Dezydery (2) - "Anioł stróż"

Wróciłem zmęczony do domu. Po wejściu do domu marzyłem już tylko o zimnym prysznicu i łóżku. Wczołgałem się na piętro i dostałem do łazienki. Ściągnąłem z siebie ciuchy i wszedłem pod prysznic, zastanawiając się czy nie wziąć gorącej kąpieli. Po zdecydowaniu się na prysznic odpaliłem letnią wodę i zacząłem opłukiwać całe ciało wodą. Następnie namydliłem gąbkę i zacząłem dokładanie szorować całe ciało. Zacząłem jak zwykle od nóg, które nie były niczego sobie. O ile miałem włożone na siebie obcisłe spodnie, z daleka można było rozpoznać, że chodzę na siłownie. Wyrzeźbione lecz nieogolone nogi zostały szybko umyte, a gąbka przeszła na mojego przyjaciela, który jak zwykle w czasie prysznica był w połowie naprężony. Jak na mój wiek był nie mały, ale nigdy nie miałem tendencji do porównywania go z innymi, mimo wielokrotnych możliwości w szatni. Następnie przyszła pora na klatkę piersiową wraz z brzuchem. Nigdy nie chciałem mieć wielkich bicepsów czy klatki piersiowej, więc tutaj jedyne co było widać to lekkie pojawienie się oznak o intensywnym ćwiczeniu na siłowni. Szybko przetarłem obojczyki i przeszedłem do rąk, po których podobnie jak w przypadku nóg, było widać zadbane ciało.  

Jak zwykle prysznic zajął mi pięć minut. Zajmuje czasami więcej, ale to tylko wtedy gdy mam pewność, że Ania nie wejdzie w trakcie. Owinąłem się ręcznikiem i podszedłem do umywalki. Zacząłem od mycia zębów, z którymi nigdy nie miałem problemów. Od dzieciństwa ojciec wmawiał mi, żebym lepiej nie czuł bólu psujących się zębów, a żebym mył je chociaż raz dziennie. Mimo tego, iż nie chodziłem na kontrole do dentysty, ponieważ panicznie się ich boję, to nigdy nie odczuwałem potrzeby zajrzenia w głąb jamy ustnej. Zawsze wiedziałem, że jest wszystko dobrze. Po umyciu i wypłukaniu zębów wyczyściłem moje odstające uszy, a następnie przetarłem zimną wodą niebieskie oczy, które miały bardzo wyrazisty kolor, i nieraz ktoś stwierdził, że posiadam soczewki. Jedyną rzeczą której nie myłem to były włosy, ponieważ rano i tak musiałbym robić to ponownie. Moje ciemno-blond włosy, nad którymi rano mogłem spędzić nawet dwadzieścia minut, strasznie często się przetłuszczały. Nigdy nie chciałem, by ktoś zobaczył mnie bez ułożonych włosów. Gdy raz zobaczyła mnie Ania to się spytała kim jestem. Nikt nigdy nie widział u mnie grzywki na czole, a to dlatego, iż zawsze układam sobie włosy na żel, plącząc je między sobą.  

Szybko wyślizgnąłem się z łazienki aby nie zmarznąć. O ile w łazience było jeszcze ciepło, tak na korytarzu gdzie były wyłożone kafelki już nie. Wskoczyłem do łóżka i szybko nakryłem się kołdrą, a po kilku minutach było mi już ciepło. Wstałem i zasłoniłem okno, nie przejmując się tym, że co wieczór stawałem goły w tym oknie. Kładąc się ponownie zauważyłem książki, na które już tylko machnąłem ręką. Szybko zasnąłem, a w nocy obudziłem się tylko aby napić się wody.

