Wieczór. Śródmieście. Tysiące lamp. Oświetlony peron. Pociąg. W nim czy pod? W środku czy z dala?
To nawet nie żal. To rozczarowanie. Co czuje? Czego chce? Codzienny pościg.
Wieczór. Miasto. Rachunek sumienia. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Może tylko tyle, ze poświeciłam ci dużo czasu. Za dużo. Nie jesteś wart. Nigdy nie byłeś. Nie będziesz. Byłam ślepa. Otwieram oczy. Teraz to widzę. Wieczór. Obrzeża miasta. Zmieniam położenie. Liczy się prawda. Stawiam na rzeczywistość. Na bakier ze złudzeniem. W walce z iluzją. Mierząc się z imaginacją.
Wieczór. Nie boje się ciemności. Nie boje się iść środkiem ulicy. Nie boje się zachorować. Nie boje się zakapturzonych chłopaków z osiedla. Nie boje się wyrażać siebie. Nie boje się żyć po swojemu. Boje się kochać. Przez ciebie.
Dodaj komentarz