Dezydery (3) - "Jak on ma na imię?!"

Otworzyłem butelkę która stała na biurku i zacząłem powoli nalewać cole. Nie skupiłem się jak zwykle nad nalewaniem i cola wylądowała obok kubka.  

Podszedłem do biurka, położyłem kartkę i chwyciłem za butelkę coli, następnie nalewając ją do kubka stojącego obok. Zbyt małe skupienie spowodowało zalanie podłogi i biurka. Nie zwracając na to zbytnio uwagi, chwyciłem za kubek w którym były tylko dwa łyki napoju, a następnie wróciłem do łóżka. Dalej przyglądałem się starannie wyglądającej "wizytówce”. Nie był to zwykły nabazgrany napis, a coś lepszego. Mógłbym nawet pokusić się o zdanie, że jest to owoc większych starań. Do tego starannie wykonane, małe serduszko w rogu karteczki, prawie niezauważalne. Odłożyłem kartkę i kubek, nakryłem się kołdrą, i starałem się zasnąć. Całą próbę przerwał dźwięk telefonu, który powiadomił mnie o nowym SMSie. Nie chętnie odwróciłem się i przeczytałem SMSa od Ani

#### TREŚĆ SMS’a ####
Drogi Dezydery. Wiem, że nie powinnam tego robić w ten sposób, ale chyba nie mogę inaczej. Od kilku tygodni nie dajesz mi już szczęścia, lecz same problemy. Nie podoba mi się Twoje teraźniejsze towarzystwo, a to co robiłeś na ostatnich imprezach tym bardziej. Wybacz, ale ja nie mogę ciągnąć tego dalej. Dobranoc.
####

Powstrzymałem się od łez, bo wiedziałem, że zaraz będę musiał zejść na dół. Momentalnie zerwałem się z łóżka, otworzyłem szafę i zacząłem wywalać wszystkie rzeczy jakie miałem. Pod wpływem energii najchętniej rozerwałbym każdą rzecz, jaką dostałem od niej w prezencie. Otworzyłem torbę i starannie zapakowałem wszystkie swoje rzeczy, które sam sobie kupiłem, a nie dostałem. Zapakowałem laptopa i zszedłem na dół.
- Zawieziesz mnie do wujka? – spytałem ojca, gapiącego się w telewizor. Gdy zobaczyłem wódkę na stole po prostu odechciało mi się z nim gadać i wyszedłem z domu, słysząc za sobą tylko swoje imię, znowu. Nie chciało mu się ruszać, więc wolał zawołać. Mało interesowało go to, co teraz ze sobą zrobię. Zapaliłem przed domem ostatnią fajkę jaką miałem i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Na niebie zaczęły tworzyć się nieprzyjemne, granatowe chmury. Słońce schowało się za nimi, robiło się coraz ciemniej. Doszedłem na przystanek, akurat w tym momencie zapaliły się latarnie. Miałem zawsze szczęście co do rozkładu jazdy, przychodziłem w samą porę. Po kilku minutach przyjechał autobus, który zawiózł mnie wprost przed blok wujka. Stąd była już prosta droga, tylko dwa piętra do pokonania. Wtargałem się z rzeczami na drugie piętro i zapukałem do drzwi. Po chwili otworzył mi zdziwiony wujek.
- A co ty tutaj robisz? – spytał, patrząc na moją torbę.
- Emm.. - zacząłem myśleć, co powiedzieć.
- Wejdź, nie będziemy gadali na klatce. – odsunął się i lekko machnął ręką, namawiając do wejścia.

