Między niezwykłością a rzeczywistością, cz.1

Witajcie, dodaję tu moje nowo wymyślone i napisane opowiadanie. Nie wiem czy wam się spodoba, proszę o szczere oceny. Nie mam pojęcia czy warto kontynuować. Wszystko zalezy od was. :)  


Na początek może się przedstawię. Mam na imię Lena, mam 17 lat i uczęszczam do zwyczajnego Liceum Ogólnokształcącego. Posiadam długie, lekko podkręcone, ciemnobrązowe włosy, błyszczące, piwne oczy, które czasem przypominają barwę złocistego, miodu, naturalnie długie oraz gęste rzęsy, delikatnie zarysowane malinowe usta, bladą karnację i twarz o regularnych rysach. Z pozorów wydaję się być nikim specjalnym. Kolejną, zwykłą dziewczyną w dzienniku z dobrymi ocenami. Prawda jest jednak zupełnie inna. Ta panująca dookoła zwyczajność doprowadza mnie czasami do obłędu. Chwilami chcę się od tego wszystkiego oderwać i zatopić się we własnym świecie. Tak naprawdę nikt o mnie nie wie nic. Oprócz tego, że trzymam się na uboczu starając się nie zwracać na siebie uwagi jestem istotą magiczną. Może to dziwnie brzmi, ale władam magią. Całą magią. Potrafię praktycznie wszystko. Od stawania się niewidzialną do stosowania mocy żywiołów i wiele, wiele innych. Wszystkie istoty magiczne oprócz nadzwyczajnej szybkości i sile mogą władać jakąś super mocą. Ja jestem inna i dlatego cenna. Ukrywam się przed siłami zła, które chcą mnie zabić.  
Nikt nie wie również gdzie mieszkam. Mój dom a raczej pałac znajduje się na skraju lasu nieopodal pobliskiej rzeki. Moja rodzina również trudni się magią.  
Mam treningi nad zapanowaniem nad własną mocą trzy razy w tygodniu. Uczy mnie tego mój tata- król wszystkiego co jest magiczne. Dlatego ja jestem, tak jakby księżniczką. Mam wszystko o czym mogę pomarzyć, lecz nie mam przyjaciół. Mimo moich przywilejów, czuję się samotna jak diabli. Mam tylko nadzieję, że któregoś dnia znajdę swoją bratnią duszę.  
                                    
