NARODZINY
22. 07. 1925 roku na przedmieściach pięknej Warszawy, na ulicy Grunwaldzkiej w starych kamienicach urodził się chłopiec. Jego rodzicami byli bardzo mili, gościnni, ludzie. Mama chłopca Elżbieta była bardzo szczęśliwa ze urodzi syna, swoje pierwsze dziecko. Mama była bardzo pracowita. Była z zawodu krawcem, pochodziła z małej wioski położonej w samym sercu Karpat. Tata chłopca Władysław był szeregowym Armii Polskiej, był wielkim patriotą który oddał by bez zastanowienia życie za swoją ojczyznę, Polskę, Władysław pochodził z Krakowa przed ślubem i wstąpieniem do wojska był nauczycielem w jednej z podstawowych szkół miasta Kraków. Umiał biegle język Francuski, Niemiecki, Angielski. Był także gorliwym Chrześcijaninem. Po Narodzinach dziecka cała kamienica nie mogła spać ponieważ małe dziecko jak to dziecko, ciągle płakało, nie dało się go uspokoić, nawet nie chciał spać. Państwo Nowakowscy rodzice malucha byli naprawdę bardzo opiekuńczymi, kochającymi się, co najważniejsze odpowiedzialnymi rodzicami. Elżbieta z powodu dziecka musiała zamknąć swój interes "Zakład Krawiecki ”. Mijały dni "Rodzice” postanowili swoje dziecko ochrzcić, mieli mały dylemat, jakie wybrać imię dla syna, pani Elżbieta chciała dać synowi na imię Roman, ale to Władysławowi się nie podobało chciał dać synowi przepiękne imię, ale nie wiedział jeszcze jakie. Myślał nad imionami po rodzinie, dziadkach, wujkach, pradziadkach. Po długiej rozmowie dwoje z rodziców doszło do wniosku ze ich syn będzie miał na imię Kazimierz. Następnego dnia była niedziela w tym dniu przyszły Kazimierz miał jeden miesiąc tego także dnia miało dojść do chrzcin chłopca, ale jakiś pech sprawił że chłopiec był tego dnia chory. – I co teraz ? Kazimierz jest chory musimy odwołać chrzciny ?! - Spokojnie. Przeproszę księdza i poproszę i przełożenie chrzcin na inna datę - Dobrze. Niech tak będzie ale na kiedy ? - Nie wiadomo ile potrwa choroba dziecka. –Ustalimy to z księdzem proboszczem gdy kazio wyzdrowieje - Masz rację, ale pędź do kościoła jak najszybciej możesz, za 30 minut zaczyna się Msza Święta. - Już, Już kurtkę ubiorę i biegnę ile sił. – Co za Pech – powiedziała pani Nowakowska, akurat dzisiaj.
ODWIEDZINY
Po 30 minutach zdyszany Władysław wrócił do domu. – Oczywiście zdążyłem, ale biegłem szybciej niż w wojsku.
- A ksiądz nie był zły ? - Nie. Powiedział że po prostu mieliśmy pecha i życzył aby Kazio doszedł do szybkiego powrotu do zdrowia. – Władek serce mi pęka jak widzę że Kazio tak bardzo się męczy. Musimy jechać z nim do lekarza ! Znasz jakiegoś który przyjmuje w niedziele?! - Tak, ale to dwie godziny konno stąd. – Trudno musimy jechać ubiorę bardzo ciepło Kazia i za 10 minut wyruszamy. – Państwo Nowakowscy mieli piękną kobyłę którą nazywali " Kasztanką ” - Po około 20 minutach jazdy. Jakiś mężczyzna zapytał - Panie zawiezie mnie pan do lekarza to jakieś 1 godzinę 30 minut drogi stąd - Dobrze niech pan wsiada bo akurat wieziemy naszego biednego syna do lekarza ponieważ coś mu dolega. - Jak ma syn na imię ? - Kazik – odpowiedziała pani Elżbieta trochę zawstydzona. - Jak się pan nazywa ? - Mam Na imię Bronisław. A państwo ? - Ja mam na imię Elżbieta a to mój mąż Władysław Po długiej jeździe bryczką Państwo Nowakowscy bardzo polubili pana Bronisława, który jak się okazało pochodzi z Gdańska. Pani Elżbiecie mężczyzna kogoś przypominał ale nie mogła przypomnieć sobie kogo. Po chwili, przypomniała sobie że mężczyzna to mąż jej przyjaciółki, mama Kazia znała go ponieważ pewnego razu gdy była odwiedzić koleżankę dowiedziała się że Maria wyszła za mąż właśnie za Bronisława, mężczyznę który siedział obok niej. – Już wiem pamiętam pana ! To pan jest mężem mojej przyjaciółki Mari. – Byłym mężem. Byłym. - A to dlaczego ! Maria mówiła ze jesteście bardzo dobrym małżeństwem !? - Maria od 4 miesięcy nie żyję zachorowała na tyfus. – Matko Przenajświętsza dlaczego ? była taka młoda Elżbieta zaczęła gorzko płakać po chwili odezwał się Władysław - żono płacz w niczym ci nie pomoże jeśli chcesz jej pomóc pomódl się za nią.
