Deja Vu III

Rozdział III

Karetka pogotowia przyjechała wyjątkowo szybko. Dwóch młodych mężczyzn i jeden znacznie starszy, wszyscy w granatowych kombinezonach, z wprawą zaczęło zajmować się dziewczyną, odsuwając Christophera na bok. Przyglądał się przerażony.

- Nic jej nie będzie? – domagał się potwierdzenia swoich słów.

- Jej stan wydaje się być stabilny, ale to się okaże w szpitalu – odparł najstarszy z ekipy.

- Czy mogę z nią jechać? – zapytał zdławionym głosem, gdy znaleźli się już przy drzwiach.

Chłopak z chaotyczną plątaniną ciemnoblond loków, niewiele starszy od niego, za to znacznie potężniej zbudowany, zatrzymał się i odwrócił. Nienawiść w jego szarozielonych oczach płonęła żywym ogniem. Pięść chłopaka wystrzeliła do przodu, przewracając Christophera na podłogę. Zaskoczony i oszołomiony nie zdążył nawet wstać, kiedy za tamtym zatrzasnęły się wejściowe drzwi.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Bezradność. To właśnie teraz czuł. Coś się stało, a jego tam nie było. Nie było go przy niej! Leżała w czystej, białej, szpitalnej pościeli, ubrana w idiotyczną, zieloną, jednorazową piżamę. Potrzebowała zarówno kroplówki jak i transfuzji krwi, ale na szczęście nic poważniejszego sobie nie zrobiła.

- Andre? – zapytała cichutko, odwracając ku niemu głowę.

Uśmiechnął się do niej blado, nie potrafiąc zdobyć się na więcej.

- Jestem – mruknął, siadając obok niej na łóżku.

Wyciągnął rękę, by pogładzić jej miękkie włosy. Zdjął górę od swojego służbowego uniformu, ale mocne, sztywne spodnie nie do końca były wygodne.

- To dobrze – westchnęła uspokojona.

Zagryzł zęby, walcząc z sobą o zadanie jej tego pytania. Wiedział, że musi je zadać. Zdawał sobie jednak również sprawę, że na nowo obudzi w nim złość.

- Skrzywdził cię? – ze wszystkich sił starał się nie warczeć ani nie podnosić głosu. – Ten chłopak. Zrobił ci coś złego?

Bella odwróciła wzrok, nie odpowiedziała. Krew Andreasa zawrzała. Niech on tylko dorwie tego gnojka! Z korytarza usłyszeli wołanie. Przeklęta zmiana! Nie miał zamiaru… nie chciał jej teraz samej zostawiać! Dziewczyna dotknęła delikatnie swoją pokaleczoną dłonią jego ręki.

- Musisz już iść – uśmiechnęła się do niego bladym uśmiechem.

- Nie! – niemalże warknął na nią.

- Dam sobie radę – szepnęła uspokajająco. – Ktoś inny cię teraz potrzebuje. Przyjdziesz do mnie jak skończysz zmianę.

Gdy jego kolega z ekipy ratowniczej zajrzał do środka przez uchylone drzwi, natarczywie go ponaglając, Andreas boleśnie zdał sobie sprawę, że Bella ma rację. Musiał wracać do pracy i musiał ją tu zostawić. Bo jeśli ktoś przez jego opieszałość tego dnia umrze, dziewczyna nigdy mu tego nie wybaczy.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Drewniana belka nie była zbyt szeroka i dziewczyna czuła, jak boleśnie wbija się w jej plecy. Jej związane za głową ręce były unieruchomione w taki sposób, że oplatały drewno od spodu. Nogi miała szeroko rozsunięte, a jej pośladki odrobinę wystawały. Nagą skórę drażnił nieprzyjemny chłód.

- Bella mia – zamruczał stojący nad nią chłopak, przesuwając dłońmi po jej alabastrowych udach. W tym wypadku słowa te miały podwójne znaczenie.

Dotknął jej brzucha, piersi, sterczących sutków, lekko rozchylonych warg. Była jego. Należała do niego. Mógł z nią zrobić co tylko chciał. Jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia, gdy sięgnął po stojący na stole, potrójny świecznik.

- Nie, proszę… – jęknęła błagalnie.

Uśmiechnął się do niej chłodno. Jedną ze zgaszonych świeczek powoli wsunął między jej nogi. Kolejną wetknął w pupę, rozsuwając pośladki Belli. Ignorował jej przyspieszony oddech, to jak przymknęła oczy. Zignorował również drżenie jej ciała i łzy. Trzecią z nich zapalił, odstawiając z powrotem świecznik na stół. Zbliżył się z nią i przechylił nad ciałem dziewczyny. Krzyknęła, gdy pierwsza kropla gorącego wosku skapnęła na jej brzuch. Następne pojawiały się coraz gęściej. Brzuch, piersi, łono. Dziewczyna cicho łkała, a on czuł jak narasta w nim coraz większe podniecenie.

