Gdzie twoja głowa?

Hej, to ja. Betty. Twoja przyjaciółka.  
     Niestety. Nie zdążyłam być nikim więcej.
     Zakumplowaliśmy się jakieś trzy lata temu, kiedy przyprowadziłam się do tego szalonego kraju, w którym tylko ty odważyłeś się mnie zaakceptować. Dzięki tobie mam teraz innych przyjaciół.  
     Ale na chwilę obecną, to nie jest takie ważne.
     Tamtej nocy był karnawał. Pamiętasz? Pewnie, że tak. Przecież zaprosiłeś na niego tą sukę Helen. Bardzo Ci się wtedy podobała. Wynająłeś limuzynę i szofera, kupiłeś garnitur… Mieliście się tak świetnie bawić. I bawiliście się świetnie. A ja siedziałam w domu.  
     Tak, nigdy nie lubiłam tego typu imprez.  
     Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Zasnęłam w ubraniach, więc nie musiałam się martwić tym jak wyglądam. To byłeś ty, chociaż gdy otworzyłam miałam pewne wątpliwości.  
     No, wiesz… To przez to, że nie miałeś głowy.
     Twoja koszula była potwornie zakrwawiona, a krawat nie nadawał się do dalszego użytku.  
     Byłam przerażona!
     A Ty chciałeś coś powiedzieć.  
     Nie wpadłam na to, żeby przynieść Ci kartkę i długopis.
     Ledwie stałam. A Ty kazałeś mi iść. Nie kłamię. Popchnąłeś mnie, zamknąłeś drzwi i schowałeś klucz do kieszeni.  
     Szliśmy jakgdyby nigdy nic, aż nagle zatrzymałeś się i mocno mnie przytuliłeś. Wtedy jeszcze bardziej chciałam być dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjaciółką, ale nie wypadało mówić tego głośno. Kiedy się odsunąłeś zorientowałam się, że zabrudziłeś mnie krwią.  
     Jednak na moim ubraniu niczego nie było.
     Szliśmy dalej.  
     Kiedy dotarliśmy do najrzadziej odwiedzanej części naszego miasta zrozumiałam co chcesz mi pokazać.
     Samochód. A raczej limuzynę.
     Była wepchnięta w drzewo.
     Kierowca nie żył.
     Nie wiedziałam, że mogę być bardziej przerażona niż jeszcze parę minut wcześniej, a jednak byłam.
     Ty siedziałeś przy otwartym oknie, z głową wystawioną na zewnątrz. Przynajmniej tak było w czasie wypadku. W tej chwili już nie miałeś głowy.
     Leżała kilkanaście metrów dalej za powalonym drzewem, które musiało ją urwać waląc się na twój zbyt wiotki kark.
     Nikt was nie szukał?
     Odwróciłam się do Ciebie i przytuliłam. Tak, tym razem ja.  
     Właściwie to chciałam Cię pocałować, ale wiesz… Nie miałeś głowy.  
     Chciałam Cię mieć chociaż jeszcze przez chwilę, bo przecież już nie żyłeś i w każdej chwili mogłeś zniknąć.  
     - Kocham Cię – powiedziałam, ale w tej samej chwili spełniło się moje największe zmartwienie.  
     Zniknąłeś.  
     Czemu to zrobiłeś?
     Zobaczyłeś światełko w tunelu?
     I tyle?
     Koniec naszej znajomości?
     Nadal Cię kocham.
     I nie. Nie przeczytam tego na twoim pogrzebie.

Faralayace

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 491 słów i 2712 znaków.

1 komentarz

 
  • Lonelyqueen

    Woow :)  
    Na pewno będzie super ^^  
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały

    6 sty 2016

  • Lonelyqueen

    @KontoUsunięte gdzie? Nie widze :) dlaczego ;c

    10 sty 2016

  • Lonelyqueen

    @KontoUsunięte aa ok xD dzięki :D

    13 sty 2016