Było to w wakacje.
Pojechałam na obóz harcerski. Na początku nie było za ciekawie. Nasza druhna powiedziała że jeżeli nie przebiegniemy
6 kilometrów pierwszego dnia to do końca obozu nie dostaniemy podwieczorku.
Zaczął się bieg. Wszyscy po 2 kilometrach biegu mieli dość, więc zrobiliśmy sobie przerwę.
Chwilę później znów zaczął się bieg.
Biegłam, biegłam i biegłam aż nagle wpadłam w dziurę.
Nie mogłam wstać. Okazało się że skręciłam kostkę. W pewnym momencie chłopak który biegł ostatni bo był zamykającym podbiegł do mnie
- Nic ci nie jest? - zapytał
-Oczywiści że coś mi jest! Nie widzisz tego że mam skrecona kostkę!! - krzyknęłam
-Pomóc?. - bardziej stwierdził niż spytał
-A co masz zamiar tak stać i się lampić!
-Widzę że masz dużo energii. To nic tu pomnie. Pa! - odchodził powoli
-Ej no zaczekaj!! - krzyknęłam.
On się nie odwrócił.
-Ok niech ci będzie - powiedziałam - PRZEPRASZAM!!
-No przyszła koza do woza , ale wóz już prawie odjechał. Przykro mi - odwrócił się i wybuch śmiechem.
-Ha ha ha, ja dalej mam skręconą kostkę, a twój śmiech mi nie pomaga.
-Ale czemu mam ci pomóc? - spytał.
-Bo ja cię oto proszę !!!!!!! Słyszałam ,że dziewczyna się pomaga
-No cóż. Za drobną opłatą - zaśmiał się.
-Nie mam przy sobie pieniędzy.
-Rozliczymy się później.
-Biznesmen za pięć groszy - powiedziałam szeptem.
-Co tam mówiłaś?
-Nic.
Pomógł mi wstać i poszliśmy do obozowiska.
Tam opatrzyła mnie pielęgniarka, a on patrzył i śmiał się jak pyskowałam do pielęgniarki.
Jak wyszliśmy od pielęgniarki to powiedział:
-Tak a propo to jestem Kacper.
-A ja Ola.
-Przyszła kolej na moją zapłatę - powiedział i uśmiechną się chytrze.
-To ja idę po portfel - obróciłam się na pięcie o poszłam w stronę namiotu.
On podbiegł do mnie, obrócił w swoją stronę i pocwałował delikatnie w usta.
-O taka zapłatę mi chodziło - powiedział trzymając mnie dalej w obcięciach.
-To ja mogę ci tak płacić do końca życia - uśmiechnęłam się do niego, a odwzajemnił gest.
3 komentarze
magdai
Gitez
pola199025
Fajne
Karo
Spokoo :]