Śledztwo 2/3

Rano, gdy tylko pojawili się w robocie, w ich pokoju czekał już na nich nieco wpieniony naczelnik.
- Możesz mi powiedzieć, czemu ja od dwóch dni czekam na raport od ciebie? - zwrócił się natychmiast do Adriana.
- Przecież przekazałem go wczoraj szefowi na biurko — odparł zaskoczony brunet.
- To dlaczego tam go nie ma?!
- Może gdzieś spadł, szefie — odezwała się porozumiewawczo Ala. - Szef ma tyle papierów, że mógł się gdzieś zawieruszyć...
- Insynuujesz, że mam bałagan na biurku? - syknął w jej stronę.
- Ależ nie, po prostu...
- Więc już nic nie mów. Adrian, jutro o ósmej rano chcę mieć ten raport na swoim biurku! Skończony!

Kilka minut później brunet mruknął:
- Dobrze, że nie kazał mi go urodzić już w tej chwili... Cholera, przecież mu go zaniosłem!...
- Nie wiem... - Ala wzruszyła ramionami. - Pewnie go w końcu znajdzie. Wiesz przecież, jak wygląda jego gabinet...
- Dobra, pieprzyć ten raport. Jedziemy przesłuchać tego sklepikarza? - zaproponował.
- Jasne — zgodziła się.

- Tak, widywałem wielokrotnie tę dziewczynę nieopodal mojego sklepu. To była zwykła prostytutka, panie komisarzu. Pełno ich w naszym mieście, niestety — powiedział zagadnięty mężczyzna.
- A dlaczego jej pan nie lubił? - zainteresowała się Alicja.
- To nie to, że jej nie lubiłem, pani komisarz...
- Aspirant — poprawiła go.
- Oczywiście... Raczej było mi jej żal, że w taki sposób musi zarabiać na życie. Przecież to była bardzo młoda osoba, sama pani widziała, pani komisarz...
- Kilka osób poinformowało nas, że parę razy przegonił pan ofiarę sprzed sklepu.
- Ano, niestety tak było. Przez nią kręciło się tu coraz więcej podejrzanych typów.
Klientów zaczęli mi przeganiać. Znaczy, ludzie zaczęli się ich bać i przestali przychodzić do mojego sklepu. A w taki sposób interes raczej się nie może kręcić, panie komisarzu.
- A co to były za typy?
- A to takie osiedlowe osiłki. Im to tylko piwsko w głowie i panienki takie, jak ta, co to ją tu wczoraj zamordowali.
- Wyjdę na zewnątrz — powiedziała do partnera i ruszyła w stronę postoju taksówek, odprowadzana spojrzeniem Adriana.
- Ładną ma pan żonę...
- Co? - policjant wyglądał na zaskoczonego. - To tylko koleżanka z pracy.
- Ja i tak widzę, jak pan komisarz na nią patrzy.
- Panie Łukasik! I co z tymi osiedlowymi osiłkami?

Tymczasem Alicja spokojnie zmierzała w stronę postoju. Zauważyła bowiem, że ten sklep cały czas był obserwowany przez kierowców.
Podeszła do pierwszego z nich i przedstawiła się:
- Dzień dobry. Aspirant Alicja Grzeczny. Wydział Kryminalny... Zauważyłam, że obserwują panowie sklep. Dlaczego?
- Witam panią aspirant. A widzi pani, klientów mało, to i co robić? Siedzimy wszyscy i obserwujemy ulicę. A nuż wpadnie nam co ciekawego w oko...
- Na przykład co?
- A może tak uda nam się jakoś odgadnąć, kto jest tym mordercą.
- I co? Będziecie z nim walczyć? - zapytała.
- Sami? Niech pani aspirant nie żartuje... Wezwiemy odpowiednie służby. Co prawda nas jest więcej, ale on ma jakąś broń. Życie nam jeszcze miłe.
- Mądrze powiedziane. A może mi pan coś powiedzieć o panu Łukasiku? Zna go pan?
- Znam. Nie jakoś dobrze, ale znam. Często u niego zakupy robimy, bo najbliżej postoju i ceny ma dobre. To spokojny człowiek. Jest o coś podejrzany?
- Na razie przesłuchujemy wszystkich... Słyszeliśmy jednak, że raczej nie bardzo lubił ofiarę.
- Ano, to prawda. Ale chyba raczej nie tak, żeby móc zabić. Z tego, co mi się wydaje, to jego raczej denerwowało towarzystwo ofiary. Często kręcili się z nią tacy cwaniacy, co to myślą, że im wszystko wolno. Dziewczyna była ładna, to się koło niej plątali. I podobno była dobra w swoim fachu.
- Tak? A skąd pan to wie? - zapytała.
- Kolega mówił. On tu z nami nawet czasami stoi. Dzisiaj też jest. To ten na końcu naszej kolejki. Taki samochód ma porządny, a klientów wyjątkowo mało.
- A czemu?
- Bo jest narwany. Wybiera sobie klientów.
- To źle?
- Pani aspirant, w tym zawodzie nie można wybrzydzać, bo pieniążki z nieba nie lecą — wyjaśnił, uśmiechając się delikatnie.
- Ma pan rację. Dziękuję za rozmowę. Do widzenia...

