Blondyn pod choinkę #2/2

Faktycznie. Chyba moi rodzice nie chcieliby takiego zięcia jak Zachariasz, bo kiedy dwie sekundy temu powiedziałam, że jesteśmy zaręczeni, tato omało nie udusił się sernikiem.  
     Mówiłam Zachariaszowi, żeby ubrał się jak normalny chłopak, ponieważ tylko takich trawią moi rodzice – znaczy się mój ojciec - ale on uparł się na szal w szkocką kratę, artystycznie zarzucony do tyłu.  
Może szal to nie największy problem.
      Tak, teraz myślę, że powinnam zabronić mu ubierania rurek. Mam tylko nikłą nadzieję, że nie wygląda jak ci chłopcy, o których mój ojciec mówił:
     - Tylko mi czegoś takiego nie przyprowadzaj do domu!
     
     W pokoju panuje niezręczna cisza. Niech ktoś ją przerwie!
     - Tak więc – zaczyna Zachariasz. Czy nie mówiłam jak piękna była  ta chwila ciszy? – Chcielibyśmy, życzyć wam wszystkim zdrowych, wesołych świąt oraz, żeby nowy rok przyniósł zarówno wam jak i nam mega dużo szczęścia!  
     Mega? Zachariasz, błagam, rozmawiasz z moją rodziną.  

     - Jak cudownie! – wykrzykuje moja babcia, która weszła przed chwilą do pokoju. Tuli nas i całuje – Już myślałam, że się nie doczekam ślubu moich wnuków!  
     Podaje nam dwa kieliszki alkoholu.
     - Gorzko, gorzko! – żartuje moja kuzynka.
     Wybucham śmiechem.
     Po chwili do kuzynki dołączają się także pozostali.
     Co?!
     Czuję jak się czerwienię.  
     Ściskam mocniej dłoń Zachariasza.
     - Chyba nie mamy wyjścia – szepcze zakłopotanym głosem i przywiera do moich ust.
      Odwzajemniam pocałunek, który staje się coraz bardziej łapczywy. Musimy się od siebie oderwać.  
     Okay.  
     Moja rodzina wiwatuje. To chyba dobrze. Daję sobie chwilę na uspokojenie i kontynuuję nasz plan.
     - W ogóle chciałabym was przeprosi – nikt nie odpowiada – byłam ostatnio bardzo zapracowana, miałam dodatkowe godziny w knajpie, a na akademię musiałam donieść kilka rysunków. Ostatecznie byłam zbyt zmęczona, żeby zadzwonić. Naprawdę bardzo mi przykro. Nie chciałabym przez to stracić kontaktu z ludźmi, których kocham.
     Mama podchodzi do mnie i przytula mnie. Tata bacznie obserwuje sernik. Wszyscy wyglądają na szczęśliwych i kochających. Strasznie za nimi tęskniłam. Mocniej przytulam mamę.  
     Kiedy w końcu się od siebie odsuwamy, mama staje przed Zachariaszem i mierzwi jego utlenione włosy.
     - Witaj w rodzinie – mówi.
     Nagle błyska coś strasznie jasnego. Trwa to ułamek sekundy, ale to wystarcza, żeby moje oczy zaczęły łzawić.  
     Widocznie dziadek chciał sprawdzić czy jego przedwojenny aparat nadal działa.
     - Tak ślicznie razem wyglądacie! – babcia klaszcze w dłonie – myśleliście może o dzieciach?
     - O czym? – pyta z automatu Zachariasz.
     Moja babcia zaczyna się śmiać.
     - O dzieciach. To takie małe, pulchne człowieczki. Zazwyczaj…
     - Wiem, co to dzieci – tłumaczy z śmiechem Zachariasz – ale nie. Raczej na razie poprzestaniemy na małżeństwie. Prawda, kochanie?
     Zanim cokolwiek mówię, odpowiada moja babcia.
     - Ale, Steff, przecież ty zawsze chciałaś mieć dzieci. Trójkę, albo nawet czwórkę.
     - Tak, babciu. Po prostu jeszcze z Zachariaszem o tym nie rozmawialiśmy.
     - Dokładnie! – tata wstaje od stołu i kieruje się do nas – Najpierw ślub! A po za tym Zachariasz nie wydaje się dobrym materiałem na ojca.
     Wiedziałam, że go nie polubi. Wydaje mi się, że tylko czekał na moment, w którym będzie mógł wstać i poniżyć mojego przyjaciela.
     - Tato… - zaczynam.
     - Nie. Ma pan rację – przerywa mi Zachariasz. Czy w tej rodzinie mój głos w ogóle się liczy? – Nie nadaję się na ojca. Nawet nie lubię dzieci.
     - Zachariasz – upominam go przez zaciśnięte zęby.
     - Tak myślałem – mówi tato z satysfakcją – Ciekaw jestem, czy ty w ogóle lubisz kobiety!
     - Tato…
     , też się nad tym zastanawiałam. Ale to było dawno.  
     - Niech sobie pan wyobrazi, że akurat pańską córkę lubię! – Zachariasz odszczekuje mojemu ojcu, jak szczeniak psiej mamie – Jest fajna, piękna, szanuje się, ma zasady, w dodatku jest mądra i ma ciekawy charakter. Za to ją kocham!  

