Skubnij tęczy cz. VIII

No i proszę, jak mówiłam (pisałam) ósemeczka tak na umilenie sobotniego wieczoru. Następna część powinna się pojawić nieco szybciej, obiecuję ;* Komentujcie, zachwalajcie, krytykujcie. Miłej lektury życzę c:

8. Siedziałam na parapecie, wpatrując się w ostatnie promienie zachodzącego, kwietniowego słońca. Wpadając przez okno, tworzyły pojedyncze jasne plamy na zmatowiałej, drewnianej podłodze. Trwałam w bezruchu już od kilku godzin, ale pomimo dawno zesztywniałych kończyn, nie zamierzałam się stąd ruszyć, przynajmniej na razie.
Rozejrzałam się po moim niewielkim schronie. Przytłaczający skos dachu, który nie stanowił problemu dla kogoś mojego wzrostu. Zepsute rowery, za małe narty, konik już tylko na jednym biegunie. To wszystko pokryte firanką z kurzu i pajęczyn było jak dobrzy, milczący przyjaciele.
Strych. Moja kryjówka odkąd pamiętam. Nikt tu nigdy nie zaglądał. Bo po co? Żeby popatrzeć sobie na stare, niechciane, zniszczone rupiecie? Bez sensu, prawda? Ale moim powodem była potrzeba odizolowania, chociaż krótkotrwałej samotności.
Przed oczyma przesunęły mi się obrazy z ostatniej rozmowy. Uwierzył mi, niemal od razu. Wystarczyło wyjaśnić kilka nie do końca klarownych faktów, o których niewielu miało pojęcie. Oczywiście, trochę zabolało, że właściwie bez problemu przyjął do wiadomości, iż mogłam mieć swój udział w śmierci jego brata. Ale czy nie tego właśnie chciałam? Żeby wiedział? Cóż, teraz trzeba się zmierzyć z zachciankami i niezbyt chwalebną przeszłością.
Skierowałam wzrok na kubek z resztką zimnej, czerwonej herbaty. Wyciągnęłam prawą rękę aby uchwycić w dłoń czarne ucho, ale zamiast tego potrąciłam tylko kubek, który spadł na podłogę i rozbił się z trzaskiem. Czerwonawa substancja rozlała się, tworząc cudnej urody kałużę.
- Urwał nać! – mruknęłam pod nosem.
A to wszystko dlatego że w tylnej kieszeni spodni niespodziewanie zawibrował telefon. Zerwałam się na równe nogi, wyjęłam telefon. Ręce mi tak drżały, że udało mi się odebrać dopiero za czwartym razem. Przyłożyłam komórkę do ucha.
- Tak, słucham…? – zapytałam tak mocno zachrypniętym głosem, że sama nie do końca zrozumiałam co mówię. Odchrząknęłam i ponowiłam próbę, tym razem z lepszym skutkiem. Usłyszałam odpowiedź.
- Musimy się spotkać. – nie wiedziałam co odpowiedzieć, głos uwięzł mi gdzieś w okolicach krtani, a Nikodem kontynuował – Możesz przyjść do kawiarni, do której cię zabrałem, gdy zemdlałaś? Trafisz tam w ogóle? – mówił szybko, było słychać jak bardzo jest spięty, ale kto by nie był po wyznaniu, którym go uraczyłam?
-Och.. Tak, chyba tak! – niemal wykrzyknęłam. – Powiedz mi tylko za ile czasu mam tam być? – zapytałam pełna życiodajnej nadziei i śmiertelnego strachu jednocześnie.
- Wyrobisz się w pół godziny? – czy on do reszty zwariował?! Jaka dziewczyna wyrobiłaby się w trzydzieści marnych minut?
- Jasne, pół godziny będzie w sam raz. – odpowiedziałam i chyba tylko samej sobie pokiwałam głową.
Rozłączył się, a ja pędem ruszyłam do łazienki, ignorując szczątki ukochanego kubka spoczywające na podłodze. Później się tym zajmę.
Gotowa do wyjścia byłam po dwudziestu minutach. Nie byłam pewna czy jasne spodnie, czarny, odrobinę za duży sweter z dekoltem w łódkę i trampki są odpowiednie, ale nie miałam zbyt dużo czasu do namysłu. Odpuściłam sobie nawet makijaż, jedynie usta pociągając nawilżającą pomadką. Włosy upięłam w luźnego koczka na czubku głowy, były już lekko przetłuszczone, ale poskąpiono mi czasu na mycie, suszenie i modelowanie. Ostatni rzut oka na odbicie w lustrze, złapałam torbę, w której były klucze i portfel wraz z telefonem, i już byłam za drzwiami mieszkania spiesząc na spotkanie.
Stres zaatakował tuż przed przeszklonymi drzwiami. Już miałam uciekać, gdy dostrzegłam przygarbioną postać Nikodema, siedzącego w rogu maleńkiej sali. Podwinięte rękawy koszuli podkreślały mięśnie ramion. Wyglądał na przytłoczonego.
Spojrzałam na zegarek – pięć minut spóźnienia. Wzięłam głębszy oddech i pchnęłam szklane drzwi. Już bez wahania podeszłam do stolika i usiadłam naprzeciwko Nikodema.
- Przepraszam za spóźnienie. – powiedziałam, stawiając torbę przy krześle.
- Nic nie szkodzi, zmieściłaś w przysługującym ci kwadransie akademickim. – odpowiedział, a jego miękkie wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu.
     Ulżyło mi, gdy zażartował, może jednak nie będzie tak źle? Rozejrzałam się, zawołałam kelnera i złożyłam zamówienie na panna cottę z sosem truskawkowym oraz świeżo wyciskany sok pomarańczowy.
