Śledztwo 3/3

Dwa tygodnie później policjanci śledczy przybyli na miejsce trzeciej zbrodni.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, by pani tam szła – odezwał się policyjny patolog, podchodząc do detektywów.
- Dlaczego? – zdziwiła się, zatrzymując się przed mężczyzną.
- Nie jest to przyjemny widok – mruknął. – Ja sam jeszcze nigdy nie byłem świadkiem takiego morderstwa…
- Czemu? – zapytał Adrian, z ciekawością zerkając na osłonięte czarnym workiem zwłoki.
- Bo dokonano tego z wyjątkowym okrucieństwem. Podejrzewam, że ktoś musiał się pastwić nad żywą jeszcze ofiarą. Ale jeśli bardzo chcecie zobaczyć zwłoki, to zapraszam za taśmę…
Ruszyli za patologiem. Już po chwili poczuli nieprzyjemny swąd truchła. Śmierdziało na odległość, co jak wkrótce się okazało, wcale nie było takie dziwne, skoro nosiło już wyraźne ślady rozkładu.
- Zwłoki musiały wisieć tu co najmniej od pięciu, sześciu dni – powiedział patolog, odsłaniając twarz nieboszczki. Anna jęknęła cicho, wpatrując się w zmasakrowaną szczękę ofiary.
- Wisieć? – zaciekawił się Adrian.
- Tak… Wisiały na tym drzewie. Znalazł je przez przypadek jakiś biegacz. Musiało zająć się nim pogotowie, bo facet non-stop nam odpływał… Wracając do rzeczy… Nie wiem jeszcze dokładnie, kiedy zginęła ta kobieta, ale nie ulega wątpliwości, że przed śmiercią przeżywała prawdziwe męki… Powieszono ją tutaj głową w dół, by szybko straciła przytomność, a potem rozbito jej dolną szczękę… Nie jest to jednak koniec, bowiem niedługo po jej śmierci ciało przepołowiono. Wręcz niemal z chirurgiczną precyzją. Najpewniej jakimś ostrym narzędziem bez ząbkowanego ostrza – mówiąc to, odkrył resztę ciała. Dopiero ten widok targnął Anną tak potężnie, że po prostu nieopodal zwymiotowała. Adrian i patolog spojrzeli na nią ze współczuciem.
- Za ile będzie pan mieć wyniki sekcji? – zapytał go policjant.
- Prawdopodobnie gdzieś za dwa dni.
- Dziękuję – mruknął młody mężczyzna i starając się oddychać płytko, by również nie zwymiotować, ruszył ku kolegom z prewencji.
- Jacyś świadkowie? – zapytał, gdy podszedł do nich.
- Oprócz tego biegacza, nikogo… Znaleźliśmy pod drzewem ślady butów, oddaliśmy je do analizy, więc pewnie jutro otrzymacie wyniki. Nie mniej jednak zastanawiamy się z chłopakami, kto mógł być aż tak brutalny, by dokonać czegoś takiego… Postarajcie się złapać tego skurwiela, co? Nie mówię, że przepadam za prostytutkami, ale, na Miłość Boską, te kobiety to też w końcu ludzie! Poza tym, jak to wygląda, że nie możemy obywatelom miasta zapewnić odpowiedniej ochrony?!
- Nie martw się, stary, dopadniemy pojebańca… Też jestem zniesmaczony tym, co tutaj się wyrabia i najchętniej chciałbym już, by trafił za kratki – wyznał Adrian ponuro.
- Mam tylko nadzieję, że doprowadzicie do tego, by trochę tam posiedział…
- Postaramy się.
Szybko wrócił do swojej partnerki, która czekała na niego w pobliżu ich służbowego samochodu. Była blada i miała półprzymknięte oczy.
- Skończyliśmy? – jęknęła, nie patrząc na niego.
- Tak – odparł, otwierając samochód. – Chodź, wracamy na komendę…
- Zaczyna mnie męczyć to śledztwo – wyznała, po jakimś czasie. – Nie brałam jeszcze nigdy udziału w oglądaniu tak makabrycznych miejsc zbrodni trzy razy z rzędu. To, co robi ten gnój, to jakieś chore zboczenie!
- Czemu tak sądzisz? – zainteresował się, skupiając się na drodze.
- Sama dokładnie nie wiem. Jakoś tak mi to przyszło do głowy – mruknęła, oddychając już o wiele spokojniej. – Wygląda to tak, jakby np. nie mógł normalnie się z nikim kochać, a zabijanie prostytutek miałoby być zaspokajaniem tych jego potrzeb… Niestety ze wszystkich przesłuchanych w tej sprawie podejrzanych i pozostałych ludzi, nie przychodzi mi nikt do głowy, kto mógłby pasować do takiego opisu… Nie pamiętam również, by ktoś wspominał cokolwiek o tym, że jest bezpłodny…
- Jest to dość ciekawa opinia… Też zastanawia mnie, kto mógłby być na tyle chory, by sprawiało mu to przyjemność… Nie mniej jednak musimy w końcu złapać tego człowieka, bo obawiam się, że tym razem media nam już nie darują.
- Też mnie to martwi, bo wolałabym, by cała ta sprawa nie przedostała się w takim stopniu do opinii publicznej. Media to rozdmuchają najpewniej i później sobie z tym nie poradzimy…
- Może stary nie pójdzie na ugodę z telewizją… - wyraził swoją nadzieję Adrian, skręcając w ulicę prowadzącą do ich komendy. Na szczęście było jeszcze za wcześnie na powiadamianie dziennikarzy, więc dojazd nie był nijak zablokowany, jeśli nie liczyć dostawczaka z piekarni naprzeciwko, który miał niejakie problemy z wycofaniem. Po wejściu na swoje piętro, w korytarzu natknęli się oczywiście na nielubianych kolegów. I tylko dzięki obecności ich przełożonego w pokoju obok, pomiędzy czwórką policjantów nie wybuchła kolejna sprzeczka.
- Dobrze, że już jesteście – powiedział komisarz, gdy zauważył swoich podwładnych na korytarzu. – Co tam się stało? – zapytał, mając na myśli miejsce zbrodni, z którego właśnie wrócili.
- Jakiś biegacz znalazł wiszące na drzewie przepołowione zwłoki kolejnej prostytutki – zakomunikował prosto z mostu Adrian, opierając się plecami o ścianę. – Zwłoki kobiety, nad którą bestialsko się pastwiono, gdy jeszcze żyła.
- Jezusie! – jęknął mężczyzna. – Widział je ktoś jeszcze?
- Ma szef na myśli innych cywili?. Nie, to była jedyna osoba. Z tego, co mi powiedziano, człowiek ów musiał zostać hospitalizowany, bo im non-stop mdlał. Wcale się nie dziwię, bo i mną mocno wstrząsnął ten widok.
- Rozumiem… Ludzie, musimy złapać tego gnoja... Nie może być tak, że on wciąż morduje kolejne kobiety. Kto wie, czy w końcu nie przerzuci się na niezwiązane z tym fachem panie? A to byłaby już prawdziwa tragedia. I niestety wydaje mi się, że będziemy musieli w końcu powiadomić o tym media. Być może ktoś przyniesie nam jakieś istotne informacje, które pomogą nam popchnąć to śledztwo naprzód… A czy obserwacja waszego sprzedawcy coś przyniosła?
- Nic – odezwała się milcząca dotąd Ala. – Facet całkowicie się załamał. Zamknął sklep i przesiaduje w swoim mieszkaniu. Praktycznie nigdzie nie wychodzi… Za pozwoleniem, szefie, chcielibyśmy zdjąć już z niego obserwację.
- Zezwalam… I przydzielam wam do dalszego śledztwa Tomka i Sylwka. Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale chociaż raz moglibyście pozbyć się tego wrogiego nastawienia. Inaczej wyciągnę wobec was konsekwencje…
- Dobrze, szefie. – Ala pierwsza poszła na ugodę, wiedząc, że jej partner nie odezwie się, a jeśli jednak już to zrobi, to oboje gorzko tego pożałują.
Kilka godzin później cała czwórka miała siebie dosyć jeszcze bardziej, niż wcześniej i fakt, że się do tej pory jeszcze nie pozabijali, był doprawdy zaskakujący. Prawdopodobnie sprawiła to cała góra papierkowej roboty, którą musieli odwalić, sprawdzając raz jeszcze tony zeznań różnych osób. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że poradzili sobie o wiele szybciej, niż gdyby mieli pracować tylko we dwójkę. No i udało im się definitywnie wykreślić z listy podejrzanych alfonsa prostytutek, młodego taksówkarza i ojca pierwszej zamordowanej.