LEKARZ
Po wyczerpującej jeździe Państwo Nowakowscy pobiegli w stronę wejścia do domu lekarza. – Dzień Dobry - Mój syn jest chory bardzo źle się czuje niech pan mu pomoże ! -Oczywiście. W Sali zrobiło się cicho serca rodziców Kazia biły ze strachu tak mocno jak dzwony kościelne po chwili lekarz powiedział - Kazio ma tyfus. Po wypowiedzeniu tych słów pani Elżbieta zemdlała Bronisław i Władysław położyli ją na łóżku lekarza. Serce pani Elżbiety przestało pracować Władysław omal także nie zemdlał. Lekarz próbował pomóc pani Nowakowskiej odzyskać przytomność, i mu się to udało pani Elżbieta wstała z łóżka i pobiegła zobaczyć co dzieje się z jej synem ponieważ nie pamiętała o tym że Kazio ma tyfus lekarz drugi raz zbadał Kazia i powiedział - Tak to tyfus, ale spokojnie są to tylko pierwsze obawy, Kazio będzie musiał zostać w moim domu przez około 3 dni aż poczuje się lepiej państwo także muszą zostać z synem. - Dobrze – powiedział pan Władysław Zapanowała noc zmęczeni podróżą i zmartwieni dalszymi losami syna rodzice nie zmrugneli oka nawet na minutę. Rano lekarz gościom dał obfite śniadanie. I powiedział że Kazio czuje się coraz lepiej i objawy choroby ustają. Widać było że państwu Nowakowskim spadł kamień z serca gdy dowiedzieli się ze objawy choroby u Kazia ustają. Bardzo szybko minął dzień, tej nocy ojciec Władysław spał jak suseł a mama, mama czuwała i słuchała czy jej pociecha nie płacze. Rano lekarz powiedział : -Mam dla państwa dobra wiadomość Kazio wyzdrowiał, a to oznacza ze będę musiał się z państwem pożegnać. – Dobrze a ile płacimy ? - Nic państwo nie płacą, my Polacy powinniśmy sobie pomagać. – Jest pan bardzo miły, dziękujemy że uratował pan życie naszego dziecka nigdy tego panu nie zapomnimy -Do widzenia
POŻAR
Gdy szczęśliwa rodzina zaczęła wracać do domu pan Bronisław powiedział :
- To już tyle będę się musiał państwem pożegnać udaję się w stronę Krakowa do mamy ponieważ nie mam gdzie się podziać niech wam los sprzyja.
- Szczęść Bożę ! -Szczęść Boże! Po długiej podróży zmęczeni "Rodzice” dojechali do Warszawy z małym postojem na noc w gospodzie "U Władka " państwo Nowakowscy wynajęli pokój na jedną noc po zjedzeniu kolacji Elżbieta i Władysław poszli spać pani Elżbieta już prawie zasnęła aż tu nagle w środku nocy właściciel gospody krzyczy : - LUDZIE PALI SIĘ !!! - Pani Elżbieta tak zapiszczała że obudziła pana Władysława i Kazia. – Co się dzieje ? – pyta pan Władysław -Władek Pali Się !!! - Co ? Biegnę po Kazia a ty uciekaj! - Nie zostawię was samych ! Państwu Nowakowskim udało się uciec w ostatnich sekundach przed zawaleniem się gospody - Bierz Bryczkę i "Kasztankę” i jedziemy do domu mam dość podróży! – powiedziała pani Elżbieta. Rodzina odjechała kilkaset metrów od spalonego domu ponieważ nie dało się jechać lub iść w środku nocy, pani Elżbieta tak kochała swoje dziecko że aby go ogrzać podarowała mu swoją kurtkę. Nastał letni choć zimny poranek bardzo wcześnie rado "Rodzina” ruszyła w stronę Warszawy od której dzieliło ją około 1 godzinę 30 minut trasy. Po długiej trasie Państwo Nowakowscy z dzieckiem wreszcie dojechali do domu do "Warszawy” Wspomnienia z pożaru państwo Nowakowscy będą pamiętać do końca życia. To że udało im się uciec z pożaru kilka sekund przed zawaleniem się budynku to zwykłe szczęście ? a może czuwa nad nimi opatrzność Boża ???
