,,Caritas est lumen." cz.4

,,Caritas est lumen." cz.4Kiedy dziewczyna skończyła pracę, zarzuciła swój fartuszek roboczy na ścianę w kawiarni, ucałowała April i życzyła jej dobrej reszty dnia. Poszła do domu. Kiedy weszła na ganek, zobaczyła, że drzwi są otwarte. Na początku opętało ją przerażenie, potem jednak ciekawość wygrała i Al zbliżyła się. Światło było zapalone. Gasiła je. Gasiła je na pewno. Jej serce zaczęło głośniej bić. Łom. Obok drzwi leżał łom. Boże. Ktoś się włamał. Na pewno ktoś się włamał. Tylko dlaczego nie zabrał dowodu?
     Dziewczyna dźwignęła ciężki przedmiot i ułożyła go w rękach. Trzymała go jak najważniejszy skarb, pewnie, nad głową. Przeszła przez próg. W kuchni ktoś był, spojrzała przelotnie na rząd butów. Brakowało dwóch par, jej i mamy. Ścisnęła łom raz jeszcze i zakradła się do kuchni. Ktoś szedł. Nie myśląc za długo, zamachnęła się i uderzyła rzekomego złodzieja. Kiedy chciała zrobić to raz jeszcze spostrzegła, że zna tę osobę. To był Leon.  
- Boże zabiłam go! - krzyknęła i odrzuciła łom w kąt. Ukucnęła przy nim. Chłopak leżał z zakrwawionym nosem, przytrzymując go jakby miał się zaraz rozlecieć. Chciał coś powiedzieć, ale ból rozniósł się po ciele tak, że nie mógł wydusić słowa. Alicja sięgnęła po telefon i już chciała wybrać numer pogotowia gdy Leon krzyknął:
- Nie! - skrzywił się przy tym bardzo. - Nie rób tego, nie dzwoń. Gdyby Aleks się dowiedział, że tu jestem, pewnie skończyłbym gorzej niż z połamanym nosem. - odłożyła komórkę.
- CO TY TU DO CHOLERY JASNEJ ROBISZ? - wykrzyczała.
- Przyszedłem Cię zobaczyć.
- Włamując się łomem?! Faktycznie, mądre.
- Nikt nie odpowiadał. Myślałam, że coś Ci się stało.
- To najbardziej głupia wymówka jaką kiedykolwiek słyszałam.
- Ale taka jest prawda! Przestraszyłem się i zobaczyłem stary łom leżący za taczką. - fakt, był tam. - Postanowiłem, że nie będę czekał. Wszedłem może jakieś trzy minuty temu. Poszedłem do salonu, potem do kuchni, a potem dostałem żelastwem w nos. - dziewczyna zarumieniła się i pomogła mu wstać.
- Wiesz, że nie będę cię przepraszać. Jesteś dupkiem.
- O! Przepraszam, że się martwię.
- Mogłeś nie wiem, zadzwonić? Jest to prostszy sposób niż wyłamywanie drzwi!
- Po prostu musiałem cię zobaczyć. - podparł się ręką o ścianę.
- Ehh. - wzdychnęła. - Leon jesteś czasami takim.. takim..
- No? Jakim? - podszedł bliżej. Dzieliło ich około pięciu centymetrów. Alicja spojrzała na niego twardym spojrzeniem i odsunęła się.
- Debilem.
- Auuu. - ruchem godnym aktora złapał się za serce. - Bolało.
- Teraz proszę chodź ze mną do kuchni, opatrzę tobie ten nos i wyjdziesz z mojego domu, zanim mama wróci, dobrze?
- Dobrze.
Poszli do kuchni, gdzie Al znalazła apteczkę stojącą na regale. Wyciągnęła z niej bandaż, wodę utlenioną i plastry. Nigdy wcześniej nie opatrywała nosa, więc nie widziała w co się zaopatrzyć. Zabrała ze sobą również tabletki przeciwbólowe, na wszelki wypadek. Obłożyła opuchliznę lodem. Leon wciąż był w nią wpatrzony. Już od dawna darzył ją głębszym uczuciem, o którym on sam nie wiedział. Do czasu aż jej nie pocałował. Nie mógł przestać myśleć o jej pięknych włosach, głębokich oczach, w które wpatrzony był także jego brat. Leon nie był pewny co do uczuć Aleksa wobec Alicji, ale miał nadzieje, że są czysto koleżeńskie.
- Przepraszam. - wypalił. Zdziwiona dziewczyna zarzuciła lokami za ramię i w uśmiechu ukazała swoje zęby.
- Nie jestem już taka zła. Wcześniej mogłabym cię zabić, teraz tylko okaleczyć. - Leon parsknął śmiechem i od razu złapał się za nos. Zabolało.
- Nie ruszaj się teraz. - powiedziała. Opatrzyła mu nos najlepiej jak umiała. Dotyk jej dłoni niwelował ból, sprawiał przyjemność. Skupienie na jej twarzy, kiedy starała się uśmierzyć jego cierpienie było wynagrodzeniem tego co przeszedł.  
- Dziękuję, Alicjo. - złapał ją za rękę, którą akurat kończyła zawijać bandaż. Dziewczyna zarumieniła się i szybko oswobodziła z uścisku. Wciąż była na niego zła za tamten incydent w jego domu.
- Gotowe.
     Odprowadziła chłopaka do drzwi. Miał już wychodzić, kiedy złapał ją za rękę i popatrzył jej głęboko w oczy. Przestraszyła się tego, w jaki sposób potrafił ją zaczarować jednym spojrzeniem. Chciała odwrócić głowę, ale nie mogła. Zbliżył się, był już tak blisko, że mogła poczuć jego oddech na szyi. Leon chciał ją pocałować. Jego usta były miękkie i wilgotne. Tak bardzo jak tego chciała, tak bardzo nie chciała. Kiedy jego wargi były już tak blisko, nagle usłyszeli trzaśnięcie drzwi.
- Boże dziecko! Co... - czknęła. - Ci się stało?! - matka Alicji wróciła pijana do domu.

rokisi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 933 słów i 4880 znaków.

Dodaj komentarz