- Padam na pysk – zakomunikowała swojemu partnerowi, gdy drugi zespół śledczych już opuścił ich gabinet.
- Ja również – przyznał Adrian, pocierając dłońmi zmęczone oczy. – Parę razy naprawdę miałem ochotę porządnie przypierdolić Tomkowi. Co za nadęty bufon!
- Ładne słownictwo – zaśmiała się, czując, jak choć trochę wraca jej mocno nadszarpnięta pogoda ducha.
- Prawda?! – wyszczerzył się do niej niczym nastolatek i dał jej lekkiego kuksańca, na co ona obdarowała go wściekłym spojrzeniem przymrużonych oczu. – Co się wściekasz? – zapytał, unosząc ręce w geście obrony. – Zrobiłem coś złego?
- Odwal się – burknęła niby to zła, ale kąciki ust i oczy się jej śmiały.
- Spoko – odparł, wiedząc, że to tylko gra. – Jedziesz do domu?
- A gdzie miałabym? – zdziwiła się, zbierając z biurka swoje rzeczy i kilka papierów, które chciała jeszcze przejrzeć wieczorem.
- Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś wyskoczyć do jakiejś knajpki, czy coś. Jestem cholernie głodny, po tobie też widać, że chętnie spałaszowała jakieś porządne danie, a przy okazji na spokojnie omówilibyśmy to, czego się dzisiaj dowiedzieliśmy razem z chłopakami.
- Jeśli masz ochotę, to jasne – mruknęła, kierując się do wyjścia. – Serio chcesz jechać do restauracji? – zdumiała się, gdy wsiedli już do auta.
- A skąd! – zaprzeczył natychmiast, odpalając silnik. – Po prostu wiedziałem, że szef nadal jest w gabinecie, dlatego zełgałem, by było to bardziej naturalne, że chcę cię odwieźć… Prawdą jest tylko to, że jestem głodny, więc po drodze moglibyśmy kupić jakieś burgery i zadekować się na całą noc u mnie.
- Zapraszasz? – zdumiała się, bo jeszcze nigdy u niego nie nocowali, chociaż kilka razy już go odwiedziła i jedli razem parę posiłków.
- Jeśli tylko masz na to ochotę – odparł, swobodnie manewrując pomiędzy samochodami. – Ale ostrzegam, gdyż jestem dżentelmenem. Dzisiaj nie wypuszczę cię z łóżka!
- Wcale nie mam ochoty na to, byś mnie wypuszczał – odparła, uśmiechając się do niego uwodzicielsko.
- Poczekaj, bo muszę kupić to żarcie, a przecież nie wejdę tam ze sterczącym penisem w gaciach!
Zaśmiała się i niespodziewanie zacisnęła dłoń na jego przyrodzeniu. Syknął zaskoczony.
- Nie przestawaj – jęknął, oddychając coraz głośniej i ciężej. Chciał się jej całkowicie poddać, a przecież musiał prowadzić w coraz większym ruchu miejskim, co wcale nie było teraz takie łatwe…
- O nie, kochany, nie teraz – mruknęła, puszczając jego penisa. – To był tylko przedsmak tego, co cię czeka, jeśli będziesz grzeczny i porządnie mnie wyliżesz!
Uśmiechnął się do niej łobuzersko, już obmyślając w myślach to, co chciałby z nią zrobić, gdy tylko zerwie z niej te bosko pachnące majteczki. Uwielbiał ten zapach…
Półtorej godziny później, Alicja odstawiła pustą puszkę po coli na stolik w saloniku Adriana i odetchnęła głęboko. Jej partner wrócił właśnie z kuchni z lekko parującym kubkiem wody i miseczką z kostkami lodu. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Co masz zamiar z tym zrobić? – zapytała, trochę niepewnie spoglądając na przyszykowane materiały.
- Zobaczysz – powiedział cicho. Tembr jego głosu sprawił, że zadrżała z podniecenia. Usiadła wygodniej, szykując się na nieznane. – Ściągaj te łachy! – zarządził, odpinając pasek swoich spodni.
18+
Wolnymi ruchami zaczęła pozbawiać się ubrania. Na podłogę poleciały jej spodnie, rajstopy i majtki. Zaczęła z pożądaniem wpatrywać się w jego sterczącego na baczność penisa nabrzmiałego grubymi żyłami. Faktem jest, że ich śledztwo ostatnio zabierało im większość czasu i energii, więc oboje byli bardzo wyposzczeni.
- Nie waż się go tknąć! – zażądał, widząc, jak się w niego wpatruje. – Weźmiesz go do ust, dopiero kiedy ja ci na to pozwolę!
Jęknęła z protestem w głosie, bo miała nadzieję, że to ona tym razem przejmie inicjatywę, zwłaszcza że szczególnie miała na to ochotę, ale jeśli miało się partnera o tak silnej osobowości, jak Adrian, jej życzenia stawały się prawie niemożliwe. No, chyba że jemu nie chciało się wykazywać inicjatywy, co jednakowoż zdarzało się wyjątkowo rzadko.
Pochylił się ku niej mokrej cipce i wciągnął głęboko powietrze, rozkoszując się jej zapachem. Złapał ją mocno za uda i przyciągnął do siebie, jednocześnie składając między jej nogami namiętny pocałunek. Krzyknęła z rozkoszy, wyginając się mocno do tyłu. Złapała go za ramiona, nie pozwalając mu się oddalić, lecz jemu nie to było w głowie, bowiem już po chwili poczuła w swoim wnętrzu jego gorący język, którym zaczął ją ostro penetrować. Ten seks oralny był dla niej tak silnym przeżyciem, że już w kilka chwil później doszła, głośno krzycząc imię swego kochanka i ochlapując jego twarz swoimi sokami. Zaśmiał się, gdy przestała krzyczeć i wić się w jego objęciach.
- Jesteś cudowna i tak wspaniale smakujesz – wymruczał, ścierając z twarzy to, co z niej wystrzeliło. – Ale nie sądź, że to już koniec z mojej strony! Mam ochotę cię dzisiaj zerżnąć na wszelkie możliwe sposoby! – zakomunikował jej, nachylając się do jej ust. Gdy złączyli wargi, poczuła na jego ustach swój smak. Objęła go rękami za szyję, pogłębiając pocałunek, który wkrótce stał się niemal brutalny. Popchnął ją na kanapę tak, by położyła się na plecach i podwinął jej podkoszulek i niemal zerwał z niej biustonosz, odsłaniając piersi i sterczące sutki, którymi już po chwili się zajął, zagryzając je i ssąc. Niedługo potem palcem odnalazł jej łechtaczkę i rozpoczął dzikie harce, pod których wpływem już po kilku minutach jego dłoń pokryła się jej błyszczącymi sokami. Wtedy wszedł w nią gwałtownie i brutalnie. Jego jądra uderzyły w jej pośladki z pełną mocą, gdy nabrzmiały penis zagłębił się w jej słodkiej i chętnej cipce. Objęła go nogami w pasie, pogłębiając jeszcze bardziej penetrację. Poczuła w tej chwili, że właśnie tego jej było trzeba przez te dwa tygodnie, gdy właściwie nie mieli dla siebie czasu, a tym bardziej niestety również i sił.
Tej nocy Adrian pokazał jej, co znaczy być demonem seksu, bowiem nie skończyło się na jednym, czy dwóch orgazmach, a kiedy już oboje całkowicie opadli z sił, jej wnętrze było aż boleśnie nabrzmiałe, a ona sama na skraju wyczerpania.
18+
Obudzili się zgonie na dźwięk budzika, który wwiercał się w ich uszy niczym brzęczenie wyjątkowo natrętnej muchy.
- Kiedyś roztrzaskam ten budzik – jęknął niezadowolony komisarz, wstając z łóżka. – Wyjątkowo mnie wkurza…
- Pomogę ci – zadeklarowała, bo jego dźwięk wkurzył ją o wiele mocniej, niż jej własnego budzika. Wygrzebała się spod satynowej kołdry i ruszyła do kuchni, by nastawić ekspres do kawy. Mieli szczęście, że wstali na tyle wcześnie, by jeszcze na spokojnie wypić kawę, zjeść jakieś skromne śniadanie i przejrzeć wiadomości w necie.
- Kurwa… - warknął Adrian, wchodząc na stronę policji.
- Co się stało? – zainteresowała się, wyciągając tosty z piekarnika.
- Szef poinformował już o wszystkim media!
- Co?! – wrzasnęła, dopadając do niego. – Jasna cholera! Nie mógł tego oczywiście skontaktować z nami wcześniej? – zezłościła się.