Po wejściu zostawiłem od razu rzeczy w pokoju gościnnym. Mieszkanie miał duże, ale mieszkał sam. Nigdy nie miał żony czy dziewczyny. Nigdy nie widziano nikogo obok niego, partnerki.. czy partnera. Poszedłem za nim do kuchni, zrobił nam herbatę i przyniósł jakieś ciastka. Nigdy nie nawiązywałem z nim bliższej więzi. Średnio lubił się z moim ojcem, po tym co zrobił. Mimo to lubiłem go, bo pomimo tego, że nie odzywał się regularnie, to zawsze mnie wysłuchał i pomagał, gdy dzwoniłem tylko po to. Tak jak i w tym przypadku nie zostawił mnie samego. Od razu poinformował ojca o tym, że jestem u niego i kazał mi się rozgościć.  

Było już grubo po północy. Leżałem już a w łóżku i zabawiałem się, jak to na siedemnastolatka przystało. Mimo, iż za ścianą spał wujek to miał on tak głośny telewizor, że nawet jeśli nie spał to i tak nic nie słyszał. Nagle usłyszałem głośne walenie do drzwi, które nie przestało na kilku uderzeniach. Przez dobre trzydzieści sekund nawalał ktoś, aż wyszedłem na korytarz gdzie zobaczyłem wujka stojącego pod drzwiami.
- Kto to? – spytałem, zdziwiony niecodzienną sytuacją.
- Czy twój ojciec dzisiaj coś pił? – spojrzał na mnie, sugerując, że on stoi za drzwiami.
- Tak, niestety. – złapałem się za głowę i nie mogłem w to uwierzyć. Zza drzwi zaczęły docierać jego wrzaski. Po chwili wujek uległ i otworzył mu. Zastał mojego ojca, w spodniach od piżamy, papierosem w ustach i kartonem między nogami.
- Masz. To są książki i reszta rzeczy tego smarkacza. Powiedz mu, że może się więcej nie pojawiać. – powiedział, patrząc w dół na karton i popychając go tak, że cała zawartość spadła na podłogę.  
- Dobra. Idź stąd już. – powiedział mój wujek, wypychając go z progu domu.
- Taa? Chcesz się bić, no to chodź! – krzyknął mój ojciec, budząc pewnie mój klatki. Szybko schowałem się za drzwiami, ale zdążył mnie przyuważyć.
- Dobra, jesteś pijany, wyjdź bo zaraz przyjedzie policja i będzie po tobie. – dalej tłumaczył mój wujek, ale bez rezultatu.
- Psiarnie już na mnie nasłałeś? Bo co? Boisz się? A ciebie Dezydery i tak dorwę, skurwysynie jeden! Jeszcze mnie popamiętasz! Popamiętasz mnie, zobaczysz! – krzyczał i schodził powoli po schodach. Wujek wciągnął karton do środka i zamknął drzwi na dwa zamki. Przetarłem oczy, by nie pokazując mu, że leciały łzy i podbiegłem pomóc mu chować rzeczy. Najcięższe były książki, które zapakowaliśmy, a następnie były małe, lekkie pierdoły z szuflad. Zarumieniłem się, gdy wujek podniósł paczkę po prezerwatywach, ale nic nie mówił. Znając jego, pewnie by się uśmiechnął, ale teraz miał kamienną twarz. Podniósł karton i zaniósł do pokoju w którym nocowałem. Oparłem się o ścianę, chowając głowę w ręce. Powoli zaczynały mi lecieć łzy, coraz szybciej spadając na ziemię. Po chwili podszedł do mnie wujek i przytulił mnie, a ja nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo mogło mi tego brakować. Po chwili wróciłem do siebie do pokoju i próbowałem zasnąć.

