych lat, kończyło się gimnazjum. Tak samo jak inni stanąłem przed wyborem szkoły średniej. Wraz z kumplem wpadliśmy na pomysł - razem pójdziemy w jednym kierunku. Chodziło nam po głowie pewne technikum, oprócz tego złożyliśmy wymagane dokumenty do zupełnie innych szkół. Priorytetem jednak było dla nas dwóch technikum. Niestety… Jak pokazało życie kumpel zrobił mnie w konia. Paweł dostał się do dwóch szkół - liceum oraz technikum. Mnie zaś ogłoszono tylko na liście technikum. Ostatecznie mój serdeczny kolega, którego uważałem prawie za przyjaciela, zdecydował się na ogólniak. Mimo wcześniejszych ustaleń Paweł odrzucił technikum, chociaż na początku bardzo zależało mu na tym, bardzo mnie do tego namawiał. Posłuchałem go, dlaczego nie?

Razem przeżyliśmy podstawówkę, następnie gimnazjum. Ta druga szkoła nas zbliżyła, zacieśniliśmy więzy, spędzaliśmy czas także poza gimnazjum. Naszym ulubionym sportem była koszykówka, graliśmy przeważnie tylko we dwóch. W klasie dominowała piłka nożna, a my wbrew powszechnej modzie trenowaliśmy basket. Na hali sportowej naszej szkoły trenował zespól amatorskiej ligi koszykówki, zatem niewiele myśląc zgłosiliśmy się do nich. Przez trzy lata reprezentowaliśmy barwy tej drużyny. Czuliśmy frajdę biorąc udział w rozgrywkach, ponadto graliśmy dla gimnazjum w meczach międzyszkolnych. Oprócz sportu zajmowaliśmy się również komputerami, tworzyliśmy strony internetowe - co wówczas było nowością, rywalizowaliśmy w grach komputerowych, jeździliśmy na wycieczki rowerowe. Miło wspominam tamte lata, bardzo wesoły okres. Ze względu na mój i Pawła wzrost, odpowiednio 1, 80 m oraz 1, 65 m, mówiono o nas per ojciec i syn. To nawet zabawne jak teraz o tym myślę. Jednak kumpel zdecydował się iść inną drogą, wybrał liceum. Nigdy nie powiedział dlaczego, zresztą później bardzo rzadko widywałem Pawła. W zasadzie były to przypadkowe spotkania, tak jak i relacje z pozostałymi znajomymi z gimnazjum.  

Zostałem sam, musiałem wejść do obcego środowiska nieznanych mi rówieśników. Przez wrzesień nie rozmawiałem z nikim, stałem z boku przyglądając się gdzie trafiłem. Z drugiej strony nikt nie zabiegał o kontakt ze mną. Wiadomo było jak mam na imię - Kacper, ale to wszystko co wiedziano wówczas na mój temat. Sytuacja uległa zmianie na lekcji języka polskiego.

To bodajże początek października, nie przypomnę sobie o czym mówiła dokładnie nauczycielka. Siedziałem w pierwszej ławce, polonistka prowadziła lekcję. Rzucała jakieś pytania oczekując odpowiedzi, nie od konkretnego ucznia. Dyskutowała ogólnie z całą klasą, była to okazja do wykazania się w oczach nauczycielki. Zgłaszali się chętni i mówili, czasem nawet poprawnie. W końcu w toku padło pytanie: czym rozpoczyna się ‘Pan Tadeusz’ Adama Mickiewicza? Chodziło o nazwę rozbudowanej apostrofy. Cisza… Absolutnie nikt się nie odezwał. Nauczycielka powiedziała:

- O nie… Liczę do trzech, jeśli nie usłyszę odpowiedzi to będziecie się uczyć na pamięć początku ‘Pana Tadeusza’, od ‘Litwo, ojczyzno moja…’ Raz… cisza… dwa…
- Inwokacja - odpowiedziałem spokojnie.
- Brawo! - odparła polonistka.
- Kto to powiedział?! - krzyknęli z tyłu.
- Kacper! - powiedziała.
- O! Tak to nic nie mówi, ale jak trzeba…

Dzięki mnie i wymagającemu poloniście w gimnazjum uratowałem nowej klasie skórę. Na koniec lekcji otrzymałem plusa za aktywność. Był to mój pierwszy i ostatni plus w technikum. Zresztą nie błysnąłem dla samej aktywności czy podziwu ze strony nowych kolegów. Najzwyczajniej w świecie nie miałem zamiaru uczyć się inwokacji. Jednak od tego dnia stałem się obiektem zainteresowania i powoli zintegrowałem się z klasą. W sumie okres technikum nie był zły, poznałem kilku wartościowych kumpli. Nie zostaliśmy serdecznymi przyjaciółmi co prawda, ale tworzyliśmy przyjemną atmosferę, nikt nie czuł się odstawiony na boczny tor. Trzymaliśmy się razem i to się liczyło. Warto wspomnieć, że to męska klasa, co doskwierało. Zatem mimo dobrego humoru w klasie wciąż brakowało mi przyjaźni. Ze strony płci przeciwnej - dziewczyny, koleżanki.

                              XXX

Ze snu wyrwał Kacpra budzik, ten sam który ponad godzinę wcześniej pokazał mu 3:48. W tej chwili na zegarze równo 5:00. Zerwał się z łóżka i wyłączył uciążliwy dźwięk. Wyciągnął się po czym ziewnął i poszedł do łazienki. Oświetlił pomieszczenie, następnie stanął przed lustrem. Przyglądał się sobie stwierdzając, iż zdecydowanie wolałby wrócić spać. Jednak pójdzie do piekarni. Gabrysia lubi świeże bułki, a on z kolei takimi małymi rzeczami sprawia jej przyjemność. Kupienie świeżego pieczywa z samego rana, kiedy to większość ludzi śpi to mała cena. Ona dała Kacprowi znacznie więcej. I tylko oni dwoje wiedzą co to jest.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 1908 słów i 10579 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik moonky

    serio granda? powiem ci szczerze ze nigdy nie czytalem nic autorsta wisniewskiego

    19 gru 2014

  • Użytkownik nieznajomy

    czytajac to mam wrazenie ze czytam ksiazke Granda Wisniewskiego ze zmienionymi bohaterami

    16 gru 2014

  • Użytkownik moonky

    następna część myślę że w następnym tygodniu, miło że Ci się podoba, pozdrawiam

    3 gru 2014

  • Użytkownik Rotiali

    skąd ja znam tą historię :sad2: supper opowiadanie kiedy następna część??

    2 gru 2014