CHRZCINY
Minął tydzień od choroby Kazia rodzice postanowili go ochrzcić. Na tą uroczystość została zaproszona cała rodzina Elżbiety i Władysława : wujostwo, kuzynowie, dziadkowie, pradziadkowie. Oczywiście cała ogromna rodzina przybyła aby zobaczyć Kazika. Wszyscy byli zdumieni jakim ślicznym chłopcem jest Kazimierz. Na chrzciny przybyli prawie wszyscy z wyjątkiem rodziców Elżbiety, co było dziwne ponieważ obiecali że na pewno przybędą aby zobaczyć swojego wnuka. Za kilkanaście minut zaczynała się uroczystość a po rodzicach nie było ani śladu, Elżbieta zaczynała się martwić, myślała że mogło dojść do wypadku, Elżbieta pochodziła z bardzo zamożnej rodziny ponieważ jej ojciec prowadził własny, bardzo sławny warsztat samochodowy, Pani Nowakowska myślała także że list z zaproszeniem które wysłała cztery dni temu nie doszedł do adresata, a dopiero dojdzie jutro. Czas mijał rodzice Elżbiety dalej się nie pojawiali za 10 minut zaczynała się Msza Święta. Po chwili ktoś zapukał do drzwi Elżbieta ucieszona podbiegła w podskokach aby otworzyć drzwi a tu kto ? Bronisław były mąż przyjaciółki Elżbiety. – Bronisław jak miło że postanowiłeś przybyć na chrzciny Kazia, przepraszam że będę nie miła ale skąd dowiedziałeś się o tym że dzisiaj będą chrzciny mojego syna ? - Gdy wracałem do Warszawy zatrzymałem samochód i poprosiłem czy jego właściciel byłby tak miły i zawiezie mnie do Warszawy. Żona właściciela się zgodziła. Podczas podróży małżeństwo rozmawiało o tym jak będzie nazywał się ich wnuk. Po chwili żona mężczyzny który prowadził samochód zapytała - Pamiętasz na jakiej to było ulicy ? - Paulino jak można nie pamiętać adresu własnej córki ? Dobrze że choć ja nie zapomniałem nasza Ela mieszka na ulicy Grunwaldzkiej a numer mieszkania to 34. – Masz racje Mateuszu, wybacz że zapomniałam ale mam 85 lat więc mam do tego prawo. Mateuszu długo jeszcze ??? - Zaraz będziemy. Gdy dojechaliśmy podziękowałem i odszedłem. Rozmowę Mateusza przerwało głośne pukanie do drzwi i wołanie : Ela wpuść nas to my.
PRĘDKO !!!
