,,Caritas est lumen." cz.3.

,,Caritas est lumen." cz.3.Alicja podeszła pod dom chłopaka. Miała na sobie jasne jeansy, bluzę swojego ulubionego zespołu, , Arctic Monkeys" i ciemno zieloną kurtkę. Na grzbiecie targała plecak z ubraniami na zmianę. Wpatrywała się w treść smsa. Największą uwagę przyciągała jednak informacja spod PS. Czy on naprawdę sądził, że wygląda w nim dobrze? A może to tylko ubranie było, , śliczne"? Zadręczała się swoimi myślami aż nie usłyszała trzaśnięcia drzwiami. Wyrwana z transu, prawie upuściła na ziemie swój telefon. Złapała spadające urządzenie w ostatniej chwili.
     - H..Hej. - wypaliła, próbując udawać, że przecież nic się właśnie nie wydarzyło. Chłopak pokonał trzy schodki dzielące go od niej. Ubrany był w czarne, luźne spodnie, szary płaszcz i biały t-shirt.  
     - Nie wiedziałem, że przeze mnie upadają telefony. - powiedział szczerząc się  głupio.  Od razu rozluźnił atmosferę. Jego czarne włosy układały się w artystycznym chaosie, który stworzył wiatr. Dziewczyna podkreślając każdy ruch, włożyła komórkę do kieszeni. Prychnęła.
     - Nie dodawaj sobie. To tylko moja sierotowatość.  
     - Muszę zauważyć, że takie słowo nie istnieje.
     - Jakie?
     - Sierotowatość.
     - Ale każdy wie o co chodzi, prawda?
     - No niby tak, ale...
     - Dobra., , Moja natura sieroty." Lepiej?
     - O wiele, dziękuję. - posłał jej pełen wdzięczności uśmiech, który ukazał jego idealnie białe zęby. Trzeba przyznać, że Aleksander był perfekcjonistą. Wszystko na swoim miejscu - tak właśnie żył. Ali to nigdy nie przeszkadzało. Lubiła porządek, chociaż sama czasami gubiła się we własnym świecie, a co dopiero cudzym. Mimo wszystko przy nim czuła się dobrze. Jakby wreszcie znalazła dom. Taki prawdziwy dom.  
     Weszli do kawiarni, w której od samego progu pachniało cudownie. W powietrzu unosiła się woń herbaty, kofeiny oraz syropów do napojów. Pomieszczenie wyglądało niesamowicie. Na ścianach wisiały obrazy. Na każdym z nich widniała kawa albo herbata. Raz były namalowane na przepięknym, rustykalnym stole. Na kolejnym znajdowały się w uścisku starszej pani, która siedziała na werandzie. Stoliki rozstawiono tak, żeby zachować prywatność siedzących. Na każdym z nich znajdowała się świeczka i dynia. W środku panował tłok, ale właśnie to wszystko stwarzało wspaniałą atmosferę.  
     - Jak ja uwielbiam to miejsce. - powiedziała Alicja, podając swoją kurtkę Aleksandrowi, który zawiesił ich odzienia na wieszaku. Usiedli tam, gdzie wydawało im się najbardziej ustronnie. Po chwili podeszła kelnerka. Uśmiechnęła się  do nich szeroko i przytuliła Ali.
     - Cześć, mała! Nie jesteś za wcześnie? - spojrzała ulotnie na zegarek. - Zaczynasz dopiero o siedemnastej.
     - Hej April. Wiem, wiem i stanę za barem równo o piątej. Teraz jednak chcielibyśmy chwilkę pogadać i może wypić najlepszą herbatę na świecie?
     - Kurde. - pokiwała głową kobieta. Ubrana była w taki sam uniform jaki miała Alicja, tylko zamiast naszyte, , Alicja" miała, , Szefowa April". - To zawsze na mnie działa. Co będzie dla was, kochani? - złożyli zamówienie na dwie duże herbaty. Al wzięła zieloną z syropem piernikowym, a Aleks z syropem dyniowym. Rozpływali się w smaku tego co wybrali. Chłopak przełknął łyk i odłożył kubek.
     - Także twoja mama wyszła z domu, tak? - zapytał, unosząc w górę jedną ze swoich brwi.  
     - Tak.. - przerwała. - Nie wiem nawet gdzie, po co, z kim!
     - Nie zachowuj się jakbyś była jej mamą. Ona jest już duża. Poradzi sobie.
     - Nie dała rady oprzeć się zbyt dużej ilości alkoholu.. - powiedziała patrząc zimnym spojrzeniem w ziemie. - Nie jest dorosła i nie poradzi sobie. - Aleks złapał dziewczynę za rękę i sprawił, że na niego spojrzała. W jego oczach była dobroć, chęć niesienia pomocy i.. zmartwienie. Nie ufał jej matce, tak bardzo jak Alicja. Chciał ją jedynie pocieszyć. Kiedy to zrozumiała, posłała mu delikatny, pełen wdzięczności uśmiech. - Dziękuję, że  jesteś, Aleksandrze.  
     - Zawsze do usług, Alicjo. - uniósł jej kruchą jak porcelana dłoń i przytknął do swoich wilgotnych warg. Złożył  nieśmiały pocałunek, pełen szacunku. Dziewczyna przyglądała się temu z szeroko otwartymi oczami. Kiedy podniósł na nią wzrok, szybko wróciła do wcześniejszego stanu. Po wypiciu najlepszej herbaty pod słońcem, wybiła siedemnasta i Ali musiała założyć swój uniform i biec na zaplecze. Pożegnała się z Aleksem, ściskając go mocno i odprowadzając go wzrokiem, poszła za bar.

rokisi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 855 słów i 4617 znaków.

1 komentarz

 
  • Julka000666

    Cudowne!:*

    15 paź 2016

  • rokisi

    @Julka000666 dziękuję bardzo! :>

    15 paź 2016

  • Julka000666

    @rokisi nie ma za co!!:*

    16 paź 2016