     Kocha mnie?!
     

     A no tak, przecież jesteśmy ‘zaręczeni’…
     - Ale nie mam pojęcia po kim to odziedziczyła, bo na pewno nie po panu! – kontynuuje -  Pan jest okropny, zdziadziały i głupi, jeżeli uważa pan, że wie jakim jestem człowiekiem, wnioskując tylko i wyłącznie po moim wyglądzie!  
     - Wypraszam sobie, smarkaczu…
     - Filip… - moja mama próbuje uspokoić ojca.
     Wygląda na to, że za chwilę się pobiją. Mogłam po prostu tu przyjechać i spróbować ich przeprosić. To był o niebo lepszy pomysł.  
     - Mogę skończyć się wypowiadać? – pyta Zachariasz. Mój tata patrzy na niego z złością w oczach, ale się nie odzywa – Tak, więc chciałem tylko dodać, że współczuję Steff, że ma takiego ojca jak pan! Bo reszta rodziny jest naprawdę cudowna. Jeżeli wszyscy ojcowie są tacy jak pan, to cieszę się, że mój zmarł zanim się urodziłem.

     Nie wiem, po czyjej powinnam być stronie. Zachariasz jest moim przyjacielem, więc nie mogę go zostawić, ale mój ojciec… Kocham go, zawsze go kochałam, ale bardzo się zmienił podczas mojej nieobecności. Stał się bardziej nerwowy i chłodny.  
     Gdzie się podział mój tatuś? Ten, który chował w ogródku prezenty na Wielkanoc, a na Boże Narodzenie pomagał mi umocować gwiazdę na szczycie choinki.
     - Zostaw moją córkę i wyjdź z tego domu! – słyszę głos mojego ojca.
     - Co? – pytam zdezorientowana.
     Zachariasz wychodzi z pokoju i zdejmuje kurtkę z wieszaka.  
     - Co robisz?
     - Nie widzisz? – odpowiada pyatniem na pytanie – Nie chce mnie tu. Wychodzę.
     Łapię go za rękę.
     - Zachariasz… Nie wiem, co się z nim stało. Kiedyś taki nie był.  
     Przyjaciel patrzy mi w oczy i ściska moją dłoń.
     - Szkoda mi twojej rodziny.  
     Przytulam go. Nie chcę, ale zaczynam płakać. Zmoczę jego kurtkę.
     - Jedziesz ze mną? – pyta.
     Potakuję głową. Ubieram się i wychodzimy z domu. Po drodze do samochodu wysyłam mamie SMSa:  
‘Wracam, jak tylko wróci MÓJ tata.’.
     Kiedy jedziemy samochodem jeszcze trochę popłakuję. Nagle zaczynam się śmiać.
     - Wiesz, że kiedy mówiłeś mojemu ojcu, że mnie kochasz, przez chwilę myślałam, że to prawda?
     Zachariasz odwraca głowę w moją stronę.
     - Serio? A wiesz, że naprawdę cię kocham?
___________________________________________________
Hej! Gratuluję tym, którzy wytrwali do końca. Myślę, że mogłam zrobić to opowiadanie nieco dłuższe, ale nie chciałam rozbijać go na 1300 rozdziałów, bo jest opowiadanie, przez które ćwiczę pisanie. Oczywiście, mam nadzieję, że się spodoba i że zostawicie parę komentarzy, ponieważ one są najlepszą nagrodą dla każdego autora.  

Życzę wszystkim, aby te Święta były 'mega'. (Przynajmniej, żeby były szczęśliwsze niż u mojej bohaterki - no, chyba, że chcecie, żeby przepiękny blondyn się w Was zakochał <3)

Faralayace

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1190 słów i 6937 znaków.

6 komentarzy

 
  • grafoman

    Ach ta szczerość. Pozazdrościć tatuśka. On tak łatwo nie wybyczy ośmieszenia przed reszta stada. Przerwanie w takim momencie to zbrodnia . Więcej błocka i pomyj  <3

    26 gru 2015

  • Mowa

    Ej, napisz kolejną część. To nie może się tak skończyć. A opowiadanie super

    22 gru 2015

  • Jajajaj

    Prosze pisz dalej!

    22 gru 2015

  • ...........

    Nie myślałaś może aby kontynuować to opowiadanie? Jest ono jedynym jakie przyciągnęło moją uwagę i sądzę że z tak pięknego zakończenia mogłoby się bardzo ciekawie potoczyć :)

    22 gru 2015

  • SłOdKoGoRzKaZoŁzA

    - Wiesz, że kiedy mówiłeś mojemu ojcu, że mnie kochasz, przez chwilę myślałam, że to prawda?
    - Serio? A wiesz, że naprawdę cię kocham?  
    <3  
    Piękne *-* Świetne zakończenie, ale szkoda, że już nadeszło ;)

    22 gru 2015

  • claire

    zaje*iste ;*

    22 gru 2015