Nigdy nie lubiłem gdy budził mnie budzik, ale jeszcze bardziej nie lubiłem gdy budził mnie ojciec. Tym razem perfidnie rzucił mi na twarz plastikowe pudełko z kanapkami, powodując zawał serca i wstrząs mózgu jednocześnie, i otworzył okno na szeroko. Jedynie parsknął śmiechem gdy zobaczył mnie, że zaplątany w kołdrę leżę obok łóżka, zamiast na.  
- Za dwadzieścia minut widzę cię na dole i zawiozę cię osobiście do szkoły. – powiedział, perfidnie uśmiechając się, bo wiedział już jaka będzie moja reakcja na tą wiadomość.
- Nie! - stanowczo odpowiedziałem, zakrywając się poduszką.
- Jeżeli wysprzątasz dzisiaj całe mieszkanie, będziesz mógł iść sam do szkoły. – szarpnął za kołdrę i położył ją na górze łóżka.
- Okej. – odpowiedziałem, przypominając sobie, że dzisiaj przychodzi Ania.
- To dobrze, będziesz mieć coś do roboty. Około dwudziestej przyjdzie pan, aby cię sprawdzić, a ja będę w domu pojutrze.
- Dobra, a teraz wyjdź już. – machnąłem ręką w stronę drzwi i czekałem aż wyjdzie.

Chwilę zachodziłem w głowię jak rozwiązać całą sprawę, ale w końcu doszedłem do wniosku, że facet przyjdzie tylko na kontrolę, a nie będzie mieć nic przeciwko obecności Ani.. zresztą i tak bym musiał posprzątać dokładnie, przed jej przybyciem. Podniosłem się z podłogi i ubrałem skarpetki, bokserki oraz spodnie. Odwieczny problem spotykał mnie co ranek. Nigdy nie potrafiłem zdecydować się na koszulkę. Miałem ich tyle, że mógłbym oddać każdemu w szkole po dwie. Każda podobała mi się równie dobrze, a ja wybierając tą jedyną czułem się, jakbym rozbrajał bombę i miał przed sobą milion kabelków do przecięcia. Nagle w oko wpadła mi koszula w kratę, którą dostałem od Ani w zeszłe wakacje. Mimo iż była trochę pogięta to postanowiłem założyć ją. Ułożyłem włosy i zszedłem na dół ze spakowanym plecakiem. Poszedłem do kuchni wziąć butelkę z piciem i zobaczyłem kartkę z napisem "Mam nadzieję, że nie będę żałować : ] ”. Obok kartki leżał iPhone, kasa i laptop. Spakowałem telefon do kieszeni, laptopa do plecaka i wyszedłem z domu.  

Dzień w szkole rozpoczął się standardowo. Przywitałem Anię wielkim uściskiem i przypomnieniem, że dzisiaj wieczorem widzimy się u mnie. Wieść o tym wieczorze rozeszła się szybko po całej szkole, co bardzo mnie martwiło. Nie wiedziałem co "inni” mają zamiar wykombinować, aby spieprzyć ten wieczór. Mimo dobrych ocen załapanych w szkole, wróciłem lekko ponury do domu. Już w szkole przygotowałem się na wielkie sprzątanie. Zacząłem od przedpokoju, a przy okazji sprzątania jadalni przygotowałem stół. Postawiłem świece, przygotowałem talerze i położyłem czerwony obrus. Wyniosłem niepotrzebne krzesła i przeniosłem wieżę stereo z salonu. Sprzątając dalej roznosiła mnie niemała energia. Przygotowywałem się już psychicznie na wieczór, martwiąc się jednocześnie o znajomych ze szkoły. Postanowiłem zadzwonić i poprosić ich o przysługę.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? – spytałem po przywitaniu się na początku rozmowy.
- Nom, zależy. – odpowiedział.
- Nie rób ty i inni nic głupiego dzisiejszego wieczoru, okej? Wiesz jak zależy mi na Ani, a ostatnio sporo nawalam no i.. – tłumaczyłem sytuację, lecz mi przerwał.
- Spokojnie, spokojnie. Nie zrobię nic głupiego, obiecuje! – opowiadał.
- Ta.. tobie ufać.  
- No przecież znasz mnie, no! – gadał dalej, ze swoim nielubianym przeze mnie głosem.
- No właśnie cię znam. Do jutra, cześć. – chciałem jak najszybciej zakończyć tę rozmowę, więc rozłączyłem się zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.  