Spojrzałam na niego. Wpatrzony w swoją szklankę z wodą sprawiał wrażenie melancholijnego. Milczy, ja też milczę. To nie do mnie należy rozpoczęcie tej rozmowy. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy dopóki nie dostałam swojego zamówienia. Wymruczałam pod nosem podziękowania i upijam łyk orzeźwiającego napoju. Założyłam nogę na nogę, palcami nerwowo bawiłam się srebrnym wisiorkiem, który trafił do kolekcji na samym początku, i czekałam. W końcu się odezwał.
- W jakim stopniu byłaś w to wszystko zaangażowana? – zapytał i popatrzył mi w oczy.
- Jeśli pytasz czy to ja wykonałam decydujący, to odpowiedź brzmi: nie. – odpowiedziałam niemal od razu, odpuszczając sobie przekładnie zawieszki między palcami.
- Więc jaki był twój udział w tym wszystkim? Co takiego zrobiłaś? Okradłaś go? – ostatnie pytanie wywołało coś na kształt ukłucia w klatce piersiowej. Przecież nigdy nie przejmowałam się opinią innych. Dlaczego zatem ta zgryźliwość wywołała taką reakcję?
-Niby nic specjalnego, ale jednak istotnego. – zaczęłam wywód. – Pewnie wiesz, że Wiktor miał problemy z sercem. Maja, jego narzeczona, wpadła na pomysł aby wykorzystać tę wadę na naszą korzyść. Jako pielęgniarka wiedziała co robić. Plan był prosty, ale dobry. Ja miałam go zwabić do domku i poczęstować winem, do którego ona dosypała jakiś środek, nie chciałam wiedzieć co to było. W pewnym sensie postanowiłam jej zaufać, w końcu nic tak nie zbliża do siebie kobiet jak wspólny wróg. – w tym momencie lekko się uśmiechnęłam. - Wino, cały ten teatrzyk, to miało być uczczenie mojego "wyswobodzenia się” spod opieki rodziców. Później miałam mu powiedzieć, żeby zaczekał na mnie w sypialni, żebym mogła się lekko odświeżyć w łazience. I do tej pory wszystko szło gładko, bez problemów, ale wtedy naszły mnie wątpliwości. Czy zemsta przyniesie ulgę zranionemu sercu? Czy coś w ogóle może ją dać? Na szczęście, w łazience czekała Maja z moją torbą pełną pospiesznie spakowanych ubrań. – nerwowo potarłam dłońmi o uda. – Chyba się popłakałam, ale nie pamiętam dokładnie. Wiem, że mnie przytuliła, ucałowała w czoło i kazała na siebie uważać. Trochę dziwna relacja jak na zdradzaną narzeczoną i kochankę, co? Obie go kochałyśmy, ale jak widać to nie był ten rodzaj miłości, który zdarza się raz w życiu. Uciekłam przez okno, resztę pozostawiając Mai. On powinien już wtedy spać, a ona według planu po prostu wstrzyknęła mu powietrze do krwioobiegu. Potem zadzwoniła na pogotowie jako zrozpaczona ukochana. Rankę po ukłuciu miała wytłumaczyć tym, że próbowało go ratować podając jakieś coś. Wszyscy uwierzyli, bo była zarówno życiową partnerką jak i pielęgniarką znanego pisarza chorego na arytmię. Obyło się bez sekcji zwłok. Nigdy już jej nie widziałam ani się z nią kontaktowałam. Nie poszłam nawet na jego pogrzeb. Tamtej nocy schronienia udzieliła mi Dominika, miała już wtedy własne mieszkanie, a ponieważ chciałam być z nią fair opowiedziała jej wszystko. Do dnia dzisiejszego tylko ona wiedziała. Nie pochwaliłam się nawet Matowi, chociaż pewnie się czegoś tam domyślał, ale nigdy nie zadawał pytań. Chyba po prostu wolałby, żebym sama się przyznała. – tu urwałam swoją wypowiedź, bo już nie miałam nic więcej do powiedzenia.  
     Siedziałam wpatrzona w nieruszony deser, na który nie miałam już najmniejszej ochoty. Bałam się podnieść wzrok, żeby przypadkiem nie napotkać oskarżycielskiego spojrzenia Nikodema. Znowu zaczęłam pocierać palcami zawieszkę w kształcie krzyża z kokardką.
- Ale teraz opowiadasz o tym mi, dlaczego? – zapytał spokojnym głosem.
     Spodziewałam się tego pytania, ale i tak się jeszcze bardziej zestresowałam. Ja i takie wyznanie? To przecież niedorzeczne. Popatrzyłam na niego. Żadnych niemych oskarżeń, tylko coś na kształt zaciekawienia. Zaczerpnęłam dużo powietrza i w końcu to powiedziałam.
- Bo widzisz… Polubiłam cię. Co jest dosyć frustrujące, bo po historii z Wiktorem nie chciałam powtórki. Jesteś okrutnie denerwujący, ale opiekuńczy, zabawny i cholernie przystojny, a na dodatek okazuje się, że jesteś jego bratem. – przy każdym epitecie prostowałam jeden z palców lewej dłoni.  – Chcę, żebyś mi ufał, wiedział na czym stoisz i z kim się zadajesz. A teraz mogę mieć tylko nadzieję, że nie nagrywałeś tej rozmowy i nie popędzisz zaraz na policję albo do mediów. – powiedziałam to wszystko jednym tchem.
- Cóż, bardzo schlebia mi twoja odpowiedź. – spojrzał mi wyzywająco w oczy – Ale nie jestem aż tak sprytny, nic nie nagrywałem, a tym bardziej nie zamierzam pobiec na policję.
-Dlaczego? – nie byłam w stanie powstrzymać pustej ciekawości, jakby mi nie mogło wystarczyć, że się nie wygada. Pochyliłam się lekko w jego kierunku.
- Dlatego, że nieziemsko spodobała mi się pewna czerwonowłosa kryminalistka. – odpowiedział pewnym głosem z figlarnym błyskiem w czekoladowo brązowym oku okolonym długimi rzęsami.

