Dezydery (4) - "Potrójna zemsta"

Obudziłem się rano pierwszy. Leżałem wraz z nim na kanapie, przed włączonym telewizorem. Od razu było widać po mnie to, że źle spałem. W lustrze zobaczyłem tylko czerwone oczy, a moje kości prosiły o kolejne godziny spania, w miękkim łóżku. Poszedłem do toalety, a gdy wyszedłem to Florian wyłączał telewizor. Bez słowa poszedł do kuchni, a ja zacząłem się ubierać.  
- Pójdę już. – powiedziałem, wchodząc do kuchni.
- Tak, dobrze. – odpowiedział, nie zwracając na mnie uwagi.
- Coś się stało? – spytałem, zdziwiony jego zachowaniem.
- Nie. Do zobaczenia później. – odwrócił się w stronę lodówki i zamilkł.  

Doszedłem do wniosku, że nawet jeżeli stałbym tam goły to i tak nie zwróciłby na to uwagi, zresztą już mnie widział nagiego.. chyba. Dalej nie wiem co się działo tamtej i jeszcze wcześniejszej nocy, a dopiero schodząc po schodach w dół zauważyłem, że nie wiem też co działo się wczorajszego wieczoru. Jedyne co pamiętam to wspólne wybieranie filmu na DVD. Tak jakby ktoś mnie zaatakował i zemdlałem albo uśpił. Przez długie zastanawianie się przegapiłem autobus, zorientowałem się dopiero gdy odjechał. Czekając na następny dwadzieścia minut, starałem się nie myśleć o Florianie, choć nie dawał mi on spokoju. Na szczęście tym razem wsiadłem w autobus i szczęśliwie dojechałem do wujka, który akurat miał wychodzić do pracy.
- O. Cześć Dezydery. Jak miło cię widzieć! Nie powinieneś być w szkole? – sarkastycznie zaczął rozmowę, ubierając buty w przejściu.
- Tak wiem. Źle zrobiłem. Stracisz do mnie zaufanie. Standardowa gadka, daruj sobie.. – mówiłem, myśląc już tylko o łóżku.
- Dezydery. Jeżeli tak dalej będzie to naprawdę stąd wylecisz i albo pojedziesz do internatu, albo do domu dziecka. Nie każ nam tego robić.
- Domu dziecka?! – zdziwiony odwróciłem się, patrząc mu w oczy. – Przecież mam siedemnaście lat, jakie domu dziecka?!
- Wiesz, a gdzie niby indziej? Jeszcze nie jesteś pełnoletni. – ze spokojem odpowiedział. – Daruję ci te sto złotych oraz tą noc poza domem, ale pilnuj się. Jasne? – machnął paluszkiem.
- Jasne. – odpowiedziałem i schowałem się w pokoju. Zrzuciłem z siebie koszulkę i walnąłem się na łóżko. Po kilku minutach bezczynnego leżenia podniosłem się i zacząłem się rozglądać po całym pokoju, brakowało mi tutaj czegoś. Ale rozglądając się coraz bardziej nie mogłem dostrzec tego jednego szczegółu, który się zmienił. W kieszeni zapiszczał telefon, prosząc o doładowanie baterii i dopiero w tym momencie zorientowałem się, że na biurku nie ma mojego laptopa. Od razu domyśliłem się, że to ma być kara dla mnie. Mimo iż nie często na nim siedziałem, akurat teraz miałem ochotę na chwilę relaksu bądź pogrania w cokolwiek, więc rozpocząłem poszukiwania. Od razu odpuściłem sobie swój pokój i poszedłem do niego. Jego pokój był dużo bardziej "bogatszy” od mojego. Zaczynając od wielkiego łóżka po ogromną szafę wypełnioną ciuchami i biurkiem, ze sprzętem komputerowym. Wujek był grafikiem, więc potrzebował nie byle czego. Rozsunąłem drzwi od szafy, która sięgała pod sam sufit i zacząłem przeglądać ubrania. Po chwili upewniłem się, czy na pewno go nie ma w domu i dalej szukałem. W szafie niestety nic nie było, więc odpuściłem sobie jego sypialnię, gdy zobaczyłem, że pod łóżkiem jest tylko kurz. Następnie przeszedłem do salonu i tutaj od razu trafiłem na mojego laptopa, leżącego pod ławą. Nie trudno go było znaleźć, tak jakby specjalnie został tam położony. Przeniosłem go szybko do swojego pokoju, uruchomiłem i poszedłem do toalety. Zdjąłem spodnie, wrzuciłem do kosza na pranie i patrząc się w lustro już delikatnie masowałem swojego przyjaciela przez materiał. Wziąłem trochę papieru i wróciłem do pokoju, zasłoniłem rolety i usiadłem przed biurkiem, gdzie mało nie zwariowałem. Komputer kazał wpisać mi hasło, którego nigdy nie zakładałem. Nie byłem w stanie opisać swojego zdenerwowania.