~ ♥ ~ ♥ ~ ♥ ~

Bolała go nadwyrężona szczęka. Czemu do cholery ten dupek mu przywalił? Czy uznał, że to on coś zrobił Belli? Był wściekły na niego, wściekły na nią, wściekły na cały świat, a przede wszystkim na samego siebie. Nie powinien był jej zostawiać samej. Mógł z nią od razu porozmawiać. Mógł jej pilnować. Mógł cokolwiek… choć w dalszym ciągu nie miał pojęcia co. Czy ona również śniła te same sny? Coraz mocniej zaczynał w to wierzyć, bo jeśli nie, to czemu by się w ten sposób zachowywała?

Żałował teraz, że nie ma auta. Oczywiście rodzice kupili mu samochód. Kupowali mu wszystko co chciał, chyba głównie po to by zagłuszyć wyrzuty sumienia spowodowane tym, że ciągle ich nie ma. Choć może wcale takich wyrzutów nie mieli, a kupowali po prostu dlatego, że było ich na to stać. Christopherowi było wszystko jedno. Nie miał auta, bo sam je rozbił i zrobił to specjalnie. Chciał zwrócić na siebie uwagę. Teraz bardzo tego żałował. Zwłaszcza, że idiotyczny wyczyn poszedł na marne, a ojciec kazał mu po prostu wybrać nowe, na które teraz czekał.

Szybko wybrał numer Jacka i z ulgą upewnił się, że jego kumpel ciągle bawi się w mieście, więc jeszcze nie chce zabierać swojego samochodu. Niemalże wybiegł z domu, by jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Gdy podał portierce swoje nazwisko, dostanie się do Belli okazało się wcale nie takie trudne i nie ważne było co mówiły przepisy. Wystarczyło jak oznajmił, że to jego przyjaciółka i bardzo mu na tym zależy. Gorzej zaczęło być dopiero, gdy już znalazł się w jej pokoju. Leżała blada w białej pościeli, która jeszcze tą bladość pogłębiała. Gdy otworzyła oczy i zobaczyła go, stojącego w progu, natychmiast odwróciła wzrok.

- Hej… – zaczął niezbyt przekonany, zbliżając się do niej o kilka kroków. – Dobrze się czujesz? – zapytał głupio.

Skinęła głową. Spojrzała na niego. Tym razem strach w jej oczach zastąpiła rezygnacja.

- Co ze mną zrobisz? – zapytała cicho.

Bezwiednie usiadł obok niej na łóżku. Instynktownie dotknął jej białej, lezącej na kołdrze dłoni. To było silniejsze od niego. Była taka delikatna…

- Chcę tylko porozmawiać – odezwał się łagodnie.

Prychnęła. Niczym kotek. Nawet to było urocze.

- Dlaczego się mnie boisz? – próbował kontynuować rozmowę.

Spojrzała na niego niedowierzająco.

- To jakiś test? – zapytała.

Mocniej chwycił jej rękę.

- Bella, nie skrzywdzę cię, przyrzekam – zapewnił gorączkowo. – Nigdy nie mógłbym zrobić ci nic złego.

Roześmiała się smutnym, dźwięcznym śmiechem.

- Chyba nie uda ci się wymyślić nic gorszego niż to co już zrobiłeś – oznajmiła, odwracając się na bok, tak, by być odwrócona do niego plecami.

- Bella… – ona jednak nie zareagowała już na żadne jego słowa.

W końcu, któryś już raz z kolei wypraszany przez pielęgniarkę, poddał się i postanowił tego dnia dać jej już spokój. Jej słowa dźwięczały mu w głowie aż nazbyt wyraźnie. Nie wiedział jeszcze jak jej to wytłumaczy ani o co powinien zapytać, zdawał sobie jednak sprawę, że nie da rady tak tego zostawić. Za wszelką cenę będzie musiał sprawić, by jednak chciała z nim, choć jeszcze przez krótką chwilę, porozmawiać.

cdn.

Miye

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1342 słów i 7630 znaków.

4 komentarze

 
  • Anonim

    Super serio :) pisz bo nie moge sie doczekać co bedzie dalej :)))

    24 maj 2014

  • lola

    Twoje opowiadania najlepsze pisz dalej proszę  :rolleyes:

    19 maj 2014

  • Sonia

    Dalej, dalej, dalej!  :devil:

    11 maj 2014

  • Karou

    kocham twoje opowiadania, poproszę dalej  :lol2:

    8 maj 2014