Biały kruk cz. 1

Wyobraźcie sobie pewnie pokój. Pomieszczenie o średnim metrażu. Cztery ściany o białej barwie. Jedno okno. Jedne drzwi. Żadnych mebli. Kiedy rozmawia się w środku towarzyszy nam echo. Dźwięki odbijają się od pustej powierzchni. Pustka? Nie do końca. Przy ścianie stoi potężny kufer. Zbudowany masywnie jest niemym świadkiem wszystkich wydarzeń. Skrywa w sobie skarb. Cóż skrywa się wewnątrz? Dopóki nikt nie uchyli wieka jest to sekretem. Zatem konieczna jest odpowiedź na kolejne pytanie. Chcesz otworzyć ową skrzynię i poznać jej zawartość? Wydaje ci się, iż decyzja jest oczywista. Jednak czy z uwagi na to, że właściciel życzył sobie aby całość pozostała zamknięta, czy uszanujesz jego wolę? Na pewno kusi cię cenne znalezisko. Musisz rozwiązać to zagadnienie sam, w zgodzie ze swoim sumieniem. No i jak? Odważysz się?

- Nie. Mówię ci! To nie jest dobry pomysł.
- Ależ jest! I najwyższy czas by do tego doszło.
- Wcale nie. Zaufaj mi, wiem co mówię.
- Ale ja ci po prostu nie wierzę. Dlaczego jesteś taki uprzedzony?
- Powiem ci dlaczego. Znam go bardzo dobrze. On ma taką obsesję… to jest koszmar! Jeśli tylko coś go naprowadzi na temat to nie uwolni się nikt. A wystarczy naprawdę niewiele.
- Czarek… przecież ja sama tylko raz widziałam się z twoim ojcem. Na naszym ślubie. Wydaje się elegancki, sympatyczny, ma poczucie humoru. Nie rozumiem czemu nie macie kontaktu. Separujesz go od nas. Jasio nie zna swojego dziadka. A tata ma 94 lata. Kto wie ile mu jeszcze zostało czasu. Nigdy nie poznałam własnego dziadka. Nie odbieraj tego synowi, proszę cię.

Kończąc swój monolog Alicja przytuliła się do męża. Cezary czując ciepło bijące od żony zmiękł nieco. Uspokoił się, objął kobietę i powiedział:

- Mówię poważnie. Te jego fobie są zaraźliwe. Matka go zostawiła, stracił przyjaciół, nawet kot od niego uciekł!
- Proszę… daj mu szansę… kochanie…
- Cholera… wiesz jak ciężko jest ci odmówić. Dobrze… ale to na twoją odpowiedzialność! Nie chcę mówić za tydzień: ‘A nie mówiłem!’ I nie lamentuj mi później, ja cię ostrzegałem!

Fobia?! Jaka znów fobia? Pasja - to tak, jak najbardziej by się zgadzało. Wiekowy starszy pan, o którym mowa to ojciec Cezarego. Profesor Daniel Radziwiłowicz. Wybitny znawca historii, autor wielu publikacji oraz książek cenionych za granicą, a z zamiłowania zapalony podróżnik. Nie byle jaki. Wojaże jakim poświęcał niemal całe życie uczyniły z niego także badacza kultur wszelakich. Nieprzypadkowe miejsca wybierał na cel wizyt. Od najmłodszych lat fascynował się on odszukiwaniem cennych artefaktów, dawno zaginionych dokumentów lub najprawdziwszych skarbów świata. Nigdy nie szukał dzięki temu jakiejkolwiek sławy, poklasku dla swoich niewątpliwych dokonań. Robił to ‘pro publico bono’. Uważał, iż wszystkie dobra jakie odnalazł należało zwrócić do prawowitych spadkobierców. Jeżeli natomiast tacy nie istnieli bądź nie byli oni zainteresowani posiadaniem tych dóbr pan Daniel przekazywał owe skarby instytucjom kulturalnym, naukowym czy bezpośrednio do zbiorów muzeum. Natomiast jeśli już absolutnie nikogo nie interesowało znalezisko to trafiało ono do kolekcji profesora. Wykazywał się niewyczerpaną energią, zawziętością, maniakalnym wręcz uporem w dążeniu do celu. Znał siedem języków obcych oraz kilkanaście dialektów różnych ludów i plemion z całego świata. A jeżeli uznał, że kolejny mu się przyda w wyprawie bezzwłocznie przystępował do nauki. Wertował setki książek w poszukiwaniu informacji. Wtedy naprawdę był w swoim żywiole, czuł się wybornie. Cieszył się takim życiem. Zwiększało to w organizmie poziom endorfin oraz adrenaliny. Ale… Właśnie, zawsze jest jakieś ALE. W tym przypadku - rodzina. Żona Małgorzata oraz synek Cezary. Nie akceptowali zainteresowań Daniela. Z początku gdy Małgosia poznała Daniela była zauroczona. Mężczyzna sprawiał wrażenie mądrego człowieka, ale nie aroganckiego. To częsta wada uczonych, po prostu patrzą na innych z góry, uważają się za lepszych. W Danielu nie dostrzegła tego problemu. Opowiadał z pasją, zawsze ciekawie i interesująco. Zaraził kobietę miłością do historii, a z czasem do siebie samego. Razem odkrywali zaginione przedmioty przeżywając niezapomniane chwile. Cudowne lata. Jednak narodziny dziecka zmieniły podejście Małgosi do takiego życia. Daniel wciąż pragnął ekstremalnych wypraw. Kobieta uznała, iż to niepoważne. Powinni się ustatkować, osiedlić na stałe w jednym miejscu. Przebywać wspólnie jako jedna, kochająca się rodzina. Profesorowi ciężko to przychodziło. Zupełnie jakby stracił obie ręce. Nie potrafił się podporządkować, bolało go wewnętrznie. Nie mógł długo usiedzieć w jednym miejscu. Dla Małgosi istniały teraz inne priorytety. Syn stał się najważniejszy. Oboje postanowili jednogłośnie - ‘musimy się rozstać’. Odbyło się to w pełnej zgodzie bez obwiniania kogokolwiek. Ona rozpoczęła nowe życie z dzieckiem, a wkrótce miała nowego partnera. On jak to miał w zwyczaju prowadził dwa życia. Poważnego profesora na uczelni- oficjalnie. Podróżnika szukającego przygód - półoficjalnie. Każdy wybrał swoją własną, autorską ścieżkę. Pozostali w kontakcie, nie tylko ze względu na wspólne dziecko. Wciąż łączyła ich sympatia, może nawet nigdy nie wygasłe gorące uczucie.

