Whisky cz. 2

Rozdział 2

Zakochany Maciek i zmiany
  
Wczoraj oglądaliśmy mecz. Marynarz cały wieczór marudził. Złościł się o wszystko. Żartowałam z niego, że złość piękności szkodzi. Chyba się o to obraził bo wyszedł do kumpla oglądać. Zostałam z Maćkiem sama. Alkohol uderzył mu do głowy i zaczął się przystawiać. Nie piłam stwierdziłam, że musze być trzeźwa. Maciek otrząsnął się gdy go uderzyłam w twarz. Przeprosił i wyszedł. Mamrotał, że mnie kocha.
Wariat, prawdziwy wariat. Muszę z nim pogadać. Niby już raz rozmawiałam, ale on nadal jest zakochany.
Wojtek wrócił rano i od razu zaczął awanturę.  
-Musiałaś tego Maćka zapraszać. Przecież wiesz jak mnie irytuje. Chciałem obejrzeć mecz a on musiał komentować i krytykować. W ogóle się nie zna na sporcie a zachowuje się jak jakiś znawca! Następnym razem pytaj zanim go zaprosisz. –Wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami. Był w swoim i przebierał się na trening.
- Jak przyłazisz z tą swoją Jolą to nie pytasz o pozwolenie! Wychodzę! Pa. – Byłam wzburzona. Trzęsłam się tak jak zawsze po takich kłótniach.  
Usiadłam przed blokiem na ławce. Nie wiedziałam jak rozładować stres. Niektórzy palą papierosy ja ich nie lubiłam.  
Dzieci bawiły się na placu zabaw. Usiadłam na huśtawce i bujałam się. Odchyliłam się w tył. Patrzyłam w niebo, które przypominało mi tatę. Pamiętam gdy opowiadał o samolotach i o lataniu. Jak wspaniale jest tam w górze.
Na huśtawce obok usiadł Wojtek. Miał skruszoną minę.
-Przepraszam, że krzyczałem. Nie lubię tego Maćka. A ty chyba nie lubisz Joli.- Spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczyskami.  
-Nie lubię. Nie gniewam się na ciebie. Raczej na siebie, że nie uzgodniłam z tobą, że on przyjdzie.-Wziął moją dłoń i tak jak byliśmy młodsi huśtaliśmy się w ciszy tylko się śmiejąc.
-Spadam na trening. Itak się spóźnię, ale musze iść. Ty też idź do pracy.- Uśmiechnął się i poszedł.  
Na myśl, że musze iść do pubu. Odechciewało mi się wszystkiego. Moja praca była nudna i wciąż musiałam znosić pijaków, którzy głośno krzyczeli oglądając mecz. Było ich niewielu a jednak ich obecność dawała się odczuć.  
Godziny mijały mi szybko. Klientów nie było dużo. Koło północy skończyła się moja zmiana. W telewizji wciąż te same powtórki z meczów. A klienci ekscytowali się jakby to co oglądają było na żywo. Bardzo nie lubiłam wracać nocą. Zawsze wtedy spotykałam dziwnych typów. Wojtek czasem gdy poprosiłam wychodził po mnie. Jednak telefon mi się rozładował i musiałam liczyć na siebie.      W ciemnych zaułkach czaili się niebezpieczni ludzie.  
Przechodziłam koło kiosku kiedy wyłoniła się zza niego jakaś postać. Twarzy nie mogłam dostrzec, był ubrany na czarno, na głowie miał kaptur. Przyspieszyłam kroku.
Wtedy przede mną pojawiła się druga postać. Nie wiedziałam co robić. Uciekać czy iść przed siebie. Każda mijana osoba przecież nie jest jakimś bandziorem.
Serce waliło tak mocno, że słyszałam jak bije. Z strachu czułam na ciele gęsią skórkę.    Obie postacie były coraz bliżej. Bałam się. Do oczu cisnęły mi się łzy. Mężczyzna przede mną był zaledwie kilka kroków ode mnie, ten za mną też. Słyszałam każdy jego krok.  
Wtedy jeden zbliżył się tak blisko, że mogłam zobaczyć kto to jest.
Wojtek. Uff ogarnęło mnie szczęście, że to on. Miałam ochotę ryczeć.
-Czemu nie odbierasz. Wiesz jak się martwiłem.- Wojtek wyglądał na zestresowanego.
W moich oczach zakręciły się łezki i się do niego przytuliłam.
-Przepraszam. Obiecaj, że zawsze po mnie wyjdziesz.-Otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku.
-Jak byłaś młodsza obiecałem, że będę o ciebie dbał więc jestem zobowiązany. -Uśmiechnął się.
Wróciliśmy do domu. Wojtek poszedł spać. Był tak samo zmęczony jak ja.  
Rano wyszedł wcześnie musiał zrobić ostatni trening swoim podopiecznym przed meczem. Ja wstała koło południa. Miałam do pracy tak jak zwykle czyli późno. Stwierdziłam, że nie zawiodę Wojtka i pójdę na mecz.  
Gra dziesięciolatków nie była zbyt ekscytująca, ale gdy widziałam dumę Marynarza gdy jego chłopcom gratulowano pierwszego miejsca sama czułam się tak jak on. Później sam grał z swoimi kolegami towarzysko. Przyznam, ze to był ciekawy mecz.  