- Pewnie gdzieś to już przez przypadek wypłynęło i nie miał wyjścia.
- I powiedz mi, dlaczego w tym momencie mam na myśli któregoś z tych dwóch debili, którzy wczoraj z nami współpracowali? - zjeżyła się, przypominając sobie niekompetencję tamtych śledczych.
- Też o nich pomyślałem – zgodził się z nią. – A jeśli to faktycznie ich sprawka, to na ich miejscu już pisałbym podanie o zwolnienie ze służby, bo stary im tego najpewniej nie daruje… Miejmy tylko nadzieję, że nie odegra się również na nas i że pod komendę będzie dało się jakoś dojechać…
Niestety, gdy dojechali na miejsce, okazało się, że przed budynkiem tłoczy się już tłum reporterów telewizyjnych i radiowych. Adrian zwolnił, spoglądając niepewnie na swoją partnerkę. – No to chyba mamy przesrane… - mruknął, patrząc ponuro po reporterach, którzy widząc parkujący na wewnętrznym parkingu komendy samochód, rzucili się w jego stronę, jak sępy na świeżą padlinę.
- Taaa? A z czego wnosisz? – sarknęła, kręcąc z rezygnacją głową i zastanawiając się, jak wysiąść, by nie zostać zmaltretowaną nawałą wścibskich pytań, na których większość najprawdopodobniej nie mogli w tej chwili jeszcze odpowiedzieć.
- Jesteś wredna, wiesz? – odciął się złośliwie.
- Wiem i dlatego tak świetnie nam się razem pracuje… Pasujemy do siebie… Wysiadamy?
- Chyba nie mamy wyjścia.
Natychmiast otoczyło ich mrowie głodnych sensacji sępów reporterskich, które czekały tylko na to, by opisać wpadkę policji.
- Na razie nie możemy odpowiedzieć na żadne pytania – powiedziała Ala, gdy wreszcie dano jej dojść do słowa. – Większość informacji, o które pytacie, jest tajna, ale po naradzie z naszym szefem, na pewno wydamy odpowiednie oświadczenie i jeśli zajdzie taka potrzeba, poprosimy społeczeństwo o pomoc, ale teraz, jeśli państwo pozwolą, chcielibyśmy wejść wreszcie na komendę, gdzie czeka nas masa pracy… Dziękuję za uwagę.
Z wyraźną pomocą Adriana przepchała się przez wciąż przekrzykujących się reporterów i weszła do komendy. Odetchnęła z wyraźną ulgą, idąc obok swego partnera na piętro, gdzie czekał już na nich nieco zmartwiony naczelnik.
- Przyznaję – powiedział od razu na wstępie. – Pospieszyłem się nieco, ale nie miałem innego wyjścia, gdy rozdzwoniły się telefony z pytaniem, czy w mieście naprawdę grasuje seryjny morderca.
- Kiedy się rozdzwoniły? – zdumiała się Alicja. – Przecież jest siódma rano!
- Przed dwoma godzinami. Dyspozytor nie wiedział, co miał odpowiadać i dlatego wezwano mnie tutaj tak wcześnie — wyjaśnił ponuro.
- Skąd ludzie otrzymali takie informacje?! Przecież nikt z nas nie rozmawiał o tym z cywilami, a oprócz nielicznych świadków na miejscu drugiego morderstwa i tego histeryka z trzeciego, nikt inny o tym nie wiedział.
- Niestety, jak się okazało, wczoraj popełniłem kolejny błąd, przydzielając wam do tej sprawy Tomasza i Sylwestra. Ten drugi, jak się kilka minut przed waszym przyjazdem okazało, wypaplał wszystko swojej żonie, a ta głupia idiotka puściła tę informację w świat, dzwoniąc do swoich przyjaciółeczek, które rozpoczęły z kolei całą tę kołomyję. Sylwester i jego małżonka już zostali pociągnięci do odpowiedzialności karnej za rozpowszechnianie tajnych informacji dotyczących prowadzonego śledztwa. Ponadto zespół Tomasza i Sylwestra zostaje z dniem dzisiejszym oficjalnie rozwiązany. Dostaną nowych, bardziej doświadczonych partnerów. Co więcej, Sylwester najbliższe pół roku spędzi jedynie za biurkiem.
Dwójka policjantów popatrzyła po sobie zaskoczona tak szybkim działaniem ich szefa, który znany był z tego, że starał się wszelką odpowiedzialność zwalać na swoich pracowników.
- Adrian, jeszcze jedna sprawa – zwrócił się do bruneta, gdy partnerzy już niemal wychodzili z jego gabinetu. – Ten raport, o który cię tak ochrzaniłem. Okazało się, że ktoś wrzucił mi go do niszczarki. Teraz wiem już, że mówiąc, iż dostarczyłeś mi go na biurko, miałeś rację, za co chciałbym cię przeprosić… A teraz wracajcie do pracy, bo trzeba wreszcie złapać skurwysyna i pokazać ludziom, że naprawdę robimy coś w tej sprawie… Tak więc, jeśli w waszych raportach z przesłuchań świadków istnieją jakieś luki, lub wydaje wam się, że coś przeoczyliście, przesłuchajcie tych ludzi raz jeszcze.
- Dobrze, szefie – odparła natychmiast Ala i pociągnęła nieco oniemiałego Adriana w stronę ich gabinetu.
- Przeprosił mnie – mruknął, osuwając się na krzesło przy swoim biurku. – Chyba po raz pierwszy w życiu!
- Zapisz to sobie gdzieś! – burknęła, siadając po drugiej stronie. – Co robimy? Nie wiem, czy chce mi się ich jeszcze raz przesłuchiwać, a jeśli choćby raz zerknę na zeznania świadków, to chyba sobie rzygnę!
- Czuję się podobnie, lecz obawiam się, że chyba nie mamy wyboru – mruknął, zabierając się za pierwszą z brzegu teczkę.
Sapnęła, zdając sobie sprawę, że z jego uporem nie wygra i również zabrała się do ponownego czytania notatek, które znała już niemal na pamięć. Po godzinie jednak zauważyła coś dziwnego.
- Adrian, spójrz na to – powiedziała, przerywając tym samym panującym w pomieszczeniu ciszę. Przesunęła w jego stronę kilka kartek i wskazała mu palcem odpowiednie fragmenty. Po chwili spojrzał na nią zdumiony.
- Jak mogliśmy to przeoczyć? – zapytał.
- Jakimś sposobem nam to umknęło. A właściwie mnie, bo ja przesłuchiwałam tych ludzi. To nie powinno się wydarzyć – powiedziała. – I przyznaję się do błędu.
- A ty co? Zamieniasz się w naczelnika? – zakpił. – Nie wiem, czy zdołam ścierpieć jego kopię w tym pokoju. Wolę, jak siedzi na końcu korytarza…
- Zamknij się – warknęła. – Musimy jeszcze raz porozmawiać z tym taksówkarzem.
- Myślisz, że przyzna się do czegoś? – burknął, wstając z miejsca, gotowy do wyjścia.
- Byłoby by miło, aczkolwiek nie jestem aż tak wielką optymistką… Ale teraz nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie: co powiemy tym harpiom na zewnątrz. Na pewno będą się pytać, gdzie jedziemy…
- Odpowiemy zgodnie z prawdą, że chcemy przesłuchać jeszcze jednego świadka, który być może wniesie ważne informacje do dalszego śledztwa.
- Ty będziesz mówił, skoro już tak ładnie to obmyśliłeś…
- Nie mam nic przeciwko temu.
Na szczęście reporterzy skupili całą swoją uwagę na postaci naczelnika, który wyszedł akurat przed komendę celem wydania odpowiedniego oświadczenia. Komisarze śledczy mieli więc możliwość przemknąć niemal niezauważonymi i usłyszeć fragment wypowiedzi, w której starszy stopniem policjant prosił obywateli miasta o pomoc w zidentyfikowaniu zamordowanej kobiety, której tożsamości niestety do tej pory nie udało się policyjnym technikom laboratoryjnym jeszcze ustalić.
- Nawet nie chcę myśleć o tym, jaką kołomyję tu zastaniemy, gdy wrócimy – mruknęła Ala, gdy oddalili się od rozentuzjazmowanego tłumu. – Szef chyba sądzi, że ludzie grzecznie ustawią się w kolejce i będą oglądać nieboszczkę, jak jaki eksponat w muzeum, aż w końcu ktoś ją rozpozna.
- Raczej wydaje mi się, że niestety jej pośmiertne zdjęcie trafi do mediów. I dopiero wtedy niestety może zacząć się poważny problem, gdy co wrażliwsi zaczną protestować, twierdząc, że takiego zdęcia nie powinno się podawać do widoku publicznego, gdyż przecież na tym świecie istnieją również małe dzieci, dla których taki widok może być wielce nieodpowiedni – odparł, kierując samochód ku pierwszemu miejscu zbrodni.