Obudziłem się nad ranem, o dziwo w dobrym humorze. Z kuchni już słyszałem oraz czułem zapachy. Ubrałem dresową bluzę oraz spodnie, poszedłem do toalety i wszedłem do kuchni.
- Jajecznica? – spytałem, zaglądając przez ramię wujkowi.
- Tak. – odpowiedział, patrząc na mnie kątem oka.
- A co to za okazja? – usiadłem przy stole, nalewając sobie herbaty z dzbanka.
- Jak.. – wujkowi wypadł z ręki widelec, wprost na patelnię. – Jak okazja? Czy żeby zjeść porządne śniadanie trzeba mieć okazję? – kontynuował, patrząc na mnie ze zdziwioną miną.
- Nie, ale w domu nigdy nie jedliśmy wspólnych śniadań od tak. – powiedziałem, popijając herbatę. Wujek patrzył mnie z litością. Zastanawiam się, czy przez przypadek nie widziałem w jego oku łez. Po chwili odwrócił się, jak gdyby nigdy nic do jajecznicy i kontynuował smażenie jajek. Poczułem się przez chwilę jak taka sierota, dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem. Poczułem się jak takie małe dziecko, czekające wiele lat na tę jajecznicę przy stole.

Po śniadaniu poszedłem pod prysznic i poszedłem do siebie. Rozłożyłem laptopa i zacząłem przeglądać internet. Około godziny dwunastej przyszedł SMS od Kuby, czybym mu nie pomógł z matmy, bo znowu nie radzi sobie z materiałem. Zgodziłem się, mimo tego, że ostatnio nie szło mi zbyt dobrze, a do tego opuszczałem lekcje. Gdy odpisałem znowu usłyszałem walenie do drzwi. Obawiałem się najgorszego i niestety koszmar stał się prawdą. Przed drzwiami znowu zastaliśmy mojego ojca, na szczęście trzeźwego i mniej bulwersującego się. Wszedł pogadać z moim wujkiem do kuchni, a ja siedziałem w salonie, chcąc podsłuchać ich rozmowę. Słuchałem i słuchałem, na przeróżne tematy. Mój wujek wręcz wypominał mu błędy, a mój ojciec tylko siedział ze spuszczoną głową w dół. Gadał, że nie radzi sobie z moim wychowaniem, czy rachunkami. Że nie dba o mnie i nie ma go ciągle w domu. Po dziesięciu minutach nie chciało mi się już słuchać i zacząłem rozglądać się po salonie. Zobaczyłem konsolę którą od razu odpaliłem. Sięgając na półkę zobaczyłem portfel wujka. Momentalnie przypomniało mi się, że skończyły mi się papierosy. Odwróciłem się sprawdzić, czy aby na pewno siedzą w kuchni i otworzyłem go. Szybko przeliczałem kasy i z 800zł w portfelu zrobiło się 700zł. Szybko odłożyłem go, schowałem kasę i wróciłem do konsoli. Zacząłem grać i na długim filmie wprowadzającym zasnąłem. Obudziło mnie, dopiero po około godzinie, trzaskanie drzwiami wejściowymi. Szybko zorientowałem się, że jestem już spóźniony na spotkanie z Kubą. Wytłumaczyłem wujkowi sytuację i wyszedłem, po drodze wchodząc do kiosku po paczkę fajek. Nigdy nie mieli problemu ze sprzedażą. Nie wyglądałem na aż tak bardzo dorosłego, ale przez wzrost i włosy na pewno na pełnoletniego, co było tylko dla mnie na plus. W drodze ewentualności machnąłem dowodem osobistym, nie pokazując daty urodzenia.

