Deja Vu V

Chciała się z nim spotkać. Po szkole. Było jej wszystko jedno gdzie. Skąd ta nagła zmiana? Wcześniej próbowała go unikać. Zdawało mu się, że panicznie się go boi, a teraz… zachowywała się tak, jakby była jego dziewczyną. Na korytarzu odnalazła jego rękę i wsunęła w nią swoją drobną dłoń. Na każdej przerwie, gdy mieli oddzielne lekcje, przybiegała pod drzwi jego klasy. Chodziła za nim niczym cień. Christopher już się zdążył kompletnie pogubić i po prostu jej na to wszystko pozwalał. Umówili się na wieczór w kawiarni, ale on miał nieco większe plany. Nareszcie dostał nowy samochód, mógł więc zaprosić Bellę na przejażdżkę za miasto. Wycieczkę, na której wreszcie będzie mógł z nią spokojnie porozmawiać.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Znów na chwilę udało jej się przysnąć. Mimo skrajnego wyczerpania te drzemki jednak nie trwały zbyt długo. Męczyła się tak przez całą noc. Ręce miała wyciągnięte nad głową, związane w nadgarstkach i przymocowane do ramy szerokiego łóżka. Na początku zdrętwienie było tylko uporczywe, teraz jednak po prostu koszmarnie ją bolało. Na nagim ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie było zimno, ale chłód poranka był wystarczająco nieprzyjemny. Między złączonymi nogami czuła twardość sztucznego członka. Pragnęła się go pozbyć, skulić się otulając własnymi ramionami. Teraz jednak pozostawało jej tylko czekać. Cierpliwie wytrzymać do czasu, aż leżący obok niej chłopak się obudzi. Gdy wreszcie otworzył oczy, znów powrócił strach. Na jej widok uśmiechnął sie aroganckim, leniwym uśmiechem. Wysunął spod kołdry dłoń, a ta zaczęła błądzić po jej naprężonym ciele.

– Bonjorno, Bella – przywitał się uprzejmym, zmysłowym głosem. – Dobrze spałaś?

Nie odpowiedziała, a on się tym nie przejmował. Odrzucił na bok kołdrę, przesunął się nieco w górę i rozwiązał jej ręce. Nie potrafiła powstrzymać westchnienia ulgi. Jego usta znalazły się na jej szyi. Całował dekolt dziewczyny, później powędrował niżej, ku jej piersiom, które jednocześnie pieścił dłońmi. Był delikatny, niemalże łagodny. Posłusznie leżała, poddając się jego pieszczotom. Zadrżała, gdy jedna z jego rąk przesunęła się jeszcze niżej, gładząc znajdujące się między jej nogami, wrażliwe miejsce. Powoli zaczął z niej wysuwać drażniącą jej wnętrze zabawkę. Odłożył ją na bok, a sam zsunął się niżej, leniwie całując jej podbrzusze, a potem łono. Językiem zaczął pieścić najbardziej intymne miejsca. Wbrew sobie poczuła podniecenie. Kiedy zaczęła myśleć, że zaraz oszaleje, on nagle przestał. Przetoczył się na plecy, splatając pod głową ręce. Zaprezentował swoją sterczącą w całej okazałości męskość.

– Chcę, żebyś na mnie usiadła – oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Posłuchała. Strach przed tym, co mogłoby się stać, gdyby nie wykonała jego rozkazu, dławił ją w gardle. Wpatrywał się w nią intensywnie, wyraźnie zadowolony. Powoli zaczęła się poruszać. Oswobodził dłonie, by położyć je na jej biodrach i nadać ruchom dziewczyny odpowiedni rytm. Czuła go w sobie aż nazbyt mocno. Wypełniał ją całą, a jej zdradzieckie mięśnie same zaciskały się na jego członku jeszcze bardziej. Rozkosz mieszała się z bólem, ale posłusznie nie przestawała się poruszać. Jedna z jego rąk powędrowała ku jej piersi. Przymknęła oczy. Straciła poczucie rzeczywistości. Czas nie miał znaczenia. Przez jej umysł przestały płynąć jakiegokolwiek myśli. W pewnym momencie przyciągnął ją do siebie, oplatając ramionami, tak, że się na nim położyła. Teraz to on zaczął się poruszać, coraz szybciej i mocniej wsuwając się w jej wnętrze. Wtuliła twarz w jego szyję. Zadrżała pod wpływem tego cudownego uczucia, którego wcale nie chciała przy nim czuć. Oddech chłopaka przyspieszył. Poczuła, że on również kończy. Jeszcze kilka mocnych pchnięć i powoli się z niej wysunął. Zamknął ją w stalowym uścisku swoich ramion, a ona wtuliła się w niego niczym mała dziewczynka. Przez chwilę wydawało jej się, że jest zupełnie tak jak kiedyś. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, jak szybko on rozwieje te złudne, naiwne marzenia.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Kurczowo zaciskała dłonie. Tak bardzo bała się spóźnić, że w rezultacie przyszła pół godziny za wcześnie. Teraz siedziała nad kubkiem, w tym momencie juz zupełnie zimnego, waniliowego latte. Gdy w drzwiach ujrzała zarys jego smukłej sylwetki, natychmiast poczuła paniczny strach. Starała się wolno i głęboko oddychać. Nie zrobi jej krzywdy. Nie ośmieli się. Nie tutaj. Zobaczył ją. Jego przystojną twarz rozjaśnił przyjazny uśmiech. To był on, ale wyglądał zupełnie jak nie on. To znaczy… jego ciemne włosy w dalszym ciągu pozostawały krótko ścięte, oczy miały tą samą, szaroniebieską – niemalże srebrzystą barwę, szerokie ramiona zasłonięte były czarną koszulką. Na nogach miał grafitowe dżinsy i adidasy w podobnej kolorystyce. To wszystko było dokładnie takie samo. Tylko to jego niepewne spojrzenie zupełnie Belli nie pasowało. Ani jaśniejące na jej widok oczy i łagodność, którą w nich odnalazła. Christopher Sariel jakiego znała był podły, zimny i wyrachowany, natomiast ten chłopak… Nie! To jakaś podła sztuczka. Znów stała się jego zabawką, ale tym razem się nie podda. Może ją mieć, zrobić z nią co zechce, ale nie zniszczy jej psychicznie. Nie po tym, gdy z tak wielkim trudem to wszystko w sobie odbudowała.

