Whisky cz. 1 (Powiedzmy miłosne)

Rozdział 1
Whisky i Marynarz

Czekałam już na niego zbyt długo pewnie mnie wystawił. Zawsze tak się działo, gdy miałam z którymś się spotkać. Przerabiałam to zbyt często by się załamywać. Ten był idealny tak się zapowiadało. Pisał, że jestem urocza i ładna. Moja niska samoocena wtedy rosła w górę.  
Wstałam z stołka barowego i pomału kroczyłam w stronę drzwi. Czułam jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa czyżby o jedna szklaneczka whisky za dużo. Zatrzymał mnie wielki facet, wyraźnie wskazywał zainteresowanie, ale nie takie jak chciałam. Uderzył mnie jego odór, pachniał wódką i potem. Chciałam się odsunąć i w tym momencie straciłam równowagę. Wylądowałam na podłodze. Uderzyłam mocno głową, obudziłam się, gdy ochroniarz wynosił mnie z lokalu. Posadził mnie na jednym z stopni i zapytał o adres.
- Facet o co ty mnie pytasz ja się zastanawiam gdzie jestem.- Oparłam głowę na rękach i zamknęłam oczy.
-Proszę współpracować to szybko wróci pani do domu.- Ochroniarz usiadł obok mnie.
Pierwszy raz spotkałam takiego, który by się mną przejmował. Zaczęłam zastanawiać czy się mu podobam i wtedy zauważyłam obrączkę na palcu.
Grzebałam po kieszeniach, wyjęłam telefon.
-Masz dzwoń.- podałam telefon ochroniarzowi
-Ale do kogo? Przyszła tu pani z kimś.- potrząsnął mną bo dłuższą chwilę nie otwierałam oczu.
-Sama, wystawił mnie. Zadzwoń do Marynarza.- wzięłam od niego telefon, niestety wszystko było rozmazane. Mój wzrok nie mógł się skupić a dłonie drżały.
-Zadzwonię.- Wziął telefon i wstał.  
Wrócił, gdy usnęłam. Znów złapał za moje ramię i mną potrząsnął.
-Powiedział, że przyjedzie. Musi się pani czegoś napić.- Podał mi wodę.-Oddaje telefon. -Wsunął mi go do kieszeni kurtki.
Nie pamiętam co się dalej działo wiem tylko, że marynarz rano krzyczał i wciągnął mnie do samochodu. Jednak, gdy jest mi potrzebny to się zjawia.-kochany brat, szkoda, że tak rzadko robi coś dla mnie.  
Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez firankę w moim pokoju.
-O królewna wstała. – Usłyszałam jak Marynarz wita mnie z sarkazmem w głosie.  
-Królewna a więc ty kim jesteś. Czyżby jajecznica na śniadanie? – Wysunęłam się z łóżka i usiadłam. Rozpoznałam zapach lecący z kuchni.  
-Nie przewidziałem cię, gdy planowałem śniadanie. – Zrobił tą swoją minę zawiedzionego, robił ją identycznie jak tata, gdy jeszcze żył.
Nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, ja miałam wtedy dwanaście a on piętnaście lat. Wciąż nie mogę się pogodzić z ich śmiercią, choć minęło dziewięć lat. Nie byli małżeństwem, poznali się w taksówce. Ja i Marynarz byliśmy dziećmi z ich wcześniejszych związków. Tak bardzo się kochali. Marzyłam by kiedyś zaznać czegoś tak pieknego.
Nie zdążyli się pobrać. My trafiliśmy do sierocińca a później zamieszkaliśmy razem.

