Stop thinking... - Rozdział 1.

7 lat wcześniej...

- Oddaj ją! - wrzasnęłam zapłakana na głównym placu za moim nowym, znienawidzonym już, domem. Przede mną na trawniku stały dwie małe, brązowookie blondynki i jeden z chłopaków, który widocznie służył im za ochroniarza. Nie lubiłam ich z całego serca.
- Bo co nam zrobisz? Takie dziwadło nie może mieć takich ładnych rzeczy. - jedna z bliźniaczek posłała mi wredny uśmiech zbliżając nożyczki do czarnowłosej lalki trzymanej przez jej siostrę. To była moja ostatnia pamiątka po mamie.
- Proszę, oddajcie mi ją. - szepnęłam pociągając nosem i ścierając łzy z policzków brudnymi dłońmi. - Proszę.
     Moje prośby zdały się na nic, ponieważ już w kilku kolejnych sekundach widziałam odcinające głowę mojej własności nożyczki. Patrzyłam przez łzy na upadającą część ciała zabawki. Niewiele myśląc w ciągu chwili znalazłam się przy jednej z dziewczynek i złapałam ją mocno za nadgarstek, w którym trzymała narzędzie przed chwilą dokonanej zbrodni. Patrząc jej wtedy w oczy nie czułam już smutku, tylko złość. Wiedziałam, że miałam zakaz zbliżania się do innych rówieśników, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Patrzyłam jej z widoczną po mnie furią w oczy. Nagle w mojej głowie zaczęły odbijać się jej myśli.

Co ona robi? Nie może mnie dotykać. Puść mnie dziwaku!

- Puść ją! - krzyknął chłopak, który miał je obie pilnować, ale widocznie bał się podejść i mnie odepchnąć.
- Zamknij się. - rzuciłam przez zęby kierując na chwilę na niego wzrok, co w ustach dwunastolatki brzmiało dość brutalnie. W głowie brązowookiej panował istny chaos złożony z miliona myśli i nienawiści skierowanej do mnie. Szarpnęłam ją mocniej w swoją stronę i złapałam drugą ręką jej ramię wbijając w nie palce tak mocno jak tylko mogłam.
- A teraz grzecznie weźmiesz nożyczki i zmienisz siostrze fryzurę. - mruknęłam jej do ucha tak, żeby jej bliźniaczka nie słyszała. Chłopak, który stał obok nas był coraz bardziej przerażony, lecz widocznie zaczął w końcu myśleć i rzucił się biegiem po opiekunkę. Moja ofiara stała przestraszona nie mogąc wydobyć słowa.

Nie zrobię jej tego! Daj mi spokój!

- Zrobisz. - puściłam ją z uśmiechem, po czym zaczęła iść mimo własnej woli w stronę ukochanej siostrzyczki.
- Co się dzieje? Dlaczego nie mogę przestać? - zaczęła płakać zbliżając się z każdym krokiem do swojego celu.  Kopia dziewczyny z nożyczkami zaczęła się cofać tyłem, kiedy to nagle zahaczyła o korzeń i wywróciła się.

Dlaczego kazała mi to zrobić i czemu nie mogę przestać?

Myśli dziewczyny dalej dudniły w mojej głowie. Wiem, że następnego dnia będę żałować tego co zrobiłam, ale nienawidzę ich. Tak bardzo ich nienawidzę. Na samą myśl zacisnęłam dłonie w pięści ze złości, kiedy nagle kątem oka zauważyłam biegnącą w naszą stronę opiekunkę.
- Dość! - krzyknęłam i nagle brązowooka opadła na kolana przed siostrą nadal becząc. Złapałam czym prędzej zwłoki mojej własności i uciekłam w tylko mi znanym kierunku.