Wszedłem do mieszkania Kuby. Nalał mi mojego ulubionego soku pomarańczowego, który robiła jego mama. Ona robiła najlepsze soki i pomimo, że nie lubiłem pić tych marketowych, to uwielbiałem pić te jej wyrobu. Poszliśmy do niego do pokoju i usiedliśmy przed biurkiem. Jego pokój był zadbany i nie było tutaj miejsca na komputer. Jego rodzice byli surowi, odkąd Kuba nie zdał do następnej klasy, w gimnazjum. Kuba był rok starszy, był już pełnoletni. Z tego co opowiadał to popełnił wiele błędów, ale zmienił się na lepsze. Niestety jego rodzice dalej stosują wobec niego "środki ostrożności”.
- No to co chcesz, żebym z tobą powtórzył? – spytałem, aby rozpocząć naukę.
- Nie przyszedłeś tutaj, aby mnie pouczyć. – powiedział, zamykając książkę z matematyki przed nosem.
- To po co? – zdziwiony, spojrzałem na niego.  
- Usiądź na kanapę i porozmawiajmy. – przenieśliśmy się na kanapę, usiadłem naprzeciwko niego i czekałem, aż zacznie rozmowę.
- Więc? – spytałem, dalej czekając.
- Zauważyłem, że nie jest u ciebie dobrze. Dezydery, wpadłeś w złe towarzystwo, z którego nie byłem w stanie cię wyciągnąć, ale zmieniłeś się. Statystycznie człowiek zmienia się co siedem lat.. – tak, świetny był z biologii. – ale ty zmieniasz się ponownie i znowu to widzę.
- Ale ja się nie zmieniam! – powiedziałem odwracając wzrok, czyli robiąc największy błąd.
- Odwróciłeś wzrok. – bawił się w Sherlocka. – Właśnie pokazałeś, że mam rację. Mimo iż nie lubię imprez, na przedostatniej coś podkusiło mnie, abym został i widziałem ciebie na własne oczy. – kontynuował.
- No to chyba normalne. Teraz też mnie widzisz na własne oczy. – zacząłem się śmiać, z tego co powiedział, a żeby przestać zacząłem pić duszkiem sok.
- Haha, bardzo śmieszne. Bardziej mi chodzi o to co robiłeś z chłopakiem. – wyplułem prosto na niego sok pomarańczowy i nie mogłem uwierzyć w to co powiedział.
- O kurwa, przepraszam! – powiedziałem i zacząłem wycierać w rękaw usta. Pobiegłem do łazienki po ręcznik, a gdy wszedłem przebierał się.  
- Siadaj z powrotem. – powiedział, zakładając koszulkę. Nie mogłem nie powiedzieć, że nie patrzyłem się na jego ciało.
- Co robiłem z chłopakiem? – zadałem najgłupsze pytanie, ale było jednocześnie najbardziej dociekliwym i najszczerszym pytaniem jakie zadałem, patrząc mu w głęboko oczy czekałem na odpowiedź.
- Wiesz.. – zaczął swoją historyjkę. – Nie jestem w stanie ci powiedzieć co dokładnie robiłeś, ale na imprezie wiadome jest to, że tańczyłeś na rurze i tuliłeś się do chłopaka, z którym następnie poszedłeś na górę. To samo podobno na ostatniej imprezie.
- Jakiego chłopaka?! – uniosłem się.
- No wiesz.. no znam go no, wiem kto to. – mówił dalej, spuszczając głowę w dół.
- Chwila.. znasz go? Ja go szukam od kilku dni, a ty go znasz i nic nie mówisz?! – uniosłem się po raz drugi.
- Uspokój się, Dezy. – powiedział, łapiąc mnie za rękę.
- Już, już.. Przepraszam, musze zapalić. – powiedziałem, wstając. – Chodź na klatkę. – ubrałem buty i wyszedłem, a Kuba za mną.
- Więc tak, znam go. – powiedział, opierając się o barierkę.  
- Jak on ma na imię? – spytałem zaciekawiony.
- Florian. – odpowiedział niepewnie. – Ale tutaj nie chodzi o niego, tylko o was.
- O was? – spytałem zdziwiony.
- O ciebie i o Anię. – po chwili odpowiedział.
- Czyli już wiesz.. – zdołował mnie totalnie.
- Wszyscy wiedzieli. W sumie dowiedziałeś się ostatni.  
- Ja pierdolę. – prawie na raz wziąłem pół papierosa.
- Przykro mi Dezy, ale wszyscy cię już wyśmiewają za plecami.  
- A ty nie? – spytałem zaciekawiony.
- Ja zawsze byłem po twojej stronie. – powiedział i złapał mnie za ramię, patrząc w moje oczy. Spojrzałem na niego, w jego brązowe, zaspane oczka.
- Byłeś dzisiaj w szkole? – odbiegłem od tematu, patrząc na te zaspane oczy.
- Nie. Skąd wiesz? – zdziwiony spytał.
- Kobieca intuicja. – roześmiałem się i wszedłem z powrotem do mieszkania, a Kuba za mną.
- Więc.. – kontynuował rozmowę Kuba, gdy rozsiedliśmy się ponownie na kanapie. – Jak to jest z tym chłopakiem?  
- Nie wiem Kuba, nie wiem. Czy to jest możliwe abym.. – zawahałem się.
- Abyś co? – spytał, dociekliwy końcówki zdania.
- Abym był gejem? – dokończyłem po chwili, przełamując się.
- Nie, jak już to bi. W końcu byłeś z Anią, ale tak, to jest teoretycznie możliwe. – powiedział.
- Teoretycznie.. A praktycznie?  
- A praktycznie powinieneś sam już to dawno wiedzieć. Pomyśl trochę o tym. – kontynuował, łapiąc ponownie mnie za rękę.

