Szalona cz. 3

"Szalona"
Rozdział 3:
Brat skierował się ze mną na rękach na tyły domu gdzie po prawej stronie od tarasu był basen, altana tak dużą ze spokojnie mogłaby zamieszkać trzy osobowa rodzina,wyposażona we wszystko co powinno znaleźć się w domu czy domku letniskowym, ponad to w niedalekiej odległości znajduje się duże boisko do siatkówki i koszykówki. Czy byliśmy bogaci, tak strasznie. Chociaż nawet mi to nie przeszkadzało wcale.
Chłopak bez zastanowienia ze śmiechem na ustach wskoczył ze mną do wody.
W pierwszej chwili się wystraszyłam, po chwili jednak zaczęłam pływać razem w bratem.
Całej sytuacji przyglądało się nasze rodzeństwo a także czterech nieznanych mi chłopaków mniej więcej w wieku moich braci. Oboje w Williamem wyszliśmy z basenu.  
Michael pogrążony był w rozmowie z wysokim, ciemnowłosym chłopakiem bez koszuli. Jego dobrze zbudowane ciało zdobiły przeróżne tatuaże, smok ziejący ogniem w którego dymię był napis w obcym języku. Najbardziej spodobał mi się ten znajdujący się na jego plecach, tatuaż ten przedstawia motocykl a nad nim napis : Zwycięzca.
Krótkie postrzępione jeansy leżały na nim idealnie, prezentując szczupłe i długie nogi. Na nogach ma lekkie czarno-białe adidasy.  
Drugi z nich był równie wysoki jak poprzedni. Jego włosy do ramion związane z kucyk spoczywały na plecach, były czarne jak noc, brązowe oczy i śniada cera. Szerokie ramiona, wąskie plecy, umięśniony brzuch tylko twierdziły mnie z przekonani, że tak jak wszyscy zebrami tu mężczyzni bardzo dużo czasu spędzał na siłowni.
Dwaj pozostali wyglądali identycznie. Kasztanowe włosy postawione na żel do góry. Kolczyki w uszach, czarne koszulki opinające ciało. Przypominają trenerów na siłowni. Do tego ubrani wytarte jeansy i czerwone adidasy
Wszyscy czterej byli bardzo przystojni.  
- Spokojnie mogli by być modelami - pomyślałam
Gapiłam się na nich a oni nic sobie z tego nie robili albo nie zauważyli.
Ruszyłam w stronę domu.  
- Sami, telefon ci dzwoni - krzyknął Nick podając mi urządzenie
- Halo? -odezwałam się odbierając
- Cześć kochanie - odezwał się bardzo znajomy mi głos Roberta, mojego byłego.
Zadrżałam na samą myśl, że znowu będę przez niego cierpiała.
Że znowu mnie zrani, jak robił to wcześniej. Bałam się że znowu będzie próbował namawiać do wzięcia narkotyków. On się nigdy nie zmieni, tego jestem pewna.
- Czego chcesz? - syknęłam zanim zdarzył coś powiedzieć - Nigdy więcej nie nazwaj mnie kochanie i do mnie nie dzwoń! - krzyknęłam do telefonu rozłączając się. Rzuciłami nim o panele. Roztrzaskał się.
W oczach stanęły mi łzy.
Mężczyźni spojrzeli na mnie. Spuściłam wzrok. Muszę pobyć sama, pomyśleć.
Wybiegłam z ogrodu w stronę samochodu. Szybko wyjęłam kluczki z kieszeni. Zatrzymałam się dopiero koło auta, usłyszałam kroki za sobą. Wiedziałam, że to Michael nie odezwałam się jednak. Nie byłam gotowa na taką rozmowę, nie z bratem.
- Samantha - powiedział Will - co się dzieje?
Zatrzymałam się zaskoczona, Jego się nie spodziewałam.
Bez słowa zsiadłam do samochodu i odjechałam z stronę miasta, po chwili zawróciłam gwałtownie i pojechałam w stronę toru wyścigowego. Tato mi go kiedyś pokazał, pan kiedyś też się ścigał ale krótko bo urodził się mój brat. Wskazówka licznika coraz bardziej mknęła w prawa stronę. Biegi zmieniłam machinalnie wręcz odruchowo. Jazda to coś co kocham, zwłaszcza szybka jazda dreszcz adrenaliny to coś czego mi teraz potrzeba.  
Na tor przyjechałam bardzo szybko, kilka osób jeździło zapoznając się z torem.  
Zatrzymałam się. Tego potrzebowałam, spokoju i ciszy. Oglądałam jak kolejne samochody mijają linię mety, cały czas płacząc. Myślałam o tych wszystkich rzeczach, które wydarzyły się w moim życiu. O moim byłym chłopaku, rodzicach, byłych przyjaciółkach które przestały się odzywać do mnie a także o mojej rodzinie i jeszcze o bardzo wielu rzeczach.
