Sek(s)rety Pandory (część 2)

***Bridgehead*** W ogóle nie pamiętała, jak znalazła się na drugim krańcu wszechświata. Przebudziła się w obcym ciele, posiadając wgrane wspomnienia z zapisanego przenośnego dysku. Pokazała jej to ludzka kobieta w wojskowym ubraniu. To właśnie od niej dostała wiedzę, kim była wcześniej. Dowiedziała się, że wzięła udział w eksperymentalnym programie o nazwie „Projekt Feniks”. Dzięki niemu została na nowo przywrócona do życia po swej śmierci. To był główny warunek wzięcia udziału w tym zupełnie nowym programie militarnym. Jego głównym celem była ochrona pracujących tu górników oraz naukowców, jak również zwalczanie sabotażystów i partyzantów. Nim jednak zostanie wysłana na pierwszą misję, dostała tydzień na aklimatyzację. Musiała przyzwyczaić się do nowego ciała, niemal trzymetrowej niebieskiej postaci.

Siedziała na parapecie ogromnego okna, ubrana w białą bluzkę na ramiączkach i wojskowe drelichy. Patrzyła na to, co się działo za pancerną szybą. Mnóstwo maszyn budowlanych, robotów i statków bojowych. Do tego masa uzbrojonych żołnierzy, patrolujących główne arterie, nowej stolicy ludzkości. Wzięła do ręki swój nieśmiertelnik, zawieszony na szyi, który należał do jej dawnego ciała. Nie znała szczegółów swojej śmierci i tak naprawdę nie chciała ich poznać. Wiedziała tylko, że wcześniej była pilotem, ale w obecnej postaci, siedzenie za sterami było wykluczone.  

Przed pierwszą odprawą, postanowiła się odświeżyć. Na szczęście, kabina prysznicowa była przystosowana do jej wielkości. Łazienka miała okno z pięknym widokiem na ocean. Zdjęła bluzkę oraz wojskowe spodnie, odsłaniając niewiarygodnie szczupłe ciało. Bez ubrań w końcu poczuła się swobodnie. Odkręciła wodę, zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Krople zaczęły spływać jej po twarzy, jak i smukłym ciele. Wzięła żel i zaczęła rozprowadzać go po skórze. Intensywny zapach mandarynki dotarł do jej nosa. Pamiętała, że kiedyś używała tego specyfiku. Wtedy nie wydawał się, aż tak mocny, jak obecnie.  

Błądząc dłoniami po nagich piersiach, odkryła ich niezwykłą wrażliwość na dotyk. Zaczęła schodzić niżej, między rozchylone uda, muskając palcami swój gładki wzgórek. Elektryzująca przyjemność przeszyła jej najgłębsze zakamarki umysłu. To było coś, czego nigdy nie doświadczyła, będąc człowiekiem. Wzięła głęboki oddech i powtórzyła tę czynność. Otworzyła szeroko oczy, gdy fala przyjemności rozeszła się promieniście po jej ciele. Łapiąc się lewą ręką metalowego uchwytu, drugą dłoń wsunęła między uda. Wprowadziła do wnętrza cipki dwa palce i o mało nie osunęła się na kolana. Zaczęła pocierać wrażliwy narząd i to było to, na co nie była gotowa. Istna orgia rozkoszy zalała jej zmysły. Czuła w sobie, nawet najmniejszy ruch palców. Zacisnęła zęby i przyśpieszyła. Na nadejście orgazmu nie musiała długo czekać. To było jak wystrzelenie na drugi kraniec wszechświata. Najpierw widziała gwiazdy, a później wszystko się rozmyło. Upadła na dno brodziku prysznica, skąd wciąż leciała na nią woda.  

– Co to do cholery było? – powiedziała sama do siebie.

Takie były efekty uboczne jej nowego ciała, które bardzo dziwnie na nią wpływało. Ciągle odczuwała zwiększony popęd seksualny. Codzienny poranny rytuał, zaczynała od masturbacji. Jako człowiek, też to robiła w Hells Gate, ale nigdy tak często. Zdecydowanie potrzebowała męskiego członka lub jego substytutu.

