Potomek.Historia cz. 4

4
Dzisiaj pierwszy dzień drugiego etapu, będzie on trwał tyle co pierwszy etap czyli miesiąc. Nauczą nas posługiwania się bronią i walki wręcz, potem będziemy pojedynkować się między sobą. Każdy z każdym, niezależnie od płci czy umiejętności. Co z tego że umiem tworzyć bronie, skoro jestem najsłabszy i najmniejszy?  
— Zastanawiam się, co ci siedzi w głowie. — Moje rozmyślenia przerwał Arthur, a może to Anthony? Nie rozróżniamy ich, mają te same małe oczy, wąskie usta i zadarte nosy.
— Nigdy się nie dowiesz.
— Pewnie zastanawiasz się, w jaki sposób najmniej oberwać — uśmiecha się złośliwie, to musi być Anthony, ponieważ tylko on lubi ze mnie żartować — jeśli będziesz błagał, to postaram się nie skrzywdzić cię zbytnio.
— A jeśli nie będę błagał? — udaję przestraszonego.
— Wtedy, nie będę się powstrzymywał — znów się uśmiecha i skręca w korytarz po prawej.


Michael wprowadza nas do pomieszczenia, które będzie naszą salą treningową przez następny miesiąc. Na przeciwko wejścia jest półokrągła, szklana kopuła, w której będą toczyć się walki. Przy ścianach wiszą worki treningowe i stoją kosze z drewnianymi broniami. Michael mówi że jest to największe pomieszczenie w zamku.
— Niech każdy podejdzie do worka i powtarza moje ruchy! — wykrzyknął.
Michael przyjął pozycję i wyprowadził kilka ciosów w worek, potem spojrzał na nas i ponaglił rękoma że mamy powtórzyć.
Zanim znaczne ćwiczyć, przyglądam się jak inni to robią, jak Michael ich poprawia. Dopiero teraz odwracam się w stronę worka. Przyjmuję pozycję, biorę zamach i uderzam worek. Powtarzam tą czynność kilka razy, a dopiero potem przechodzę do nóg.
— Ugnij kolana — Michael szepcze mi do ucha — i wyprostuj się.
Mówiąc to położył mi dłoń na brzuchu, aż ciarki mnie przeszyły.
— Jesteś zbyt spięty, odpręż się.
Wstyd się przyznać, ale bardzo mi się to podoba. Wpierw Simon, który po swoim ostatnim wybryku zaczął mnie unikać, a terz On.
— Po treningu przyjdź do mojego pokoju — mówi idąc do Ashley.

Podczas przerwy podchodzi do mnie Simon, chwyta za rękaw i ciągnie za drzwi.
— Co to miało być? — jest wściekły.
— Że co niby? — domyślam się o co mu chodzi, ale zgrywam głupa.
— Maślane oczy do Michaela robisz! — mówi szeptem, głośnym szeptem.
— A kto mi zabroni?
— Czyli Ja nic dla ciebie nie znaczę?
— To ty przestałeś ze mną rozmawiać!!
— Ale...
— Nie tłumacz się. — Odchodzę.
— PS. Umówiłem się z Nim, mamy się spotkać po treningu. U Niego. — rzucam wracając do sali.

Na drugiej godzinie Michael każe nam wziąć po drewnianym mieczu i dobrać się w pary. Na początku była nas ósemka ale jedna dziewczyna przepadła, więc jestem bez pary. Muszę ćwiczyć z Michaelem.
— Chwyć szblę jedną ręką, w ten sposób — podchodzi do mnie i układa moją dłoń na broni. — będzie ci łatwiej.
Przez kilka minut powtarzam ruchy w powietrzu, później ćwiczę te same ruchy z Michaelem.
— Nie idzie ci najgorzej — uśmiecha się. — jutro będzie trudniej.
— Czemu?
— Ponieważ będą walki, już nie na drewniane mieczyki, będziecie walczyć tym co stworzycie.
— Nie pozabijamy się? — uśmiecham się, chociaż się boję.
— Raczej nie — też się uśmiecha — nie tak łatwo Nas zabić. Mam na myśli hybrydy.
Po treningu Michael mówi nam, kto z kim będzie walczył jutro.
Simon z Arthurem
Megan z Ashley
Callie z Michaelem
Ja z Anthonym, oczywiście, największy osiłek, który mnie nienawidzi i walczy od siódmego roku życia będzje miał okazję mnie zgnieść. Świetnie.

Potomek

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 637 słów i 3716 znaków.

Dodaj komentarz