Następne godziny spędziłem na sprzątaniu. Bardzo się cieszyłem, gdy wybiła godzina o której miała przyjść Ania. Spóźnioną o kilka minut wpuściłem do środa i zaprowadziłem ją do jadalni. Posadziłem ją na specjalnie przygotowanym krześle, przy czerwonym stole na którym były zapalone już świece i wino. Spojrzałem na jej talerz, czy jest dobrze ustawiony razem ze sztućcami i uświadomiłem sobie, że nie przygotowałem jedzenia.
- Poczekaj chwileczkę – powiedziałem i zmyłem się do kuchni, gdzie po ciuchu zamówiłem dużą ilość jedzenia, a następnie wróciłem do niej by rozmawiać. Już po dziesięciu minutach usłyszałem dzwonek do drzwi, zdziwiłem się, że tak szybko, ale przed drzwiami nie spotkałem faceta z jedzeniem tylko wielką kratę piwa. Nieznajomy przepchnął się, między mną a futryną i poszedł do salonu. Zaraz za nim wchodzili następni nieznajomi, a na samym końcu moja "paczka”.
- Co to kurwa jest?! – krzyknąłem, wychodząc do nich przed dom.
- Mówiłeś, że nie mamy zrobić nic głupiego, więc zrobiliśmy imprezę. – odpowiedział jeden z nich.
- Jak kurwa imprezę?! Przecież kurwa Ania jest! – krzyczałem jeszcze głośniej.
- No normalnie, impreza nie jest głupia, nie? – odpowiedział kolejny.
- Jest głupia! W środku tygodnia, zwłaszcza, gdy chcę spędzić wieczór z dziewczyną!  
- Ale spokojnie Dezy, ty się uspokój.. czy my ci będziemy przeszkadzali? – wyluzowanie kontynuował.
- Ty mnie nawet nie wkurwiaj, bo już mi podniosłeś ciśnienie. – delikatnie zmniejszyłem ton.

Poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu, odwróciłem się i ujrzałem Anię.
- Aniu, ja.. – zacząłem mówić, ale mi przerwała.
- Nie tłumacz się Dezy, po prostu pójdę już. – powiedziała, dała całusa i odeszła.
- Aach kurwa! – krzyknąłem, machnąłem ręką i wszedłem do środka.

Gdy wszedłem podbiegł do mnie jeden z nieznajomych, strzelił mi zdjęcie z oślepiającym fleszem, nałożył durną czapeczkę i krzyknął "Dezy król imprezy! Łuuuu!”, i pobiegł dalej. Nie potrafię opisać złości która mnie dopadła. Miałem ochotę rozszarpać w tym momencie każdego, kto stanąłby mi na drodze. Usiadłem na schodach i podszedł do mnie Kuba, który zawsze wszystkich "łączył”. Był wysokim blondynem, dosyć chudy i miał brązowe oczy, które idealnie pasowały mu do włosów.
- Dezy, wiesz jak to oni.. – zaczął standardową gadkę, ale tym razem rozwinęła się inaczej. – próbują cię wykorzystać, dopóki mogą.
- Ale jak to.. dopóki mogą? – zdziwiony spytałem, patrząc głęboko w jego oczy.
- Wszyscy podejrzewają cię o bycie gejem, zwłaszcza po ostatniej imprezie. – kontynuował niepewnie, bojąc się chyba mojej reakcji.
- Nawet nie pytam co wtedy zrobiłem. – powiedziałem po chwili ciszy i poszedłem do salonu.

Podszedłem do stołu, na którym nie było już tylko piwa, ale także alkohol i pełno soków. Mimo głośnej muzyki, usłyszałem dzwonek do drzwi. Przypominając sobie o zamówionym jedzeniu, usłyszałem tylko "należy się sto trzydzieści złotych” i wiedząc, że nikt tego nie zje, i tak musiałem zapłacić. Wszedłem do salonu. Rzucając żarcie na fotel, marzyłem już tylko o dobrym drinku który mnie orzeźwi, ale moje plany pokrzyżował Bartek, który złapał mnie za ramię.
- Chcesz sobie zapalić? – mówił, wtykając mi do ust skręta którego wyplułem.
- Nie, spierdalaj. – odpowiedziałem, popychając go.

