Valery V

Tamtego wieczoru, naprawdę potrzebowałem obecności Evelyn.  
Telefony wydzwaniały jeden po drugim, ale ani razu nie zauważyłem jej imienia. Nie odbierałem. Szef napisał, że w najbliższym czasie nie muszę wracać do pracy, że mam się odezwać dopiero wtedy, kiedy wezmę się w garść. Zabawne. Odpisałem tylko, że dam radę i pojawię się następnego dnia.
Tak też było. Wszyscy traktowali mnie zbyt delikatnie i podchodzili z niemałą ostrożnością, jakbym miał zaraz wybuchnąć i zlać ich na kwaśne jabłko. Miałem ochotę tylko na Evelyn, w żadnym erotycznym podtekście.  
Chciałem się z nią pożegnać, zanim totalnie opuści mnie i to miejsce. Dwa dni. Ostatnie dwa dni. Zegar tykał i pędził w stronę, którą chciałem zamknąć na kłódkę przed jej oczami. Byłbym wtedy zbyt okrutny, prawda?  

Z samego rana podjechałem pod jej blok. Schody pokonałem w zawrotnym tempie. Już chciałem zapukać, ale drzwi otworzyły się, zanim zdążyłem wykonać tę czynność. Jej twarz była blada i mokra od łez. Rzuciła się na mnie, łapiąc za szyję. Sam do końca nie rozumiałem, co się działo, ale nie protestowałem. Tak bardzo brakowało mi jej dotyku, który koił ból, otulał, uspokajał. Przycisnęła mnie mocniej do siebie. Odwdzięczyłem się tym samym. Nie pamiętam, jakim cudem znaleźliśmy się w jej mieszkaniu, na kanapie, tucząc przy tym kilka szklanek pozostawionych na stoliku. Zachłanne pocałunki przeplatały się z głośniejszymi biciami naszych serc, przyśpieszonymi oddechami, śmielszym dotykiem. Nie rozumiałem w tamtym momencie niczego, ale brnąłem w to dalej, nie dopuszczając do siebie myśli, że to nasze ostatnie chwile, że to naprawdę koniec. Płakaliśmy na przemian. To było tak inne, tak intymne. Bardziej od naszych nagich ciał splecionych na pościeli.  


-Valery..
-Tak, wiem. Nie masz wiele czasu - wyszeptałem w jej włosy, otulając ją najlepiej, jak potrafiłem. - Daj mi jeszcze moment - dodałem, powstrzymując łzy, które zaczęły dusić mnie w gardle. Westchnęła, rysując niewidzialne kółka na moim torsie. Byłem ogromnym idiotą, nie doceniając jej wcześniej.  
-Valery, nigdzie nie jadę - te słowa sprawiły, że czas się na moment zatrzymał. Wpatrywałem się tępo w sufit, analizując każdą literkę pojawiającą się w tym słowie. Boże. Dopiero po chwili wrócił mój rozum, z krótkiego spaceru.  
-Zostajesz? Naprawdę? - nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Nie dałem jej odpowiedzieć. W jej oczach dostrzegłem odpowiedź i zamknąłem jej usta swoimi.  


Leżeliśmy cały dzień w łóżku. To był dobry dzień. Nie potrafiłem opisać szczęścia, które w tamtej chwili wypełniło mnie od stóp do głów, wylewając się na boki.  
-Zrezygnowałam. Nie mogłabym tak uciec, choć sądziłam wcześniej, że to najlepsze wyjście. Tak bardzo bolało mnie to wszystko. Myślałam, że to pomoże nam obojgu. Zachowałam się nie fair, bardzo nie fair - powiedziała, dalej tuląc się do mojego ciepłego ciała.  
-Najważniejsze, że teraz jesteśmy razem. Tęskniłem za tobą, nawet nie wiesz, jak bardzo - szepnąłem.  

Tak, opowiedziałem Evelyn o Nadii. Rozmawialiśmy długo i szczerze. Myślę, że nam obojgu spadł kamień serca noszony już od jakiegoś czasu. Poczułem się lżejszy. W tamtym momencie mogłem latać.  
Później zerwała się nagle z łóżka, kiedy zadzwonił telefon. Nerwowo zagryzła wargi i mimowolnie zmarszczyłem czoło.  
-Ale nie mogę, nie rozumiesz? Rozmawialiśmy wczoraj - podniosła głos, choć miałem wrażenie, że chciała krzyknąć głośno do słuchawki, ale ja byłem powodem, dla którego się powstrzymywała. -Muszę kończyć. Nie. Nie przyjadę. Podjęłam już decyzję. Tak, jestem pewna - potakiwała, próbując oddalić się od łóżka, na którym leżałem, ale nieudolnie, bo po chwili stałem tuż za nią. Usłyszałem męski, podenerwowany głos i przekleństwa, więc wyrwałem jej telefon z ręki, zanim ten prostak zdążył ją znów obrazić.
-Uważaj na słowa, kolego - po drugiej stronie usłyszałem tylko śmiech. Evelyn próbowała zabrać mi telefon, ale byłem wyższy i szybszy.  
-Ochroniarz Evelyn? Przekaż jej, że jeśli nie zjawi się w moim gabinecie do godziny dwunastej, może pożegnać się z pracą i nie tylko z tym - znów śmiech i obrzydliwy, ochrypły głos. Nim zdążyłem coś odpowiedzieć, rozłączył się.
Wpatrywałem się w nią przez dłuższą chwilę, wyczekując jakiekolwiek wyjaśnienia. Rozpłakała się i padła na kolana.  


Dawkuję emocję, kochani. :)
Ależ jestem okropna, wiem.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 845 słów i 4626 znaków, zaktualizowała 15 lut 2016.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Anonim2

    Ciekawe kiedy będzie kolejna dawka emocji?? Czekam cierpliwie na ciąg dalszy.

    11 mar 2016

  • Użytkownik Malolata1

    @Anonim2 ciężko powiedzieć :c

    14 mar 2016

  • Użytkownik Pina

    Genialne  :)

    17 lut 2016

  • Użytkownik Wiktor

    Podtrzymuje zdanie Natalio O. Urzekło mnie to opowiadanie. Nie czytałem jeszcze Twoich opowiadań, ale to jest jak na razie świetne opowiadanie. Zobaczymy jak je pociągniesz. Mogę kilka słów do Natalii O?.  
    Gosiu co u Ciebie?. Coś ostatnio nie widzę Twoich nowych opowiadań. Na pewno piszesz jakieś i jak je napiszesz dopiero będziesz publikować. Widziałaś Marzenka dokończyła opowiadanie o Poli. Może miała coś z kompem, że się nie odzywała.  
    Malolata1 przepraszam, że rozpisałem się nie na temat opowiadania.  
    Opowiadanie czytam i podoba się i czekam na więcej. Pozdrawiam Wiktor

    16 lut 2016

  • Użytkownik NataliaO

    @Wiktor niestety zdrowie nie dopisuje, na razie jestem w zawieszeniu... Opowiadanie Malolaty1 jest the besth. Zauroczyło mnie <3

    16 lut 2016

  • Użytkownik Malolata1

    @Wiktor dzieki, pozytywne, jak widzę i cieszy mnie to. Jest dla kogo pisac ;)

    16 lut 2016

  • Użytkownik NataliaO

    Oczarowałaś mnie tym opowiadaniem, uwielbiam je  <3

    15 lut 2016

  • Użytkownik Malolata1

    @NataliaO yea :)

    15 lut 2016