- Jeszcze chwila i pomyślę, że pracuję z jakimś pieprzonym politykiem!
- A co, nie podoba ci się mój język? – zaśmiał się. – Wczoraj mówiłaś coś innego. A właściwie krzyczałaś…
- Och, spieprzaj! Czasami mam cię naprawdę dosyć!
- I za to właśnie mnie kochasz!
- Nigdy tego nie powiedziałam! – zaprzeczyła natychmiast.
- Ale to czujesz!
- Skąd możesz to wiedzieć? Nie siedzisz w mojej głowie! – zbulwersowała się.
- Ala, o co ci chodzi, na Miłość Boską? Już zażartować nie wolno? – zdumiał się, zatrzymując samochód na poboczu.
- To nie jest temat do żartów! – odparła chłodno.
- Ala, ty chyba nie…?
- Oczywiście, że nie! – warknęła ostro. – Dlaczego mógłbyś w ogóle pomyśleć, że mogłabym się w tobie zakochać? Bo ze sobą sypiamy i łączy nas ognisty seks?! Nie żartuj, dobrze? To zwykły popęd, nic więcej!
- Dlaczego więc mam wrażenie, że kłamiesz? – zapytał cicho, patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie kłamię!
- Kłamiesz! – powiedział pewnie, biorąc jej twarz w dłonie. – Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, co do mnie czujesz?
- Bo nic nie czuję! – ryknęła, starając się odwrócić głowę. – Adrian, zostaw mnie, dobrze?!
- Nie, bo tu nie chodzi tylko o seks, prawda? Ala, czemu jesteś tak uparta i boisz się do tego przyznać?
- Bo nie chcę cię stracić – wyznała cichutko, jakby wstydząc się swoich uczuć. Jakby były one jej słabością, którą za wszelką cenę trzeba zniszczyć, by ona nie zniszczyła jej.
- Nigdy mnie nie stracisz! – powiedział, przyciągając ją do siebie. – Obiecuję ci to! Odpowiedz mi jednak na jedno pytanie, dobrze?... Jak długo to trwa?
- Od roku – wyznała, odwracając wzrok.
- Więc dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś?! – krzyknął zdumiony. – Ja… nie miałem o niczym pojęcia. Alu, przepraszam cię, musiało ci być tak strasznie ciężko, wiedząc, że traktuję cię tylko jako kochankę… Obiecuję, że teraz to się zmieni.
- Nie chcę! Wolę, by zostało tak, jak jest.
- Dlaczego?
- Wtedy łatwiej przełknę gorycz rozstania.
- Powiedziałem ci już, że cię nigdy nie zostawię i nie mam zamiaru tego słowa złamać! Uwierz w to.
- Czy to znaczy, że ty również? – zapytała cicho.
- Tak, Alu. Ja również się w tobie zakochałem. Może nie tak dawno, jak ty we mnie, ale również cię kocham. Nie ujawniałem się jednak, bo wydawało mi się, że nie jestem cię wart…
- Wiesz, że czasami jesteś totalnym kretynem?! – burknęła, przytulając się do niego mocno, pomimo wbijającego się jej w bok drążka zmiany biegów.
- Czasami dajesz mi to dobitnie do zrozumienia – zaśmiał się, całując ją w czoło. – Jedziemy do tego taksówkarza?
- Niestety chyba musimy…
Parę minut później wysiedli z samochodu nieopodal przystanku taksówek. Ala rozejrzała się uważnie dokoła.
- Nigdzie go nie widzę – powiedziała, gdy Adrian stanął koło niej.
- Może pojechał z klientem. Jeśli nie wróci za pół godziny, zapytamy jego kolegów, czy go gdzieś nie widzieli.
- Dobrze…
Pół godziny później ich teoria niestety upadła, gdy dowiedzieli się, że taksówkarz, którego chcieli ponownie przesłuchać, tydzień wcześniej miał zawał i od tamtej pory leży w śpiączce w szpitalu powiatowym.
- Cholera! A już myślałam, że to on!
- Nie martw się, skarbie. Znajdziemy w końcu winnego.
- Mam nadzieję… Martwi mnie jednak to, że poszukiwanie zbrodniarza zacznie się na nowo… A ja naprawdę mam już dość tych przesłuchań! Chciałabym wreszcie pewnej nocy zasnąć bez rozpamiętywania tego, co danego dnia powiedzieli kolejni przesłuchiwani!
- Wiem, kochanie…wiem…
Wieczorem tego samego dnia, gdy wracali z pracy, a wyjątkowo jechali dość okrężną drogą, natknęli się na zbrodnię. I prawdopodobnie nigdy by się tym nie zainteresowali, gdyby nie to, że zainteresował ich fakt, że jakiś zakapturzony osobnik późnym wieczorem, już niemal nocą, niemal tuż przy drodze, na leśnej polanie widocznej z daleka, kopie dół, a następnie wrzuca do niego podejrzanie wyglądający pakunek. Niestety osobnik spłoszył się, widząc nadjeżdżający samochód i zaczął uciekać, porzucając swoją poprzednią czynność. To zaalarmowało policjantów, że dzieje się coś niespotykanego. Gdy przednie światła auta oświetliły wystający częściowo z dołu pakunek, ze zdumieniem odkryli, że z płóciennego worka wystaje damska głowa. Adrian zahamował z piskiem opon i wystrzelił w stronę poszkodowanej jak z procy. Natomiast Ala natychmiast rzuciła się w pogoń za uciekającym, miała nadzieję, że niedoszłym mordercą.
- Policja! – wrzasnęła na całe gardło, w biegu wyciągając z kabury służbowego Glocka. – Stój!
Gdy, jak podejrzewała, mężczyzna nie zatrzymał się na wezwanie, wystrzeliła w górę. Poprzez otaczającą ją ciemność zdołała dostrzec, że mężczyzna przykula się w sobie, lecz biegnie dalej. Podejrzewając, że niestety go nie dogoni, wystrzeliła w jego kierunku. Wkrótce do jej uszu dobiegł ją okrzyk ranionego. Pościg trwał jeszcze przez kilka minut, lecz w końcu zgubiła go w coraz gęstszym lesie. Obawiając się zabłądzenia w nieznanym sobie terenie, przekazała tylko patrolom poszukiwanie postrzelonego mężczyzny uciekającego przez las w stronę północną i zawróciła w stronę Adriana. Po kilkunastu minutach szybkiego marszu, na miejscu zjawiła się akurat w momencie, gdy podjechała tam karetka i dwa policyjne radiowozy. Z jednego z nich wyskoczył naczelnik.
- Nic ci nie jest? – zwrócił się do swej podwładnej. Ta machnęła tylko uspokajająco ręką, chwilowo niezdolna wymówić choćby słowo. – Co tutaj się stało? Jak tu w ogóle trafiliście? Z tego, co mi wiadomo, nie jest to droga, która prowadzi do waszych miejsc zamieszkania!
- Czy szefowi nie wystarczy fakt, że udaremniliśmy kolejne morderstwo prostytutki? – zdenerwował się Adrian. – A może się nas o coś oskarża?
- Nie powiedziałem tego, lecz jeśli będziesz się tak zachowywał, będę zmuszony wszcząć przeciw wam dochodzenie! No więc? Jak tu trafiliście?!
- Z-zupeł-łnym przypad-d-dkiem – wydyszała Ala, prostując się wreszcie. – Poprosiłam Adrian, by przejechał tędy, bo chciałam choć trochę pooddychać leśnym powietrzem. Ostatnio przez to śledztwo oboje mamy tyle na głowie, że brak mi czasu, by choć trochę się odprężyć – skłamała gładko. Nie miała bowiem zamiaru wyjawiać, że jechali tędy, by znaleźć jakieś dogodne miejsce na małe bzykanko… - Jadąc tą drogą, już z daleka dojrzeliśmy, że jakaś postać w niemal szczerym polu kopie dół po ciemku, a potem wrzuca tam coś dziwnego. Okazało się, że tym czymś jest kolejna ofiara. Adrian zajął się kobietą, a ja puściłam się w pogoń za uciekającym mordercą, który widząc nasz samochód, nawiał. Niestety miał niezłą kondycję i przewagę odległości. Pomimo oddania przeze mnie strzału ostrzegawczego w powietrze, nie zatrzymał się, wobec czego zdecydowałam się strzelić w jego kierunku, mając nadzieję, że postrzał wreszcie go zatrzyma. Niestety pomyliłam się, bowiem ów człowiek choć ranny, zdołał jakoś dotrzeć do lasu i zgubić mnie w coraz ciemniejszym i gęstszym otoczeniu. Zgłosiłam to dyżurnemu, który natychmiast zadysponował patrole do szukania zbiega.
- Dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienia. Adrian, wy coś macie do dodania?
- Tak. To, co właśnie powiedziała Alicja, u mnie zgadza się do momentu wyjścia z samochodu i jej pogoni za uciekającym. Zająłem się kobietą w dole, wydobywając ją zeń i sprawdzając, czy żyje. Okazało się, że owszem, żyła, lecz miała przetrącony obojczyk, a na szyi zaplecioną stalową linkę, którą jak przypuszczam, niedoszły jej morderca chciał do czegoś doczepić i albo uciąć jej głowę, albo sprawić, by cierpiała przed śmiercią, zostawiając ją tu najpewniej zakopaną. Po sprawdzeniu jej stanu zdrowia natychmiast wezwałem pogotowie, a potem skontaktowałem się z komendą. W czasie tych czynności słyszałem w oddali krzyk ostrzegawczy Alicji, jak również taki sam strzał, a potem z większej odległości, bo cichszy drugi. Miałem nadzieję, że mój partnerka przyprowadzi tu tego zwyrodnialca, ale niestety nie udało się jej. Nie winię jej jednak za to, bowiem doskonale widziałem, jaka odległość dzieliła ją od uciekającego, gdy rzuciła się za nim w pogoń – powiedział komisarz, pewnie patrząc swemu przełożonemu w oczy. Ten przez chwilę patrzył na nich lekko podejrzliwie, by następnie skinąć im tylko nieznacznie głową i oddalić się w kierunku zabierających do karetki sanitariuszy.
- Nic jej nie jest? – Ala zwróciła się szeptem do swojego partnera, jakby nie chcąc przerywać tej panującej wkoło nieprzyjemnie ciążącej ciszy.
- Jest przerażona i skołowana. Lekarze powiedzieli, że ten napastnik podał jej jakiś narkotyk, by nie stawiała oporu, lecz miał on przestać działać, gdy pętla na jej szyi byłaby już zaciśnięta. Tak, by w pełni doświadczyła bólu, jaki chciał jej zgotować – wyjaśnił Adrian, niemal zgrzytając zębami ze złości. – Tego człowieka nie da się nawet nazwać zwierzęciem, bo tym samym bym im ubliżył. To jakiś potwór, zwykłe monstrum! – odetchnął głęboko, starając się uspokoić. Spojrzał na kobietę stojącą obok niego i zapytał. – A ty jak się czujesz? Na pewno jesteś cała? Nic ci nie zrobił?
- Nie – pokręciła przecząco głową. – Jak mówiłam, miał nade mną przewagę odległości. Gdyby chciał mnie zranić, musiałby ryzykować rozpoznanie, a wydaje mi się, że tego raczej nie chciał…
- Masz rację…
- Właśnie otrzymałem informację, że niecały kilometr stąd znaleziono porzucony samochód, w którym chłopcy znaleźli liczne ślady świadczące o przetrzymywaniu tam zwłok. Pewnie to samochód używany przez naszego poszukiwanego. Problem w tym, że chłopcy z drogówki dowiedzieli się już, iż ten samochód został wczoraj zgłoszony jako skradziony… - powiedział naczelnik, podchodząc do dwójki policjantów.
- Jeśli auto było używane również we wcześniejszych morderstwach, to jakim sposobem jego kradzież została zgłoszona dopiero wczoraj? – zdumiała się Ala.
- Z tego, co udało się dowiedzieć, jego właściciel dopiero wczoraj wrócił z długich wakacji w innym kraju. Drogówka i prewencja już się tym zajmują, więc przypuszczam, że jutro otrzymamy jakieś dokładniejsze informacje… Teraz wracajcie na komendę i spiszcie raport z zajścia. A potem jesteście wolni. Chcę was widzieć rano najpóźniej o siódmej trzydzieści!
- Dobrze, szefie…
Wrócili do samochodu i natychmiast udali się w drogę powrotną do miasta. Mieli przeczucie, że tej nocy raczej już nie wrócą do domów, tylko spędzą ją w swoim gabinecie… Nie pomylili się wiele, bowiem spisywanie raportów skończyli dopiero o drugiej w nocy. Zdecydowali więc, że nie będą wracać na marne dwie godziny do domu, tylko przekimają w służbowym kantorku, który dysponował dwoma rozkładanymi fotelami. Co prawda ich komfort był daleki od ideału, ale lepsze to było i tak, niż zarywanie całej nocki, a potem doginanie na energetykach.
Rankiem obudziła ich normalna krzątanina na korytarzach. Lekko poirytowani małą ilością snu i niewygodną pozycją na fotelach, ruszyli do służbowej kuchni, by choć trochę pokrzepić się mocną kawą, która w jakimś tam stopniu pomogłaby im w powrocie do normalności.
Południe przyniosło im kilka niespodziewanych informacji. Przede wszystkim poszkodowana kobieta zeznała, że nie była nigdy prostytutką, tylko zwykłą bywalczynią klubu na Ognistej. Dowiedzieli się również, że prawny właściciel skradzionego samochodu, faktycznie dopiero co wrócił z wakacji i nie miał kompletnie nic wspólnego z tymi morderstwami. Musieli więc wykluczyć go w listy podejrzanych.
- Alicja, jakaś paczka do ciebie. Właśnie przyniósł ją kurier – powiedział Paweł, ich kolega z prewencji.
- Kurier? – zdumiała się. – Niczego nie zamawiałam…
- No to ja nie wiem… Tam jest twoje imię i nazwisko. A z tego, co wiem, to jesteś jedyną kobietą o takich personaliach w tym budynku.
- Otwórz – poradził jej Adrian. – Inaczej się nie dowiesz, o co może chodzić.
Ala kiwnęła mu głową i zabrała się za rozpakowywanie paczki. W chwilę później wrzasnęła przerażona, widząc makabryczną zawartość przesyłki. Odskoczyła niczym oparzona, opierając się plecami o ścianę. Adrian i Paweł natychmiast doskoczyli do pudełka. Jego zawartość zaskoczyła ich, bowiem był to odcięty psi łeb, całkowicie pozbawiony krwi i dołączona do niego kartka z ostrzeżeniem, napisanym za pomocą wyciętych z gazety liter.
- "Za wczorajszy postrzał, suko, zginiesz tak samo, jak ten pies!” – przeczytał Adrian. – Kurwa! Paweł, sprawdź monitoring! I zawołaj tutaj starego.
- Już… - padła natychmiastowa odpowiedź.
- Jak się czujesz? – zapytał partnerkę, podchodząc do niej tak, by nie musiała już patrzeć na makabryczny podarunek.
- Wręcz wspaniale! – warknęła nieco roztrzęsiona. – Właśnie ktoś przysłał i w paczce psi łeb z ostrzeżeniem, że załatwi mnie identycznie, jak to biedne zwierzę…
- Co tutaj się dzieje? – zapytał komendant, wchodząc do pokoju. Zerknął na paczkę leżącą na biurku Ali i znieruchomiał. – Co to ma być?! – wykrzyknął.
- Przesyłka, którą przed chwilą otrzymałam – wyjaśniła Alicja, starając się opanować drżenie głosu. – Zdaje się, że wkurzyłam naszego seryjnego mordercę. I wydaje mi się, że będzie próbował się na mnie zemścić.
- Macie nigdzie stąd nie wychodzić i zasłonić okna. Adrian, jesteś jej partnerem i od tej chwili odpowiadasz za jej bezpieczeństwo! – rozporządził natychmiast dowódca. – Złapiemy tego skurwiela. Nie igra się z policją! Sprawdzić nagrania z kamer, nie mógł sobie przecież ot tak wejść tutaj z paczką!
- Już się tym zająłem. Paweł przyniósł nam tę paczkę, mówiąc, że właśnie dostarczył ją kurier. Kazałem mu sprawdzić nagrania z kamer – powiedział Adrian.
- Dobrze. Powiadamiajcie mnie o wszystkich istotnych sprawach. Alicja, odsuwam cię od tego śledztwa.
- Nic mi nie grozi! – zaprotestowała Ala. – Nie wierzę, by facet był aż tak niebezpieczny…
- Nie będę ryzykować! Jeśli do jutra wieczór nie złapiemy tego gnoja, Adrian cię stąd wywiezie tak, by nikt się o tym nie dowiedział, jasne?!
Wieczorem po przesłuchaniu niewinnego kuriera, który dostał prawie apopleksji na widok zawartości przesyłki, którą dostarczył na komendę, pod głównymi drzwiami znaleziono list znów zaadresowany do Alicji.