Posiedzieliśmy chwilę w ciszy, a potem jeszcze chwilę pogadaliśmy. Chciałem albo jak najszybciej skończyć ten temat, albo jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie mogę powiedzieć, że Kuba mi nie pomógł, ale nie chciałem już z nim rozmawiać. Można powiedzieć, że wstydziłem się tego tematu, a na pewno się go bałem. Kuba nie był tą osobą, której powinienem zaufać w tej sprawie i wygadać się jej. Pośmialiśmy się jeszcze trochę, wspominając czasy gimnazjum. Mimo iż był to najgorszy okres w moim życiu, podobnie jak teraz, to zawsze śmiałem się gdy ktoś wspominał te czasy. Po chwili oznajmiłem, że będę się zbierał, a w drzwiach usłyszałem nie krótki monolog od Kuby.
- Pamiętaj, że zawsze byłem po twojej stronie i zabolało mnie to, gdy spytałeś czy też się z ciebie nie śmieję. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Jesteś moim przyjacielem i mam nadzieję, że ja twoim też. Zawsze możesz liczyć, tak jak ja kiedyś mogłem na ciebie. Mam nadzieję, że to pamiętasz. Trzymaj się i skończ palić. – powiedział przed zamknięciem drzwi Kuba i poklepał mnie po ramieniu.  