- Mama, Tata ! – wykrzyknęła ucieszona Elżbieta po czym rzuciła się rodzicom w ramiona. Po chwili odezwał się Bronisław. – Przepraszam że się wtrącam ale za 5 minut rozpoczyna się Msza Święta, więc lepiej się pośpieszmy ! - Matko Święta jak drugie chrzciny się nie udadzą to ja księdzu w oczy nie spojrzę SZYBKO ! Wszyscy mężczyźni biegli do kościoła a kobiety pojechały samochodem z ojcem Elżbiety. Udało się, całą rodzina zdążyła około dwie minuty przed mszą. Wszyscy mężczyźni oprócz ojca Elżbiety byli tak zmęczeni, i tak sapali pod jego wpływem, że wszyscy zgromadzeni ludzie zaczęli się z nich naśmiewać. Po Mszy Świętej z godzinnym kazaniem jakie opowiedział ksiądz Stanisław cała rodzinna udała się do restauracji na wspólny obiad który zafundował pan. Mateusz. Po miłym obiedzie wszyscy udali się do domu Państwa Nowakowskich gdzie cały dzień aż do późnych godzin nocnych spędzali miło czas w rodzinnym gronie. Rodzice Elżbiety zaproponowali aby ostatnie dni wakacji spędzić w rodzinnym domu pani. Nowakowskiej. Rodzice młodego Kazia powiedzieli że to przemyślą a odpowiedź wyślą listem. Wieczorem gdy rodzice Elżbiety mieli zamiar wracać do swojego domu. Samochód pana Mateusza nie wiadomo z jakiego powodu nie chciał się uruchomić, ojciec Elżbiety prowadził warsztat samochodowy ale sam, osobiście nie znał się wogóle na motoryzacji, ale żeby nikt o tym się nie dowiedział, starał się jak posprawdzać każdą część samochodu tak jak to robią fachowcy, jego pracownicy. – Silnik się zepsuł – okłamał Mateusz - Co teraz zrobimy ? - Musimy kupić nowy silnik do samochodu. Po chwili zobaczyć co się stało przyszli także Bronisław i Władysław w tym samym momencie Mateusz powiedział : - Moje drogie panie proszę idźcie do domu Elżbiety a my mężczyźni zajmiemy się naprawą samochodu…
NAPRAWA
Kobiety czyli Elżbieta i Paulina udały się do domu na herbatę. Po chwili zawstydzony pan Mateusz powiedział : - Panowie prowadzę warsztat samochody ale sam nie znam się w ząb na samochodach i co najgorsze okłamałem Paulinę że w aucie zepsuł się silnik co jest na pewno nie prawdą, proszę was o pomoc. Zna się z was któryś na samochodach ? - Ja – odpowiedział nieśmiało Bronisław - I naprawisz mi mój samochód ? - Przyrzekam że zrobię wszystko co w mojej mocy aby panu pomóc. – Wy pracujcie, a ja pójdę do miasta kupić coś małemu. Pan Mateusz poszedł do miasta, a Bronisław i Władysław ciężko pracowali aby naprawić pojazd rodziców Elżbiety. – Skoro przez kilka godzin będziemy razem pracować niech się pan przedstawi. – Dobrze. Nazywam się Bronisław Wojciechowski pochodzę z Gdańska z zawodu jestem mechanikiem później wstąpiłem do wojska Polskiego moim ojcem był Józef Wojciechowski, zginął od rąk bolszewickich w 1920 roku. Moja mamą była Alice Wojciechowska której nie widziałem od kilkunastu lat, ludzie mówią że utonęła w morzu, lub została zastrzelona. Ale ja wierze że ja kiedyś odnajdę. Gdy mama zaginęła miałem 12 lat. Z pochodzenia była Niemką. Tata gdy jeszcze żył opowiadał mi że mama kiedyś wróci i że tylko pojechała do Berlina opiekować się swoimi rodzicami, czy to prawda nie wiem ale nie poddam się dopóki nie dowiem się co stało się z mamą. W głębi serca dalej wierzę że moja mama żyję i że ją odnajdę. – Naprawdę wzruszająca historia wierzę że się panu uda ! - powiedział ze łzami w oczach Władysław - Dziękuję, ale teraz bierzmy się do roboty. Po długiej i męczącej pracy mężczyzną udało się naprawić samochód pana Mateusza. Gdy właściciel się o tym dowiedział zaproponował Bronisławowi ofertę nie do odrzucenia, ofertę pracy w jednym z najlepszych warsztatów samochodowych w Polsce. Bronisław bez zastanowienia przyjął ofertę pracy i kulturalnie podziękował panu Mateuszowi, dzięki tej ofercie wiedział też że może odnaleźć mamę ponieważ pracuje tam jej znajomy który widział ją jako ostatni w Gdańsku w teatrze.
