Biała Czerń 2

- "Życie splata figle, życie to szczęście i smutek...”  

- Yoshina! - Przez wąski korytarz biegła ładna dziewczyna. Miała krótkie, rude włosy i srebrne oczy z dużymi ustami. Nie była za gruba, jednak miała lekki brzuch, zakryty szarym mundurkiem szkolnym.  

- "Szczęście i smutek, samo istnieje. Jest życiem oraz śmiercią...”  

- Yoshina! - Dziewczyna była coraz bliżej przyjaciółki, która wczytywała się za każdym razem w pewną książkę. Długie nogi i ciemna karnacja, długie, brązowe włosy, tego samego koloru co oczy. Rudowłosa dobiegła do dziewczyny i klepnęła ją w plecy, zawiesiła swoją rękę na jej ramionach i lekko pociągnęła ku ziemi. - A ty ciągle czytasz tę książkę? - Zaśmiała się lekko by rozweselić brązowooką. Nic nie odpowiadając, popatrzyła w jej srebrne oczy, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty na wygłupy. Ruda puściła Yoshinę i patrzyła jak idzie spokojnie do klasy, czytając nadal swoją książkę.  

- "Zawsze, gdy ją czyta, staje się inna... odludkiem, smutna, przygnębiona i samotna...” - pomyślała sobie dziewczyna i spuściła głowę, wpatrując się w podłogę z białych kafelków, okrytych czerwonym dywanem.  

Po całym budynku rozległ się dzwonek, przypominający wszystkim, że zaczęły się zajęcia. Wszyscy jeszcze chodzili po klasie, gadali i wygłupiali się, dopóki nie przyjdzie nauczyciel. Jedynie ona, Yoshina, siedziała w swojej ławce i czytała. Z daleka obserwowało ją kilka osób. Trzech chłopaków i dwie dziewczyny, z pewnością rozmawiali o niej.  

- Więc dziś także chce uciec od rzeczywistości? - zapytał jeden z nich, wysoki i przystojny, jednak nie był zbyt błyskotliwy. Czarne włosy opadały mu na czoło i lekko na oczy. Z tyłu miał mały warkoczyk z dłuższych włosów. Drugi siedział za nim, wyglądając głową. Stanowczo z ciepłych krajów, murzyn także z czarnymi włosami. Na głowie miał wygoloną jego pierwszą literę w imieniu. Miał bardziej wysportowaną sylwetkę od chłopaka przed nim. Na prawo stała z założonymi rękami dziewczyna z długimi, pomarańczowymi włosami. Natomiast skrócona grzywka opadała, zakrywając jedno oko. Czerwone oczy i smutna mina robiły z niej poważną osobę, chodź taka nie była. Wielkie piersi i opalenizna nadawały jej kobiecości. Obok niej na krześle siedziała drobna dziewczyna, z krótkimi włosami, sięgającymi jej do ramion. Grzywka zakrywała jej za duże czoło. Małe, oliwne oczy pasowały do jej granatowego koloru włosów. Niewinna, dziecinna twarzyczka robiła z niej pupilka klasowego i nauczycielskiego. Głębiej na ławce, opierając się o ścianę, siedział trzeci chłopak. Także miał ciemną skórę, jednak nie aż tak, jak jego kolega z klasy. Długie, lokowane włosy, związane w kucyk, miały kolor ciemnego brązu, a jego oczy były niebieskie. Z powodu spędzania czasu przed komputerem stał się bardzo gruby.  

- Dziś jednak jest bardziej tajemnicza niż zawsze - odezwała się rudowłosa, siadając przy kumplach.  

- Zawsze, gdy przestawała czytać książkę, to znów była radosna... - powiedział murzyn z literką "v” na głowie.  

- Robi ona już to od jakiegoś czasu... - Jednooka lekko westchnęła i ruszyła w kierunku Yoshiny. - Idę zobaczyć o co chodzi - dodała do znajomych i stanęła przed brązowowłosą, patrząc jak czyta coś w swoim zeszycie. - Jak minęło wczorajsze wesele twojej ciotki? - zapytała spokojnym głosem z nadzieją, że dziewczyna odpowie.  

- Dobrze - odpowiedziała gorzko, nawet nie zerkając na koleżankę.  

- Czyli?  

- To co usłyszałaś.  