-Nie rób tej miny. Wiem, że zawaliłam, ale ci faceci po prostu nie przychodzą na spotkania ze mną.- Spojrzałam błagalnym wzrokiem.  
Chciałam by odpuścił.Na jego twarzy malowała się jeszcze większa złość.
-To nie zmienia faktu, że się upijasz. Masz skończyć bo jak nie to szukaj innego lokum. Skoro nie chcesz po dobroci to musze tak. Przestań z tymi facetami. Szukasz na siłę byle by ktoś cię pokochał!- Wściekł się i trzasnął drzwiami
. –Masz rację!- Krzyknęłam tak by usłyszał.
Wstałam i przejrzałam się w lustrze. Pomyślałam tu trzeba magicznej różdżki żebym wyglądała pięknie.
Włosy w nieładzie, poklikały się i wyglądały jak brązowe stworki. Wieczorny makijaż rozmazał mi się na całej twarzy. Moje niebieskie oczy były zaczerwienione. Wyglądałam na zmęczoną i tak się czułam.
Nigdy tak bardzo nie pragnęłam kąpieli. Spędziłam w wannie dużo czasu. Zmyłam z siebie smutki. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie pustynie. Siedzę w tej wannie na środku pustyni. Nad mną krążą sępy. Otwieram oczy i jestem w mojej łazience. Dookoła te paskudne różowe płytki. Zielona zasłona w groszki. Wszystko było takie nijakie. Niestety luksusów to nie mieliśmy. Pracowałam jako kelnerka w pubie a Marynarz dorabiał jako trener juniorów w piłce nożnej. Sam też trenował różne sporty z małymi i większymi sukcesami. Zawsze mama mówiła, że Wojtek coś osiągnie w sporcie.
Jest jeszcze młody, ma dopiero dwadzieścia trzy lata. Zdaną maturę i odkłada na studia. A ja maturę też zdała. Nie ciągnie mnie do dalszej nauki. Zawsze się jej poświęcałam. Dzięki temu głupia nie jestem. Cóż każdy ma plusy i minusy.  
Siedziałam w wannie bardzo długo i rozmyślałam nad moim życiem. Niestety jak to często bywa nic nie wymyśliłam. Stwierdziłam, że tak jak dotychczas zdam się na los. Weekend się skończył trzeba będzie iść do pracy westchnęłam. Wstałam, ubrałam się i szybciutko poszłam do kuchni coś zjeść. Marynarz zostawił mi jajka na stole i kartkę na której napisał "Zrób sobie jajecznice. Smacznego”.  
Do drzwi ktoś się zaczął dobijać. Dzwonek dzwonił i dzwonił. Uchyliłam drzwi. Stał tam Maciek. Trzymał bukiet róż.  
-Cześć. Wpuścisz mnie?- Uśmiechnął się i zrobił śmieszną minę.
Maciek był moim przyjacielem z liceum. Podkochiwał się we mnie odkąd pamiętam. Szkoda mi go było bo tak naprawdę to nie był w moim typie. Był chudym, wysokim brunetem. Nosił okulary, które zawsze gdzieś gubił. Lubiłam go za to, że był taki śmieszny.
-Część. Wejdź, zapraszam na jajecznicę.- Otwarłam drzwi i poszłam sprawdzić co z moim śniadaniem.
Stanął w drzwiach do kuchni i chyba układał mowę bo coś mruczał pod nosem.
-Co tak stoisz. Usiądź.- Uśmiechnęłam się i wskazałam krzesło.
-Proszę te róże dla ciebie z okazji dnia kobiet.- Podał mi bukiet i usiadł.
-Dziękuje. Zapomniałam, że to dziś. W pracy pewnie każdy pijak będzie mi składał życzenia.
Wyjęłam flakon, nalałam wody i wstawiłam kwiaty.
-Chciałabyś iść ze mną na kolacje?- Stresował się bo jego ręce trzęsły się. I troszkę się jąkał.
-Wpadnij dziś. Zjemy coś. Ma być mecz to pooglądamy z Marynarzem.- Podałam mu jajecznicę. –Smacznego.
-Też tak na niego mówisz. Wścieka się o to strasznie. Wiesz dlaczego tak na niego mówią?- Maciek spojrzał na mnie pytająco.
-Wiem to moja wina. Zbyt często jego kumple widzieli jak wynosił mnie z klubu, ale to już koniec. –Zrobiło mi się przykro. Nie chciałam by tak na niego mówili, ale samo jakoś tak przystało.
-Ostatnio bił się z jakimś facetem bo nabijał się z ciebie. Tamten stracił kilka zębów a twój brat no cóż nic mu się nie stało. Jest silniejszy.

Kaja123

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1249 słów i 6790 znaków.

Dodaj komentarz