– Hej, długo na mnie czekasz? – zapytał z brzmiącym w głosie poczuciem winy, jakby przeszkadzało mu to, że to nie on pojawił się pierwszy.

– Nie – skłamała, starając się oderwać od niego wzrok.

– Przynieść ci coś? – zaproponował uprzejmie.

Przecząco pokręciła głową, a potem przyszło jej na myśl, że być może to go urazi.

– Właściwie to… – patrzyła na niego niezdecydowana, bojąc się, że udzieli złej odpowiedzi.

Christopher westchnął.

– Nie pogniewasz się, jeśli sam coś wybiorę? – znów obdarzył ją tym swoim ciepłym, czarującym uśmiechem. – Zanotowałem już sobie w pamięci, że nie jadasz mięsa. Przyrzekam.

– Dobrze – przytaknęła mu z ulgą, nie mogąc zrozumieć jego zachowania.

Wyglądało to zupełnie tak, jak gdyby się o nią martwił… Gdy odszedł od stolika, z całej siły wbiła paznokcie w wierzch własnej dłoni. Musi być dzielna. Musi wszystko wytrzymać. Nie może pozwolić na to, by przez nią ktokolwiek skrzywdził osoby, które pokochała.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Jej strach urósł do gigantycznych rozmiarów w momencie gdy Christopher zaproponował wycieczkę. Myślała – była przekonana, że udało jej się uciec, a teraz koszmar zaczynał się od początku. W samochodzie siedziała spięta, milcząca. W tle grała cicha muzyka z radia. Chłopak również się nie odzywał. Po półgodzinnej drodze zatrzymał się na niepozornym, leśnym parkingu. Bella wysiadając z auta starała się nie drżeć. Zauważył to, mimo jej starań.

– Zimno ci? – zapytał z troską.

Tego wieczoru starała się wyglądać ładnie. Miała na sobie niebieską, sięgającą kolan sukienkę i białe zakolanówki ozdobione kokardkami w nieco jaśniejszym odcieniu błękitu. Na ramiona narzuciła mięciutki, cienki, srebrzysty sweterek, ale nie – nie było jej zimno. To strach sprawiał, że drżała. Przecząco pokręciła głową, gdy uporczywie nie spuszczał z niej wzroku. Wziął ją za rękę. To było takie naturalne. Wolnym krokiem ruszyli przez las, by chwilę później znaleźć się nad jeziorem. Christopher zatrzymał się na pomoście. Wiosna była w tym roku wyjątkowo ciepła, a wieczór pogodny. Usiedli na drewnianych, pachnących żywicą deskach. Wciąż nie spuszczał z niej wzroku, a ona, o ile to tylko możliwe, bała się coraz bardziej. Wyglądało na to, że chłopak nad czymś się zastanawia.

– Czy będziesz odpowiadała na moje pytania? – zaczął po dłuższej chwili milczenia.

– Tak – zgodziła się automatycznie.

Siedzieli po turecku naprzeciwko siebie. Schował jej drobne dłonie w swoich rękach.

– Skąd mnie znasz? Spotkaliśmy się kiedyś? Kim według ciebie jestem? Dlaczego się mnie boisz? – wyrzucił z siebie.

Spojrzała na niego jak na idiotę. Naprawdę chciał, żeby mu odpowiedziała? To jakaś nowa gra? Test? Co jej zrobi jeśli nie odpowie? Głęboko zaczerpnęła powietrza.