- Panienko Karin, proszę na swoje miejsce - powiedziała nauczycielka, zamykając za sobą drzwi od klasy i wygodnie usiadła na swoim krześle. - Klasa, spokój, sprawdzę listę obecności i zbiorę zeszyty z pracą domową. - Otworzyła dziennik i zaczęła wyczytywać uczniów. Yoshina, zamykając zeszyt, przekręciła głowę, wpatrując się w krajobraz za oknem. Mijały kolejne godziny i kolejne lekcje. Nie minęła trzecia, a cała klasa skończyła zajęcia. Rudowłosa, pomarańczowowłosa, zwana także Jednooką, granatowowłosa, także nazywana Maskotką czy Pupilką, czarnowłosy z warkoczem, murzyn z literką, murzyn z kitką wzięli Yoshinę i poszli do najbliższej pizzerii. Usiedli przy jednym stole i zamówili swoje smakołyki.  

- Yoshina, odłóż już tę książkę. Czytasz ją od przyjścia do szkoły - odezwała się zmartwiona rudowłosa. - No odłóż ją już wreszcie! - Nie wytrzymała już tej ciszy i kamiennej twarzy brązowowłosej po czym wyrwała jej książkę.  

- Mari, co ty wyprawiasz? - Podniósł się czarnowłosy z warkoczykiem.  

- Daj spokój Kai, sam widzisz co to z nią robi. Jesteś jej chłopakiem, powinieneś to zrobić już dawno! - krzyknęła rudowłosa. Wszyscy ludzie odwrócili wzrok prosto na nich, zaciekawieni sytuacją.  

- Uspokój się, nerwy teraz nic nie zmienią, tylko pogorszą sytuację. - Tymi słowami jakby rozkazał jej usiąść, tak przynajmniej to odczuła dziewczyna. Nic nie mówiąc usiadła na swoje miejsce i oddała Yoshinie książkę. Brązowooka nic nie mówiąc chwyciła ją i wyszła poczytać sobie w spokoju.  

- Coś się stanie... - powiedziała cicho przygnębiona Jednooka.  

- Dlaczego tak myślisz Karin? - zapytał ją chłopak z literą na głowie, Vavi.  

- Nie zauważyliście tego wcześniej? Zawsze, gdy jest taka jak dziś, dzieją się złe lub dziwne rzeczy. Ostatnio jest taka częściej... - odpowiedziała Jednooka.  

- To jakaś głupota - powiedziała drobna dziewczynka.  

- Wcale, że nie. Do czego zmierzasz? - odezwał się grubas.  

- Nie oglądacie wiadomości? Ciągle o tym mówią... - Karin popatrzyła na telewizor, tym sposobem każąc im wsłuchać się w wiadomości.  

- Dzisiejszej nocy znów były ofiary. Policja nadal nie zna winowajcy tych okrutnych ataków. Zginęła jedna dziewczyna, Sada Manaki. Na szczęście jej koleżance udało się przeżyć. Jej stan jest niestabilny. Nie wiadomo czy przeżyje. Zginął także starszy mężczyzna, a jego wnuczka jest w szoku. Lekarze pobliskiego szpitala, gdzie umieszczono dziewczynkę, mówili, że ciągle opowiada co się stało tamtej nocy. “Zzwierzę... potwór... człowiek... dziadku... dziadku... ciemność... krzyki... boje się...”. Wiemy jedynie, że sprawcą może być człowiek lub zwierzę... - mówiła dalej reporterka.  

- Myślisz, że to ma jakiś związek? - zapytała Pupilka.  

- Mówię, że Yoshina odczuwa, że coś się stanie, myślę, że dziś też ktoś zginie - stwierdziła pomarańczowowłosa.  

- Jestem ciekaw, kto jest tym sprawcą. Zwierzę by czegoś takiego nie zrobiło - powiedział chłopak z warkoczykiem.  

- Nie słuchaliście dokładnie? Ta dziewczynka mówiła coś o potworze - rzekł grubas.  

- Wierzysz w te bzdury? - Zaśmiała się lekko rudowłosa.  

- Ja wierzę w duchy i inne sprawy - dodał murzyn.  

- Słuchajcie, my już idziemy, robi się późno - powiedziały dziewczyny i ubierając swoje bluzy skierowały się do wyjścia.  

- Do jutra dziewczyny. Może później was dogonimy. - Pożegnali je chłopcy i zaczęli rozmawiać o kolejnym meczu.  