Nagle rozległo się pukanie. Wzięła duży ręcznik i szybko się nim okręciła. Uchyliła drzwi, a przed nimi stała ludzka kobieta w mundurze i masce do oddychania.

– Chciałabym przypomnieć, że za godzinę ma pani spotkanie z generałem – mówiąc, musiała podnieść głowę do góry.
– Dobrze, dziękuję – odpowiedziała kobiecie, patrząc na nią z wysokości.

Ludzka kobieta zasalutowała, po czym się oddaliła do głównego budynku administracyjnego. Prawie o tym zapomniała, gdyż doba na Pandorze wygląda zupełnie inaczej niż na Ziemi. Na tej planecie przez większość czasu jest ciągły zmierzch, a głęboka noc występuje niezwykle rzadko. Niemniej w obecnym ciele, znosiła to lepiej niż ludzie, którzy cierpieli na bezsenność.

Po przybyciu do głównej sali konferencyjnej, która względem tej z Hells Gate, tutaj była zdecydowanie większa i wyższa. Przez pancerne okna ze stalowymi żaluzjami, widziała przelatujące co chwilę bojowe śmigłowce Scorpion. Czuła się niczym w oblężonej twierdzy. Takie było myślenie większości mieszkańców ten placówki, bojąc się wyjść za obronne mury.  

Usiadła na jednym z dwóch sporych krzeseł, które były przystosowane do wielkości Avatara. Czekając kilka minut na swoją przełożoną, usłyszała z głębi korytarza, zbliżające się kroki. Obróciła głowę, żeby zobaczyć starszą blondynkę, której włosy były związane w kok, przykryte wojskową czapką. Ubrana w wojskowe ubranie, niosła w ręku porcelanowy kubek kawy, który postawiła na biurku. Czuły nos szybko wychwycił silny zapach kofeiny.

– Trudy Chacon, mam dla pani nową misję – odparła jej przełożona, generał Ardmore. – Dla ciebie oraz pułkownika Milesa.

Zasiadając za biurkiem, pobieżnie przejrzała akta Trudy. Spojrzała w jej kierunku i ponownie porównała jej stare zdjęcie z obecną postacią. Podobieństwa były ewidentne. Tak samo mały nos, identycznie noszona grzywka i podobne spojrzenie. Choć kolor oczu już nie ten sam.  

– Pani Generał – zasalutował Miles, górując znacznie nad jej siedzącą postacią.
– Pułkowniku Quaritch, proszę zamknąć drzwi – poza salą na korytarzu, kręciło się trochę personelu naukowego i wojskowego. – Dziękuję, a teraz proszę usiąść obok swojej nowej koleżanki, której okres kwarantanny już się skończył.

Miles spojrzał w kierunku byłej pilot, a w jego umyśle, przewijały się mgliste wspomnienia. Trudy też na niego patrzyła, mając podobne odczucie, jak siedzący obok rekombinat. Oboje zamienili swoje ludzkie ciała na obcą formę życia.  

Tuż po osiągnięciu dojrzałości, wgrano im umysł zmarłych osób, lecz z wydarzeniami sprzed przybycia na Pandorę. Tym samym, nie mogli pamiętać zburzenia Drzewa Domowego, które było miejscem zamieszkania dla wielu tubylców. Również nie pamiętali wielkiej bitwy, w której to trakcie, oboje opowiedzieli się po różnych stronach konfliktu. Ich wideologi, prowadzone na Pandorze, niestety gdzieś przepadły, a byłyby dla nich cenną wiedzą.  