- Janek! Janek! Chodź tu na moment. Chcę ci coś powiedzieć.
- Taak… a co takiego?
- No więc widzisz. Pamiętasz jak kiedyś wspominaliśmy ci o dziadku, moim ojcu?
- Aha, mówiliście że uczy gdzieś za granicą. Tylko… Włochy czy Francja? Nie pamiętam…
- Nieistotne… ważne to co chcę ci powiedzieć. Dziadek Daniel na stare lata wrócił do kraju. Na stałe. Myślimy, że byłoby fajnie… abyś go… no tego… poznał.
- Serio?!
- Tak, serio. Na pewno się ucieszy jak cię zobaczy.
- Super! Nie mogę się doczekać!
- Tak… ale musisz coś o nim wiedzieć. Lubi opowiadać długie, ale to bardzo długie historie. Dlatego uważaj i nie wierz ślepo we wszystko co ci opowie. Czasem podkręca fakty aby zrobić większe wrażenie. Przechwala się i w ogóle tworzy bajki, a nie opowieści. Proszę nie daj się za bardzo wciągnąć w świat jego fantazji, bo później… po prostu bądź ostrożny, myśl samodzielnie.
- Eeee… dobrze tato, skoro tak mówisz.

Cezary doskonale wiedział co mówi. Doświadczył tego na własnej skórze. Jako mały chłopiec często połowę wakacji spędzał z tatą. Podczas wypoczynku spędzał czas z ojcem dość typowo. Zaliczali piesze wędrówki, górskie wycieczki, pływanie kajakiem, łowienie ryb. Normalna rzecz. Zaś wieczorami Daniel barwnie opowiadał chłopcu o licznych podróżach po całym świecie. Młodzieniec słuchał jak zaczarowany. Wierzył w każde słowo i niecierpliwie wyczekiwał kolejnej historii. Ojciec często wplatał zabawne anegdoty ze swoich wypraw, co czyniło opowieści śmiesznymi oraz fabularnie interesującymi. Czarek mając wypieki na twarzy widział w Danielu dzielnego bohatera, filmowego archeologa o odwadze lwa walczącego o artefakty przeszłości dla przyszłych pokoleń. Miało to jednak ciemną stronę. Po jednych wakacjach spędzonych z tatą Cezary chciał się również popisać hartem ducha. W grę wchodziło również zaimponowanie uroczej koleżance. Dlatego oświadczył, że potrafi się wspinać, co więcej wejdzie na dowolną budowlę bez żadnego zabezpieczenia. Koledzy podchwycili temat toteż rzucili mu wyzwanie wejścia po budynku na swój balkon. Nie myśląc ani chwili podjął rękawicę. Postanowił wejść po rurze na skraju bloku. Stosunkowo najłatwiej biorąc pod uwagę obecne podparcia oraz wystające duże śruby. Ułatwiało to wspinaczkę, tak sądził. Ok.! Wszyscy patrzą, ONA też, a raczej przede wszystkim ONA. Nie było co zwlekać, do góry! Pierwsze metry poszły gładko, lecz na wysokości ponad dwóch metrów… noga się ześlizgnęła, ponadto swoje zrobił wiatr oraz brak doświadczenia wysokościowego. Czarek wylądował(spadł!) łamiąc nogę. Jak się tłumaczył? ‘Chciałem być dzielny, jak tata’. Od tej pory rzadziej spędzał lato u taty. Nie był to koniec przygód Czarka. Kilka miesięcy później zainspirowany opowieścią ojca on także postanowił poszukać skarbów. Mieszkał wraz z mamą i jej partnerem Rafałem w starej, poniemieckiej kamienicy. Nie wiadomo skąd, ale był przekonany, iż mury kryją tajemnice II wojny światowej. Coś w stylu obrazu ‘Madonny z wielkim cycem’ pędzla Van Clompa. Pukał w ściany celem znalezienia ukrytej kryjówki. Kiedy natrafił na takową zaczął kruszyć ścianę. Ku swemu rozczarowaniu znalazł jedynie kable elektryczne. Nie zniechęcił się. Nadal walił młotem. Pominę to co się stało po powrocie mamy do domu. W każdym razie chłopiec dostał nauczkę. Dotkliwą. Dlatego też stracił zapał do przeżywania niesamowitych wypraw, szukania artefaktów i innych gratów. Gdy dorósł chciał aby jego syn uniknął tych samych kłopotów.