Jednooka, Mari i Pupilka szły sobie powoli do swoich domów przez niewielki park. Drogę oświetlały im jedynie lampy, stojące przy drodze. Księżyc świecił mocniej niż zawsze, a gwiazdy strasznie błyszczały. W pewnej chwili księżyc zaświecił jeszcze mocniej przez kilka sekund. W tym czasie każda z dziewcząt poczuła niepokój, który ściskał ich serca. Drobna Pupilka stanęła gwałtownie, obawiając się dalszej drogi, wolała wrócić do chłopaków, którzy wyszli tuż za nimi i niedawno zboczyli z drogi. Ruda ze strachu zatrzymała się, patrząc na małą, dając do zrozumienia, że niby czeka na nią. Jej myśli powędrowały do Yoshiny. Zaczęła rozmyślać czy czasami nic jej nie grozi i czy wróciła bezpiecznie do domu. Jednooka zatrzymała się, bacznie patrząc na przyjaciółki, spokojnie i bez obaw czekała aż znów będą w stanie iść dalej, jednak i ona poczuła pewną obawę.  

- Giń... - Usłyszała męski głos. Nerwowo odwróciła się z nadzieją, że kogoś tam zastanie, jednak nie, nikogo nie było. - Słyszałyście to? - zapytała się towarzyszek, niespokojna Karin.  

- Niby co? - Odwróciła głowę Ruda w stronę Jednookiej.  

- Nic, chodźmy dalej. - Uspokoiła się Karin i ruszyły dalej, ale Pupilka nie miała ochoty, stała jak słup. Jej koleżanki nie zauważyły jej nieobecności i poszły bez niej, znikając w ciemnościach. Dziewczyna ocknęła się dopiero, gdy jedna z lamp lekko zamigotała, rozglądnęła się dokoła siebie, bacznie poszukując reszty ekipy.  

- Wszyscy? Gdzie jesteście? Dziewczyny?! - Jej małe serce zaczęło bić szybciej, szybciej i szybciej. Nerwy, niepokój, obawa i strach powodowały, że mała nie wiedziała co robić, zaczęła biec przed siebie, nie bacząc gdzie kroczy. W końcu jej zdrowy rozsądek zatrzymał dziewczynę. Nie wiedziała gdzie jest, wszędzie drzewa, krzaki i ciemność, ani jednego małego blasku.  

- Gdzie ja... Gdzie ja jestem...?! - Rozglądając się dokoła siebie zobaczyła przy jednym z drzew psa. - Pies...? Nie, kot, a może wilk? - Zastanawiała się, podchodząc bliżej, słyszała oddech zwierzęcia, jakby szlochanie, a zarazem głośne skamlanie. Było dość duże jak na psa, ale dość małe jak na niedźwiedzia. Przypominało trochę... człowieka. - Biedactwo, jesteś bardziej przerażone ode mnie... Co tutaj robisz samo? Zapewne zostawili cię podobnie jak mnie... - mówiła dziewczyna, podchodząc coraz bliżej. Wyciągnęła rękę, by dotknąć kręgosłupa zwierzęcia, kiedy ono ucichło. Musiało poczuć obecność dziewczyny, nie było raczej miło nastawione na nowe znajomości.  

- Ty jesteś... tym zabójcom! - krzyknęła głośno i szybko zaczęła odsuwać się od zjawy.  

- Zabijać... krew...mord... zło... - Usłyszała ludzki głos. Zjawa zaczęła powoli przekręcać głowę w stronę przerażonej dziewczyny. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to te czerwone, pragnące złego, rozpaczy i krwi, ogniste, tak czerwone jak wino czy krew, diabelskie oczyska. W jednej chwili Pupilka usłyszała ryk potwora, który zaatakował ją znienacka. Dziewczyna krzyknęła głośno aż doszło to do uszu jej znajomych. Jednooka nerwowo zatrzymała się, patrząc do tyłu, gdzie z uliczki wyszedł chłopak Yoshiny oraz grubas.  

- Niech to!- krzyknęła zdenerwowana pomarańczowo włosa i zaczęła biec w stronę głosu siostry. Za nią pobiegł Kai. Natomiast ciemnoskóry przyjaciel był wolniejszy, więc niespokojnie postanowił czekać na nich z batonem czekoladowym.  

- Czy to Nika?! - odezwał się chłopak do Karin.  

- Tak, musiało coś się stać, nigdy tak nie krzyczała - odpowiedziała, martwiąc się o nią i jednocześnie przyśpieszając.  

- Pobiegnę przodem, Jednooka - powiedział do niej i gwałtownie wyprzedził Karin. Bez porównania był bardzo wysportowany, w kilka sekund wyprzedził ją o kilkanaście metrów.  

