Totalne szczęście w nieszczęściu cz. 3

Totalne szczęście w nieszczęściu cz. 3Strażacy wyszli na drabinę i szybko zwiali do swojej remizy razem z rodzicami, powiedziałem Aleksandrze aby wyszła z tej szafy. Po kilku minutach poszliśmy spać ponieważ było już dość późno (a dokładniej 2:05).
Rano obudził nas dzwonek do domofonu. Powiedziałem, że to może być moja matka i jak klasnę rękami to niech przestawiła jakiś przedmiot za pomocą magi z ukrycia. Zgodziła się, poszedłem zobaczyć kto to. Okazało się że to rodzina z księdzem. Weszliśmy do mieszkania. Matka wszystko opowiedziała księdzu a on w tym czasie odprawiał modlitwy i wszędzie pryskał tą swoją wodą święconą. Po kilku minutach jak ksiądz zażądał zapłaty za odprawienie modlitw i za krople wody święconej. W tym samym momencie klasnąłem. Nagle drzwi od gabloty otworzyły się i wyleciała szklana miska oraz talerz. Wszyscy oprócz mnie zwiali w trybie natychmiastowym z tego mieszkania. Zamknąłem za nimi drzwi i powiedziałem Aleksandrze, że zrobiła dobrą robotę.  
Uśmiechnęła się, odpowiedziałem tym samym. Zabraliśmy się za sprzątanie mieszkania ponieważ po tych wszystkich przygodach było dość brudno. Kilka godzin później rozmyślaliśmy nad tym co robić. Po kilku minutach wybraliśmy się do sklepu. Zeszliśmy na dół gdzie był mój stary poczciwy motocykl. Przypomniałem sobie, że wczoraj jakoś go nie mogłem odpalić. Nic nie mówiąc spróbowałem jeszcze raz go uruchomić. Jakoś się odpalił więc pojechaliśmy do sklepu. Po drodze spytałem Aleksandrę: Co by chciała kupić? (oprócz jedzenia). Powiedziała,  
że chce kupić narzędzia i materiał do robienia na drutach. Zgodziłem się. Po wszystkich zakupach wróciliśmy do domu. Reszta dnia przeszła spokojnie i normalnie. Poszliśmy koło 23:05 spać. Następnego dnia przyszła policja i poinformowała że zmarła moja rodzina w tym: babcia, ojciec i matka w wypadku samochodowym i że dostaje odszkodowanie i zostaje pełno prawnym właścicielem tego mieszkania. Od 16 lat można pracować więc nie wydawało mi się to straszne. Odszkodowanie też nie było duże więc jak najszybciej musiałem znaleźć sobie jakąś pracę. Zbliżała się godz. 8:00 więc musiałem iść do szkoły. Aleksandra zapytała się gdzie wychodzę, ja odpowiedziałem, że do szkoły. Powiedziała czy może iść ze mną? Zgodziłem się. Poszliśmy do szkoły. Koło 8:15 tuż przed dzwonkiem weszliśmy do klasy. Pani wychowawczyni przedstawiła Aleksandrę jako nową uczennice. Usiadła koło mnie. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli.  Wszyscy do niej podeszli i zaczęli się pytać o wszystkie szczegóły. Przez to, że Aleksandra nie mogła kłamać wyszło na jaw, że mieszkamy ze sobą. Powiedziała też, że nie jesteśmy spokrewnieni genetycznie. Zostaliśmy znienawidzeni przez całą klasę. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Weszła pani od J.Polskiego. Zapytała się Aleksandry kim jest i jak się nazywa. Wszystko powiedziała. Pani od polskiego zapytała się czemu siedzi koło Filipa (czyli mnie) zamiast z dziewczynami. Nagle jeden z uczniów opowiedział jej wszystko o tym że nie jesteśmy spokrewnieni genetycznie i mieszkamy ze sobą oraz że moi rodzice zginęli z wypadku samochodowym. Baba od J.Polskiego  
oniemiała. Usiadła i zaczęła prowadzić lekcje...



ZDJĘCIE JEST PRZYPADKOWE*

Filipexor

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 580 słów i 3343 znaków, zaktualizował 31 lip 2016.

1 komentarz

 
  • Użytkownik animeanime

    Prowadzisz bardzo burzliwe życie, jeśli to wszystko prawda, to trochę Ci zazdroszczę, cała nadzieja w Oli :)

    18 sty 2016

  • Użytkownik Filipexor

    @animeanime a poza tym opowiadanie nie musi być prawdopodobne.

    18 sty 2016