Rodzina Radziwiłowiczów przybyła do dziadka Daniela na początku letnich wakacji. Dom znajdował się na wsi, położony w pięknej okolicy. Otoczony lasem, gdzie żeście przyjemne powietrze pozwalało oddychać pełną piersią. Towarzyszący śpiew ptaków był miłą odmianą dla ludzi przywykłych do miejskiego gwaru. Prócz okazałego dwupiętrowego domu w kolorze kremowym, dziadek Daniel mógł pochwalić się ogromnym ogrodem. Wypełniony bujną roślinnością czynił to miejsce jeszcze piękniejszym. Drzewa zapewniały owoce, jak również pozwalały rozwiesić hamak, w którym drzemało się popołudniami. Cała rodzina przeszła przez bramę. Wszystko było ładne dla oka, starannie pielęgnowane, po prostu zadbane. Widać jak dziadek spędzał tu pracowicie czas. Zapukali, to znaczy Cezary zapukał. Delikatnie, mając nadzieję iż jednak nie będzie go w domu.

- Mocniej! Nawet my tu nic nie słyszymy!

Za gotował się w środku, ale poszedł za radą Alicji. Tym razem uderzał głośno. Donośne dźwięki poskutkowały. Czekając na otwarcie Czarek usłyszał kroki. Zaskakująco szybkie i energiczne. Czy to możliwe by prawie stuletni mężczyzna tak żwawo się poruszał? Przez chwilę pomyślał, że pomylił adres. Wówczas drzwi domu otworzyły się na oścież, a postać jaką tam ujrzał ni jak nie przypominała ojca.

- Witam! Państwo do taty? Zapraszam, jestem Zuzia.

Że co?! Kim jest ta nastolatka?! Co ona tu robi?! Niemniej cała trójka plus dziewczyna weszli do środka.

- Daniel jest w bibliotece. Chodźcie śmiało, zaprowadzę was!

Po imieniu? Nie wygląda jeszcze na osiemnaście lat. Porusza się z gracją, ma przyjemny głos. Prawdopodobnie tu mieszka, bo chodzi po domu boso. Kim ona jest i co ją łączy z ojcem? Studentka czy nie daj Boże kochanka? Tak czy owak zgodnie z obietnicą przyprowadziła rodzinkę przed oblicze profesora. Siedział zaczytany w opasły tom historii Japonii. Notował co interesujące fragmenty. Zauważył obecność przybyłych toteż odłożył wszystko. Na widok dawno niewidzianych gości uśmiechnął się szczerze. Znał syna oraz Alicję, ale wnuka Jasia zobaczył pierwszy raz.

- Witajcie kochani! Cieszę się niezmiernie z waszej wizyty. Szczególni miło ugościć najmłodszego Jasia. Poznaliście już zapewne Zuzię. Czarek… Zuzia jest twoją siostrą, a moją córką…

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1960 słów i 11617 znaków.

2 komentarze

 
  • moosiek150

    Jak narazie opowiadanie ciekawe więc mogę powiedzieć że mnie wciągnęło c;
    Mam nadzieje ze kolejne części beda tak samo ciekawe jak ta ;) Ogólnie to opowiadanie mi sie podoba :3

    6 sie 2013

  • retrezed

    Zaczyna się ciekawie, bardzo lekko się czyta - to zdecydowanie jest dużym plusem. Tytuł intrygujący i niech reszta historii będzie taka sama :)

    4 sie 2013