NADZIEJA
Samochód pana Mateusza wyglądał jak nowy, nie dość że pan Bronisław go naprawił to do tego przepięknie go wypolerował tak że pojazd cały lśnił. Pan Mateusz był tak wdzięczny Bronisławowi że pozwolił nawet mu prowadzić swój pojazd. – Będzie pan mieszkał u nas w domu o to zapasowe klucze dla pana. – Proszę nie mówić do mnie przez pan tylko po prostu Bronek. - Dobrze. Po około dwunasto godzinnej podróży Bronek, pan Mateusz i pani Paulina zbliżali się do celu swojej podróży. – Daleko jeszcze ? – zapytał trochę nieśmiało Bronek. – Jeszcze jakieś 40 minut drogi stąd – odpowiedział pan Mateusz. - Paulino śpisz ? – zapytał ojciec Elżbiety Pan Mateusz pytał się tak kilka razy ale mama Elżbiety nie odpowiadała tata Elżbiety zaczął się bardzo martwić o swoją żonę i zjechał na pobocze po czym zaczął głośno płakać po chwili - Mateuszu daleko jeszcze? – zapytała pani Paulina Gdy mężczyzna usłyszał że mama Elżbiety żyje tak się ucieszył że mało nie wyskoczył ze szczęścia z pojazdu. – Kamień z serca – powiedział tata Elżbiety. Za jakieś kilkanaście minut samochód dojechał do celu. Bronek myślał ze już dojechali. - Teraz około 1. 5km pieszo do naszej wioski, niech pan bierze walizki. – Dobrze. Bronisław znajdował się po raz pierwszy w życiu w górach na łonie natury więc podziwiał cudowne, ciekawe, piękne krajobrazy polsko – słowackich gór Karpat. widoki było po prostu nie do opisania słowami. Po interesującej wędrówce która minęła bardzo szybko wszyscy weszli do posiadłości Państwa Witkowskich czyli rodziców Elżbiety. Władysław obiecał Bronkowi że następnego dnia pochodzą po górach. Po obfitej kolacji wszyscy domownicy udali się do łóżek. Bronek nie mógł się przyzwyczaić do niewygodnego łóżka państwa Witkowskich w którym będzie spał przez następne dni, miesiące, lata. Ale jakoś przespał tą noc. Rano Mateusz obudził śpiącego jak suseł Bronka, widać nie był przyzwyczajony do wczesnego wstawania ponieważ pochodził z miasta.
JASKINIA
O godzinie 6:00 czyli zaraz po wschodzie słońca, Bronek i Mateusz ruszyli oglądać przepiękne krajobrazy gór, postanowili także iść nazbierać grzyby na przepyszny sos. Gdy wyszli na wysoką górę którą w danej wiosce nazywali "Góralka” w oddali było widać Słowackie domy, nie na długo pocieszyli się widokiem gór ponieważ po wyjściu na "Góralkę” zaczął bardzo mocno padać deszcz a w górach deszcz a tym bardziej burza z piorunami jest niebezpieczna. Do domu było daleko a deszcz nie przestawał padać, mężczyźni postanowili schować się w jaskini którą dopiero co znaleźli. Deszcz nie przestawał dalej padać, jednak Mateusz był bardzo zaradny w plecaku posiadał zapałki oraz dużo długich i co najważniejsze suchych patyków z których można było zrobić pochodnie. Jaskinia była bardzo ciekawa, ponieważ była bardzo długa a co najciekawsze Bronek znalazł podpisy różnych wieśniaków którzy zamieszkiwali tą wioskę lub ten teren najstarszy pochodził z roku 1778 człowiekiem który w tym roku się podpisał był człowiek o nazwisku "Korczakowski” co nie było dziwne ponieważ w tej wiosce było dużo ludzi z tym nazwiskiem przynajmniej ośmiu którzy w ogóle nie są chociaż dalszą rodziną. Mężczyźni postanowili że to będzie ich sekret i nie powiedzą o nim nikomu nawet Paulinie która może coś o tym wiedzieć. Bronek i Mateusz tak się zainteresowali podpisem że nie zauważyli tego że deszcz przestał padać. Zapadł zmrok, Bronek nie był chętny do wracania po ciemku. Ale pod namową Mateusza postanowili wyruszyć w drogę powrotną, zrobili pochodnie i wyszli z jaskini, szli bardzo ale to bardzo ostrożnie żeby nie przytrafiło im się jakieś nieszczęście i to do tego jeszcze w górach. Szli spokojnie, i pomału zbliżali się do domu państwa Witkowskich aż tu nagle usłyszeli wycie watahy wilków które doskonałym węchem podążały śladem mężczyzn, o tym Mateusz nie pomyślał po chwili bronek powiedział - Zaraz pokaże tym wilkom co to znaczy się poparzyć ! - Nie zgadzam się ! to za bardzo ryzykowne – powiedział przerażony Mateusz - To mam lepszy pomysł bierzmy nogi za pas żeby nie stać się kolacją tych wilków ! - Na ten plan się zgadzam uciekajmy !!! Uciekali tak szybko że po prostu się za nimi kurzyło, Z daleka było widać światło domu państwa Witkowskich , już się zbliżali aż w pewnym momencie Mateusz upadł na ziemie. - Chyba skręciłem kostkę – powiedział z wielkim bólem Mateusz. Bronek bez zastanowienia podniósł ojca Elżbiety i uciekał z nim w rękach przed watahą, Bronek bardzo ryzykował ale mu to popłaciło w pewnym sensie uratował Mateuszowi bezcenne życie. – Pani Paulino ! Mateusz skręcił kostkę niech pani mu pomoże ! - Już biegnę !
