Shana - cz.3

- Jak musisz, w końcu to też twój pokój- westchnęłam.  
W końcu muszę to wytrzymać we wrześniu i tak wrócę do domu, a potem zacznę moje wymarzone studia i będę miała nareszcie święty spokój. Po chwili dziewczyna weszła do pokoju i usiadła obok.  
-Caroline to tak jakby moja przyrodnia siostra-zawiesiła glos i popatrzyła na mnie, no tego to się nie spodziewałam, ale byłam ciekawa ciągu dalszego historii - Moja matka i jej ojciec wzięli ślub, miesiąc później mieli wypadek. Obydwoje zginęli na miejscu. Ja mieszkałam do niedawna z moim biologicznym ojcem, a Caroline trafiła do sierocińca, nie przepadałyśmy wtedy za sobą to fakt, ale mimo wszystko było mi jej trochę żal. Odkąd nasi rodzice umarli nie mamy kontaktu-powiedziała po chwili, wyraźnie ze smutkiem w głosie.

Ja tylko patrzyłam na nią, nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, może za szybko ją oceniłam? Zaczęłam się zastanawiać, ale w końcu skąd mogłam o tym wiedzieć
.
-Aha- tylko na tyle mogłam się zdobyć- Nie wiedziałam…- dodałam po chwili – Wyjaśnij mi jeszcze skąd tak w ogóle wiedziałaś o czym wcześniej pomyślałam? – uniosłam jedną brew do góry, wyczekując jej odpowiedzi, w końcu chciałam już mieć wszystko wyjaśnione

- Nie mogę na razie ci tego zdradzić, ale mogę powiedzieć, że jest to najzupełniej naturalne i być może niedługo sama się o tym przekonasz- Powiedziała tajemniczo

Znów westchnęłam, jakby nie mogła powiedzieć od razu zamiast robić z tego wielką tajemnicę, ale nic nie mogłam na to poradzić. Musiałam to sobie wszystko poukładać w głowie, w końcu do tej pory zawsze takie historie wydawały mi się, że istnieją głównie w filmach, albo już na pewno gdzieś daleko ode mnie.  

Zabrałam moją książkę i postanowiłam pójść poczytać na taras. Jednak niezbyt mogłam się skupić na czytanych słowach. Zwłaszcza, że z tarasu widać cmentarz pod lasem. To miasto miało dziwnie mieniącą się aurę. Denerwowało mnie między innymi to, że do tej pory nie spotkałam się jeszcze z taką i trudno było mi rozgryźć czy to dobrze, czy źle.  

Zaczęłam aż zastanawiać się, czy widzenie aur rozmaitych rzeczy i ludzi jest czymś normalnym. Gdy powiedziałam o tym kiedyś mojej dawnej przyjaciółce, strasznie się przestraszyła i stwierdziła, że albo jest to dar, niekoniecznie od Boga, który posiada niewiele osób, albo po prostu mam omamy i powinnam się wybrać do psychiatry.  
Po dłuższej chwili po prostu i najzwyczajniej usnęłam na tarasie.

***
Parę dni później:
-Caroline czemu to wszystko jest takie dziwne? Wyjaśnisz mi to wszystko? – spytałam zdenerwowana
-Nie domyśliłaś się jeszcze?- zapytała matowym, pełnym jadu głosem
-Nie może mi powiesz, zamiast robić z tego jakaś wielka tajemnicę i nareszcie bym was rozumiała
-To miasto jest wyjątkowe Shana, nie wolno mi zdradzić tej tajemnicy-znów zmienił jej się głos-Musisz sama odkryć prawdę
-Prawdę, dobra ale daj mi jakieś wskazówki!- ciągle się nie poddawałam
-No dobra, chodź za mną.
Po jakimś czasie zapytałam gdzie idziemy, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Szłyśmy wąskimi drogami na odludzie (przynajmniej tak myślałam). nagle nadepnęłam na jakąś cegłę i pojawił się napis w powietrzu "Miejscowy targ” Byłam nieco zdziwiona, w końcu chciałam znać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, a tymczasem, moja nowa koleżanka zaprowadziła mnie na jakiś targ.  
-Caroline, dlaczego tu przyszłyśmy? -zapytałam z lekkim niepokojem
-Muszę coś załatwić, zostań tu i poczekaj- chciałam zapytać dlaczego, ale ona jakby się rozpłynęła.

Obleciał mnie dreszcz, ale zapewne znalazłam się tam nie bez powodu.



Wszelkie uwagi mile widziane, chciałabym poprawić błędy, chciałabym także wiedzieć czy ktoś to jeszcze czyta i czy się podoba... :)

Meska

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 707 słów i 3896 znaków.

Dodaj komentarz