– To, co wam powiem, objęte jest klauzurą poufności, dlatego na razie, macie rozkaz zachować milczenie – spojrzała na ich oboje. – Lepiej będzie dla pracujących tu ludzi, żeby tego się nie dowiedzieli. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
– Rozumiem, proszę pani – przytaknął jej pułkownik.
– Zacznę od tego, że zostaliście wybrani do najbardziej nowatorskiego przedsięwzięcia w dziejach ludzkości o nazwie „Nowy Eden”. Nim jednak przejdę do szczegółów, musicie poznać okoliczności jego powstania. Na Ziemi w ostatnich latach, znacznie nasiliły się wojny o resztki zasobów naturalnych. Rząd Stanów Zjednoczonych, robił co w jego mocy, żeby nad tym zapanować. Niemal codziennie mieliśmy protesty na ulicach i coraz większy chaos we wszystkich krajach, także i naszym. Brakowało wody, żywności oraz miejsca do zamieszkania. Kilka największych państw już upadło, a nasze było następne w kolejce. Być może już to się stało, ale tego nie wiemy, bo są problemy z łącznością. Na początku RDA miało w planach eksport surowców na naszą rodzimą planetę, ale ich ilość i tak nie byłaby wystarczająca, a koszty tego przedsięwzięcia stale rosły. Dlatego w kolejnym kroku, zdecydowano się na wybranie najbardziej zdrowych ludzkich osobników i ich osiedlenie na Pandorze. Jednak po głębszej analizie, szybko z tego zrezygnowano, głównie ze względu na nieprzyjazne środowisko. Ostatecznie rząd Stanów Zjednoczonych z pomocą naszej korporacji, zdecydował się na przeniesienie ludzkiej świadomości do Avatarów. Prócz łatwiejszego dostępu do żywności oraz dwukrotną długość życia, ułatwione będzie zasiedlanie najbardziej odległych regionów tej planety. Bo widzi pan, budowa generatorów powietrza i całej tej infrastruktury oraz jej utrzymanie, już teraz jest dość problematyczne. A tak, znaczna ilość problemów odpada. Zresztą sam pan wie, jak o wiele łatwiej jest żyć i poruszać się w obecnym ciele po Pandorze.
– A co z tubylcami? – zapytała Trudy z czystej ciekawości.
– Wie pani jak powstały Stany Zjednoczone? – wzięła łyk kawy. – Najpierw byliśmy obcymi na ich ziemi, ale dzięki naszej przewadze w technice, szybko to się zmieniło.
– Tak właśnie moi przodkowie wylądowali w rezerwatach – prychnęła Trudy.
– Proszę liczyć się ze słowami, jestem pani przełożoną i wiele mogę – spojrzała na nią, lekko mrużąc oczy.
– Rozumiem – spojrzenie starszej kobiety, sugerowało, że nie żartuje. – A kto został wybrany do tego programu?
– To niezbyt liczna grupa osób, która zgodziła się sfinansować całe to przedsięwzięcie w zamian za miejsce na statku. Postęp w badaniach przyczynił się do tego, że mogli przekazać swoją świadomość bezpośrednio do nowych ciał. Zostali też już wstępnie dobrani w pary, żeby mogli stworzyć potomstwo i zasiedlić tę planetę.  
– A co ludźmi na Ziemi? – dopytywała Trudy.
– No cóż – westchnęła pani generał. – Wszystkich nie uratujemy.
– Skazujecie ich na zagładę? – otworzyła usta, nie mogąc uwierzyć, co właśnie usłyszała.
– To była trudna decyzja – odłożyła akta na bok i oparła się o krzesło. – Kiedy tylko pracownicy budowlani ukończą osiedla mieszkalne i niezbędną infrastrukturę do badań, część z nich zostanie odesłana na Ziemię. To w ramach kończącego się przez nich kontraktu, żeby nie wzbudzać wcześniejszych podejrzeń u reszty mieszkańców kolonii.  
– Brzmi to, jak spa dla bogatych frajerów, a ludzie będą im robić za służbę – wtrącił Quaritch.
– Niech pan uważa na słowa. To właśnie dzięki tym bogatym, jak to pan określił „frajerom”, został pan przywrócony do żywych – zripostowała go pani generał.
– I rząd USA się na to zgodził? – zapytał, nie wierząc, że jego kraj może zostawić ludzi na pewną śmierć.
– Tak. To była ostatecznie decyzja prezydenta, zresztą sam również przystąpił do tego programu. Jego udoskonalony rekombinant, niedługo tutaj dotrze, tak samo, jak reszta wybranych. Wkrótce też, zostaną wstrzymane kursy ISV, gdy zbierzemy z Ziemi wszystkie niezbędne materiały. Do pana i reszty wojskowych, należy poskromienie całej tej leśnej dziczy.  
– To wszystko pani generał? – zapytał Quaritch.
– Jest jeszcze jedna rzecz, związana z pańskim raportem sprzed dwóch lat. Naukowców najbardziej w nim zaintrygowało, że Jake Sully posiadał co najmniej trójkę dzieci. Jak wiemy, avatary nie mogą się rozmnażać ze względu na ich sterylizację. Niemniej, Pandora miała jakiś wpływ na jego ciało, że został ojcem. To nie zmienia faktu, że musi zostać pojmany lub zlikwidowany w przypadku stawiania oporu. Dlatego nadrzędnym celem jest odnalezienie bazy zdrajców Ziemi i ich przykładne ukaranie. A jeśli chodzi o waszą dwójkę – spojrzała na Milesa oraz Trudy – Jesteście na ten moment, jedynymi przedstawicielami nowej zaawansowanej rasy, stworzonej na podstawie ludzkiego genomu oraz Na'vi. I właśnie dlatego, chcemy lepiej poznać możliwość waszego rozmnażania. Czy wszystko jasne?
– Zaraz! Czy ja dobrze usłyszałem? Mamy być królikami doświadczalnymi i uprawiać seks? – zapytał wprost pułkownik, patrząc niezręcznie w kierunku Trudy.
– Nie zapominajcie, że jesteście własnością RDA i rządu USA. Robicie to, co wam nakazują wasi przełożeni. Osobiście dla mnie, możecie nawet uprawiać warzywa – spojrzała na ich oboje i się roześmiała. – To już nie moja działka, a prośba od Dr. Evy Green, którą pytajcie o pozostałe szczegóły. Ja chcę tylko co tydzień raport z misji zwiadowczych. Macie godzinę na spakowanie się i lot do Hells Gate. To będzie wasza nowa baza wypadowa. Może tam będziecie mieć więcej szczęścia w namierzeniu tych zdrajców. A teraz, odmaszerować!