Podeszła do wskazanego samochodu i przywitała się z mniej więcej swoim równolatkiem.
- Słyszałam, że znałeś ofiarę — powiedziała prosto z mostu.
- Już wypaplali, co? - skrzywił się leciutko blondyn. - To był jednorazowy wyskok. Dałem się ponieść i spotkałem się z nią. Śmiało mogę powiedzieć, że jak na prostytutkę była raczej cicha. Jak tu jestem, to jeszcze nigdy nie zauważyłem, żeby jakoś nachalnie zachowywała się w stosunku do mężczyzn. Ale swoją robotę odwaliła całkiem porządnie. Potem się już z nią nie spotykałem, chociaż oczywiście stojąc tutaj, widziałem kilka razy. Raczej tak pod wieczór.
- Rozumiem. Czy jeszcze ktoś z tej grupy korzystał z jej usług? – chciała wiedzieć.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo – odparł. – Ale wiem, że Robert... Nie, Ryszard parę razy ją gdzieś wiózł.
- Kto to? – zapytał znienacka Adrian, stając za plecami swojej partnerki, tym samym wywołując u niej lekkie wzdrygnięcie się.
- Właśnie wraca. – młodzieniec wskazał na zjeżdżający na postój samochód. Policjanci pożegnali się ze swoim rozmówcą i wolnym krokiem ruszyli ku parkującej taksówce.
- Wystrasz mnie tak jeszcze raz, a cię zatłukę! – warknęła cicho w jego stronę.
- Żal byłoby ci tak dobrego pieprzenia – odparł szeptem. Spojrzała na niego krytycznie. – A co? Źle ci było?
- Dobrze wiesz, że było cudownie, ale nie strasz mnie już więcej, dobrze?
- Jasne – mruknął tylko, bo podeszli już do wspomnianego auta. – Witam, komisarz Adrian Kasperski. Wydział Kryminalny. Słyszeliśmy od pana kolegów, że kilkukrotnie wiózł pan gdzieś ofiarę.
- Mówicie o tej kurwie, co ją wczoraj zamordowano? – zainteresował się natychmiast taksówkarz. – Może i coś wiem, ale ja za darmo nie pracuję. Coś by się należało...
- Czterdzieści osiem za utrudnianie śledztwa i mandat za próbę wyłudzenia łapówki od funkcjonariuszy – warknął brunet natychmiast. – Pasuje?
- No co pan, panie komisarzu?! Zażartować nie można? – wystraszył się starszy mężczyzna.
- Nie bardzo – zaprzeczyła natychmiast Ala. – Więc jak? Gdzie pan wiózł ofiarę? Dokładnie. Dni i czas.
- Tak dobrze, to ja niestety już nie pamiętam. Głowa już nie ta. Ale pamiętam, że dwa razy to był ten hotel w mieście, ten co to go niedawno otwarli. Z raz zawiozłem ją do prywatnego mieszkania, ale nie pamiętam, gdzie to było... I raz zostawiłem ją na przystanku za miastem. Tam w pobliżu lasu.
- Którego? Mamy tu dwa lasy i masę przystanków – zauważył Adrian ostro.
- To na wschód było... Tak w stronę Rokitnika ją wiozłem. Nawet byłem zdziwiony, że chciała, bym ją tam zostawił, no ale cóż. Klient nasz pan... Zastanawia mnie jednak coś.
- Co takiego?
- Dlaczego ona tu stała sama. Przecież reszta...pań – dodał jakby po namyśle – stoi tam dalej na skrzyżowaniu. No i słyszałem, że ten sklepikarz... Jak mu tam? Łukaszewicz?...
- Łukasik – poprawiła go Ala.
- No właśnie. On to podobno jej nie lubił i nawet parę razy widziałem, jak ją stąd przeganiał.
- Tak, słyszeliśmy o tym. Dziękujemy za rozmowę.
- Nie chcą państwo się przejechać? Dla państwa promocyjna cena – zaczął ich nagle kusić.
- Dziękujemy, ale mamy swój samochód. – Adrian zbył go szybko. – Jedziemy do pań? – zapytał, gdy zmierzali do samochodu.
- Chyba nie mamy wyjścia. Może powiedzą nam coś więcej o denatce... Ale ty z nimi rozmawiasz. Podejrzewam, że będą chętniejsze.
- O ile nie spieprzą, gdy się dowiedzą, kim jesteśmy – odparł, wsiadając do auta.
Okazało się jednak, że panie były wyjątkowo chętne do rozmowy i nawet wydelegowały do tego jedną z nich. Taką chyba najbardziej rozgarniętą.
- Cześć, jestem Angela – przywitała się z nimi, niemal wsadzając swój wielki łeb i jeszcze większy biust przez szybę od strony kierowcy. – Pogadam z wami.
- Dobra. Wiesz coś na temat tej zamordowanej dziewczyny? – zapytała Ala jakby zapominając o niedawnej rozmowie z Adrianem. Ten uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Niewiele. Była bardzo skryta i jak już pewnie zauważyliście, raczej trzymała się od nas z daleka. Na początku jednak stała razem z nami. Potem coś jej odwaliło...
- W jakim sensie? – zainteresował się komisarz.
- Zbuntowała się przeciw naszemu opiekunowi i odeszła. Stwierdziła, że nie ma zamiaru więcej oddawać połowy zarobków. Sądziłyśmy, że robi głupio, bo bez opiekuna jest się ciężko utrzymać, no i jest niebezpieczniej, ale jednak jakimś cudem udało jej się ujść z życiem... Do pewnego czasu. Mam na myśli do wczoraj. Miała po prostu pecha, bo najwyraźniej komuś się nie spodobało to, że tak harda i nieugięta była i nie przyjmowała pomocy, choć różni proponowali jej opiekę.
- A ten wasz opiekun byłby zdolny do pozbycia się jej? W końcu niemal go zdradziła.
- Nie... Robert jest dość uczciwym człowiekiem. Co prawda czasami ma gorsze dni, jak każdy człowiek, ale jeszcze ani razu żadnej z nas nie uderzył. Zapewnia nam również odpowiednią ochronę, opiekę medyczną i posiłki. No i nie każe nam stać na mrozie, czy w ulewie.
- Więc według ciebie, to raczej nie on ją zabił, tak?
- Bardzo w to wątpię. Słyszałyśmy, że podobno została fachowo pocięta. A nasz opiekun brzydzi się widokiem krwi. Taka fobia.
- A wiesz może, jak ofiara miała naprawdę na imię?
- Niestety nie. Zawsze operowała ksywką Luna. Ale podejrzewam, że Robert może mieć jeszcze gdzieś jej dane. On ją nawet lubił...
- A gdzie możemy go znaleźć?
- W naszej agencji. – podała Adrianowi wizytówkę.
- Dzięki za informacje. Gdyby którejś z was jeszcze coś się przypomniało, to dzwońcie na komendę i proście o rozmowę z komisarzem Adrianem Kasperskim z Kryminalnych, jasne?
- Jasne, przystojniaczku. A może chciałbyś skorzystać z moich usług, co?
- Dzięki, ale raczej nie skorzystam – zbył ją uśmiechem i odjechał.
- Czemu nie przyjąłeś jej propozycji? – zaśmiała się, widząc jego napięte mięśnie karku. – Przecież widzę, jak pociąga cię jej widok.
- Raczej twoje spojrzenie, jakie jej rzucałaś – mruknął, kierując się na drogę prowadząca za miasto.
- A gdzie my jedziemy? Przecież komenda jest w drugą stronę.
- Zobaczysz...
- No ale o co chodzi? Coś ty taki tajemniczy?
- Dlatego – odparł, rozsuwając rozporek.