– Nazywasz się Christopher Sariel i przez ostatnie dwa lata mieszkałeś we Francji, ale z pochodzenia jesteś Włochem – zaczęła cicho, a on jej nie przerywał. – Nasi rodzice się przyjaźnili, a konkretniej moja mama z twoimi rodzicami. Chyba od zawsze. My również – dodała nieco mniej pewnie. – Potem moja mama zachorowała i umarła, a wy zabraliście mnie do siebie. Kiedy pojechałeś do Francji, wyjechałam razem z tobą, a wujek i ciocia zostali na Sycylii. Zakochałam się w tobie, a ty chyba we mnie – do oczu napłynęły jej łzy. Postanowiła skrócić historię do jednego zdania, ponieważ mówienie o tym sprawiało jej zbyt duży ból. Miała nadzieję, że nie będzie wymagał niczego więcej. – Przez rok byłam szczęśliwa, a potem wszystko się zmieniło. Ty się zmieniłeś. Twoja rodzina ma posiadłość na Lazurowym Wybrzeżu. Tam właśnie mieszkaliśmy. Odprawiłeś prawie całą służbę. A potem… – mimo że do tej pory patrzyła bezpośrednio na niego, teraz spuściła wzrok i wbiła go w deski pomostu. – Potem zacząłeś robić te wszystkie rzeczy. Uciekłam – dodała jeszcze ciszej – ale ty mnie i tak znalazłeś. Jest dokładnie tak jak mówiłeś. Przed tobą nie da się uciec.

Nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Gdy znów na niego spojrzała, Christopher wyglądał jakby opadła mu szczęka. Coś było nie tak, ale ona nie miała pojęcia co to takiego.

– Większość tych rzeczy się zgadza – odezwał się w końcu. – To znaczy rzeczywiście nazywam się Christopher Sariel i dwa lata temu przeprowadziłem się z Sycylii. Tylko, że razem z rodzicami. Do Stanów. Do Kaliforni. Do Fresno. Natomiast ciebie od roku widzę w moich snach – skończył niezbyt pewnie. – Nigdy cię wcześniej nie spotkałem.

Bella nie rozumiała zasad tej gry. O co mu tym razem chodziło? Czemu to robił?

– Mhm – przytaknęła na wszelki wypadek.

– Bella, popatrz na mnie – poprosił, a ona spełniła polecenie. Nieco mocniej ścisnął jej dłonie. – Nie jestem osobą, która cię skrzywdziła. Nigdy bym nie zrobił niczego wbrew twojej woli. Nigdy nie mógłbym zrobić ci nic złego. Rozumiesz?

Jego głos był natarczywy, pełen pasji. Jakby to co mówił było bardzo ważne. Sytuacja wydała jej się surrealistyczna. Gdyby tak się nie bała, zapewne wybuchłaby śmiechem. Teraz jednak po prostu to przemilczała.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Odwiózł ją do domu, w jej głowie pozostawiając mieszaninę szybko wirujących myśli. Nie wierzyła mu. Ani przez chwilę. Tylko, że całym swoim sercem pragnęła mu uwierzyć. Może coś się stało? Może stracił pamięć? Może teraz był kimś zupełnie innym? Nie! To tylko podła gra, kolejny pomysł na to, by ją skrzywdzić. Wiedziała, powtarzała sobie w duchu, że tych właśnie myśli musi się trzymać, inaczej uda mu się kompletnie ją zniszczyć. Otworzyła drzwi i nie podnosząc wzroku weszła do mieszkania.

– Gdzie byłaś?! – ulga w głosie czekającego na nią Andre mieszała się z naganą i pretensją.

Nie zdążyła jeszcze dobrze wejść do środka, gdy chłopak chwycił ją w ramiona i przyciągnął do siebie. Wtuliła się w niego niczym mała dziewczynka, pozwalając mu na to, by dłuższą chwilę obejmował ją ramionami.

– Nie martw się o mnie – uśmiechnęła się do niego blado, patrząc mu w oczy, gdy odrobinę ją od siebie odsunął.

– Niby jak mam się nie martwić? – zapytał zirytowany. – Odebrałem cię ze szkoły i przywiozłem tutaj, potem poszedłem do pracy, a ty w międzyczasie zniknęłaś. Bałem się o ciebie – przyznał już nieco ciszej.

– Przepraszam, umówiłam się z przyjacielem – Bella mimowolnie zastanowiła się jak często teraz będzie musiała kłamać.

Spojrzał na nią podejrzliwie, ale w żaden sposób tego nie skomentował.

– Informuj mnie o swoich planach, proszę – jego głos brzmiał w taki sposób, że nie była pewna czy to rozkaz czy błaganie.

– Dobrze, spróbuję – obiecała, wcale nie mając pewności na ile będzie w stanie dotrzymać danej mu obietnicy.

cdn.

Miye

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2253 słów i 12758 znaków.

2 komentarze

 
  • Miye

    o faktycznie źle mi się ta część wrzuciła - poprzednie są w dobrej

    16 kwi 2016

  • Majka

    Fajne ale zamieniłabym kategorię :P

    15 kwi 2016