LittleScarlet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1739 słów i 9985 znaków.

10 komentarze

 
  • Użytkownik Misia

    Jedno niedopatrzenie tylko dojrzałam. W poprzedniej części narzeczona pisarza miała na imię Łucja a w tym Maja :>

    29 kwi 2014

  • Użytkownik Lils

    Nic tylko lecieć do kolejnej częsci! ;D nawet nie zauważyłam kiedy te rozdziały sie pojawiły :)

    24 sty 2014

  • Użytkownik Avenra

    Już się nie mogę doczekać ^^

    21 sty 2014

  • Użytkownik LittleScarlet

    Ogłoszenia parafialne: Postaram się dodać w weekend, ale nie obiecuję, bo masa sprawdzianów itede; tym razem zamierzam się rozpisać na jakieś 5 stron w wordzie, także będzie co poczytać. No i mam pomysł na kolejne opowiadanie, jest już nawet tytuł- "Sto twarzy/wcieleń" jeszcze nie jestem pewna :D Dziękuję, całuski!

    20 sty 2014

  • Użytkownik mikołaj

    Wreszcie <3 I tradycyjnie czekam na kolejną część :D

    20 sty 2014

  • Użytkownik Avenra

    Gadałam sobie z koleżanką i ta mówi, że znalazła takie świetne opowiadanie "Skubnij Tęczy" i żebym sobie zobaczyła. Posłuchałam i... nie żałuję <3 Wprost cuuuuudowne *-*

    20 sty 2014

  • Użytkownik ^^

    Dłuższe! O tak! :D

    20 sty 2014

  • Użytkownik LittleScarlet

    Ooo <3 Jesteście kochane, dziękuję. c: Mam chyba całkiem niezły pomysł na kontynuację, także trzeba będzie się zorganizować, usiąść i napisać kolejne trzy strony. No chyba, że wolicie dłuższe części?

    19 sty 2014

  • Użytkownik Clary

    Wreszcie napisałaś! Dodaj kolejną część, bo bardzo zainteresowała mnie ta fabuła ;)

    19 sty 2014

  • Użytkownik Tajemnicza Wielbicielka

    Kurczę... Muszę przyznać że teraz to dopiero wciągnęło mnie to opowiadanie! Gratulacje :D Czekam na ciąg dalszy!

    18 sty 2014