                                *  *  *  

Siedzę w autobusie, który ma mnie zawieść prosto do szkoły ze słuchawkami w uszach. Z cichym jękiem wysiadam z niego, gdy parkuje przed budynkiem mojej szkoły. Nienawidzę tego miejsca. Czuję jak wszyscy codziennie się na mnie gapią. Do nikogo się praktycznie nie odzywam. Obserwuję wszystko z boku. Niektórzy uważają mnie za dziwaczkę. Nie przejmuję się za bardzo ich opinią, gdyż za każdym razem tłumaczę sobie, że nie jestem jedną z nich. Jestem o wiele potężniejsza od tych zwyczajnych, ludzkich istot. Nie wyobrażają sobie nawet tego co mogłabym zrobić, gdyby weszli mi w drogę. Nie mogę jednak mimo wszystko użyć swej mocarnej broni przeciwko nim, ponieważ byłoby to wbrew zasadom. Naszym zadaniem- zadaniem wszystkich czarodziejek oraz czarodziejów jest ochrona ludzi przed złem w każdej postaci. Mnie nie było osobiście dane walczyć z demonami ciemności, ale słyszałam nieraz opowieści mich rodziców, dziadków i wujostwa o ich wyprawach na tzw. "polowania”. Chciałabym już móc zabić swojego pierwszego demona, lecz nie pozwalają mi jeszcze na to. Pragnęłam użyć swej potęgi w praktyce. Nie spodziewałam się, iż może to nastąpić szybciej niż się spodziewałam.  
W porze obiadowej jakimś dziwnym trafem gdzieś wszystkich wcięło, kręciły się tylko cztery osoby a mianowicie: Lisa i Rose dwie blondynki z mojej klasy: Lisa o włosach odcieniu ciemny blond z oczami lodowo błękitnymi oraz Rose o oczach w jadeitowej zieleni i włosach o tak jasnej barwie, że aż prawie białej. Zawsze trzymają się razem. Oprócz nich było również dwóch chłopaków Julian, przystojny niebieskooki blondyn oraz Alex szatyn z bujną czupryną w artystycznym nieładzie o czekoladowym spojrzeniu. Wyszłam na dziedziniec. To co tam zastałam wmurowało mnie w ziemię. Rose, Lisa, Julian i Alex odczuli najwyraźniej to samo. Oni nie mili pojęcia kim jest wysoka, postać w długim czarnym płaszczu. Ja wiedziałam. To był jeden z demonów. Przyszedł po mnie!  
- Witaj Leno. Czekałem tu na ciebie.= odezwał się w końcu  
Czwórka moich "tak jakby” kolegów stała za mną z szeroko otwartymi oczami.
- Doprawdy? Nie spodziewałam się gości- pomijając fakt iż cholernie się bałam. Wymusiłam w sobie resztki odwagi, siląc się na lekki, obojętny ton.  
- Wiecie dlaczego was nie udało się zatrzymać w czasie jak pozostałych?- skierował się tym razem do czwórki stojącej wciąż za mną. Odpowiedzi jednak nie usłyszał. Tamci za bardzo si bali by coś powiedzieć.
- Nie wiecie?- demon udał zdziwionego – W takim razie nie możecie wiedzieć, że posiadacie moce żywiołów. Każdy z was inną.  
Postanowiłam zareagować.
- Zostaw ich! Dobrze wiemy, że nie przybyłeś tu aby sobie pogadać.- powiedziałam – Przybyłeś po mnie. Ich zostaw w spokoju.- czułam nagły przypływ nowych sił.
- Masz rację. Zabicie ciebie będzie samą przyjemnością- posłał mi szyderczy uśmiech.
- Nie tak prędko! Najpierw walcz ze mną!- krzyknęłam
- Pokonam cię bez trudu.- odpowiedział znużonym głosem
- Skoro twierdzisz, że mnie z łatwością pokonasz to co ci zależy?- spytałam
W tym samym czasie mój oprawca ruszył się z miejsca (wspominałam iż każda magiczna istota ma zawrotną prędkość) i pchnął mnie na pobliskie drzewo. Poszybowałam w powietrzu i uderzyłam w nie z wielką siłą i spadłam na ziemię. Zauważyłam przestraszone miny moich kolegów. Jednak ku zdziwieniu demona wstałam i ruszyłam na niego. Przez kilka minut zadawaliśmy sobie ciosy. (Zapomniałam dodać, że prócz treningów magicznych, mam treningi sztuk walki) Z łatwością blokowałam i oddawałam każdy cios, który on mi zadawał. W pewnym momencie miałam dość tej wymiany ciosów i sprawiłam iż z ziemi wypełzły ogromne korzenie, porywając go w górę. Wykorzystałam moc ziemi. Demon jednak z łatwością się z nich wyplątał i w jednej chwili znalazł się jakieś cztery metry ode mnie i nagle koło mnie zjawił się miecz, który unosił się w powietrzu. Demon miał go przy sobie. Wiedziałam, że jego moc to psychokineza. Zdolność unoszenia przedmiotów siłą umysłu mniej więcej. Każdy jego cios odbijałam polem siłowym. To było męczące, czułam jak opadam z sił. Zebrałam się jednak w sobie i niespodziewanie dla złoczyńcy sprawiłam, że w mojej prawej ręce pojawił się srebrny sztylet. Z zawrotna prędkością wbiłam go w serce demona. Jego oczy wywróciły się do góry białkami, opadł na kolana i po chwili upadając na ziemię z jego ciała wydostała się czarna mgła, która zniknęła niespodziewanie wraz z martwym ciałem. Wstrząsnęły mną dreszcze, lecz już po chwili czułam satysfakcję. Pokonałam swojego pierwszego demona. Uśmiechnęłam się do siebie odwracając w kierunku czwórki towarzyszy. Lisa wyglądała jakby miała za chwilę zemdleć. Rose tak samo. Julian był bliski obłędu, a Aleks stał wpatrzony we mnie.  
- Powinnaś nam chyba coś wytłumaczyć, - powiedział, z surowym spojrzeniem.

Kasia

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1245 słów i 7031 znaków.

5 komentarzy

 
  • kyta

    Świetne!!! Będzie cd?

    21 maj 2014

  • Misia

    Hmm i gdzie dalsza część ? :>

    21 lut 2014

  • Kasia

    Dzięki :) Wezmę pod uwagę wasze komentarze. Ta część była trochę spontaniczna i dlatego są błędy :)

    8 sty 2014

  • Misia

    Dobrze się zapowiada, unikaj tylko zbytnych powtórzeń. :)

    7 sty 2014

  • nemfer

    Mnie sie podoba :D ciekawie napisane :) w większości tutejszych opowiadań moce magiczne ograniczają sie do zawrotnej prędkości czy do nadludzkiej siły… (och jejku… jejku… pff…) a tu prosze bawisz sie żywiołami :D ogromny plusik za to… chociaż od czasu do czasu w "codziennym życiu" mogłabyś wpleść kilka magicznych sztuczek ;)

    6 sty 2014