***Hells Gate*** Wysiadając z Samsona z pochylona głową, Miles oraz Trudy rozejrzeli się po płycie lotniska. Szybko odeszli od śmigłowca i jego wirujących łopat. Ten wkrótce wzbił się ponownie w powietrze do pobliskiego olbrzymiego hangaru. Budynki oraz całe to miejsce było nieco bardziej zielone od Bridgehead. Regularnie karczowana roślinność, próbowała się przebić między szczelinami w betonie i asfalcie. Nieco dalej od nich, wyładowywano towar z wahadłowca. Były to różnej wielkości drewniane skrzynie i kontenery. Wyładunku pilnowało dwóch uzbrojonych żołnierzy w bojowych skafandrach AMP. Była to krocząca maszyna bojowa z siedzącym w środku operatorem za pancerną szybą, sterując poruszaniem metalowego egzoszkieletu oraz obsługą karabinu maszynowego. Wszędzie było mnóstwo patroli wokół wysokiej siatki pod napięciem, uzupełnionej o kolczasty drut. Do tego wieżyczki z automatycznymi karabinami, wykrywające ruch poza kolonią. Cała baza przypominała oblężoną twierdzę, gotową w każdej chwili na atak z zewnątrz.  

Podszedł do nich jeden z żołnierzy z maską tlenową na twarzy, który miał ich zaprowadzić na spotkanie z nową szefową programu badania Pandory. Szli za nim, ściągając na siebie wzrok przechodniów. Wielu z nich pierwszy raz w życiu widziało obcego, gdyż część z nich, bała się postawić nogę za ogrodzenie. Zwłaszcza po zobaczeniu boków śmigłowców, które wracały z misji zwiadowczych z głęboko wbitymi strzałami. Często też wynoszono członków załogi w foliowym worku, a czasami te były zbyteczne, gdy stawali się przekąską dla lokalnych zwierząt.  

Dotarli do bramy wybiegu przeznaczonego dla Avatarów. Ich przewodnik, poprosił ludzkiego strażnika o wpuszczenie, pokazując mu identyfikator. Ten najpierw wykonał telefon, a po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi, weszli do nieco zapuszczonego kompleksu. Znajdowało się tutaj o wiele więcej zieleni oraz drzew, których obrastały obficie różnymi rodzimymi owocami. Najbardziej jednak przykuwał widok pobliskich ciemnozielonych wzgórz, bujnie porośniętych roślinnością, a których szczyty były spowite niskimi chmurami. Na dziedzińcu znajdowało się pole do koszykówki, a po lewej stronie, miejsce do ćwiczeń wraz z torem przeszkód.  