Szybko zrobiłem sobie pierwszego drinka, potem trzeciego, a następnie szóstego. Szybko odleciałem, zapominając o problemach i o tym, co mówił Kuba. Widziałem jak szybko zmywa się z domu, nie chcąc patrzeć na to co ze sobą robię. Śmiechu było jak zwykle dużo, durne zabawy, rozlana wódka, pełno zalanego sprzętu, nie udana interwencja policji, rzyganie do szuflad, wyrzucanie przedmiotów na podwórko. Około północy, leżałem półprzytomny na sofie, czując dziwny dotyk na moim ciele. Otworzyłem swoje zaspane już oczy i dosyć niewyraźnie zobaczyłem postać nieznajomego.
- To ty kochanie? – spytałem całkowicie pijany.
- Tak. – odpowiedział szybko, uśmiechając się.
- Zabierz mnie do łóżeczka. – wybełkotałem, zamykając oczy.

Po chwili poczułem przyjemne podkładanie ręki pod moje plecy i nogi, a następnie unoszenie. Powoli czułem, jak jestem z trudem niesiony na górę. Czułem popchnięcie drzwi, a następnie moją przyjemną pościel. Skuliłem się w łóżku, a obok mnie poczułem uginanie się łóżka. Po chwili czułem lekkie, powolne ruchy palców na mojej głowie.  

Z snu wybudził mnie wielki hałas obok mojej głowy. Przez chwilę rozważałem tylko dwie możliwości.. albo ktoś zaczął wiercić mi młotem pneumatycznym nad głową, albo ktoś puścił dubstep na siedmiu głośnikach obok mojego łóżka. Na szczęście był to tylko dzwoniący telefon. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałem go i usłyszałem jeszcze większy krzyk wprost do mojego ucha.
- Dlaczego znowu nie jesteś w szkole?! – krzyczał ojciec, a ja wyobrażałem sobie jego minę w tym momencie.
- Nie ładnie tak rozpoczynać rozmowę, bez przywitania się. – bez jakiegokolwiek zastanowienia się powiedziałem, a po chwili dopiero pomyślałem, że wszedłem właśnie na środek pola bitwy.
- Nie pyskuj! Mam nadzieję, że znowu nie imprezowałeś, choć po twoim humorku z rana nigdy nie wiadomo! Za godzinę jestem w domu i się rozliczymy, rozumiesz?! – powiedział i się rozłączył.  
Raczej nigdy się nie rozłącza, więc po prostu zgubił zasięg. Zawsze czeka na moją reakcję, a jak nie odpowiem to powtarza całe pytanie lub rozkaz. Złapałem się za głowę i zacząłem zastanawiać się, jak znowu wylądowałem w łóżku.. i to całkiem nagi. Włosy lepiły mi się, a moje rzeczy były ułożone ładnie w kosteczkę obok łóżka, na podłodze. Gdyby nie to, pomyślałbym, że znowu przespałem się z kimś nieświadomie, bojąc się, że znowu mógłby być to chłopak. Wstałem i podszedłem do szafy, by ubrać jakiś szlafrok. Gdy go zakładałem, usłyszałem jakiś hałas na dole, jakby komuś coś spadło. Bałem się wychodzić z pokoju i to nie dlatego, że na dole mógł ktoś być, tylko dlatego, że mógł tam panować istny burdel. Mogłem jedynie pomodlić się za szansę, że ojciec postanowił zadzwonić godzinę szybciej. Usłyszałem kroki na dole i wyszedłem od siebie z pokoju. Podszedłem do barierki i spytałem "Halo?”, po czym usłyszałem zamykające się drzwi wyjściowe. Zacząłem powoli schodzić po schodach, co nie często mi się zdarzało. Po prostu nie umiałem wolno schodzić, ale tym razem z każdym krokiem nawalała mnie porządnie głowa. Gdy zszedłem nie mogłem uwierzyć własnym oczom, aż musiałem przetrzeć je z wrażenia, a następnie się uszczypnąć. Zastanawiałem się czy może przez przypadek nie jestem na jarany, albo czy nie śnię. Przed moimi oczami stało pięknie wysprzątane mieszkanie. Może nie aż tak pięknie jak sprzątała służba, ale przynajmniej na tyle, by nikt nie skapnął się, że tutaj coś się działo. Rozglądałem się dalej, wszedłem do kuchni i nawet śmieci były wyniesione. Zastanawiając się kto to mógł zrobić, poszedłem zrobić sobie gorącą kąpiel.  