Odepchnąłem się od biurka, na fotelu na kółkach i szukałem swojego telefonu na łóżku. Po chwili szukania w pościeli, przeniosłem się na nią i uruchomiłem przeglądarkę. Zacząłem zastanawiać się tylko.. co wolałbym oglądać? Zastanawiałem się tak przez dobrą minutę, a gdy się zdecydowałem zadzwonił telefon.
- Tak Bartku? – odebrałem, udając spokojnego.
- Słuchaj, potrzebujemy miejsca na Melo, dziś wieczorem. Wiesz piąteczek itp. No mamy już załatwiony alkohol i dziewczyny ale.. – tłumaczył.
- Nie. – przerwałem mu. – Nie mam gdzie zrobić imprezy.
- A, szkoda. Stary dał szlaban znowu? – zaczął się śmiać.
- Bartek, nie denerwuj mnie! – uniosłem się i zamilkłem.  
- Co tak cicho jesteś? Rację miałem? – znowu się zaśmiał.
- W sumie, miałbym gdzie zrobić impre. Dzisiaj o dwudziestej, u mnie. – rozłączyłem się, miałem tylko nadzieję, że przyniesie dużą ilość alkoholu i ludzi ze sobą. Bartek był mistrzem w zapraszaniu ludzi na imprezę. Szedł z całą ekipą, pytając się ludzi na środku ulicy czy nie chcą teraz wejść na darmową imprezę z alkoholem.. A alkohol skąd brał? Nikt nigdy się nie dowiedział, ale tyle wiemy, że jest legalny. Każda buteleczka miała akcyzę, chyba, że była podróbką.  

Rozmyślałem jak wszystko rozegrać, zapominając kompletnie o tym, że siedzę nagi. Ponieważ mój przyjaciel w między czasie opadł, zdecydowałem się ubrać z powrotem i jechać przygotować miejsce imprezy. Gdy wszedłem na swoją ulicę, akurat widziałem odjeżdżającego ojca wozem służbowym i miałem pewność, że nie wróci już tej nocy. Dochodziła godzina piętnasta, a ja wziąłem się już za ustawianie wszystkich rzeczy. Przygotowałem nawet jedzenie, co nie często było widywane u mnie na stole w czasie imprezy, no chyba, że zamówiona pizza, ale to nie to samo co ręcznie przygotowane ogórki czy pomidory z cebulą posypane pieprzem. Nim się obejrzałem była w pół do dwudziestej i był już pierwszy dzwonek. O dziwo pierwszy nie wszedł Bartek, a całkowicie grupa nieznajomych mi osób, którą się całkowicie nie przejmowałem, bo całkowicie miałem wylane na to co będzie się działo tej nocy w tym domu, a sam miałem zamiar zniknąć, po dwudziestej pierwszej. Włączyłem muzykę i znowu usłyszałem dzwonek do drzwi, lecz gdy się obejrzałem drzwi były już na szeroko otworzone, a do domu wchodził tłum ludzi. Jak zwykle całkowicie ich nie znałem, ale na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, liczący na to, że zaraz zobaczę skrzynki alkoholu. Nie myliłem się, na samym końcu wszedł Bartek, a wraz z nim pięciu innych kolegów, którzy wnieśli łącznie dwanaście kartonów, a w każdej z nich było po dziesięć butelek wódki. Robiło mi się nie dobrze na sam widok, ale jednocześnie smutno, że tyle tego nie jest dla mnie.  

Gdy przechodziłem z jednej strony domu na drugą, znowu ktoś zadzwonił do drzwi. Tym razem jak otworzyłem zobaczyłem Anię, trzymającą się z jakimś kurduplem. Wyglądał zdecydowanie na młodszego, ale jak usłyszałem, że jest o dwa lata starszy to się roześmiałem. Wpuściłem ich, a gdy myślała, że zrobi mi na złość, to się myliła. Trzasnąłem drzwiami i od razu przed moimi oczami pojawił się Bartek, z papieroskiem który wetknął mi do buzi, a następnie znowu zniknął. Pomimo tego iż nie chciałem robić tego dzisiaj, to zdecydowałem się na tego jednego, aby się nie zmarnował. Po kilkunastu minutach impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy tańczyli, bawili się, niektórzy już odlecieli, a jedzenie latało po ścianach. Usiadłem przy oknie w rogu pokoju, aby móc patrzeć jak cała impreza rozkręca się.  