***

Późnym wieczorem zaparkowałam przed wysokim budynkiem, w którym znajdowało się moje zakupione dziś mieszkanie. Wyłączyłam silnik i szybkim ruchem wyjęłam ze stacyjki pobrzękujące wciąż kluczyki. Wysiadłam rozprostowując obolałe od długiej jazdy kości. Przebyte tego dnia kilometry dawały już o sobie znać, a nie było ich tak mało jak mogłoby się wydawać. Ponad dwieście kilometrów do miejsca, którego nienawidziło się z całego serca od samego początku bolało tym bardziej. Czas odciąć się od tego chorego miejsca.
     Westchnęłam ciężko otwierając bagażnik czarnego Audi. Całe szczęście, że rzeczy do przewiezienia nie było zbyt wiele. Zaledwie trzy dokładnie zamknięte kartony i nieduża walizka z ubraniami. Nie zbierałam ogromnych ilości bibelotów, co było bardzo praktyczne. Poza tym większość potrzebnych rzeczy mogłam kupić będąc już tutaj.  
     Jakieś dwadzieścia minut później wszystkie rzeczy były już w mieszkaniu. Zapaliłam światło w salonie i rozejrzałam się dookoła opierając się o oparcie kanapy obitej szarym materiałem. Całość składała się z dużego salonu, do którego schodziło się po kilku schodach, ponieważ znajdował się w niedużym obniżeniu.  Na podwyższeniu znajdowała się natomiast kuchnia z wyspą oświetloną od góry małymi lampkami. Na prawo od niej znajdował się korytarz i wejście do przytulnej łazienki. Po przeciwnej stronie było wejście na antresolę przykrywającą do połowy salon. Była tam duża sypialnia z podwójnym łóżkiem. Wszystko było utrzymane w odcieniach szarości i bieli. Mieszkanie bardzo pasowało do mnie, ponieważ uwielbiałam minimalizm.
     Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego miejsca. Moja wyrodna matka przynajmniej pomyślała o tym, aby zostawić mi pieniądze na to, żeby wynieść się z tego przeklętego miasta. Szczerze go nienawidziłam, a teraz miałam okazję od niego uciec i zacząć wszystko od nowa.
     Odetchnęłam z ulgą i odbiłam się ciałem od mebla, o który się opierałam. Czas zacząć żyć…

***

     Następnego dnia miałam zacząć zajęcia, ale jeszcze przed tym musiałam podejść do sekretariatu i dopełnić reszty formalności. Wstałam szybciej bez żadnego problemu, aby przygotować się na ten dzień. Po raz pierwszy od długiego czasu nie czułam zmęczenia już na samym starcie. Wspaniałe uczucie.
     Pół godziny później byłam już gotowa do wyjścia. Pozostało mi tylko ubranie czarnych botków na niezbyt wysokim obcasie. Podniosłam wzrok na swoje odbicie w ogromnym lustrze w korytarzu. Wygładziłam dłońmi materiał zapinanej na guziki bordowej bluzki z długim rękawem. Wyglądałam po prostu dobrze, blado jak zwykle, lecz dobrze. Kto chce i tak będzie plotkować, tego nie uniknę w żaden sposób. W końcu najlepszą sensacją po tygodniu nudnych zajęć jest przybycie do klasy kolejnej ofiary.
     Złapałam czym prędzej klucze od auta i wyszłam zamykając drzwi do mieszkania. Kilka minut później byłam już w samochodzie i kierowałam się w stronę szkoły. Wjeżdżając na parking przy ogromnym budynku nie mogłam trafić na gorszy czas. Wszyscy nadal stali jeszcze przy swoich autach i wywołałam chyba niemałą sensację swoim pojawieniem się. Zaparkowałam na pierwszym lepszym miejscu i wysiadłam zabierając swoje rzeczy. Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych wokół, ale mimo to nie robiłam sobie z tego nic.  
     W drodze do sekretariatu nikt nie odezwał się do mnie ani słowem. Wcale nie ubolewałam z tego powodu. Zapukałam lekko do drzwi, a słysząc zaproszenie do środka otworzyłam je bez chwili zwłoki. Przywitała mnie uśmiechnięta kobieta w średnim wieku z burzą jasnych loków na głowie.  
- Dzień dobry. Nazywam się Mia Martinez. - wymusiłam nikły uśmiech na swojej twarzy. - Miałam podpisać dokumenty i zgłosić się po plan zajęć.  
- Aaa, nowa uczennica. Faktycznie, siadaj kochana. - podeszłam na te słowa bliżej i usiadłam przy biurku dyskretnie się rozglądając. - Dwa podpisy i jesteś wolna. No, powiedzmy, że wolna. - zaśmiała się krótko, na co uśmiechnęłam się do niej. Była naprawdę miłą kobietą. Złapałam jeden z długopisów leżących na blacie i czym prędzej nakreśliłam dwa podpisy. Oddałam dokumenty i chwyciłam kartkę z planem.
- Pierwsze zajęcia masz w sali 205 na drugim piętrze. - spojrzała na mnie chowając dokumenty do teczki. - Na pewno trafisz złotko. - mrugnęła do mnie.
- Dziękuję Pani bardzo i do widzenia. - uśmiechnęłam się i wyszłam szybkim krokiem z pomieszczenia.  
     Gdy tylko przekroczyłam próg i zamknęłam za sobą drzwi odetchnęłam usuwając uśmiech ze swojej twarzy. Dzwonek oznajmił, że czas już na zajęcia, dlatego ruszyłam w kierunku sali, w której miałam jakoś przeżyć pierwsze zajęcia. O ile mi wiadomo miały być z opiekunem klasy. Pewnie będzie starał się mnie przedstawić, chociaż mam nadzieję, że to oleje.  
     Po kilku minutach znalazłam odpowiednie drzwi i zapukałam cicho. Niewiele myśląc nacisnęłam na klamkę, po czym weszłam do środka i od razu tego pożałowałam.
- Ooo, dzień dobry. - do moich uszu dotarł wesoły głos nauczyciela, co zwróciło na niego mój wzrok, jak i wzrok całej klasy na moją osobę. Podeszłam bliżej i skinęłam lekko głową na powitanie, mrucząc ciche i niechętne „dzień dobry”.  
     Mężczyzna był wysoki i szczupły, na oko mógł mieć jakieś trzydzieści lat. Jego nos zdobiły okulary w cienkiej metalowej oprawie. Podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko odwracając w stronę reszty uczniów.
- Poznajcie waszą nową koleżankę. Od dziś Mia będzie w waszej klasie. Proszę, bądźcie dla niej mili. - przesunęłam wzrokiem po osobach znajdujących się w pomieszczeniu, ale z nikim nie złapałam kontaktu wzrokowego.
     Nauczyciel kazał mi usiąść. Na moje nieszczęście było tylko jedno wolne miejsce przez co nie miałam żadnego wyboru. Musiałam usiąść obok bruneta wpatrującego się uporczywie w okno. Westchnęłam cicho i podeszłam do krzesła, po czym odsunęłam je nagle czując wzrok sąsiada na sobie. Zajęłam miejsce wyjmując zeszyt, chociaż nie miałam zamiaru nic notować.  
Po kilku minutach zaczęło denerwować mnie ciągłe gapienie się chłopaka, więc odwróciłam wzrok w jego kierunku zachowując powagę.
- Coś jest nie tak? - zapytałam tak, żeby nie przeszkadzać w zajęciach i spojrzałam w jego oczy. Nagle coś mnie uderzyło. Pewna myśl, że gdzieś już go widziałam. Wpatrywałam się w jego ciemne oczy o kilka sekund zbyt długo. Korzystając z okazji przyjrzałam się mu i musiałam przyznać sama przed sobą, że mój sąsiad był niesamowicie przystojny. Uroku dodawała mu mała blizna na brwi nad lewym okiem, którą z resztą po chwili uniósł w pytającym geście.
- Znamy się? - rzucił krótko, a mi zrobiło się gorąco. Jego głos był cudowny. Głęboki tak, że można było utonąć.

