Potomek.Historia cz. 3

Miłego czytania.
PS. Krytyka mile widziana




Po krótkim pokazie Michaela, który zademonstrował nam, co powinniśmy umieć kiedy będziemy stąd wychodzić, zaprowadzono nas parami do pokojów, w których będziemy spać przez następne kilka tygodni. Jakimś cudem nasze rzeczy się tu znalazły.  
Zawsze dzieliłem metraż z innymi osobami z ośrodka. Pierwszy raz, mieszkam tylko z jedną osobą, Simonem.  
Siedzimy w ciszy na swoich łóżkach, dokładnie na przeciwko siebie. Ma zamknięte oczy.
— Może opowieść coś o sobie? Skąd jesteś, czym się zajmujesz? — pytam. Nie mogę znieść tej ciszy.
— Serio chcesz wiedzieć?  
Kiwam głową dając mu do zrozumienia że tak, chociaż prawda jest inna.
— Urodziłem się w Grendview, takie małe miasteczko. — Zaczyna mówić, ciągle ma zamknięte oczy. — Moje życie jest, lub raczej było, idealne. Jedynak z bogatymi rodzicami, który dostaje wszystko co chce. Tak ludzie mówią, ale prawda jest inna. Wychowała mnie opiekunka, nie rodzice. Ich nie było w domu przez cały czas. Nie widzieli moich pierwszych kroków i nie słyszeli moich pierwszych słów. Prawdopodobnie nawet nie wiedzą że mnie uprowadzono.
Bierze głęboki oddech, jakby powstrzymywał płacz.
— Jeśli cię to pocieszy, ja zostałem wychowany w domu dziecka. — Nie wiem czemu to mówię, nikomu tego nie mówiłem. — Trafiłem tam w wieku czterech lat, gdy moja matka zmarła. Ojca nie znałem. Do dzisiejszego dnia tam mieszkałem.  
Simon patrzy na mnie, w jego oczach widać łzy, chociaż nie płacze.  
— Dziękuję — szepcze.
Resztę wieczoru spędzamy w ciszy, aż w końcu zasypiamy.



Budzi mnie pukanie do drzwi. Simon wstał żeby je otworzyć, prawdopodobnie już od dłuższego czasu nie spał. Gdy otworzył drzwi do środka weszła starsza kobieta z wózkiem, na którym stały sztućce i talerze z jedzeniem, chleb, masło, ser, jajecznica i jakaś kiełbasa.
— Smacznego — powiedziała kobieta wychodząc.
Dopiero teraz, na widok jedzenia, zdałem sobie sprawę jaki jestem głodny.  
Jedząc śniadanie zastanawiam się gdzie jest łazienka, wypadało by wziąć prysznic.
Ktoś znowu puka do drzwi, krzyczę że są otwarte. Do środka wchodzi Michael.
— Dobry, mam wam pokazać gdzie jest łazienka i dać wam to — wyciąga z kieszeni dwa zegarki, jeden wręcza mi a drugi Simonowi. Jest godzina dziesiąta. — o jedenastej macie być na sali treningowej. A teraz weźcie rzeczy, ręczniki i co tam jeszcze macie i chodźcie.
  
W łazience są cztery prysznice, rozbieram się i wchodzę do jednej z kabin, Simon robi to samo. Puszczam zimną wodę, żeby się obudzić. Robię tak codziennie. Ciekawe co się dzieje w ośrodku? Czy mnie szukają? Możliwe że nie, przecież nie raz uciekałem na kilka dni, tylko po to żeby wrócić i dostać karę.  
Owijam się ręcznikiem i wychodzi. Simon stoi przed lustrem i się goli, również jest owinięty ręcznikiem. Gdy nie ma bluzki wydaje się być mniej umięśniony niż myślałem. Simon wychwytuje moje odbicie w lustrze i się uśmiecha.
— Czego się gapisz? Zakochałeś się czy co? — rumieniec oblewa moją twarz. Gapiłem się na pół nagiego chłopaka jak nastolatka na swojego idola.
— Chciałbyś! — szybko się obracam. Kątem oka widzę że Simon też się rumieni.


Już ubrani, biegniemy na salę teningową. Siedzieliśmy w łazience prawie godzinę. Mamy trzy minuty, Michael ostrzegał żebyśmi się nie spóźnili.
Wbiegamy na salę minutę po jedenastej, Michael piorunuje nas wzrokiem.
— Spóźniliście się!!
— Tylko minutę — Simon pokazuje zegarek.
— Aż minutę — złośliwy uśmiech pojawia się na jego twarzy — sto brzuszków, oboje, ale już!
Pierwszy dzień, a my już ukarani.
Przez następną godzinę biegamy, skaczemy, wspinamy się i robimy brzuszki. Dowiedzieliśmy się że trening będzie trzy etapowy. Etap pierwszy to ćwiczenia, drugi walka, a trzeci przetrwanie.
Na piętnasto minutowej przerwie mamy okazję poznać innych. Oprócz Simona, Meg i mnie, są tu jesze bliźniacy Arthur i Anthony, oboje wyżsi nawet od Simona, Callie, puszysta współlokatorka Megan, i Ashley, która prawie nic nie mówi. Wszyscy mają jasną skórę, oczy i włosy. Wszyscy prócz mnie.


— Podczas tej lekcji nauczycie się tworzyć bronie. — Zaczął mówić Michael — Musicie się skupić, myśleć tylko o tym co chcecie uzyskać. Musicie wyobrazić to sobie. Musice wierzyć że wam się uda.  
Zamykam oczy. Widzę siebie, stoję i trzymam w rękach dwa przedmioty, coś pomiędzy mieczem a szablą, są piękne, chcę je. Muszę je mieć. Nie wiem czemu, po prostu muszę. Otwieram oczy, wszyscy się na mnie patrzą, po chwili orientuję się dlaczego. Dwa przedmioty, które widziałem gdy miałem zamknięte oczy, znajdują się w moich dłoniach.

Potomek

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 812 słów i 4837 znaków.

1 komentarz

 
  • Ramol

    Nieźle napisane. Cóż tu panuje za moda? Dwaj faceci np. robiący coś równocześnie to "obaj", dwie dziewczyny - "obie", 'rodzina' wg Wszechpolaków - to "oboje"!

    5 gru 2015

  • Potomek

    @Ramol Oj tam, oj tam :D

    5 gru 2015

  • Ramol

    @Potomek - jestem spolegliwy, nie staraj się tego tłumaczyć Wszechpolakom... Raczej nie znają się na żartach! :devil:

    5 gru 2015

  • Potomek

    @Ramol :D

    5 gru 2015