Długo schodziłem po schodach w dół, chyba z pięć minut. Rozmyślałem nad jego słowami, a pewne było to, że nie wrócę już teraz do domu.. ani wujka. Wsiadłem w tramwaj i pojechałem jak zwykle w swoje ulubione miejsce, by rozmyślać dalej na tematem. Nie wiedziałem czy zdołuję się jeszcze bardziej, czy zniszczę sobie totalnie humor, który dał mi Kubuś. Miałem tylko nadzieję, że dojdę do sensownego wyjaśnienia całej sytuacji. Rozsiadłem się w tym samym miejscu i odpaliłem pierwszą fajkę. Nigdy nie bałem się o mandat, bo nigdy tutaj nikt nie przychodził ze służb, chyba że na wezwanie. Mogłeś tutaj spotkać także pijaków, ale każdy był uprzejmy. Tutaj każdy siebie szanował, taka miła dzielnica dla bezdomnych, a gdzieś w środku ja. Oddając się swoim myślom, nawet nie zauważyłem, że ktoś obok mnie usiadł. Spojrzałem przez ramię w lewo i zobaczyłem ponownie tę sylwetkę. Piękne zielone oczy, mały nos, różowe usta i czarne, ułożone na gumę włosy, skrócone z boków.
- Nie mam drobnych. – zacząłem mówić, udając jakbym nie wiedział kim jest.
- Ja nie jestem po drobne tutaj. – powiedział tajemniczy.
- Jak miałeś na imię? Franek? – zagajałem rozmowę.
- Florian. Miło mi. – odpowiedział.
- Dezydery, dla przyjaciół Dezy. – powiedziałem, ale mnie zgasił.
- Wiem, dużo o tobie wiem. – powiedział, a ja czułem się jakbym był kimś sławnym.
- Na przykład co? – zaciekawiony odpowiedzi spytałem.
- Na przykład to, że palisz bez umiaru i pijesz. – podniósł głos, wyrzucając mi papierosa z ręki.
- No ej, jeszcze mogłem to spalić! Jak ci przeszkadza to się odsuń! – powiedziałem, sięgając do kieszeni po paczkę, by wyjąc następnego.
- O nie mój drogi, tak nie będzie. – Przyblokował mnie ręką, a drugą wyrwał mi paczkę z ręki i wrzucił do wody.
- No kurwa mać coś ty zrobił! Ja pierdole..! – krzyknąłem i wstałem, szukając po kieszeniach ostatniej deski ratunku.
- O twoim przeklinaniu też słyszałem. – gadał dalej, śmiejąc się.
- A w dupie mam co o mnie słyszałeś! – krzyknąłem znowu, odwróciłem się na piętach i zacząłem iść jak najdalej od niego. Po chwili poczułem jak łapie mnie za ramię.
- No ej, pogadamy. Wiem, że źle zacząłem ale..
- Ale? – przerwałem mu, całkiem niepotrzebnie.
- Ale mam ci coś do powiedzenia.
- No więc, słucham?
- Usiądźmy. – wskazał ławkę, zaraz za mostem. Oczekując przeprosin i nowej paczki fajek, poszedłem z nim na tę ławkę.

Zaczął bardzo długi monolog. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a ja patrzyłem mu w oczy. On miotał nimi na wszystkie strony, machając co chwilę rękami. Słuchając jego głosu zapomniałem całkowicie o paczce fajek oraz o tym, że nawet go nie znam. Tłumaczył mi całą sytuację od początku, a ja nawet nie denerwowałem się, gdy mówił mi, że mnie śledził. Tak prosto w twarz, zaczął tłumaczyć mi, że się we mnie zauroczył.
- Czekaj.. co?! – krzyknąłem na cały park.
- Ciszej, Dezy. Nie wszyscy muszą wiedzieć. – próbował mnie uspokoić.
- Jak to zauroczyłeś?! Może jeszcze zakochałeś?? – śmiałem się sam do siebie, nie dowierzając, że to powiedział. – Gdzieś tutaj jest ukryta kamera?  
- Nie, nie ma. – powiedział smutny.
- Ja nie mogę, ja wychodzę! – wstałem i powoli zacząłem odchodzić od ławki.
- Wiedziałem, że to będzie błąd mówiąc ci. – usłyszałem zza pleców i się zatrzymałem. Nie powiedział to takim samym głosem, lecz załamanym. Jak generał po klęsce na polu bitwy. Odwróciłem się i zobaczyłem jego głowę między rękami. Zsunął się z ławki i siedział na ziemi, rozśmieszyło mnie to, bo wyglądał jak bezdomny, ale próbowałem zachować jak największą powagę.  
- Emm.. – zacząłem mówić, lecz sam nie wiedziałem co powiedzieć. Pochyliłem się nad nim i położyłem rękę na jego głowie. – Florian, wstań. Porozmawiajmy. – powiedziałem, pokazując mu jeszcze cień nadziei. Usiadł obok mnie na ławce, a ja zacząłem tłumaczyć mu całą historię, dokładnie od początku, jeszcze raz. Tym razem z mojej perspektywy. Omijając takie szczegóły jak kłótnie z ojcem, wytłumaczyłem rozstanie się z Anią, rozmowę z Kubą i Anioła Stróża. Nie mocno się zdziwiłem, gdy powiedział, że to on. Rozmawiając z nim czułem się inaczej, niż rozmawiając z Kubą czy Anią. Czułem się bardziej wolny. Mógłbym powiedzieć, że miałem do niego zaufanie już od pierwszych słów. Powiedziałem mu to, a on odpowiedział, że ma podobnie. Jednocześnie coś ciągnęło mnie do niego, a z drugiej strony brzydziło mnie to, że mógłbym coś do niego czuć, ale wina nie była po jego stronie, tylko po mojej.

