Valery IV

Ktoś pukał mocno do drzwi, dzwoniąc na przemian dzwonkiem. Osiągnąłem stan totalnego wyjebania. Wszystko stało się odległe i nieistotne, choć twarz Evelyn pojawiała się za każdym razem, gdy zamykałem na chwilę oczy. Podniosłem się z ociąganiem z kanapy i trzymając drinka w dłoni, poszedłem otworzyć.  
Żałowałem już na wstępie. Nina. Uśmiechnęła się i bez pytania weszła do środka.  
-Widzę, że kiepsko się trzymasz - skomentowała, przyglądając się moim wymiętym ciuchom, włosom, które żyły już własnym życiem i chwiejnej postawie. Może i byłem pijany, ale dalej nie zapomniałem, jak się zachowała i kim była.
-Spostrzegawczość to chyba twoja mocna strona - zaśmiałem się, uniosłem szklankę i wypiłem zawartość jednym haustem. -Skoro już udało ci się ocenić sytuację, wyjdź - dodałem, na co jej uśmiech zniknął.  
-Dalej zamierzasz być taki uparty? - jej pytanie do reszty mnie rozśmieszyło.
-Raczej inteligenty, przynajmniej w twoim wypadku - otworzyłem drzwi i wskazałem dłonią ciemną klatkę schodową. -Odczep się ode mnie raz, na zawsze. To twoja ostatnia wizyta.
Westchnęła na te słowa i zrobiła się czerwona na twarzy.  
-Pożałujesz tego - krzyknęła. Pokiwałem głową i zamknąłem za nią drzwi.


W pracy dostałem awans, o dziwo. Szef poklepał mnie po ramieniu, ogłaszając nowinę wszystkim pracownikom, którzy byli akurat w biurze. Miałem ochotę uciec i przespać cały dzień. Kac męczył, ale to nie on był moim największym problemem.  
Nina spoglądała na mnie wściekle przez prawie cały dzień. W przerwach na kawę miałem spokój. Nie musiałem jej obserwować, żeby wiedzieć, że przeszywa mnie tymi swoimi cholernymi oczami na wylot. Miałem ochotę na telefon do Evelyn, ale zrezygnowałem, przypominając sobie o jej wyjeździe i zachowaniu względem mnie.  
Tak po prostu przestało jej nagle zależeć?  
To było przerażające. Czułem, że sięgam powoli dna.  


W zamyśleniu wyszedłem z pracy. Z teczką i kawą w drugiej ręce. Wsiadłem do samochodu, docisnąłem sprzęgło i zmieniłem bieg. Zauważyłem, że wszystko robiłem już automatycznie, zupełnie, jak robot. Bez uśmiechu, bez chęci, bez wszystkiego, co pozytywne.  
Tak samo wysiadłem, tak samo zamknąłem za sobą drzwi auta i tak samo szukałem dłonią kluczy w kieszeni marynarki. Były.  
Nie wróciłem do domu, jak zawsze. Czyjeś dłonie pociągnęły mnie mocno i przystawiły lufę do pleców. Nawet przez grubszy materiał poczułem jej chłodny dotyk.  
-Nawet nie próbuj się zatrzymać ani uciec. Po prostu idź, uśmiechaj się i nie wzbudzaj podejrzeń - usłyszałem za sobą. Wzdrygnąłem się, ale nie na myśl o śmierci. Tylko i wyłącznie na dźwięk głosu, który usłyszałem za moimi plecami.  
Czy aby przypadkiem nie kazałem się jej odczepić? Co ona sobie do cholery wyobrażała i skąd miała broń?
-Widzę, że zabawa się skończyła - zaśmiałem się kpiąco, na co poczułem, jak popchnęła mnie mocniej do przodu. Warknąłem i potknąłem się o własne nogi.
-Mam naprawdę dość twojej obecności i twoich gierek. Zachowujesz się gorzej, niż dziecko. Sama mówiłaś, że jesteśmy dorośli, więc zachowuj się stosownie do swojego wieku.
-Zamknij się w końcu - rzekła, prowadząc mnie tak bardzo znaną mi drogą.


Spoglądała mnie z wyraźną satysfakcją w oczach. Sam nie rozumiałem z czego była taka zadowolona i dumna z siebie. Od czasu do czasu zerkała na broń.  
-I co, zamierzasz mnie zabić, bo nie chcę mieć z tobą więcej niczego wspólnego? - wywróciłem oczami. Naprawdę była żałosna, wręcz nienormalna.  
-Musisz sobie uświadomić, że postępujesz źle. Tak naprawdę mnie potrzebujesz, tylko starasz się wypierać tę myśl - w odpowiedzi na jej słowa, tylko się zaśmiałem. O czym ona do cholery mówiła?
-Nie, Nina. To ty nie możesz zrozumieć, że cię po prostu nie chcę - pierwszy raz widziałem ją w takim stanie, nie chciałem więcej na nią patrzeć. - A teraz odłóż broń i się po prostu rozejdźmy. Pokręciła głową i wycelowała wprost w moją twarz. Zauważyłem, że jej oczy zrobiły się szklane. Boże, poczułem totalną bezradność.
-Niedawno mówiłeś zupełnie coś innego. Powiedziałeś, że brakuje ci mnie, teraz kłamiesz - szepnęła, przechylając głowę w bok. Pierwsza łza powitała jej policzek.  
-Uspokój się. Wiele rzeczy zrozumiałem przez ten czas i nie zmienię zdania. Musisz się z tym pogodzić, Nina. To, co teraz robisz niczego nie zmieni - stwierdziłem, choć wiedziałem, że to nie takiego proste. Przez moment jej spojrzenie wypalało dziurę w moim ciele. Świdrowała mnie wzrokiem a potem zrobiła coś, na co wzdrygnąłem się i rzuciłem w jej stronę.  
Kurwa. Nie zdążyłem jej powstrzymać.  
Leżała przed moimi nogami. Blada. Z zamkniętymi oczami. Krew opryskała spodnie i marynarkę. Wyciągnąłem telefon i czekałem. Niczego innego nie mogłem już zrobić.


Po kilkunastu godzinach dalej nie mogłem otrząsnąć się z szoku.  
Czułem się, jak w ukrytej kamerze, jakiejś opowieści, w której grałem główną rolę. Nie chciałem tu być. Nie chciałem być nigdzie.  
-Proszę wrócić do domu i odpocząć - jak z zaświatów przebijał się do moich uszu głos policjanta.  
-Myśli pan, że wszystko jest takie proste? - zakpiłem z jego rady. Puste słowa, które nijak miały się do rzeczywistości. Mojej rzeczywistości.
-Naprawdę rozumiem, że jest pan zdenerwowany, ale proszę..
-Gówno pan wie, tyle panu powiem. Do widzenia - przerwałem mu, wstałem z krzesła i wyszedłem szybciej, niż to było możliwe.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1062 słów i 5667 znaków, zaktualizowała 14 lut 2016.

2 komentarze

 
  • NataliaO

    Super  <3

    14 lut 2016

  • Malolata1

    @NataliaO :)

    14 lut 2016

  • majli

    Tego się nie spodziewałam. Czekam na dalszy rozwój akcji.  :rotfl:

    14 lut 2016

  • Malolata1

    @majli będzie się działo :D

    14 lut 2016