Drewniana chata została wysoko postawiona na palach, jako zabezpieczenie przed ewentualną powodzią. Barierki zbudowano z przypominających bambus, długich wydrążonych tyczek, związanych mocnym sznurkiem. Wchodząc po trzeszczących schodach, ujrzał we wnętrzu tylko niezbędne rzeczy. Na jednym ze stolików obok łóżka, leżało dużo osobistych rzeczy. Najbardziej jednak jego uwagę, przykuła pewna książka o wdzięcznym tytule.  

– The Na'Vi. – powiedział na głos.
– To Grace Augustine ją napisała – odpowiedziała Trudy, zaglądając mu przez ramię.
– Dokładnie – powiedział kobiecy głos, której to postać stanęła w drzwiach. – Grace wykonała naprawdę świetną robotę.

Oboje spojrzeli za siebie i zobaczyli młodą kobietę avatar. Jej ciemne włosy były zapięte w kok, prócz długiego warkocza. Większe kosmyki włosów, opadały przed szpiczastymi uszami na policzki. Była ubrana w niezapięty biały medyczny szlafrok, sięgający do połowy kolan. Pod nim miała szary obcisły top z napisem RDA, mocno wyeksponowany przez biust, a do tego szare szorty. Trzymając ręce w kieszeniach, podeszła do nich. Prawą dłonią wzięła od nich książkę i otworzyła ją na dziale zwyczajów godowych Na'vi.  

– Czy wiecie, że dla Na'vi nie ma czegoś takiego, jak przypadkowa ciąża – spojrzała na ich oboje i się uśmiechnęła. – Mogą nawet kopulować codziennie i nie oznacza to automatycznego zapłodnienia. Augustine w swojej książce napisała, że kontrolą urodzeń wśród tubylców zajmuje się ich bóstwo, niejaka Eywa.  
– I co to ma do nas? – zapytał Miles, wzruszając ramionami i po cichu podziwiając urodę lekarki.
– Dużo, bardzo dużo – naukowiec odłożyła książkę na pobliski stół i oparła się pośladkami na jego brzegu. – To oznacza, że możecie odbywać stosunek bez zabezpieczeń. Bo raczej nie sądzę, że lokalna bogini chciałaby dzieci od dwóch rekombinatów. Oczywiście to nie jest waszą główną misją, ponieważ potrzebuję waszej ochrony do zbadania kilku miejsc.  
– Proszę jaśniej pani doktor. – Quaritch, skrzyżował ręce i spojrzał wyzywająco na pani jego nową szefową.
– Szczegóły opowiem wam później, bo to nie miejsce, ani też czas. Najpierw chciałabym przynajmniej jedno z was dziś przebadać – wyciągnęła stetoskop z kieszeni fartucha, wieszając go sobie na szyi. – Kto pierwszy?

Trudy została sam na sam z panią doktor, gdy pułkownik opuścił chatę. Poszedł poszukać miejsca, gdzie można napić się dobrej kawy. Jeden z żołnierzy na bramie, wskazał na kantynę oficerską, gdzie za pewną opłatą, można było liczyć na prawdziwą kofeinę. Tego właśnie potrzebował, choć trochę szkoda, że nie mógł już palić cygar.

Eva Green jako człowiek była po pięćdziesiątce i marzyła, żeby zatrzymać efekty starzenia. Częściej wolała spędzać czas pod postacią swego avatara, który był młody i pełny życia. Przez ostatnie dwa lata, dość aktywnie z niego korzystała. Znacznie pomógł jej w badaniu tej dzikiej planety i odkrywaniu jej tajemnic. Zwłaszcza dzięki posiadaniu Ikrana, którego schwytała przy pomocy środka usypiającego, żeby nawiązać z nim więź. To pomogło jej niezauważenie dotrzeć do najbardziej odległych miejsc i pobraniu wielu interesujących próbek roślin oraz mniejszych zwierząt. Jednak samotne loty były dość ryzykowne, a jedyną jej obroną, był mały pistolet. Większość zwierząt była odporna na pociski, a co najwyżej, tylko je rozwścieczały. Dlatego właśnie prócz badań naukowych nad rozmnażaniem rekombinatów, będą dla niej dodatkową ochroną.