"Szukacie nie tam i nie tak, jak trzeba. Jestem jak wiatr w polu. A wasza policyjna dziwka zginie w najbliższych dniach!”
- Macie coś?! – ryknął Adrian, wpadając do pracowni techników, którzy starali się pozyskać z listu jakieś dodatkowe informacje.
- Niestety papier jest kompletnie czysty. Żadnych śladów papilarnych, czy czegoś podobnego. Wszystko wykonane wręcz z chirurgiczną precyzją… Klej użyty do przyklejenia liter to najzwyklejszy sztyft, do kupienia w każdym kiosku… Wybacz, stary…
- Cholera! – zirytował się Adrian i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Kroki swe skierował natychmiast ku gabinetowi naczelnika. – Niestety nie udało się niczego ustalić – powiedział, gdy tylko wszedł do pomieszczenia.
- Zabieraj stąd Alicję i spieprzajcie jak najdalej z miasta. On nie może się o tym dowiedzieć… Posiadasz prywatny samochód? – zdecydował natychmiast przełożony.
- Oczywiście.
- Więc uciekajcie stąd. Facet jest bardziej przebiegły, niż podejrzewaliśmy na początku. On jej nie może dopaść, więc zezwalam na to, byś zajął z nią jeden pokój, gdziekolwiek się udacie. Nie kontaktujcie się z żadnymi znajomymi. Tu masz telefon na kartę. Dzwonicie tylko na mój wewnętrzny numer i nigdzie więcej, jasne? Żadnych pizz przez telefon, nic!
- Jasne, szefie! Możemy zabrać swoje ciuchy z domów? – zapytał jeszcze.
- Tak, ale macie się pospieszyć!
Adrian niemal wyskoczył z gabinetu przełożonego i popędził w stronę pokoju, w którym siedziała Ala.
- Zbieraj się – polecił jej. – Szef kazał nam się zwijać i gdzieś zadekować. Nie mamy zbyt wiele czasu. Trzeba jeszcze zabrać nasze rzeczy z mieszkań.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? – zapytała, posłusznie zbierając najważniejsze rzeczy.
- W tej chwili to jedyne wyjście. Znajdujesz się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, nie możemy pozwolić, by ten kretyn napadł na ciebie i cię skrzywdził. Musimy się stąd wynieść!... O, panie Łukasik. A co pan tu robi? – zdumiał się, gdy na korytarzu natknęli się na ojca pierwszej ofiary.
- A widzi pan, komisarzu, nie bardzo mam co robić, odkąd zamknąłem sklep, to tak sobie pomyślałem, że może mógłbym pomóc policji w szukaniu tego bandziora. Wiele osób znam ze sklepu, mógłbym dyskretnie popytać, może ktoś coś wie, a wam tego nie przekazał?...
- Panie Łukasik… Niech pan nie wymyśla głupot, dobrze? Od przesłuchiwania potencjalnych świadków, to jesteśmy my, a nie pan! I błagam, niech pan nie robi niczego na własną rękę, bo będę zmuszony zamknąć pana na czterdzieści osiem godzin, jasne? – zirytował się Adrian. – I najlepiej będzie, jak wróci pan do domu i przestanie nam włazić w paradę! Do widzenia!... Co za kretyn – mruknął, gdy wsiedli już do samochodu i wyruszyli spod komendy.
- Dlaczego tak go krytykujesz? – zdumiała się. – Facet po prostu chce nam pomóc, to nic złego.
- Nic złego?! Alicja, przestałaś chwilowo myśleć?!... Nie pomyślałaś o tym, że wejdzie nam w paradę i przed przypadek spłoszy nam mordercę w momencie, kiedy będziemy próbować go złapać?
- Może masz rację… Pomożesz mi się spakować?
- Myślisz, że zostawiłbym cię tam samą? W życiu!
Cztery godziny później zatrzymali się w niedrogim zajeździe. Wynajęli jeden pokój, udając młode małżeństwo. Dopiero w obszernej wannie Ali udało się odprężyć i choć na chwilę zapomnieć o tym, co jej zagrażało.
- Masz ochotę na kolację? – zapytała Adriana, wychodząc z łazienki, owinięta jedynie w ręcznik. Mokre włosy zaczęły jej się lekko kręcić w okolicy szyi, dodając jej delikatności. Młody mężczyzna spojrzał na nią krótko, by po chwili utkwić w niej spojrzenie pełne pożądania. Powoli podniósł się z miejsca, nie spuszczając z niej wzroku.
18+
- Jak przypuszczam, masz na sobie tylko ten ręcznik, prawda? – wychrypiał, podchodząc do niej.
- Zgadza się – uśmiechnęła się delikatnie, kładąc mu dłonie na ramionach. Pochylił się w jej stronę i pocałował ją namiętnie. Objął ją mocno, delikatnie wpychając jej język do ust. Odpowiedziała natychmiast, rozpoczynając szaleńczy taniec ich języków. W tym samym czasie rozpięła mu pasek od spodni, a następnie je same. Pomogła mu się z nich uwolnić, a zaraz potem ściągnąć podkoszulek. Z przyjemnością przejechała dłońmi po jego umięśnionym torsie i brzuchu, pomimo całej tej sytuacji, w jakiej się znaleźli, ciesząc się, że wreszcie ma go prawdziwie dla siebie, a ten stosunek prawdopodobnie nie będzie jedynie odzwierciedleniem ich zwierzęcych podniet. Jej ręcznik w chwilę później upadł na podłogę, dołączając do reszty znajdujących się tam ubrań. Zaraz po nim na ziemi wylądowały również bokserki Adriana.
- Jesteś piękna – wymruczał, całując ją po szyi. Schylił się i wziął ją na ręce, kierując się ku łóżku. Ułożył ją na nim, jakby była zrobiona ze szkła, a następnie kropnął się koło niej. – Dzisiaj mam ochotę na namiętność i uczucie – wyjawił jej, gładząc ją po nagich piersiach.
- Nie mam nic przeciwko – wyszeptała, zaczynając ponownie go całować. Z przyjemnością wyczuwała jego budzącą się do życia erekcję. Delikatnie przejechała po niej palcami, doprowadzając swojego partnera do głośnego pomruku. Po chwili z przyjemnością przyjęła do swojego gorącego wnętrza jego palce, którymi zaczął drażnić jej nad wyraz wrażliwą łechtaczkę.
- Nie przestawaj – jęknęła, przyciągając go do siebie. Uśmiechnął się i zniżył się, by pocałować jej brzuch, a następnie zatopić się w jej słodko pachnącej cipce. Westchnął zadowolony, czując, jak po język spływają mu jej soki. Oblizał usta z prawdziwą przyjemnością i chwycił jej guziczka w zęby, doprowadzając ją tym samym do głośnego krzyku. Jego język rozpoczął szaleńczy taniec, sprawiając, że niemal momentalnie zaczęła się wić, dysząc coraz mocniej, aż w końcu doszła gwałtownie i o wiele za głośno, by ten orgazm można było nazwać przyzwoitym. Dał jej chwilę czasu, by doszła do siebie, lecz jej najwyraźniej było mało, bo rozsunęła szeroko nogi, dając mu pełny dostęp do swojej mokrej cipki.
- Weź mnie – poprosiła. Umościł się między jej nogami, czując, jak penis zanurza się w jej wnętrzu. Jęknęła z czystej rozkoszy, odchylając głowę i otwierając oczy. Zamarła, widząc w okienku nad swoją głową dziwnie znaną sobie twarz i przytknięty do szyby nóż.
- Adrian! – wrzasnęła, nieruchomiejąc. – W górze! – wskazała mu kierunek dłonią. Jej partner błyskawicznie chwycił za leżącą na stoliczku przy łóżku broń i skierował ją w stronę górnego okienka. Podglądacza, a raczej mordercy, który zaczaił się na Alę, jednak już tam nie było. Jego sylwetka mignęła im za oknem. Adrian natychmiast rzucił się do niego. Nie certoląc się z jego otwieraniem, po prostu wybił szybę i strzelił w kierunku napastnika. Trafił, bo mężczyzna zatoczył się i upadł, ukazując im swoją twarz.
- To taksówkarz! – wrzasnął zaskoczony policjant, rozpoznając mordercę. Notabene, mężczyznę, którego niemal od razu wykluczyli. Niestety to, iż obecnie Adrian nie miał na sobie kompletnie ciuchów, uniemożliwiło mu natychmiastowy pościg za uciekinierem. Mógł tylko wezwać odpowiednie patrole, ubrać się i czekać wraz ze zdenerwowaną Alicją na dalszy rozwój wypadków.