ODPOWIEDŹ
Mijały dni państwo Nowakowscy nic nie wiedzieli o skręceniu kostki przez Mateusza. Od tego wydarzenia minęło już 9 dni, pan Witkowski bardzo cierpiał. Następnego dnia Elżbieta razem z mężem postanowili że pojadą Na kilka dni do państwa Witkowskich. Elżbieta bardzo się starała aby nie zapomnieć ani jednego ubrania dla swojej pociechy lub dla siebie, nawet na wszelki wypadek kupili drugą kurtkę dla Kazia, - Nigdy nie wiadomo co może się przydarzyć – powiedziała Elżbieta kupując nową kurtkę. – Masz racje. – odpowiedział Władysław który zawsze potwierdzał zdanie żony ponieważ wiedział że jest bardzo inteligentna i zaradna. Cała rodzina mówiła że odziedziczyła to po tacie. - Pójdę kupić bilet – odpowiedział Władysław po czym wziął pieniądze i wyszedł z domu. Po chwili Elżbieta uświadomiła sobie że zapomnieli zrobić jednej rzeczy odpowiedzieć rodzicom czy przyjadą drogą pocztową. Pan Nowakowski po chwili wybiegła z domu bez kurtki, chciała jak najszybciej powiedzieć mężowi biegła bardzo szybko a męża nie było widać, zaraz było rozstąpienie dróg, ponieważ były dwie ulice które prowadziły na pocztę pani Nowakowska wybrała tą którą chodzi zawsze mężem, po chwili zobaczyła męża który stał już w kolejce aby kupić bilet na dzisiejszy wyjazd. – Władek – wykrzyknęła pani Nowakowska - Co się stało ? - Zapomnieliśmy powiedzieć rodzicom o tym że przyjedziemy, może ich nie być mogli pojechać do Kielc do mojej babci. A pieniędzy aż tyle nie mamy żeby je wyrzucać w błoto.
-Masz racje zapomnieliśmy o tym ale znów popatrz z tej strony że zrobilibyśmy im miłą niespodziankę. – Z jednej strony masz rację ale lepiej podjąć wszelkie kroki ostrożności. Ja nie mam zamiaru spać na polu, bo gdzie w górach znajdziesz noclegownie. Tym bardziej z malutkim Kaziem który po nocy pod gołym niebem znów by się rozchorował i co wtedy ? - Zgadzam się z twoją opinią wracajmy do domu i poinformujmy twoich rodziców że przyjedziemy na ostatnie kilka dni wakacji. Rodzina wróciła do domu, Elżbieta wysłała list w którym napisała
Droga Mamo
Przepraszam że tak długo czekałaś na odpowiedź z mojej strony ale nie mogliśmy się zdecydować, ale postanowiliśmy tak jak mówiłaś ostatnie dni wakacji spędzić w moim ukochanym miejscu w górach. Jak przyjemnie będzie przypomnieć sobie moje wspaniałe dzieciństwo które tam spędziłam, przyjaciół, oraz Góralkę na która wchodziłam codziennie z Krysią ach jak będzie cudownie wszystkie stare kontakty odnowić. Jutro o godzinie 11:00 wyjedziemy z warszawy więc około godziny 19:00 będziemy na miejscu.
Ps. wyślij po mnie tatę bo nie za dobrze pamiętam ścieżkę która się idzie do naszej wioski.
Elżbieta
Następnego dnia bardzo wcześnie rano, przed wschodem słońca Władysław udał się na stację aby stanąć do kolejki, wstał tak wcześnie aby było pewne że są jeszcze bilety na dzisiejszą podróż. W kolejce stał jako pierwszy a za nim około następnych czekających na kupno biletu. Około godziny 5:00 sprzedawca z lekkim opóźnieniem pojawił się w kasie i zaczynał sprzedawać. – Poproszę trzy bilety do Zakopanego. – powiedział Władysław - Niech pan powie głośniej bo nic nie słyszę – powiedział głuchawy sprzedawca - Poproszę trzy bilety do Zakopanego ! – krzyknął dużo głośniej mężczyzna - Dobrze. Miał pan wielkie szczęście zakupił pan ostatnie trzy miejsca.
