Lena to szczupła piętnastoletnia blondynka o błękitnych oczach i jasnej cerze. Mieszka w domu dziecka od piątego roku życia. Jej rodzice zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Od tej pory bardzo zamknęła się w sobie. Z nikim się nie przyjaźniła, co więcej nikt nie chciał jej adoptować.
17 lipca, 2011r.
Dzień po urodzinach Leny, których i tak nikt nie obchodził, ogłoszono eliminacje chłopców i dziewczyn powyżej czternastego roku życia do drużyny piłkarskiej. Tego dnia na ich boisko przyszło całe mnóstwo nastolatków z obydwu sierocińców z tego miasta. Lena także. Bardzo jej zależało na miejscu w drużynie. A może i by zaprzyjaźniła się...? Z kimś prawdziwym, kto by nie śmiał się z jej niepowodzeń, lecz ją wspierał?
Pod koniec dnia ogłoszono wyniki. Lena nie dostała się.. Wiedziała dlaczego. Zestresowała się i tak jakoś jej nie poszło.. Załamana, a zarazem wściekła na siebie poszła na to boisko, wzięła tą samą co przed chwilą piłkę i kopnęła z całej "pety". Piłka wpadła mocno od jednej do drugiej bramki. Lena usiadła i schowała głowę między nogi. W jej oczach pojawiały się łzy. Nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Podniosła głowę i szybko wytarła łzy. Spojrzała na chłopaka obok. Na pewno starszy od niej brunet, z niebieskimi oczami, dobrze zbudowany. -Jeśli chcesz się ze mnie pośmiać, to rób to teraz, potem wynoś się! - Lena po tych słowach odwróciła wzrok. Była przyzwyczajona do tego, że ktoś udawał miłego, potem wyzywał. -Nie, chcę się tylko zapytać co się stało? - Brunet lekko złapał ją za podbródek i odwrócił jej głowę w swoją stronę, żeby spojrzała mu w oczy. Lena chwilę się zastanowiła. Może to jedyna szansa, żeby do kogoś się zbliżyć? Zaryzykowała. -Chciałam się dostać do drużyny, nie udało się. Bo jestem hopeless.(zawsze używała tego słowa po angielsku, gdyż według niej tak brzmiało choć odrobinę lepiej) -Ty beznadziejna?! - brunet zaśmiał się. - Widziałem, jak bez trudu kopnęłaś w tą piłkę z jednej do drugiej bramy, aż się zatrzęsła. To było coś. A ty twierdzisz, że jesteś beznadziejna? -Stres. - Lena uśmiechnęła się słabo. -Jak chcesz, mogę ci pomóc radzić sobie w stresie, za tydzień znowu są eliminacje. A ja mam swoje sposoby. Jak się nie uda i tak ci załatwię miejsce w drużynie. -Serio? Dzięki.. pierwszy raz ktoś coś dla mnie robi odkąd moi rodzice.. - Lena przygryzła usta, powstrzymując łzy. Brunet przytulił ją do siebie. Mimo zaskoczenia wtuliła się w niego, a on delikatnie gładził ją po głowie. Od dziesięciu lat w końcu ktoś ją przytulił. W końcu poczuła się bezpiecznie. -Dziękuję. - dla Leny nie było to normalne zachowanie, że ktoś był dla kogoś miły w sierocińcu. -Za co? Jeszcze nic nie zrobiłem. -Owszem, zrobiłeś. Ty możesz tego nie dostrzegać, jednak dla mnie to najwięcej, co ktokolwiek i kiedykolwiek dla mnie tu zrobił. - Brunet tylko pokiwał głową, więc postanowiła zmienić temat. - Jak ty w ogóle masz na imię? - spytała wciąż wtulona w niego i nie zamierzała wyrywać się z objęć jego silnych ramion. - Piotrek. - Lena. - Tak myślałem, imię prawie tak samo piękne jak jego właścicielka. - Hahaha, nie wątpię. - Lena zaśmiała się. - Nie kłamię. Musisz sobie trochę poprawić nastrój, zanim cię stąd zabiorę - Piotrek uśmiechnął się tajemniczo. - Dokąd? I jak? - Za rok mam osiemnastkę. Więc odchodzę stąd. I zabiorę cię ze sobą, wiem jak tu ciężko. - To.. ty w ogóle tu mieszkasz? - Tak. Od urodzenia. Mama miała dopiero szesnaście lat, więc po cholerę jej bachor był jeszcze potrzebny. Wolała się puszczać z nie wiadomo kim. - Wiesz co, podziwiam cię. Mówisz to z takim spokojem.. jestem tu siedem lat krócej niż ty, a nawet bym nie mogła powiedzieć, jak tu trafiłam. - Wydaje mi się, że to właśnie dlatego. Nigdy nie widziałem swoich rodziców, a ty tak. Jestem tu dłużej, więc mogłem się przyzwyczaić. - I naprawdę chcesz mnie ze sobą zabrać? - Tak, dlaczego nie? Tylko.. wytrzymasz tu rok? - No tak, ale dlaczego mnie? Znamy się dopiero od.. nie wiem, od godziny. - Bo zasługujesz na lepsze życie. Lena dłuższy czas milczała. Później tylko spytała: - A co wtedy z drużyną, jeśli w ogóle się dostanę? - Dostaniesz się na pewno i nadal będziesz w drużynie, ale przychodzić na treningi będziesz po prostu z domu. - Aha. Lena pokiwała głową. Było już późno. Musieli wracać. Ale nie obchodziło ich to siedzieli jeszcze długo, nadal przytuleni. Już cały czas w milczeniu.
4 komentarze
lovelkamckk
Dziekuje za mile komentarze, kolejna czesc jutro
wampireczka11
super ale prosze cie dodawaj czesci szybkooo
~K
Fajne czekam na następne ;D
Linda
Super . Podoba mi się . Czekam na kolejną część