18+
Z jego bokserek natychmiast wyskoczył sterczący na baczność penis.
- Proszę, proszę. Aż tak bardzo cię podniecił jej dekolt? – zachichotała, zaciskając palce na jego członku.
- Mówiłem ci przecież, że ty, a nie ona. Kręci cię lesbijski seks?
- Być może kiedyś go wypróbuję – mruknęła.
- Chętnie to zobaczę – powiedział, skręcając w jakąś leśną ścieżkę. Na oko mało uczęszczaną. – Wskakuj, mała. Mam ochotę poczuć swojego chuja w twojej ciasnej cipce.
Niewiele myśląc, odpięła kaburę z bronią, zdjęła spodnie wraz z majtkami i klęknęła na przednim siedzeniu. Po chwili usiadła na Adrianie okrakiem, który zdążył pozbyć się swojego odzienia i z wyraźną przyjemnością nadziała się na jego grubego penisa. Jęknęła, gdy jego sztywna pała znalazła się w jej ciasnym wnętrzu. Złapał ją za pośladki, pomagając poruszać się. Odchyliła głowę, gdy penis raz za razem znikał w niej. Podwinęła bluzkę i uwolniła biust z biustonosza, z czego natychmiast skorzystał mężczyzna, biorąc jeden sutek do ust. Lewą dłonią rozpoczął pieszczenie jej lewej dziurki, a prawą jej łechtaczki. W samochodzie rozległ się głośny jęk obojga kochanków. Z półprzymkniętymi oczami, z pasją ujeżdżała swojego partnera, doprowadzając go do jeszcze większej erekcji. Pośladkami obijała się o jego uda, pozostawiając na nich spore ilości soków.
Adrian oderwał się w końcu od jej piersi i warknął, patrząc jej w zamglone oczy:
- Jęcz, kurewko, jęcz – i klepnął ją mocno w tyłek.
Zamruczała niczym rasowa kotka, mocniej poruszając biodrami. Po chwili poczuła, jak penis Adriana zaczyna drgać w rytm jej spazmów. Krzyknęła, gdy przyspieszył ruchy swego kciuka. Wygięła się do tyłu, gdy orgazm ogarnął całe jej ciało, a następnie westchnęła głośno, gdy poczuła, jak ciepła sperma rozlewa się w jej wnętrzu.
Wyprostowała się i spojrzała mu w zielone oczy.
- Byłeś niesamowity – wychrypiała. – A teraz mnie wyliż!
Uśmiechnął się i otworzył drzwi. Na niego drżących nogach zeszła z jego kolan, pozostawiając na nich część jego nasienia. Stanęła na leśnej ściółce i z wyczekiwaniem spojrzała na swego kochanka.
- Połóż się – polecił jej, wskazując maskę samochodu.
Dziesięć minut później doszła ponownie. Echem odbił się jej głośny krzyk.
18+