Po dokładnym sprawdzeniu walizek z poprzedniego nie udanego wyjazdu, rodzina wyszła z domu aby udać się na dworzec. O godzinie 11:00 Państwo Nowakowscy wsiedli do pociągu. –Tym razem nam się udało chyba niczego nie zapomnieliśmy co gorszego może nam się przydarzyć gdy już jesteśmy w pociągu. – Ela. Nie oceniaj dnia przed zachodem słońca – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy pan Władysław. – I tak jestem ciekawy co tym razem szykuje nam los ostatnio choroba dziecka, pożar który ledwo co przeżyliśmy. Ciekawe co teraz ? - Bądźmy dobrej myśli. Pociąg jechał, jechał ponad kilkanaście godzin i pomału zbliżał się do celu pani Elżbieta już nie mogła się doczekać, tego dnia z Kaziem nie było żadnego problemu spał jak suseł. Po chwil do rodziny dosiadła się jakaś kobieta - Dzień dobry. Mogę usiąść ? -Ależ oczywiście niech pani siada. – Skąd pani pochodzi? - ja pochodzę z gór. Góralka mówi to pani coś ? - Tak. jestem z wioski która leży bardzo blisko góralki. – Ja także, ale chyba się nie znamy. – odpowiedziała nieznajoma kobieta. - A dokąd pani jedzie ? - Do Poznania. – Jak do Poznania przecież ten pociąg zmierza do Zakopanego. – Nie ten pociąg jedzie do Poznania. – Nie wierze pani. – Skoro pani mi nie wierzy proszę bardzo o to bilet proszę sobie przeczytać gdzie zmierza pociąg. Gdy Elżbieta oraz Władysław przeczytali ze pociąg zmierza do Poznania złapali się za głowę - Mówiłam. –Tak żono miałaś rację – powiedział zdziwiony pan Władysław - I co teraz ja się pytam ? - Nie ma co się martwić Elżbieto, kupimy bilety i pojedziemy do Zakopanego - Elżbieta ? -Tak. Elżbieta Nowakowska. – Ela to ja Maria pamiętasz mnie ? - Maria ! – powiedziała zapłakana Elżbieta po czym rzuciła się Mari w ramiona -Myślałam że nie żyjesz, tak powiedział mi Bronek. – To niemożliwe Bronek nie żyje od około miesiąca zginał w kopalni węgla podczas katastrofy. - Skoro on żyje to gdzie ? wiesz może ? - Ależ oczywiście. Bronek pracuje w warsztacie mojego ojca. Ale to naprawdę dziwne mi powiedział że zmarłaś na tyfus. – Tak ? to możemy pojechać do twojego ojca ? - Tak, właśnie się tam wybieraliśmy ale pomyliliśmy pociągi, widocznie los chciał abyśmy się zobaczyli. – Mogę jechać z wami zobaczyć męża ? - Oczywiście. Jesteś w ciąży ? - Tak. – Gratulacje. – Jakie imię dasz dla przyszłej pociechy? - Jeśli urodzę dziewczynkę na imię będzie miała Wanda a jak urodzę chłopca nazwę go Franciszek. –Piękne imiona. – odpowiedziała zdumiona Elżbieta. – A twoja pociecha jak ma na imię, i ile już ma ? - Moje dziecko ma na imię Kazik, i ma jeden i pół miesiąca. – Elżbieto jakie przepiękne imię – powiedziała z uśmiechem na twarzy Maria. Gdy kobiety rozmawiały ponieważ nie widziały się przez kilka lat, Władysław znudzony tymi plotkami, poszedł zapalić papierosa. Po chwili kobiety zauważyły że obok nich nie ma Władysława. – Przecież dopiero tu był. Odkąd Władysław opuścił towarzystwo dam minęło około 30 minut. – Pewnie poszedł zapalić papierosa nie martwmy się. – powiedziała Elżbieta. Minęła godzina odkąd Władysław wyszedł zapalić papierosa, i wogóle nie wracał, damy postanowiły go poszukać a Elżbieta była bardzo wrażliwa i od razu się rozpłakała. Kobiety nie chciały się rozdzielać ponieważ Ela nie znała wogóle dosyć obszernego miasta którym jest Poznań, a Maria przeciwnie znała Poznań jak własną kieszeń ponieważ jej dziadkowie