Niestety i tym razem nie udało się schwytać zbiega, lecz policja przynajmniej dysponowała już jego personaliami i zdjęciem, które natychmiast rozesłano do wszystkich jednostek. Poinformowany o całym zajściu dowódca dwójki policjantów, kazał im natychmiast przenieść się w inne miejsce. Po spisaniu wszystkich raportów wyjechali więc do oddalonego o pięćdziesiąt kilometrów domku letniskowego rodziców Adriana, który znajdował się nad uroczym jeziorem.
Roztrzęsiona Alicja niestety nie potrafiła w pełni docenić uroku tamtego miejsca, co jej kochanek w pełni przyjął do wiadomości i przez wgląd na towarzyszące im okoliczności, nie miał o to do niej pretensji. W czasie czterodniowego pobytu nad jeziorem, choć otoczeni przez ciszę dzikiej przyrody, wciąż otrzymywali coraz to nowsze informacje na temat zbiega. Dowiedzieli się między innymi, że kiedyś człowiek ów pracował w rzeźni, z której został zwolniony za wyjątkowe bestialstwo wobec przeznaczonych na ubój zwierząt.
- Wyjaśniła się przynajmniej sprawa tych precyzyjnych cięć – powiedziała Ala, gdy Adrian przekazał jej tę wiadomość. – Martwi mnie jednak to, że do tej pory nie udało się go jeszcze złapać. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
- Jeszcze wpadnie w nasze ręce, zobaczysz – próbował ją pocieszyć, choć i jego mocno to męczyło. – Ciekawe jednak jest również to, jakim sposobem wpadł na nasz trop?
- Tego nie wiem… - wzruszyła ramionami i zerknęła w okno. – W tym jeziorze da się kąpać?
- Tak, dlaczego pytasz? – zdumiał się.
- Bo kiedyś uwielbiałam takie akweniki… Chciałabym się w nim potaplać.
- To wskakuj, nikt ci nie broni, a już z pewnością, nie ja – zaśmiał się, całując ją w nos.
- A czy nie będzie to przeszkadzać innym letnikom?
- Wątpię. To co? Idziesz?
- Chętnie.
Szybko przebrała się w odpowiedni strój i wyszła z domku, kierując się na niewielki pomościk. Ruszył za nią, bacznie obserwując otoczenie. Gdy była już gotowa do zejścia po drabince do wody, niespodziewanie chwycił ją na ręce i wrzucił w toń jeziora. Zaśmiał się, widząc, jak zaskoczona była, lądując w wodzie. Po chwili uśmiech zamarł mu jednak na ustach, gdy nie wynurzyła się, a na powierzchni pojawiły się tylko bąbelki powietrza.
- Przecież nie ma tam szuwarów, w które mogłaby się zaplątać – pomyślał, przechylając się przez krawędź pomostu. Dostrzegł ją tuż pod deskami. Ręce miała dziwnie wyciągnięte przed siebie. Nagle z przerażeniem dostrzegł, jak woda barwi się na czerwono. Niewiele myśląc, wskoczył do wody i zanurkował. To, co zobaczył, zmroziło mu krew w żyłach. Ala miała odcięte obydwie dłonie! Nie zdołał jej jednak sięgnąć, gdy poczuł, jak coś ciągnie go w dół. Spojrzał w tamtym kierunku i stanął oko w oko z wielce zadowolonym z siebie taksówkarzem – mordercą. I choć nie był super dobrym pływakiem, jakimś sposobem zdołał wytrącić mu ostry nóż z ręki, którym zamachowiec chciał go dźgnąć i ogromnym wysiłkiem odepchnął go od siebie. Mężczyzna jednak nie dał za wygraną i postanowił zaatakować raz jeszcze, a tymczasem czas płynął na niekorzyść Ali! Zacisnął dłoń w pięść i zaczął się rozpaczliwie bronić. Zauważył kątem oka, jak do wody wskakują kolejne osoby i wyciągają z niej ranną kobietę, której dłonie wisiały tylko na pojedynczych ścięgnach. Wściekłość dodała mu tak potrzebnej w tej chwili siły. Ponownie odepchnął się od napastnika i zaczął płynąć ku powierzchni, by zaczerpnąć zbawczego tlenu. Gdy tylko jego głowa przebiła taflę jeziora, dojrzał, jak dwóch mężczyzn czeka na pomoście z kijami w dłoniach, gotowych, by zdzielić w łeb napastnika. Czując, jak ten ponownie próbuje ściągnąć go w dół, złapał się drabinki i podciągnął na tyle, by dwóch zdesperowanych wczasowiczów, zdołało jakoś złapać nieświadomego niczego taksówkarza i wspólnymi siłami wywlec go na pomost, a następnie z niemałym trudem go obezwładnić.
- Za-zawiadomcie pogotowie! – wychrypiał, starając się ustać na trzęsących się nogach.
- Już jadą – padła odpowiedź gdzieś z końca pomostu. A w jego głowie kołatała się jedna myśl: Czy Ala przeżyje?!
Otrząsnęła się z niemiłych wspomnień. Ukradkiem rozejrzała się po sali, w której panowała nieskazitelna cisza, a niemal wszystkie oczy zwrócone były w jej stronę. Zorientowała się, że po jej policzkach płyną obficie łzy.
- Wszystko w porządku? – zapytała ją sędzina, wpatrując się w nią z wyraźnym napięciem. – Zaczęła pani płakać, gdy świadek rozpoczął opowiadać. Musieliśmy przerwać, bo wyglądało to tak, jakby wpadła pani w trans.
- Przepraszam – bąknęła przepraszająco. – Powróciły bolesne wspomnienia tego wszystkiego. Już się to nie powtórzy.
- Jest pani pewna, że nie chce pani przerwy?
- Nie, już jest dobrze. Możemy kontynuować.
- Rozumiem… Pani Łukasik, skończył pan na fragmencie opisującym, jak spotkał się pan z seryjnym mordercą. Dlaczego pan to zrobił?
- Z czystej niewiedzy, proszę Wysokiego Sądu. I z własnej głupoty. Tak bardzo chciałem pomóc państwu komisarzom, że doprowadziłem do okaleczenia pani – wskazał na Alicję. – Nie miałem pojęcia, że człowiek, którego widywałem od kilku lat na postoju taksówkarskim, może okazać się takim potworem. Wtedy spotkałem się z nim, bo jak już powiedziałem, chciałem pomóc policji. A że przez przypadek widziałem, jak państwo gdzieś wspólnie wyjeżdżają, to myślałem, że znów trafili na jakiś trop i opowiedziałem o wszystkim oskarżonemu… Nie miałem pojęcia, że ten jakimś sposobem podłożył im nadajnik GPS, dzięki któremu tak dobrze znał ich pozycję. Czuję się częściowo współwinny tej całej tragedii, jaka spotkała poszkodowaną.
- Czy to wszystko?
- Tak.
- Dziękuję bardzo. Teraz do barierki poproszę oskarżyciela posiłkowego, panią aspirant, Alicję Grzeczny.
Ala wstała nieco chwiejnie ze swojego miejsca i podeszła do barierki dla świadków. Po dokonaniu obowiązkowej wymiany personaliów zostało jej zadane pierwsze pytanie.
- Czy to prawda, że uczestnicząc w owym śledztwie przeciwko skarżonemu, była pani wtedy w piątym tygodniu ciąży?
- Tak…
- I czy to prawda, że ojcem dziecka był pani służbowy partner, komisarz Adrian Kasperski?
- Zgadza się. Komendant już wyciągnął wobec nas odpowiednie konsekwencje.
- Rozumiem… A czy to prawda, że w wyniku szoku, jakiego doznała pani w momencie okaleczenia, poroniła pani?
- Tak, niestety. Lekarze poinformowali mnie o tym po operacji przyszycia rąk – odparła cicho, niemal szeptem. – I choć znów mogę poruszać dłońmi i mam je na swoim miejscu dzięki doskonałej pracy zespołu chirurgów w szpitalu wojewódzkim, nie jestem dale zdolna do pracy w policji.
- Dlaczego? – zainteresowała się natychmiast pani sędzia.
- Bo nie odzyskałam w nich pełnego czucia i nie potrafię utrzymać broni – wyjaśniła krótko Ala. – Zostałam wbrew sobie i swoim planom zmuszona do odejścia ze służby w policji…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i erotyczne, użyła 9162 słów i 52756 znaków, zaktualizowała 9 lut 2018.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Mmakao