- Nika...wytrzymaj do naszego przybycia... - powiedziała cicho i po raz kolejny przyśpieszyła. Słyszała jej płacz, ktoś walczył, zapewne Kai już tam dobiegł. Ciągle czuła jakby droga nie miała końca, dłużyła się i dłużyła, a lampy stopniowo znikały. W pewnym momencie wszystko zamilkło, tak jakby znajdowała się na pustyni, żadnego najmniejszego szelestu. Zwolniła, aby zorientować się w otoczeniu, jednak uroki nocy dawały jej siwe znaki. Widziała jedynie drzewa, zaś nie mogła zobaczyć nawet swoich nóg. - Niech to! Nika! Nika, gdzie jesteś?! Kai, Nika! - Usłyszała szelest z krzaków za sobą, odwróciła się i zobaczyła, coś podobnego do człowieka.  

Stało lekko w rozkroku, mocno zgarbione do przodu. Figurę miało ludzką, ręce rozpostarte trochę na boki, palce przypominały potężne szpony. Kolana trochę zgięte do przodu, a za nimi poruszał się po ziemi długi ogon, biała sierść, która pokrywała całe ciało. Głowy wyraźnie nie widziała, wilcze uszy stały na baczność, jedno z nich lekko się poruszało, aby usłyszeć swoją zdobycz. Niżej świdrowały przeraźliwe, czerwone oczy. Zwierze zawarczało i pokazało swoje groźne kły.  

- Co mam zrobić? Nie wiem co mam robić... - W dziewczyny głowie szalały najróżniejsze myśli. Zjawa powoli stawiała kroki ku Jednookiej, która stała, nie mogąc kontrolować swojego ciała. Bestia zaczęła okrążać dziewczynę, czerwone oczy wpatrywały się uważnie na powolne ruchy swej zdobyczy. - Może jak udam, że jestem groźniejsza od tego czegoś...? - Zaczęła wymyślać głupie pomysły na ucieczkę. - Nie, zaatakuje mnie szybciej, a jak zrobię się mniejsza... też nie. Niech to! Zginę jak oni! - Wmawiała sobie. Nie miała żadnego wyjścia z tej sytuacji, a może? Może było jakieś, ale nie potrafiła go dostrzec.  

- Karin!!! - Usłyszała bardzo znajomy głos, jednak nie potrafiła teraz trzeźwo myśleć. Zobaczyła niską osobę, wskakującą na zwierzę. W lewej ręce trzymała mały nożyk. Już miała dźgnąć zjawę, gdy ona chwyciła ją za ręce i rzuciła mocno w drzewo. Dziewczynka nie miała sił podnieść się, siedziała oparta o roślinę, patrząc jak wróg zbliża się do niej z krwiożerczym spojrzeniem i cieknącą śliną pomiędzy kłami. Zwierz chwycił ją za rękę i zaczął nią rzucać na wszystkie strony. W tej chwili Jednooka zrozumiała, że to jest mała Nika. Do jej oczu napływały łzy, które wylewały się na ziemię.  

- Nika... Nika... Ni.. Ni... NIKA!!! - krzyknęła głośno z całych sił. Ziemia popękała i szaleńczo zaczęła latać dokoła Jednookiej. Wiatr unosił jej pomarańczowe włosy do góry, na jej karku pojawił się czarny znak. - Zostaw ją ty śmieciu!!! Zostaw moją siostrę w spokoju!!! - Karin przymknęła z rozpaczy oczy, gdy mocno zaświecił się znak na jej karku w kolorze czerwonym i znikł. Kurz zakrył dziewczynę oraz niewielką okolicę wokół niej. Zwierzę zauważając to, odrzuciło swoją "zabawkę” na bok i stanęło naprzeciw Jednookiej.  

Gdy dym opadł, bestia zobaczyła dziewczynę, a przed nią dwa duże wilki. Jeden był cały czarny. Na prawym oku miał białą łatę, zdobiącą jego błękitne oczy. Nie był raczej w dobrym nastroju, śmiało pokazywał swoje ostre kły. Drugi stał przy lewej ręce Karin, wyglądała na całkowicie spokojną wilczycę. Była cała czerwona, brzuch i klata w kolorze pomarańczowym, a jej dolna szczęka była cała w czerni. Spokojne oczy koloru srebrnego dawały znać wrogowi, że nie ma z nimi żadnych szans. Jednooka nie wiedziała co się stało, jednak nie miała czasu rozmyślać o co chodzi z tymi wilkami. Miała tylko nadzieję, że są po jej stronie.  