Adrian pomógł jej stanąć na nogach i gdy była już w miarę opanowana, wspólnymi siłami posprzątali auto, które nosiło w sobie i na sobie bardzo liczne ślady niedawno odbytego stosunku.


Na komendzie natknęli się na nielubianych kolegów, ale tym razem odbyło się bez słownej utarczki. Panowie wymienili między sobą tylko pogardliwe spojrzenia. W ich pokoju na biurku Ali leżały już dwie teczki z raportami: toksykologicznym i z sekcji zwłok. Sięgnęła po pierwszą teczkę.
- Psychol – mruknęła, czytając tekst.
- Ja? – zdumiał się Adrian. Spojrzała na niego kpiąco i popukała palcem w okładkę.
- Mówię o naszym zabójcy – wyjaśniła.
- Aha...
- Oprócz usunięcia ofierze wątroby, której przy niej nie znaleziono i okaleczenia jej dróg rodnych, przebił jej jeszcze płuco, gdy wciąż żyła i najwyraźniej próbował zrobić jej również „uśmiech Glasgow”, ale albo coś go spłoszyło, albo po prostu zrezygnował.
- A czy tego „uśmiechu” nie wykonuje się, gdy ofiara nadal żyje? – zainteresował się komisarz, siadając wygodnie w fotelu.
- Dokładnie. Dlatego też wydaje mi się, że musiał po prostu tego zaniechać, by jej krzyki nie ściągnęły mu na głowę niepotrzebnych świadków.
- Co tam jeszcze piszą?
- Że zmarła od utraty krwi... A u ciebie?
- Nie znaleźli w jej krwi żadnych pozostałości po narkotykach czy innych świństwach – odparł, patrząc w tekst. – No i była w zaskakująco dobrym stanie. Nie stwierdzili żadnych chorób wenerycznych.
- Tak, u mnie też to napisali... Co dalej?
- Chyba pasowałoby odwiedzić tego ich opiekuna. Może faktycznie ma jakieś istotne dla nas informacje na temat denatki.
- A więc jedźmy...

Kilka minut później znaleźli się pod wypasioną willą.
- Raczej wygląda mi to na schronienie dla gangstera, a nie na agencję panienek do wynajęcia.
- Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak też właśnie było.