Mia, uspokój się. Masz się uczyć, a nie latać za facetami.

Skarciłam sama siebie w myślach i czym prędzej wróciłam wzrokiem na tablicę usilnie starając się przypomnieć sobie skąd mogę go znać. Niestety w tym temacie czułam totalną pustkę. Przez moje rozkojarzenie zapomniałam nawet odpowiedzieć na jego pytanie.  
Reszta zajęć minęła mi spokojnie, co bardzo mnie cieszyło. Nikt nie był na tyle odważny, żeby próbować się ze mną zapoznać, co według mnie było do przewidzenia. Każdy ma swoich znajomych, przyjaciół, a także wrogów. Po co im ktoś obcy.
Spakowałam rzeczy po dzwonku, który dał znać, że już koniec męczarni na dziś. Zaniosłam je do swojej szafki i szukając kluczyków do auta w kieszeni spodni ruszyłam na parking. Podeszłam do swojego samochodu i otworzyłam drzwi. Miałam już wsiadać, kiedy zauważyłam idącego szybko w moją stronę bruneta. Po jego krokach wnioskowałam, że był wściekły i mimo, że ta złość z niego kipiała wyglądał bosko. Wbiłam wzrok w zbliżającą się postać w czarnej skórzanej kurtce i z kaskiem w ręku.  
- Co Ty sobie w ogóle kurwa wyobrażasz? - warknął ze złości zamykając wolną ręką drzwi od mojego samochodu i stając naprzeciw mnie. Na moje nieszczęście był wyższy o głowę, przez co musiałam spojrzeć w górę.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi. - skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam stanowczo w jego ciemnobrązowe oczy. Nie bałam się go. Czułam, że nie mam do tego powodu.

Nie myśl, że będę tańczyć tak jak mi zagrasz.


Starałam się, ale to jak wyszło musicie ocenić Wy ;)
W sumie to sama nie wiem co myśleć o moim pomyśle, ale jaram się jak dziecko pisząc to, a to chyba najważniejsze
Miłego czytania ;)

Dodaj komentarz