– Mogę cię poprosić o zdjęcie bluzki? – zapytała Eva, zakładając słuchawki małego stetoskopu do swych dużych uszu. – Tu jest łóżko i jeśli chcesz, możesz na nim usiąść.
– To konieczne? – zapytała Trudy, niechętna rozbierać się przed inną osobą.
– Jako lekarz, muszę was wstępnie zbadać, żeby mieć punkt odniesienia – wyciągnęła tablet, na którym to wyświetlała się obracająca sylwetka kobiety rekombinata.  

Po chwili wahania, Trudy złapała za brzeg krótkiej bluzki i pociągnęła ją do góry. Nie nosiła stanika, bo przy niewielkich piersiach, konieczne to nie było. Malutkie sutki, otaczały liliowe brodawki. Nagle na jednej z nich, poczuła chłodną czaszę stetoskopu, na swej błękitnej klatce piersiowej.

– Dobrze, a teraz powoli oddychaj – poinstruowała ją lekarz, gdy usiadła po jej prawej stronie, żeby łatwiej ją zbadać.

Na początku samo badanie, wydawało się typowe. Lekarka postępowała profesjonalnie, zgodnie ze sztuką. Zaczęło się to zmieniać, gdy stetoskop wylądował na lewej piersi. Ich wzrok się spotkał i nie odrywał, gdy badana była również druga pierś.  

– Wszystko wygląda prawidłowo – oceniła lekarz i dodała. – A teraz druga, trudniejsza część. Zdejmij szorty.
– Słucham? – Trudy uniosła brwi.
– Jeśli macie odbywać stosunek, badania muszą być kompletne – położyła dłoń na kolanie badanej pacjentki. – Może nie wiesz, ale zanim się obudziłaś, widziałam cię już nagą. Byłam jedną z nadzorujących cię lekarzy.

To zdawało się uspokoić nerwową reakcje Trudy. Wstała z łóżka i zaczęła rozpinać guziki specjalnie zmodyfikowanych szortów z otworem na ogon. Nie nosiła majtek, ponieważ było to zbyteczne. Zresztą, ubrania dla avatarów, były towarem deficytowym. Przynajmniej na ten moment. Dlatego jej ulubionym kompletem noszonym na co dzień, była bluzka na ramiączkach i krótkie szorty.  

Stanęła zupełnie naga przed panią doktor, która poprosiła ją o podejście bliżej. Wyłoniło się wiele szczegółów, gdy stanęła w promieniach słońca, wpadającego przez uchylone okno. Cipka była gładka z ledwo widocznym przesmykiem. Eva wyciągnęła dłoń i zanurzyła dwa palce w przedziałek badanej kobiety. Nieco go rozsunęła, żeby zobaczyć różowe wnętrze.

Trudy zadrżała, gdy poczuła ciepłe palce w swym ciele. Rozchyliła swe usta, gdy palce wykonały kilka wtórnych ruchów.  

– Twoje ciało, zdaje się reagować prawidłowo – odparła doktor. – Możesz się położyć, chciałbym przyjrzeć się temu dokładnie.

Trudy skinęła głową, zgadzając się z jej propozycją. Zmarszczyła brwi, gdy lekarka udała się do drzwi i założyła na nie rygiel, zabezpieczając je przed przypadkowym otwarciem osób niepowołanych. Kiedy wróciła, naga kobieta niespokojnie machała ogonem, zwisającym z łóżka.  

– Jak ci się podoba twoje nowe ciało? – zapytała Eva, siadając na brzegu polowego łóżka, kładąc dłoń na biodrze pacjentki. – Nie czujesz czasami zwiększonej potrzeby zaspokojenia jego potrzeb?
– Wstyd się przyznać, ale tak – pilot, skinęła głową.
– To żaden wstyd – wzruszyła ramionami Eva. – Kiedy jestem w ciele avatara, ciągle czuję nadmiar energii, jeśli tak to można ująć.  
– Czy masturbacja pani pomaga? – zapytała, czując, że może mówić bardziej otwarcie.
– Trochę – uśmiechnęła się, domyślając co jej pacjentka, robi w wolnej chwili. – Jeśli chcesz, mogę ci w tym pomóc?