pochodzili z tego miasta. Podczas szukania męża Eli, kobiety także zwiedziły piękne ulice Poznania. Kobiety przeszukały prawie cały wielki Poznań ale Władka nie znalazły. Po przeszukaniu ogromnego miasta kobiety postanowiły się poddać i udały się na peron gdzie w okropnych warunkach na zimnej podłodze przespały noc. Ranka gdy się obudziły stał przy nich Władek który w rękach trzymał 4 chleby oraz bilety. – Władek ? – zapytała ucieszona pani Elżbieta. – Tak to ja kochanie śpij jeszcze jest bardzo wcześnie. –Jak ja mam spać jak nie mogłam przez ciebie oka zmrużyć głuptasie, a po drugie jest tu tak nie wygodnie że się spać nie dało. – Nie przesadzaj. Nie jest tak źle. – Skąd ty to możesz wiedzieć jak cię wogóle nie było tutaj przez całą noc. A tak w ogóle gdzieś ty się podziewał ? - Byłem kupić chleb, a później się zgubiłem, i przespałem tam noc, rano jakiś starszy mężczyzna mnie tutaj zaprowadził, za to że był tak miły kupiłem mu bochenek chleba, ponieważ widać że nie był za bogaty. – To dlatego, a ja się tak martwiłam, razem z Marią pół Poznania przeszukałyśmy. – Nie trzeba było się martwić przecież wiesz że bym do was wrócił. – Oczywiście że o tym wiem, ale po prostu się o ciebie martwiłam. – O której mamy pociąg ? - Już ci mówię… mamy pociąg do Zakopanego o godzinie 15:30. – Co my tyle będziemy robić? - Już o wszystkim pomyślałem, ja zajmę się Kaziem a wy pójdziecie do teatru. – Władek jesteś genialny, ale jest jeden mały problem Kazik może zacząć płakać. – Spokojnie. Uśpisz go a jak się obudzi to się nie martw coś wymyśle, nie widziałyście się tyle lat spędźcie razem swoje kobiece popołudnie. Po chwili obudziła się Maria. – O Władek wróciłeś ! - powiedziała zaspana Maria. – Dziś spędzimy kobiece popołudnie – odpowiedziała szczęśliwa Elżbieta. – Dlaczego ? - Władek kupił nam bilety do teatru na godzinę 12:00 a pociąg do Zakopanego mamy o 15:30. – Jesteś Genialny. – powiedziała Maria. - Która godzina ? - zapytała Elżbieta - Około 6:00. - odpowiedział Władysław. – Idę jeszcze spać. – powiedziała Maria. – Czy ty oszalałaś jest już 6:00 – odpowiedział Władek. Na peronie postanowili posiedzieć jeszcze jedną godzinę po czym wszyscy udali się do restauracji aby zjeść pyszne śniadanie. Gdy zbliżali się do drzwi ujrzeli malutkiego chłopca który mógł mieć około miesiąca, tyle co Kazio, w pudełku gdzie znajdował się chłopiec była kartka.
Jest mi naprawdę wstyd zostawić moje dziecko ale nie mam pieniędzy na jego utrzymanie, proszę cię przygarnij moje dziecko, niech czuwa nad wami opatrzność Boża. Ma na imię Adaś. Mama
ADAŚ
Nie była to łatwa decyzja dla państwa Nowakowskich aby przygarnąć drugie dziecko ale postanowili go przygarnąć ponieważ Elżbiecie serce się krajało gdy widziała bezbronne dziecko pozostawione samo na pastwę losu. Adaś był bardzo zmarznięty oraz głodny. Po nakarmieniu dziecka Elżbieta przykryła go ciepłym kocem. Władek nosił Kazia, a Ela nosiła Kazia. – Ela choć bo spóźnimy się do teatru. – powiedziała Maria. – Nigdzie nie idę, nie widzisz że Adaś jest głodny, na pewno mu było zimno, idź sama my zostajemy z dziećmi, naprawdę przepraszam ale nie mogę z tobą iść. – Nic się nie stało, macie szlachetne serca że postanowiliście przyjąć chłopca do swojej rodziny. – Dziękujemy. – Dobrze idę bo się spóźnię, wrócę po spektaklu, Do Zobaczenia - Do zobaczenia Mario.
Dodaj komentarz