- „Oleg”! No, cóż za niespodzianka! To ty tym wszystkim zarządzasz?
- A i owszem, panie komisarzu. Jak widzi pan, wyszedłem na prostą i teraz jestem uczciwym obywatelem – odparł zagadnięty mężczyzna, prowadząc ich do swojego gabinetu w głębi domu. – W czym mogę państwu służyć?
- Informacjami – powiedziała Ala. – Podobno pracowała kiedyś u ciebie dziewczyna o ksywie Luna.
- Ah! Więc chodzi wam o tę zamordowaną dziewczynę. Naprawdę straszna tragedia. Pan komisarz może się ze mnie śmiać, ale ja też jestem człowiekiem i takie bestialstwo też mnie rusza! Dlatego teraz moje dziewczęta mają większą ochronę, która obserwuje je z bezpiecznej odległości.
- A więc pewnie wiesz, że rozmawialiśmy z Angelą...
- Wiem. Nie miałem jednak pojęcia, o czym dokładnie... Jeśli chodzi o Lunę, to chyba mam jeszcze gdzieś jej teczkę. Jeśli byliby państwo łaskawi zaczekać...
Państwo byli. Gdy wyszedł, nieco zdumiona taką rozmową Ala, zwróciła się szeptem do Adriana:
- Ty go znasz?
- Tak. To Robert „Oleg” Poznański. Przymknąłem go parę lat temu za handel narkotykami. Potem robił mi za informatora. Przestał nim być, gdy przydzielili cię do mnie.
Gdy otrzymali papiery Luny, ich uwagę zwróciło jej prawdziwe nazwisko.
- Wydaje mi się, że nie powiedział nam wszystkiego.
- Tak, i dla niego lepiej będzie, jeśli nie zatai już żadnej informacji — warknął zirytowany Adrian.
- To kiedy chcesz do niego jechać?
- Natychmiast!

- Witam, panie Łukasik. Dlaczego nie powiedział nam pan całej prawdy?
- Ależ powiedziałem wszystko, panie komisarzu – odparł natychmiast właściciel niewielkiego warzywniaka.
- O córce jakoś zapomniał pan wspomnieć – zauważyła cierpko Ala. – Nie powiedział pan również, że to Luna...
Mężczyzna zwiesił smętnie głowę.
- Nie chciałem, by się rozeszło – przyznał. – Niestety Kasia poszła w ślady swojej matki i zaczęła sprzedawać się na ulicy. Próbowałem ją od tego odwieść, dawałem jej potrzebne pieniądze, odsyłałem do domu, ale zawsze po kilku dniach wracała.
- Więc pańska żona również była prostytutką?
- Tak zwaną tirówką, choć na początku naszego małżeństwa nic na to nie wskazywało. Potem coś się jej poplątało i zostawiła mnie, gdy Kasia była w czwartej klasie podstawówki. Do tego czasu próbowałem jakoś przekonać Agatę, by chociaż w domu nie chodziła w tak wyzywających ciuchach, ale nie chciała słuchać. A ja nie chciałem dziecku zabierać matki. Jak widać, mogłem wtedy postąpić inaczej, bo Kasia niestety załapała od niej tego bakcyla...
- To dlatego pan ją stąd przeganiał?
- Chciałem, by podjęła normalną pracę. Za bardzo przypominała mi żonę...

- Myślisz, że byłby w stanie ją zabić? Nie włożył nawet żałoby po jej śmierci...
- Wątpię. Widziałeś ból w jego oczach? Nie sądzę, by był do tego zdolny.
- Ale jeśli twierdzi, że za bardzo przypominała mu żonę, która go zostawiła... Może coś w nim pękło....
- Tego nie wiemy. Dajmy mu dyskretną obserwację. Zobaczymy, co z tego wyniknie... A teraz, bardzo cię proszę, odwieź mnie do domu – powiedziała, wsiadając do auta.
- Mam zostać? – zapytał, uruchamiając silnik.
- Nie tym razem – zaprzeczyła. – Ja naprawdę chcę się wreszcie wyspać...

