Razem pokonamy cały świat. CZĘŚĆ 1

Siedziałam na parapecie z kubkiem gorącej czekolady w dłoniach. Biało. Śnieg pokrył całą powierzchnię ziemi. Chodniki, ławki, drzewa białe. Do tego gwiazdy i blask księżyca. No i nie wspominając o lampach stojących równolegle wzdłuż ulicy, które delikatnie oświetlały las pod moim oknem. Polubiłam już ten widok. Stał się całkiem przyjemny. Ale to co było w środku mnie nie należało do najmilszych rzeczy. Chaos. Tłumiłam w sobie krzyk. Miałam ochotę się porządnie wykrzyczeć, chociaż to i tak by mi nie przyniosło ulgi. Chciałam tego. Ta przerażająca myśl, że go już obok mnie ma psuła wszystko. Odszedł. Lepiej byłoby gdyby się oddalił o kilkanaście kilometrów ode mnie. Ale go już nie ma. I nigdy nie będzie. Zostawił mnie samą. Samą w tym cholernie niebezpiecznym świecie. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że już nigdy nie będę w stanie dotknąć jego delikatnej skóry na policzkach, ani już nigdy nie poczuję jego ciepłego oddechu w moich niestarannie uczesanych włosach. Chociaż do tej pory czułam w swoim pokoju jego obecność. Zdawało mi się, że on nadal tutaj jest. A... Ale on odszedł. Było to dobre pięć miesięcy temu, a ja nadal to wszystko przeżywam i wspominam jakby to się działo wczoraj. Okropne. Za każdym razem jak sobie to wspominam to cholernie mnie coś kłuje w środku.  
Ludzie mówią, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jedne drzwi się zamykają, za to drugie otwierają. Może i mają rację.
Kilka dni po jego pogrzebie poznałam całkiem fajnego chłopaka. Stał się dla mnie jak brat. Trochę starszy brat. Między nami była różnica dwóch lat. Tylko przy nim czułam się bezpieczna. Tylko w jego objęciach mogłam uwierzyć w to, że możemy sprzeciwić się całemu światu. Dalibyśmy rade. Wiem o tym. Traktowałam go jak najcenniejszy skarb w życiu. Za każdym razem kiedy się żegnaliśmy i zaledwie już 5 minut obok mnie go nie było, tęskniłam. Kiedy dostawałam od niego sms-a o treści "Spokojnych snów mała”, spokojnie spałam. Jeśli mówił, że wszystko się ułoży, wierzyłam w to. Stał się tak jakby moim osobistym aniołem stróżem.
Siedziałam na tym parapecie dość długo. Po woli zaczynało mi się robić chłodno. Dopiłam już niezbyt gorącą czekoladę i wstałam. Miałam na sobie luźny t-shirt zasłaniający moje bokserki, które wstawając lekko mi się podwinęły. Momentalnie je poprawiłam. Odłożyłam kubek na biurko, stojące niedaleko okna i usiadłam na brzegu łóżka. Ktoś zapukał w moje drzwi.  
Rozpoznałam te stukanie od razu. Za każdym razem odwiedzając mnie, pukał tak samo. Chwile później drzwi się uchyliły, pomimo tego, że nie zaprosiłam go do środka. On bardzo dobrze wie, że zawsze jest u mnie mile widziany. Odwróciłam się i ujrzałam chudą sylwetkę chłopaka. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu i od dołu do góry zatrzymując wzrok na jego twarzy.  
Był ubrany w ciemne jeansy, jakąś bluzę i swoją ulubioną skórzaną kurtkę. Zawsze się dziwiłam, że spędzając z nim godziny na zimnym powietrzu on nigdy nie marznie.  
Jego oczy lśniły zielonym blaskiem. Przyglądając się im można by było zauważyć małą iskierkę radości. To oznaczało, że był w dobrym humorze. Jego policzki pokrywał mały rumieniec, a na widok mnie szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam się tym samym.
- Cześć mały ptaszku – wszedł do pokoju. Zauważyłam, że nie miał butów. Najwyraźniej zdjął je przy wejściowych drzwiach, to miło z jego strony. Będę miała mniej jutro do sprzątania. Po za tym uwielbiał tak do mnie mówić.  
- Cześć – uśmiechnęłam się leciutko, a kiedy usiadł obok mnie poczułam się pewniej.