Trudy przygryzła wargę, a po chwili skinęła głową. Cała ta sytuacja z badaniem, bardzo ją rozpaliła. We wcześniejszym życiu, była w związku z inną kobietą, ale po wylocie na Pandorę, kontakt się urwał. Koniecznie bowiem potrzebowała pieniędzy, których na Ziemi zarobić nie mogła. Teraz pieniądze nie miały już znaczenia, bo o powrocie mogła zapomnieć. Trzeba było dostosować się do obecnych warunków i rozważyć nowych partnerów, którzy byli tego samego gatunku.  

Eva w tym ciele, była naprawdę piękną kobietą. Wiele cech współdzieliła ze swoją pacjentką jak smukła twarz, przenikliwe złote oczy oraz rozpuszczone włosy. Tak samo podziwiała nagie ciało Trudy, które wzory na ciele lekko się rozświetlały, gdy dotykała intymnych okolic. Pocierając palcami wąski przedziałek, uśmiechała się ciepło. To pierwszy raz, kiedy dotykała inną kobietę w taki sposób. Nigdy tego nie robiła, a chciała spróbować nowych rzeczy, nim za kilka lat odejdzie z pracy. To może już nigdy się nie powtórzyć i była tego w pełni świadoma, wykorzystała więc nadarzającą się okazję. Oddałaby wszystko, żeby móc przenieść swoją obecną świadomość do tego ciała na stałe.  

– Wiesz – zaczęła starsza kobieta. – Zawsze zazdrościłam kobietom Na'vi, że upływ czasu, tak ich nie dotyka. Nawet nie wiesz, jak cudowny dar otrzymałaś.  
– Tak, rzeczywiście – głęboko westchnęła, gdy druga dłoń Eva, zaczęła masować jej biust.

Małe szpiczaste sutki, wyprężyły się pod wpływem dotyku. Ich krawędzie, mogły ciąć szkło, bo tak cudownie były twarde. Lekarz nachyliła się i jedną z piersi polizała językiem, by po chwili wziąć ją do ust. Nie przestawała przy tym robić palcówki. Kobietą pod nią, stała się niezwykle uległa i podatna na wszelkie pieszczoty. Jej młode ciało, wiło się na łóżku, a końcówka ogona na pościeli, unosiła się i opadała. Wpychała swe palce coraz głębiej w rozpalone wnętrze pacjentki. Nieporośnięta dziewicza cipka była taka słodka, że chciała zanurzyć w nią swe usta i spijać z niej soki. Musiała się jednak opanować.

Trudy niespokojnie przebierała nogami, czując nadchodzący orgazm. Zwierając swe uda i blokując dłoń Evy, głośno stęknęła przez zaciśnięte zęby. Głośny ochrypły krzyk wyrwał się z jej gardła, gdy wytrysnęła sokami wprost na białą pościel polowego łóżka. Wtedy też słodki zapach wanilii, dotarł do czułego nosa lekarki, badającej jej reakcje.  

– Jesteś wspaniałym obiektem do badań – wyciągnęła dłoń i obejrzała śluz na palcach.

Eva drugą suchą dłonią, sięgnęła do kieszeni swego szlafroka i wyciągnęła próbówkę z zatyczką. Zębami ją złapała i odetkała, a interesującą ją wydzielinę, pozwoliła spłynąć do przeźroczystej fiolki. Napełniając ją do połowy, zatkała i włożyła na powrót do kieszonki. Ręcznikiem papierowym wytarła dłoń i po raz ostatni spojrzała na nagą Trudy. To był dopiero wstęp do badań nad fizjologią mieszkańców tej wciąż mało znanej planety. Kiedy tylko przestudiuje zawartość kobiecych płynów ustrojowych, będzie musiała zając się męskim pacjentem i analizą jego plemników.

Adelante

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda i erotyczne, użył 4414 słów i 25519 znaków.

Dodaj komentarz