Szalona cz. 2

"Szalona"
Rozdział 1  
- Teraz odczytam wam testament Waszych rodziców-powiedział siwowłosy mężczyzna. Prawnik rodziców Paul Gibbs. Paul to około czterdziestoletni mężczyzna. Wysoki, dobrze zbudowany. Zawsze uśmiechnięty i pogodny a zarazem poważny i skrupulatny. Oddamy rodzinie i pracy którą kocha. Nigdy zaś nie postawił jej ponad rodzinę. Potrafił wyjść w połowie rozprawy tylko po to aby odebrać żonę czy dzieci.
Znaliśmy się wszyscy bardzo dobrze. Paul, jego żona Beatrice oraz Joe i Amanda ich dzieci spędzaliśmy co roku razem wakacje w ich domu przy plaży w Spring Gardens nadmorskim mieście oddalonym od naszego domu o 700 kilometrów.  
Prawnik jako pierwszy pojawił się u nas w domu zaraz po śmierci rodziców, zaraz po nim jego rodzina. Bardzo nam pomogli w tym trudnym dla nas momencie.  
Wzięłam wolną ręką dłoń Michaela i ścisnęłam ją delikatnie, drugą trzymałam śpiącą Olivię. Nieświadome niczego niemowlę spało bezpieczne w moich ramionach a ja ze łzami w oczach czekałam na odczytanie ostatniej woli naszych rodziców. Michael chyba wyczuł mój niepokój, ponieważ przytulił mnie. Spojrzałam na niego pierwszy raz dzisiejszego dnia. Ciemne włosy pozostawił w nieładzie, na jego przystojnej twarzy widać było, że dawno nie spał. Jak my wszyscy od dnia wypadku. No może oprócz Olivii.
- Będzie dobrze braciszku - powiedziałam do niego
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Białe ściany ozdobione licznymi dyplomami. Kilkoma szafami pełnymi różnych dokumentów. Po dwie przy każdej ze ścian. Na lewo od drzwi duży stół z przeszklonym blatem i krzesłami od kompletu. Zaraz za nimi aneks kuchenny, jak z programu telewizyjnego. Po przeciwnej stronie stała ogromna kanapa. W samym centrum całego pomieszczenia ogromne biurko na którym piętrzyły się stosy papierów. Całe biuro urządził nowocześnie.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi, stanęli w nich dwaj młodzi mężczyzni. Pierwszy w nich wysoki brunet o wnikliwym spojrzeniu. Około dwudziestoparo letni. Delikatny zarost dodawał mu kilku dodatkowych lat. Dobrze zbudowany, pod koszulką rysował się wyraźny zarys mięśni, widać że chodził na siłownię. Drugi z nich był bardzo podobny do poprzedniego. Też był niższy i szczupłejszy. Obaj ubrani w obcisłe koszulki, wytarte jeansy i airmaxy.
Spojrzeli zdezorientowani, podobnie jak my.
- William, Nick wejdźcie proszę i siadajcie - powiedział Paul
Przybysze usiedli na przeciw nas. Żadne z nas się nie odzywało, dopóki nie obudziła się Olivia.
Dziewczynka zaczęła płakać.  
Wstałam i zaczęłam z nic chodzić po pomieszczeniu. Nie mogłam jej uspokoić. Nie wiem kiedy za moimi plecami pojawił się Michael. Wziął ode mnie małą. W mgnieniu oka Liv uspokoiła się,
Wszystko mnie już przerastało.  
Cały czas przeżywałam śmierć rodziców. Nie jadłam, mało spałam.  
Zamroczyło mnie na chwilę. Poczułam że spadamy w przepaść.  
Poczułam pilne ramiona które złapały mnie przed upadkiem.  
Otworzyłam oczy.
Pochylali się nade mną wszyscy zebrani.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego ze kanapie a obok mnie siedział jeden z nowo przybyłych. Will albo Nick nadal nie wiedziałam który to który i co tu robią.
Usiadłam mimo kilku protestów ze strony innych.  
- Co się stało?- zapytałam
- Straciłaś przytomność - odpowiedział Paul
- Nic mi nie jest - podniosłam się z próbą wstania
- Leż ! - odpowiedzieli wszyscy razem
- Mogę Liv? Czy nam tylko leżeć? - zapytałam patrząc na brata  
Michael podaj mi Olivię do tej pory spoczywającą na jego rękach. Dziewczynka uśmiechała się, gdy ją brałam.
- Paul powiedz nam wszystkim. Po co tu jesteśmy. Proszę. - zwróciłam się do prawnika
- Usiądźcie wszyscy. Zebraliśmy się tu w takim gronie by odczytać ostatnią wolę Karmen i Stevena.
Paul wziął do ręki jakąś kartkę i zaczął czytać:
- Drodzy Samantho, Michaelu, Olivio, Williamie oraz Nicku. W dniu w którym zostanie wam to przeczytane Nas już nie będzie.  
Pewnie zastanawiacie się kim są William i Nick. Będzie Wam ciężko to zrozumieć ale jesteście rodzeństwem. Wasz ojciec miał romans zanim jeszcze się urodziliście.  
Teraz jednak sytuacja się zmieniła, dlatego chcemy abyście zamieszkali razem w naszym domu. Cała piątka. To jednyna rzecz o którą Was prosimy drogie dzieci. Posłuchajcie nas i stwórzcie rodzinę. Ponadto w dniu naszego pogrzebu Paul da Wam numery do kont, są na Wasze nazwiska. Każde z Was dostało po pół miliona oraz udziały z firmie. Zadbaliśmy o wszystko. Będziecie musieli tylko podpisać przygotowane dokumenty. Kochamy Was. Mama i Tata - przeczytał  