Gdy schodziłem po kąpieli na dół, akurat wchodził ojciec, ze złą miną. Wiedziałem, że znowu zabierze mi wszystkie rzeczy.
- Usiądź Dezydery. – powiedział, zdejmując marynarkę. Jak powiedział, tak zrobiłem.
- Tak? – spytałem po chwili, aby zaczął mówić.
- Dobrze wiesz, że ostatnimi czasy nie podoba mi się twoje zachowanie. Dobrze wiesz, że jest nam ciężko bez matki, ale nie tak cię chciałem wychować.
- No i? – spytałem, gdy była chwila ciszy.
- Nie przerywa się! – podniósł ton i kontynuował. – Już wcześniej zastanawiałem się nad czymś takim, ale teraz nie dajesz mi wyboru. Zostaniesz przeniesiony do.. – mówił, ale się zawahał.
- Do? – spytałem zaciekawiony.
- Do internatu. – powiedział, odwracając wzrok za okno.

Już nie byłem taki ciekawy. W chwilę zawaliło się całe życie. W ciągu jednej sekundy zdążyłem zastanowić się co będzie dalej i nie wiedziałem tego w jasnych barwach. Wstałem i poszedłem na górę, przebrałem się w ciuchy wyjściowe i szybko zbiegłem na dół, i wybiegłem z domu, słysząc za sobą tylko moje imię. Wsiadłem w pierwszy lepszy autobus do centrum i poszedłem w swoje ulubione miejsce, w którym uwielbiałem przesiadywać godzinami. Tutaj przychodziły mi do głowy najlepsze pomysły, a przemijająca woda pokazywała mi, jak szybko czas leci. Nieraz poleciały mi w tym miejscu łzy z bezsilności. Nie mogłem obwiniać ojca za taki wybór. To była tylko moja wina, że nie słuchałem go. Zacząłem sięgać głębiej i głębiej w przeszłość, zastanawiając się co mnie doprowadziło do tego stanu. Wróciłem do domu, ojciec siedział przed telewizorem i oglądał mecz, nawet nie chciał reagować na mój powrót. Wszedłem po schodach do góry i dopiero teraz zauważyłem białą karteczkę, schowaną pod moimi drzwiami. Schyliłem się i podniosłem ją. Z jednej strony była pusta, a z drugiej strony było napisane "Anioł Stróż <3”.

##
Byłbym wdzięczny za łapę, a jeszcze bardziej za komentarz!! :3

Foster

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 2991 słów i 16346 znaków.

3 komentarze

 
  • Kubolo

    Czekam na kolejną część. :faja:

    27 lip 2014

  • PseudoPisarz

    hoho... działo się  ;33 Czekam na trójeczkę xd

    27 lip 2014

  • RedRose

    Kończąc czytając ten rozdział żałowałem tylko jednego: Tego, że po jego skończeniu będę musiał znów czekać, by poczytać o Dezyderym i jego przygodach ^ ^ Ten rozdział był jeszcze lepszy od poprzedniego i wprowadził coś, a mianowicie pomysł o przeniesieniu głównego bohatera do internatu. Jestem bardzo ciekaw jak to wszystko się potoczy w kolejnych częściach. I najważniejsze! Jak rozwiąże się sprawa z nieznajomym. Powodzenia autorze!

    26 lip 2014