Zdjął kurtkę i bluzę. Nie dziwie się, w moim pokoju zawsze była wielka duchota. Po chwili rzucił w moją stronę :
- Jak Ci minął dzień? Stęskniłem się za moją małą siostrą – zawiesił swoją rękę na moim ramieniu i mocno przyciągnął mnie do siebie. Zaczęłam się śmiać.
- No przestań! – wybuchnę łam śmiechem – a gdybyś mnie udusił? Co byś zrobił? – zrobiłam poważną minę. – Całkiem dobrze – odpowiedziałam bez jakichkolwiek emocji. Minął beznadziejnie. – A Tobie? Ja też tęskniłam twardzielu. – wbiłam swoje palce w jego brzuch. Niestety nie zabolało go to, spiął mięśnie brzucha – cwaniak – rzuciłam w jego stronę.  
Pomimo tego, że miał bardzo szczupłą sylwetkę, co w przypadku mężczyzn rzadko się zdarza, potrafił dużą ilość ciężaru unieść. Przynajmniej mnie bez problemu.  
- No wiesz, całkiem nudno. Dobra, dobra. Już tak nie narzekaj. – uśmiechnął się. Ale ten uśmiech był inny.  
Miał wiele rodzaju uśmiechów. Uśmiecha się inaczej kiedy jest szczęśliwy, kiedy ma wspaniałą nowinę, kiedy uśmiecha się – bo tak trzeba ( tzw. sztuczny uśmiech ), kiedy ładnie prosi, kiedy kogoś lub coś wyśmiewa, ma też specjalny uśmiech na podryw. Ale ten do żadnego z nich nie pasował. Uśmiechając się jeden kącik ust uniósł się do góry, gdybym brała tylko to pod uwagę, pomyślałabym, że coś knuje, ale w jego oczach było widać błysk… hm… błysk jakiejś dziwnej nadziei. Dokładnie tak. Co mnie trochę zdziwiło.
- To co dziś porobimy? – spytał.
- ekhm, haloo?! Jest po – spojrzałam na zegarek – jest po 19. Chłopie, co Ty chcesz o tej porze robić? – po chwili pomyślałam, że przyjdzie mu coś głupiego do głowy, jest piątek. Zawsze wieczorami w ten dzień ma dziwne pomysły.
- jeszcze młoda godzina, spokojnie. – chwile pomyślał – chodźmy na jakąś dyskotekę. Mam mega wielką ochotę się czegoś napić i troche potańczyć. Co ty na to? – i znowu uśmiechnął się tym uśmiechem, którego jeszcze nie rozszyfrowałam.  
- pod warunkiem, że poczekasz aż się ubiorę. – w tym momencie jego wzrok zszedł na dół, na moje nogi. Poczułam się nago i troche się skrępowałam. No bo przecież miałam tylko bluzkę i bokserki.
- no jak muszę to poczekam. Byle szybko. – powiedział to po czym wbiegłam do łazienki, była w moim pokoju. Miałam tam wszystkie swoje ciuchy.  
Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej, nie odkręciłam jeszcze wody, a usłyszałam jak otwiera okno i rozpala papierosa. Pomyślałam, że zaczął palić, bo usłyszałam pstryknięcie zapalniczki. Po chwili poczułam ten specyficzny zapach dymu papierosowego, nie myliłam się. Nie lubiłam kiedy palił.  
Odkręciłam wodę i zaczęłam szorować swoje ciało. Strumyczki wody spływały po moim ciele, co zrobiło mi wielką przyjemność. Poczułam się przez chwile odprężona. Wyszłam i wytarłam się dokładnie, po czym założyłam nową bieliznę, czerwone rurki, bokserkę z napisem ‘hi haters’ i do tego założyłam naszyjnik od niego. Pomyślałam, że spodoba mu się to, że założyłam coś od niego. Na myśl, że znowu zaszczyci mnie swoim słodkim uśmiechem zrobiło mi się ciepło na sercu. Umyłam zęby i rozczesałam włosy, po czym stanęłam przed dużym lustrem, które obejmuje moją całą sylwetkę i stwierdziłam, że bokserka z tymi spodniami fajnie akcentuje moje ciało. Chociaż piersi miałam małe, zbyt małe jak na swój wiek. Wyszłam z łazienki, bez makijażu. Nie mam nigdy czasu na dbanie o idealny wygląd.  
- wiesz o tym, że nienawidzę kiedy palisz – powiedziałam oschle w jego stronę. Myślałam, że jakoś zareaguje, ale słyszałam tylko cisze. – idziemy czy nie? – spytałam. Kiwnął głową na tak.

Misia123

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1388 słów i 7598 znaków.

1 komentarz

 
  • Lilith

    Świetne ^^ Wielki plus za opisywanie emocji <3

    6 kwi 2014