    Niesamowite. Klasyka tak lekka że jest wręcz nie do opisania. Szkoda tylko że już koniec. Ale zawsze może być druga seria.

    22 sie 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Mmakao hehehe :-D jeśli tylko będę znów mieć sen o podobnej tematyce, to czemu nie? :-P no i dzięki ;-)

    22 sie 2018

  • Użytkownik Mmakao

    @elenawest Niezłe masz sny

    22 sie 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Mmakao bywa :-P

    22 sie 2018

  • Użytkownik Gaba

    Czegoś tutaj nie rozumiem - Pani Alicja jest oskarżonym-???
    Kurcze, przeczytaj i wygłaszaszcz proszę ten tekst! To było chili a teraz miody. Re_we_la_cja. Mało, że fajny kryminał to jeszcze wysokiej klasy erotyka!!! Czekam na następne i następne. Pozdrawiam no i ????????????????!

    9 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Gaba faktycznie, mój błąd ;) zaraz poprawię :) dzięki za miłe słowa :D

    9 lut 2018

  • Użytkownik Gaba

    @elenawest dzięki, że poprawiłaś, teraz jest piknie! Dzięki! Pozdrawiam Cię i..... czekam na więcej. Twoja erotyka jest genialna, o ile nie jedną z najlepszych na tym portalu, proszę, nie zmarnuj tego! Pozdrawiam Cię po raz wtóry

    9 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Gaba heh, dzięki :-D naprawdę miło mi, że tak wysoko doceniasz moje teksty ;-) postaram się jeszcze napisać coś w klimacie erotyki, ale nie wiem jeszcze kiedy :-P

    9 lut 2018

  • Użytkownik WereWolfMax

    Tak dobrego opowiadania nigdy jeszcze nie czytałem! Brawo! Emocjonujące i trzymające w napięciu. Połączenie erotyki w stosunkach bohaterów i makabry zabójstw idealne. Jeszcze raz brawo!

    8 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @WereWolfMax dziękuję pięknie za tak wielkie słowa uznania :D

    8 lut 2018

  • Użytkownik Robert72

    :bravo:

    7 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Robert72 dzięki ;-)

    7 lut 2018

  • Użytkownik valkan

    Gratulacje ;) Wszystkie części były świetne ale ta jest chyba najlepsza ;) Niesamowita atmosfera a końcówka tak trzyma w napięciu, że nie można się oderwać od czytania :) Jestem pod wrażeniem. Jo Nesbo byłby z Ciebie dumny :) Pozdrawiam i życzę weny pisarskiej ;)

    7 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @valkan dziękuję :-D miło mi, że opowiadanie się spodobało, bo to mój pierwszy kryminał, jaki napisałam :-P

    7 lut 2018

  • Użytkownik Lordvader

    Jeden z lepszych kryminałów jakie czytałem. Czapki z głów. Szkoda, że to już koniec. Mam nadzieję, że wkrótce znów coś tu zmieścisz :bravo:  :bravo:  :bravo:

    7 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Lordvader dziękuję pięknie za słowa uznania :-D cieszę się, że ten tekst Ci się spodobał ;-) co do kryminałów, to na razie nic nie obiecuję, ale jakiś kolejny tekst z nieukończonych opowiadań na pewno :-) może nawet jeszcze dzisiaj, wobec czego zapraszam Cię również do moich innych tekstów

    7 lut 2018

  • Użytkownik Caryca

    Piszesz niesamowicie ,opowiadanie jest wspaniałe  zreszta jak inne Twoje teksty .... pozdrawiam  acha i pisz więcej

    7 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Caryca dziękuję serdecznie :-D miło mi, że moje teksty przypadły ci do gustu ;-)

    7 lut 2018

  • Użytkownik KAROLAS

    Powiedz, że to nie koniec...

    6 lut 2018

  • Użytkownik elenawest

    @KAROLAS niestety koniec ;-)

    6 lut 2018