Bardzo długo musiałam myśleć ponieważ nie zauważyłam kiedy się ściemniło. Spojrzałam na zegarek w samochodzie 23:15, muszę wrócić do domu.
Ruszyłam w drogę powrotną, minęła równie szybko jak poprzednim razem. Gdyż dojechałam do domu zauwżyłam na podjeździe kilka samochodów i motocykli.  
- Pewnie jacyś koledzy chłopaków - pomyślałam wysiadając
Zamknęłam auto i ruszyłam do domu.
Łzy znowu poleciały po moich policzkach. Zapłakana weszłam do domu.
Takiego widoku się nie spodziewałam...
Weszłam do domu zastanawiając się jak uniknąc braci, pewnie są na górze więc przejdę niezauważona. Myliłam się jednak. Od drzwi przywitały mnie duże ilości butów rozrzuconych po całym korytarzu wiodącym do salonu. Najciszej jak potrafiłam ruszyłam w kierunku schodów prowadzących na górę. Na moje nieszczęście potknęłam się o o jakieś buty. Poczułam, że lecę w dół. Nie upadłam jednak, czyjeś silne ramiona mnie złapały. Najadłam się strachu.
Spojrzałam w górę. Rozpoznałam w swoim wybawcy kolegę Michaela,
tego w tatuażami. Dopiero teraz mogłam wyraźnie zobaczyć, że ma piękne brązowe oczy.
- Można w nich tonąć - pomyślałam
Teraz miał na sobie koszulkę w ciemnym kolorze, a na niej motocykl.  
- Dziękuję - powiedziałam wyplatając się z jego ramion.
Nie było to dobrym pomysłem, gdyby nie on znowu prawie bym upadła. Mężczyzna bez najmniejszego trudu podniósł mnie i postawił na bezpiecznym gruncie.
- Ostrożnie, Samantho - powiedział aksamitnym głosem
- Będę uważać - odparłam spuszczając wzrok.  
Zabrałam się za układanie butów. chłopak mi pomógł, więc po kilku minutach można było spokojnie przejść.
- Jeszcze raz dziękuję za pomoc - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju
- Możemy porozmawiać? - zapytał chłopak pojawiając się obok mnie
- Na górze - odpowiedziałam
Do mojego pokoju szliśmy w ciszy
Gdy tylko weszłam od razu położyłam się na łóżku. Chłopak usiadł na jego skraju.
- Jestem Felix - przedstawił się
- Samantha. Co wy wszyscy tutaj robicie? - zapytałam
- Twój brat zadzwonił po resztę, nie chciał być sam. Poznaliśmy twoich braci. Wystraszyli się jak uciekłaś. Wiesz, że jeździsz bardzo szybko? Nikt nie mógł Cię dogonić. Nawet ja, a jeżdżę bardzo szybko - powiedział z dumą z głosie - Kim jest Robert? - zapytał po chwili namysłu
Gwałtowie usiadłam na łóżku prawie z niego spadając. Felix złapał mnie.  
- Skąd o nim wiesz? - krzyknęłam  
- Spokojnie - uspokajał mnie - On tu jest. Na dole, z jakąś dziewczyną - dodał
W rekordowym tempie podbiegłam do szafy, wyjęłam dużą torbę i zaczęłam się pakować. Ja wrzucałam rzeczy, Felix wyjmował je.  
Po moich policzkach płynęły łzy.
Bałam się. Robert zdolny jest do wszystkiego. Wiele razy uciekał się do kłamstwa tylko po to aby coś dostać.  
Teraz też tak będzie. Zostawiłam go, a on będzie chciał mnie odzyskać, a następnie ukarać.
Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w ramionach Felixa
- Jestem przy Tobie. Nic Ci się nie stanie - zapewnił  
W jego ramionach poczułam się bezpiecznie. Czułam, że z nim nic złego mi się mi stanie. Nie wiem jak długo szlochałam wtulona w chłopaka.  
Drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie.  
- Wiedziałem, że tak będzie. Ja na ciebie czekam, a ty się puszczasz z nim - powiedział wchodząc do mojego pokoju Robert
Jego włosy dziś postawione na żel.  
Założył białą obcisłą koszulkę, na nią czarną skórę. Jeansy i znoszone buty
Był wściekły. Dało się zauważyć jak mocno zaciska szczękę i pięści.  
Felix także spiął mięśnie i mocniej mnie przytulił.
- Idź po Michaela - szepnęłam do Felixa

Margo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1450 słów i 7943 znaków.

1 komentarz