Naszą rozmowę przerwał SMS od wujka. Powiedział, że wie już o zakoszonej stówie i mam się natychmiast pojawić w domu.
- Pójdziesz do domu? – spytał Florek, czytając zza pleców treść sms’a.
- Nie. – szybko odpowiedziałem, chowając telefon do kieszeni.
- Więc co teraz zrobisz? – spytał, pewnie przypominając sobie kłótnię z ojcem.
- Nie wiem. – schowałem głowę w ręce.
- Nie pozwolę ci tutaj zostać, chodź na noc do mnie. – powiedział, podając mi rękę.
- A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko? – spytałem, martwiąc się o ich zdanie.
- Nie, na pewno nie będą mieli nic przeciwko. – zapewnił mnie Florek i pomógł podnieść mi się z ziemi.  
- No to chodźmy. – powiedziałem, powoli ruszając za nim w stronę jego domu.

Mieszkał w małym bloku, niedaleko mojej szkoły. Na pierwszym piętrze, w dwupokojowym mieszkaniu. Było puste, a ja od razu domyśliłem się, że mieszka sam. Poszedłem pod prysznic, a on przyniósł mi nowe ubrania, mówiąc, że mogę je sobie zatrzymać. Ubrałem się i wyszedłem z łazienki. Z kuchni poczułem zapach gotowanego spaghetti, a w salonie zobaczyłem go jak pompuje materac.
- Obejrzymy film? – spytał, patrząc mi w oczy.
- A co masz? – odpowiedziałem.
- Zależy co będziesz chciał. – uśmiechnął się, a ja mógłbym zakochać się w samym jego uśmiechu..


####
Z podziękowaniami dla anonima z aska, dla którego ruszyłem dupę i napisałem dzisiaj to opowiadanie! Jednocześnie mogę się pochwalić, że jest to pierwsze opowiadanie które przekroczyło u mnie barierę 3000 wyrazów oraz jest o 1000 wyrazów dłuższe od poprzednich dwóch części Dezego.  

Może zostawisz komentarz? ;3

Foster

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 3953 słów i 21685 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Py64

    Coraz lepiej i ciekawiej. Ale dobór imion po prostu idealny...

    26 paź 2014

  • Użytkownik Ciafu

    Część super, podoba mi się długość  :smile:  Sherlock...

    31 lip 2014

  • Użytkownik Kubolo

    Robi się coraz ciekawiej. Miło, że kolejna część powstała w miarę szybko. Drobne kłopoty techniczne, nic więcej. Weny życzę. :faja:

    30 lip 2014

  • Użytkownik RedRose

    Florian? Cóż mogłem spodziewać się tego skoro protagonista ma na imię Dezydery xD Ale dobrze, że bohaterowie nie mają pospolitych imion. Jestem ciekaw ile jeszcze takich wyjątkowych imion umieścisz w tym opowiadaniu ^ ^ Byłem ciekaw jak rozwiąże się sprawa z Anią i po tym rozdziale już się tego dowiedziałem. Teraz po mojej głowie krąży pytanie „Czy będzie miała jeszcze jakąś większą rolę do odegrania” To pytanie zapewne dostanie swoją odpowiedź, ale nim to nastąpi to jeszcze wiele wody upłynie.

    29 lip 2014

  • Użytkownik PseudoPisarz

    Wszystko jest super tylko ... Florian?! nie, żebym miał cos do tego imienia, ale... miało być inaczej *x*  Czekam na #4 :D

    29 lip 2014