Nie zauważyłem kiedy ktoś postawił obok mnie wódkę i szklankę z sokiem. Mimo iż na wódkę się nie skusiłem, to cały napój wypiłem duszkiem. Dawno nic nie piłem i strasznie zaschło mi w gardle, więc poszedłem do stołu, aby wlać sobie jeszcze szklankę. Obok mnie nagle pojawił się Bartek, ze swoim znajomym. Bartek odwrócił mnie i pokazał mi jedną z dziewczyn, która podobno na mnie leciała, a następnie jego znajomy wtrącił mi w rękę szklankę soku. Tak jak wcześniej wypiłem go duszkiem i wróciłem do swojego okna. Siedziałem w nim jeszcze dwadzieścia minut i robiło mi się coraz bardziej nie dobrze. Próbowałem myśleć co dzisiaj jadłem, ale po kilku minutach męczenia się z tym doszedłem do wniosku, że dzisiaj po prostu nic nie jadłem. Podeszła do mnie ta dziewczyna, którą wskazywał mi Bartek. Nie zainteresowany rozmowę odwróciłem głowę w okno, przez które ujrzałem Anię rozmawiającą z kimś przez telefon. Poczułem nagle czyjąś dłoń, dosłownie centymetry od swoich bokserek. Przestraszony, szybko poruszyłem się i spadłem z parapetu na podłogę. Byłem całkowicie bezsilny, nie mogłem się podnieść, muzyka była coraz głośniejsza, a mnie prawie podeptali. Zamknąłem oczy, próbując skupić się na czymś innym, a nie na bólu głowy, który aktualnie mi dolegał. Po chwili usłyszałem tylko duży huk, jakby petarda strzeliła w domu. Dużo się nie myliłem, a do tego zareagował czujnik dymu, który zaczął piszczeć jak nigdy dotąd. Nie raz już przeżyłem jego dźwięk, ale tym razem zdawał mi się tak głośny, że nie jestem w stanie go porównać do niczego. Po chwili przestał, wszyscy się uspokoili, muzyka dalej zaczęła grać, a mnie ktoś złapał za nogi i zaczął ciągnąć. Po chwili przestał i czułem jak ktoś lub coś opada na ziemię, z dużym impetem, a ciało to do lekkich nie należało. Leżałem tak jeszcze chwilę i ktoś mnie podniósł. Szybko ujrzałem twarz Kuby, uśmiechającego się do mnie. Pomógł mi usiąść na schodach.
- Jak miło cię widzieć. – wymemlałem z buzi, ale Kuba zatkał mi usta ręką.
- Cicho. Oszczędzaj siły. Nie możesz gadać, zaraz przyjedzie taksówka. – powiedział, patrząc w stronę drzwi, które otworzyły się i wszedł Florian. Razem z Kubą podnieśli mnie za ręce i nogi i zanieśli do taksówki, która czekała już przed domem. Położyli mnie na tylnej kanapie, a Florian usiadł obok, kładąc moją głowę na swoje nogi. Po chwili ruszyliśmy, a auto wydawało z siebie przyjemny dla moich uszu dźwięk. Po chwili rozległ się wielki hałas i oślepiło mnie niebieskie światło od radiowozu, który zaparkował pod moim domem. Chwilę jechaliśmy, a ja zamknąłem oczy, oddając się przyjemnemu dotykowi jego ręki na moich włosach.
- Anioł stróż? – spytałem, wiedząc, że zaraz zasnę.
- Tak, Anioł stróż. – odpowiedział, kładąc swoją rękę na moim policzku.