O piątej rano obudził ją przeraźliwy dźwięk dzwoniącego telefonu. Zerknęła szybko na zegarek i warknęła wściekła, że obudzono ją o godzinę za wcześnie. Chwyciła komórkę i odebrała połączenie od swojego partnera.
- "Wstawaj. Mamy kolejne morderstwo!" - usłyszała i natychmiast się rozbudziła. - "Będę po ciebie za piętnaście minut."
Wyskoczyła więc z łóżka i pognała pod prysznic. Chłodne strugi wody orzeźwiły ją na tyle, że przestała przeraźliwie ziewać. Następnie szybko machnęła paroma pędzelkami, by wyglądać przynajmniej przyzwoicie i gdy zakładała jeansy, rozległo się buczenie jej domofonu.
- Minuta i schodzę — krzyknęła do słuchawki, wiedząc, że to jej partner. Chwyciła w dłoń kaburę ze służbową bronią, do kieszeni wcisnęła telefon i w ekspresowym tempie włożyła wygodne buty i wyszła z mieszkania, zamykając je jeszcze dokładnie. Przed jej blokiem czekał już lekko zniecierpliwiony Adrian z kubkiem kawy w ręce.
- Masz, to dla ciebie — mruknął, podając jej napój, gdy tylko do niego podeszła.
- Dzięki... Opowiesz? Chciałabym być w temacie.
- Sam też niewiele wiem. Właściwie tylko tyle, co przekazał mi dyżurny... Mamy drugie niemal identyczne morderstwo. Też pozbyto się prostytutki, tyle że w innej części miasta — wyjaśnił, zmuszając ich służbową Insignię do jeszcze większej prędkości. Alicja położyła na dachu "koguta", bo jakoś nie miała zamiaru tłumaczyć się kolegom z drogówki, że spieszą się na miejsce zbrodni.
W końcu, gdy tylko tam dotarli, oboje zgodnie skrzywili się na widok dużo liczniejszego tłumu gapiów, który zdążył się już zgromadzić zawczasu. Na szczęście dojrzeli również przesłuchujących ich kolegów z prewencji. Weszli więc za taśmę odgradzającą denatkę od pozostałych. Policyjny fotograf właśnie skończył uwieczniać ofiarę, więc mieli okazję dokładniej jej się przyjrzeć. Niestety nawet oni nie byli przygotowani na widok, jaki ich czekał. Pierwszym, co rzuciło im się w oczy, to nienaturalna wręcz bladość ciała kobiety, a później jej jelita ułożone w napis "Jeszcze nie skończyłem!"
- Osobiste przesłanie — zauważył Adrian, starając się oddychać płytko, by nie zwymiotować.
- Zastanawiające jest to, że jelito cienkie nie zostało odcięte — powiedział cicho patolog, podchodząc do nich. - No i nie ma w ciele ani jednej kropli krwi, co sugeruje, że kobieta nie zginęła ani tutaj, ani dzisiaj w nocy. Więcej jednak będę wiedzieć po sekcji zwłok.
Oboje kiwnęli mu głowami, niezdolni, by się odezwać. Ali coraz mocniej zbierało się na wymioty, dlatego, gdy tylko mogli odejść, niemal pobiegła do samochodu. Adrian spojrzał na nią współczująco i zwrócił się do policjanta z prewencji:
- Jacyś świadkowie?
- Tylko kobieta, która natknęła się na zwłoki. Jest w szoku. Pogotowie musiało zabrać ją do szpitala. Tu masz jej dane — podał brunetowi kartkę wyrwaną z notesu. - Reszta to głodni sensacji przechodnie. Nic nie wiedzą.
- Więc rozgońcie to towarzystwo. Tu naprawdę nie ma, co oglądać! - Adrian wyraźnie się zirytował. - Ale wcześniej sprawdźcie telefony tej młodzieży. Oni uwielbiają teraz wszystkiemu cykać fotki. Nie byłoby dobrze, gdyby te zdjęcia gdzieś wyciekły.
- Tym już też się zajęliśmy. Skonfiskowaliśmy im telefony. Będą mogli je odebrać jutro na komendzie. A nasi informatycy śledzą również strony internetowe, by w razie konieczności usunąć zdjęcia.
- Świetna robota — pochwalił go Adrian i wrócił do bladej jak płótno Ali. - Jak się czujesz?
- Możemy już stąd jechać? - jęknęła, nie patrząc na niego.
- Ala, wszystko w porządku?
- Ta, jasne, czemu pytasz? - sarknęła. - Właśnie widziałam wybebeszoną kobietę, cóż w tym takiego dziwnego?!
- Wybacz, głupie pytanie... Masz rację, wracajmy na komendę.