Wszyscy wstrzymaliśmy oddech.
Mieliśmy razem zamieszkać?!  
Wstałam od stołu szybciej niż pozostali, wzięłam od Michaela siostrę i zaczęłam układać ją w wózku. Pocałowałam jej czółko.
Spełnię wolę rodziców, żeby nie wiem co się działo.  
Uspokoiłam się a po moich policzkach popłynęły łzy. Tak bardzo za nimi tęsknimy.
Rodzice są ważniejsi niż wszystko inne.  
- Poczekamy na Was na dole. Weźcie moją torebkę - powiedziałam podchodząc do Paula. Podpisałam leżący przed nim dokument. Paul jako prawnik podpisał go w imieniu Olivii.
Miny całej czwórki były bezcenne. Uśmiechnęłam się promiennie do nich ruszyłam w stronę wyjścia. Mimo lekkich kłopotów ze schodami udało mi się wyjść przed budynek.  
Stałam, spoglądając na siostrę leżącą w wózku.
- Od teraz ja będę twoja mamą. Ja będę wstawać do ciebie w nocy. Będę się tobą opiekowała, dbała o Cię. To ja będę się starała, żeby wszystko było dobrze. Stworzymy rodzinę w piątkę - powiedziałam do maleńkiej istotki
Z budynku wyszli nasi trzej bracia. Żywo o czymś rozmawiali. Już zdążyli się poznać. Jak to faceci, znaleźli wspólny temat. Podchodząc do nas uśmiechnęli się. Zrobiłam to samo.  
- Jedno pytanie, który to który?
Zaczęliśmy się śmiać.
- Ja jestem Will - powiedział wyższy z nich - A to jest Nick.
- Samantha, ale mówcie mi Sami. To jest Olivia czyli Liv - odparłami Zobaczymy jak ułoży się nasza relacja jak na razie jest dobrze.  
Moi kochani bracia cała drogę opowiadali sobie nawzajem różne historie. Zdążyli się polubieć. Nawet Liv ich polubiła. Nick wziął małą na ręce i opowiadał jej jakąś bajkę, ona cały czas się śmiała. Mi nie pozostało nic innego jak pchać pusty wózek siostry.
Przyglądałam się tej całej sytuacji z lekkim uśmiechem.
Zawsze chciałam mieć starszych braci no to mam, by trzech. Z jednym równie bywało a z trzema?
Nawet nie wiem kiedy doszliśmy do domu, drzwi otworzył Will tłumacząc, że obaj dostali klucze od Paula.
Wchodząc do domu skierowałam się do salonu, odstawiłam wózek na miejscie i usiadłam na kanapie. Chłopaki rozglądali się się po domu. Ja uczyniłam to samo.
Na białych ścianach wiszą nasze wspólne zdjęcia. Wiele ze wspólnych wyjazdów i z naszego dzieciństwa. Meble ustawione tak, by zająć jak najmniej miejsca, jednocześnie dając jak najwięcej przestrzeni.
Na środku stolik kawowy a w około kanapa i fotele. Nieopodal po prawej duży rodzinny stół w kolorze ciemej olchy z krzesłami w tym samym kolorze. Miejsc było dwanaście. Zawsze w święta mieliśmy komplet miejsc. Teraz będzie inaczej. Wszystkie meble były w tym kolorze, dodając uroku całemu domu. Duże okna ułożone asymetrycznie względem siebie dają naturalne oświetlenie w ciągu dnia. Przyglądałam się braciom krzątającym się po domu. Najzabawniej wyglądał Nick w Olivią na rękach próbując zrobić jajecznice. Wyglądał komicznie. Mała kręciła się zwracając na siebie jego uwagę.
- Samantha, weźmiesz Liv? Próbuje zrobić obiad. Proszę - uśmiechnął się przynosząc mi siostrę.
Położyłam ją na kanapie bawiąc się z nią.  
Dziwnie się czułam wiedząc, że chłopaki będą z nami mieszkać. Nie przeszkadza mi to, ale może być dziwnie.  
-Co robicie dzisiaj wieczorem? - zapytałam braci ciekawa czy już coś wymyślili
- Oglądamy film z wami - Michael wskazał dłonią na nas dwie
- Raczej ze mną. Bo księżniczka będzie już spała o tej porze.
- Czyli nasza czwórka. Wybierz coś, co wszyscy obejrzymy - powiedziału Nick biorąc Liv na ręce
Na jego rękach wyglądała bardzo delikatnie i bezpiecznie. Mężczyzna uśmiechał się do niej delikatnie łaskocząc ją nosem po szyi, mała śmiała się.
- A mnie nikt nie chce nosić na rękach - pożaliłam się robiąc smutną minę.
Will szybko podniósł mnie z kanapy biorąc na ręce
- Będzie mokro - zaczął się śmiać.



Napisz komentarz
Pozdrawiam Margo ♥♥

Margo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1599 słów i 8907 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Margo

    Kiedyś dodawałam to tu ale usunęłam
    Więc tak oto powracam

    12 kwi 2016

  • Użytkownik juliq07

    Ale z**ebiste. Serio. Z niecierpliwoscia czekam na kolejną czesc:* <3

    12 kwi 2016

  • Użytkownik Alex97

    Już sie zakochałam <3 Pisz szybko następną część :D Pozdrawiam :*

    12 kwi 2016

  • Użytkownik Tosia12283

    Genialnie <3

    12 kwi 2016

  • Użytkownik Margo

    @Tosia12283 jak zawsze uwielbiam twoje komentarze :*

    12 kwi 2016