Całkowicie odpłynąłem, słysząc za sobą "Dezy! Dezy nie zasypiaj! Dezydery!!”, a obudziłem się w pokoju gościnnym u wujka. Podniosłem się z wielkim bólem głowy, ubrałem kapcie i zacząłem rozglądać się po pokoju. Na szafce obok łóżka zobaczyłem kilka leków i strzykawkę. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, a w kuchni siedział Florian, który zerwał się od razu z krzesła gdy mnie zobaczył.  
- Dezy! Dobrze się czujesz? – powiedział, łapiąc mnie za ramiona i patrząc mi w oczy.
- Tak, tak. Chyba dobrze.. Co się stało? – spytałem całkowicie zdezorientowany.  
- Siadaj, wszystko ci opowiem. – nakierował mnie jak małe dziecko na krzesło, usiadł obok i kontynuował. – Zrobiłeś swoją ostatnią imprezę w życiu, jasne?  
- Nie jasne.. Dlaczego? – zdenerwowany pytałem, łapiąc się za głowę z bólu.
- Twoi znajomi wykorzystują cię! Rozumiesz! – uniósł głos i walnął rękami w stół, co spowodowało jeszcze większy ból.
- Nie, nie rozumiem. To nie prawda.
- To zrozumiesz. – uspokoił się. – Jak myślisz, dlaczego wylądowałeś w łóżku i odleciałeś? Ha! Nie wiesz. Oni cię wykorzystują i żerują na tym, że robisz ciągle imprezy i dosypują ci czegoś! Dezydery opamiętaj się znowu poszedłeś za ich głosem, bo cię poprosili o imprezę! – stanowczo mówił, lecz jego głos z każdym słowem słabł i prowadził do łez w jego oku.
- Ale, ja chciałem się tylko zemścić.. na ojcu. – tłumaczyłem się, sam nie wiem dlaczego.
- Zemścić na ojcu?! A wiesz o tym, że Ania na Tobie też?! Zadzwoniła po gliny. – mówił, a ja przypomniałem sobie jak zobaczyłem ją przed domem, rozmawiającą przez telefon. – Twoi znajomi chcieli się pozbyć ciebie na tej imprezie! Zaczęli dosypywać ci czegoś do soku. – kontynuował, a ja przypomniałem sobie jak nieznajomy wtrącił mi szklankę z sokiem. – i uwieść, a następnie skończyć z tobą, nagim na twoim własnym łóżku we własnym domu! – dalej mówił, a ja przypomniałem sobie dziewczynę, która próbowała mnie uwieść.
- Nie wierzę ci. – odpowiedziałem, chowając głowę w ręce.
- Dlaczego?! Dlaczego mi nie wierzysz?! – mówił, a ja słyszałem w jego głosie, że zaczyna płakać.
- Nie ufam nieznajomym.

Foster

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 2416 słów i 13200 znaków.

6 komentarzy

 
  • Gabriel

    Przeczytałem tą serię i mogę powiedzieć tylko to: opowiadanie jest świetne i mam nadzieję, że będziesz je kontynuować.

    16 paź 2015

  • Foster

    @Gabriel nie chce mi się... :/

    18 paź 2015

  • Gabriel

    @Foster Szkoda, ale wiem coś o tym, bo też dwóch nie dokończyłem.

    19 paź 2015

  • Foster

    @Gabriel moim problemem jest to, ze musiałbym przeczytać Dezyderego, a ja nigdy nie czytam swoich opowiadań, w sumie innych też nie czytam :)

    25 paź 2015

  • omg

    Świetne! Czekam na ciąg dalszy  :smile:

    5 sie 2014

  • RedRose

    Ale z Ani jest suka  :mad: Mam nadzieje, że kiedyś potrąci ją jakiś ładny samochód xd Co do rozdziału to muszę przyznać, że jak zwykle wywarł na mnie pozytywne wrażenie... Na początku nie wiedziałem, dlaczego Florian ignoruje Dezyderego (Nadal tego nie wiem, ale cóż...)Końcówka chyba najbardziej mnie zachęciła do dalszego czytania tego wszystkiego : D Zastanawiam się jak rozwiniesz akcje z "przyjaciółmi" protagonisty, jak wytłumaczysz to, dlaczego chcieli się go pozbyć. Powodzenia Autorze!

    31 lip 2014

  • PseudoPisarz

    Hm ... nie mam się do czego przyczepić xD więc ... tak trzymaj :D

    31 lip 2014

  • Kubolo

    No no, widzę, że cię wena chwyciła. Zazdroszczę :lol2: Ciekawa część, choć jak dla mnie cały obraz imprezy lekko przesadzony, ale nie mnie to oceniać. Czekam na kolejną część i mam nadzieję, że dobra forma nie spadnie. :faja:

    31 lip 2014

  • Swietne!

    czekam na kolejną! :0

    31 lip 2014