W swoim pokoju zastali już szefa.
- To już nie są żarty — powiedział, gdy tylko usiedli. - Mamy do czynienia z psychopatą. Trzeba ująć go jak najszybciej, by jego morderstwa nie stały się jeszcze bardziej efektowne... Alicja, co ci jest? - zapytał nagle, widząc, jak blada jest jego podwładna. Ona pokręciła tylko głową, niezdolna się odezwać.
- Adrian?... Co się stało twojej partnerce?
- Zaraz wszystko wytłumaczę. Poczeka szef?
- Oczywiście.
Komisarz zerwał się z miejsca i pognał do służbowej kuchni po szklankę zimnej wody. Po drodze poprosił techników o zdjęcia miejsca zbrodni. Przekazali mu aparat, z którym wrócił do pokoju. Podał partnerce wodę, a następnie pokazał przełożonemu zrobione na miejscu zdjęcia. Twarz starszego mężczyzny wyraźnie pozieleniała.
- Kurwa — zaklął siarczyście. - Napiszcie raport i spieprzajcie stąd. Adrian, jako partner Alicji masz za zadanie się nią dzisiaj zająć. Nie chcę mieć w wydziale żadnych problemów psychicznych. Jeśli będzie trzeba, niech się nawet spije, ale jutro ma być na nogach, jasne?
- Tak, szefie.
- No... I na Boga, złapcie tego skurwiela!
Gdy wyszedł, młody policjant spojrzał uważnie na siedzącą przy biurku kobietę.
- Lepiej ci? - zapytał łagodnie.
- Odrobinkę — odparła ostrożnie. - Wciąż mam przed oczami tamten widok... I nie wiem, czy tak szybko się go pozbędę.
- Postaraj się o tym nie myśleć — poradził jej.
- Haha, bardzo dobry pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że muszę spisać raport...
- Ja go napiszę za nas oboje, zgoda? Wiem, że tak się da i myślę, że w tym wypadku stary nie będzie robił nam wyrzutów.
- Dzięki, bo nie wiem, czy byłabym się w stanie zmusić do opisania tego widoku — mruknęła, odpinając z paska kaburę z bronią i siadając wygodniej. Oparła łokcie na biurku i zapatrzyła się tępo w ścianę. Adrian patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, po czym z cichym westchnieniem zabrał się za sporządzanie odpowiedniego raportu.
Gdy skończył, zauważył, że policzki Ali nabrały jakby rumieńców. Kobieta wyglądała już trochę lepiej, niż wcześniej, choć i tak miał wrażenie, że nadal jest roztrzęsiona. Znał ją już od ponad dwóch lat, czyli odkąd razem pracowali i musiał przyznać, że w takim stanie widział ją po raz pierwszy. Nie mógł jednak się jej dziwić, skoro widok tych zwłok i dla niego był wstrząsający. Przecież nie każdego dnia widzi się tak bestialsko okaleczone ciało ofiary z wyjętymi zeń wnętrznościami, z których ktoś ułożył tak makabryczny napis.
- Skończyłem — powiedział, podpisując się. - Masz.
- Przeczytać?
- Nie, podpisz się tylko — mruknął. Po chwili odebrał od niej kartki i poszedł z nimi do naczelnika wydziału. Na szczęście ten faktycznie nie robił problemów i ponownie kazał im już spieprzać z komendy, jeśli nie mają więcej żadnych obowiązków.
Na dole niestety po raz kolejny natknęli się na nielubianych kolegów.
- Oh, nasza mała Alicja zobaczyła trochę flaków i się załamała. O jak mi przykro! - zakpił Sylwek, zagradzając im drogę na schodach.
- Stul pysk — warknął Adrian, starając się go wyminąć.
- Czyżby ci na niej zależało, co, Kasperski? A może się w niej zakochałeś? - zadrwił Tomek.
- Odwal się! - Adrian przepchał się pomiędzy nimi. W samochodzie odetchnął głęboko, starając się opanować. Był potężnie wkurwiony na chłopaków i najchętniej pięściami pokazałby, co o nich sądzi, ale nie chciał dostać nagany. No i teraz najbardziej liczyła się Alicja. Wolał nie myśleć o tym, co będzie, jeśli ci dwaj kretyni puszczą tę plotkę w ruch... Z piskiem opon ruszył spod komendy. W mieszkaniu Ali natychmiast zajął się napuszczaniem jej wody do wanny. Chciał, by się odprężyła po stresującym dniu. Gdy piana cudnie wypełniła wannę, wpakował do niej wciąż lekko otępiałą kochankę, upewnił się, że mu nie zemdleje, a następnie ruszył do kuchni. Szybko zorientował się, że jej lodówka świeci raczej pustkami, wobec czego skoczył szybko do miejscowego sklepiku. Wrócił z trzema butelkami piwa, po czym zamówił przez telefon wypasioną pizzę. Jako że czas oczekiwania na dostawę wynosił ponad godzinę, postanowił nie popędzać Ali i dać jej jeszcze trochę czasu na relaks. Zajrzał jednak do łazienki. Wolał mieć pewność, że wszystko z nią w porządku.
- Jak się czujesz? - zapytał, podchodząc do niej.
- Już lepiej, dziękuję — odparła, uśmiechając się do niego czule. Usiadła, a piana zjechała lekko z jej mokrych piersi. Oczy Adriana błysnęły natychmiast blaskiem pożądania.
- Chodź tu do mnie — poprosiła, robiąc mu miejsce za sobą. Jej wanna wcale nie należała do najmniejszych, wobec czego z łatwością mogli się w niej oboje zmieścić.
Komisarz szybko pozbył się ubrania i ostrożnie, by nie rozchlapać wody, wszedł do wanny, sadowiąc się tuż za nią. Przytuliła się plecami do jego umięśnionego torsu.