Pod koniec usiadł obok mnie Maciek.
-Cześć. Podoba Ci się mecz.-Zrobił grymas na twarzy gdy zaczął obserwować grę.  
-Cześć.  
Układałam przemowę by powiedzieć mu, żeby nie liczył na nic więcej niż przyjaźń w stosunku do mnie. I wtedy przegraliśmy mecz. Zamiast dumy na mojego braciszka twarzy malowała się teraz rozpacz. Był to mecz towarzyski, ale honor drużyny ucierpiał.
-W ogóle nie potrafią grać w piłkę nożną. Marynarz zawalił.-Dalej Maciek komentował, ale go nie słuchałam.
- Cicho już! -Krzyknęłam na Maćka.
-Przepraszam. Wiesz może pójdziemy gdzieś sami. Dostałem staż w pewnej firmie. Będę dobrze zarabiał. Może zamieszkamy razem? –Zdziwił się gdy zobaczył na mojej twarzy niezadowolenie.
-Maciek lubię cię, ale nic więcej. Odpuść od kilku lat to już trwa. Nigdy nie będziesz dla mnie kimś więcej niż teraz jesteś. –Wtedy chciałam cofnąć czas. Za dużo powiedziałam. Wiedziałam, że będzie mu przykro.
-Rozumiem. Pa. –Nigdy nie widziałam żeby był tak smutny. Odszedł a ja zostałam z poczuciem winy.
Wojtek podbiegł do mnie. I chciał coś powiedzieć.
-Nic nie mów. Idę do domu.- Zastanawiałam się czy straciłam przyjaciela. Stwierdziłam, że czas na zmiany.
Koniec z facetami. Ustaliłam, że zaraz po poznaniu będę mówić, że nie chcę tworzyć związku. A znajomość może mieć tylko charakter koleżeństwa.
Dobrze, że marynarz dobrze mnie znał. Nie obraził się. Przyszedł porozmawiać gdy wrócił do domu. Siedziałam w kuchni i piłam herbatę.  
- Cos się stało? Chodzi o Maćka? – Podszedł do mnie.
-Tak. Powiedziałam mu w nie miły sposób, że nie może liczyć na więcej niż przyjaźń. – Chciałam żeby Marynarz powiedział mi coś na pociesznie.
-Igrałaś jego uczuciami. Jedno masz pewne na pewno cię już nie kocha. Nie martw się ja zawsze cię będę kochał choć jesteś najbardziej zwariowaną siostrą na świecie. – Stał nade mną jak kat i śmiał się.
-Żartuje przecież.  
-Nie śmiej się. To mój przyjaciel a ja go zraniłam.- Wojtek wyjął z kieszeni gwizdek.
-Czy mam zagwizdać żebyś się otrząsnęła. Przejdzie mu, nic sobie nie zrobi. Chcesz coś zjeść? - Podszedł do lodówki i zaczął szperać.
-Nie rozumiesz mnie. Przez ciebie zaczęłam myśleć, że może sobie zrobić krzywdę. Nie jestem głodna.- Zezłościł mnie. Wyszłam z kuchni, musiałam ochłonąć.  
Zatrzymał mnie na korytarzu, chwycił za dłoń.
-Nie złość się. Maciek nie jest małym dzieckiem. Poradzi sobie.  
Wyszłam musiałam go poszukać. Przez Wojtka wciąż w mojej wyobraźni tworzyły się najczarniejsze scenariusze. Dochodziła dziewiętnasta kiedy weszłam na stadion. Wątpiłam, że go tam znajdę a jednak. Siedział i patrzył przed siebie. Spuścił głowę w dół. Krzyknęłam.
-Maciek.- Zaczęłam iść w jego stronę.  
Podniósł głowę i wstał. Bałam się, że odejdzie, ale zaczął iść w moim kierunku. Zatrzymał się kilka kroków przede mną. Zrozumiałam jak ważny jest dla mnie.  
-Chciałam porozmawiać…- Mój głos drżał nie wiedziałam co mam dokładnie powiedzieć.  
-Nie tłumacz się. Powiedziałaś mi to co wiedziałem więc nie złoszczę się na ciebie tylko na siebie, że się oszukiwałem. Wyjeżdżam na staż. Wiedz, że kochał będę cię zawsze.- Po jego policzku spłynęła łza.
Rozczarowanie myślę, że to czuł. W sobie widziałam potwora, który rani innych.
-Ja ciebie też choć w inny sposób niż ty mnie. - Na pożegnanie pocałowałam go w wyjątkowy sposób. Chciałam by nasze rozstanie nie było smutne.
-Jesteś kochana, ale pocałunek nie pomoże mojemu sercu. Muszę już iść. Odezwę się za jakiś czas.- Odszedł.
Pomału wracałam do domu zastanawiając się czy straciłam przyjaciela. Przed blokiem czekał Marynarz. Trzymał w ręce mój telefon.
-Dzwonił twój szef. Powiedział, że nie możesz nie przychodzić do pracy nie uprzedzając go. Opłaciło ci się to w ogóle, że nie poszłaś?
Zastanawiałam się nad swoimi uczuciami. Słowa Wojtka dotarły do mnie, ale były w tym momencie puste i niezrozumiałe. Moje usta same odpowiedziały ja byłam w innym świecie. Moim świecie.
-Tak rozmawiałam z nim i chyba jest dobrze. Chodź do domu. Nie stójmy tu tak.Wchodziłam po schodach. Nie to moje ciało poruszało się ja nad nim nie panowałam byłam zbyt zamyślona.

Kaja123

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1601 słów i 8818 znaków.

Dodaj komentarz