- Pokażcie mu kto tu rządzi! - Wyciągnęła prawą rękę na wroga. Czarny wilk ruszył na bestię, a czerwona wilczyca podbiegła do Niki, siostry Karin. zwierzę kiwnęło głową, aby dziewczyna podeszła do niej. - O co chodzi? - Zaciekawiona patrzyła bezbronnie na swoją siostrę.  

- Jeszcze nie jest za późno. Usiądź po drugiej stronie naprzeciw mnie. Teraz połóż swoje dłonie na mojej głowie - mówiła wilczyca. Karin nie pytała jakim cudem potrafiła mówić, tylko wypełniała wszystkie rozkazy psa.  

- Skup się, zamknij oczy i wyobraź sobie jak jej rany się leczą. Wyobraź sobie ją zdrową, poczuj ten ból i ulgę leczenia jej - mówiła i przymknęła oczy. Minęła niecała minuta, gdy wilczyca poczuła pewną energię przechodzącą z dziewczyny na nią. Położyła swoje łapy na drobnej Niki, a rany zaczęły świecić się na niebiesko. - Dobrze, nie przestawaj, jeżeli to zrobisz ona może zginąć. Skup się tylko na tym. - Ciągle przemawiając do niej, starała się uspokoić dziewczynę. Mówiła do Karin, jednak jej oczy tak naprawdę były skierowane, gdzie ostatni raz widziała czarnego wilka. W tej chwili właśnie gonił bestię po lesie.  

- Jak się wabisz Monikulusie?!- zawarczał na niego, przyspieszając i zatrzymując się przed nim, co zmusiło potwora do przerwania ucieczki.  

- Giń... mord! - wysyczała bestia, po czym naskoczyła na wilka, który bez chwili zawahania również skopiował atak. Zwierz swoimi szponami wbił się w brzuch psa, który swoimi kłami ugryzł wroga w szyję. Obie strony z bólu ryczały i puściły się, odbiegając trochę od siebie. Walka była zaciekła jak pomiędzy dwoma wilkami, co chwilę naskakiwały na siebie i gryzły się, a także drapały. Mrok zanikał z przychodzącym słońcem spod czubków drzew.  

Karin z czerwoną wilczycą skończyły leczyć rany drobnej Niki. Gdy słońce już było wysoko na niebie, czarny wilk wrócił z długiej i męczącej gonitwy. W cieniu drzewa leżała Pupilka, przy niej siedziała Jednooka, a trochę dalej leżały dwa wilki.  

- Powiedzcie mi, kim jesteście? - odezwała się spokojniej Karin.  

- Twoimi Monikulusami- odpowiedział czarny wilk drwiącym głosem.  

- Moni... co? - Skrzywiła się lekko dziewczyna.  

- Monikulusy to starożytne stwory, które co dwieście lat powracają do życia, wybierając sobie właścicieli. - Podniosła się czerwona wilczyca, siadając przed Karin, aby wytłumaczyć jej wszystko dokładnie.  

- Więc wy jesteście tymi Monikulusami?  

- Tak, jednak nasza moc nie jest całkowicie aktywna. Od około czternastu lat nas nie używałaś.  

- Od czternastu...?! Wtedy się urodziłam! Wybieracie swoich panów, kiedy się rodzą?!  

- Nie do końca - odezwał się czarny wilk, czyszcząc swoje futro.  

- Więc jak? - zapytała, coraz bardziej zaciekawiona tą rozmową Karin.  

- Wybieramy właścicieli tak silnych jak my sami lub nawet silniejszych. Dzięki czemu możemy stać się jeszcze lepsi. Jednak istnieją różne Monikulusy, dobre i złe.  

- Ale dlaczego co dwieście lat?  

- W ten czas nasze siły się odnawiają do stu procent. To nie jedyna wiadomość. W ten czas pewna grupa ludzi lub i nie, sprowadza na świat starożytnego smoka, który wiecznie pragnie całkowitej władzy. My mamy natomiast wyszkolić swoich panów, a oni nas, aby pomóc wybrańcom powstrzymać bestie od zagłady całego świata - dodał czarny wilk, ziewając, dając znak, że się nudzi.  

- Więc zostaliście moimi chowańcami?  

- Tak, ale... - Nagle wilki zniknęły, jakby się rozpuściły w powietrzu.  

- Ale? Gdzie jesteście?! Wracajcie!

michiszisa

opublikowała opowiadanie w kategorii sen, użyła 3429 słów i 18519 znaków.

Dodaj komentarz