18+
Jego dłonie natychmiast odnalazły jej piersi. Zaczął je delikatnie masować. Po chwili obydwa sutki Ali sterczały już na baczność. Pośladkami doskonale wyczuwała rosnący penis kochanka. Zamruczała z przyjemności, gdy zaczął całować jej szyję. Jedną dłoń skierował pod wodę i z łatwością odszukał jej wrażliwą łechtaczkę, biorąc ją w palce. Syknęła z rozkoszy i bólu, gdy lekko ją pociągnął.
- Tak właśnie jęcz — wyszeptał jej zmysłowo do ucha, a ją przeszły dreszcze rozkoszy. Jego penis uciskał ją coraz mocniej.
- Wejdź we mnie — poprosiła cicho.
- Nie dzisiaj, kochanie — odparł, skupiając się na tym, by dać jej jak największą przyjemność dłonią. Po chwili jego palce zniknęły w jej cudownie ciasnej cipce. Jęknęła głośniej, gdy zaczął ją posuwać właśnie w ten sposób. Odwróciła się lekko i złączyła swoje usta z jego. Ich języki stały się jednością i tym razem nie była to chęć dominacji, lecz pełen pasji i namiętności taniec. Po dłuższej chwili wyczuła, że penis Adriana drga coraz mocniej, a jej wnętrze zaciska się na jego palcach. Objęła do jedną ręką za szyję, drugą zaczynając samej pobudzać swój najczulszy punkt. Doszła kilka sekund później, niemal krzycząc z rozkoszy. W chwilę później jego sperma rozpłynęła się w ciepłej wodzie.
18+

Gdy już doszli do siebie i wytarli do sucha, Adrian otworzył dwie butelki piwa i rozlał bursztynowy płyn do wysokich szklanek. Kilka minut później zadźwięczał domofon, obwieszczając tym samym przybycie pizzy.

- Dziękuję za to, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś — powiedziała, gdy zjedli już całą pizzę i rozwalili się na kanapie w salonie. - Nie musiałeś...
- Musiałem — przerwał jej stanowczo. - Jesteś moją partnerką i okazałbym się ostatnim chujem, gdybym zostawił cię z tym sam.
- A ty? Jak się czujesz? - zapytała, zdając sobie nagle sprawę, że nie zainteresowała się nawet jego stanem psychicznym.
- Nie jest źle — odparł. - Nie mówię, że mnie to nie ruszyło, ale... Jest ok.
- Na pewno?
- Oczywiście — zapewnił ją.
- Wiesz, chyba powinnam ci się odwdzięczyć — mruknęła, odstawiając szklankę z resztką piwa na stolik.
- To znaczy? - zainteresował się, siadając wygodniej.
- To znaczy, że teraz ja się tobą zajmę — wyjaśniła, niespodziewanie klękając przed nim. Uniósł do góry jedną brew, ale nie odezwał się ni słowem. Pozwolił jej działać.

18+
Tymczasem Ala pozbawiła go bokserek, w których siedział i wzięła do ręki jego penisa. Patrząc mu bezczelnie w oczy, zaczęła powoli go masować. Jej ruchy bardzo osiągnęły zamierzony efekt. Penis natychmiast niemal podwoił swoją grubość i długość. Nie należał do największych, jakie miała możliwość w swoim życiu poznać, ale jego właściciel umiał się nim doskonale posługiwać, doprowadzając ją do odlotowych orgazmów. Gdy był już we wzwodzie, wzięła go do ust, z przyjemnością smakując jego smak. Językiem zaczęła drażnić główkę, wywołując u Adriana coraz głośniejsze jęki. Drugą ręką zaczęła masować mu masywne jądra. Spojrzała na niego. Siedział z odchyloną głową i półprzymkniętymi oczami. Z jego lekko otwartych ust dobiegały jęki rozkoszy. Poczuła, jak między nogami robi jej się coraz bardziej mokro. Otwarła szeroko buzię i niemal w całości wzięła go do gardła. Adrian spojrzał na nią zaskoczony, bo do tej pory jeszcze nigdy tego nie robiła, a potem złapał ją za włosy i lekko przytrzymał jej głowę. W jej oczach pojawiły się łzy, ale nie przestała masować mu trzonka. Po chwili doszedł głośno, zalewając jej gardło i usta swoim obfitym wytryskiem. Jego część wypłynęła jej z ust. Wtedy dopiero go wyciągnął, pozwalając jej przełknąć spermę i złapać powietrze.
- Jesteś niesamowitą suką, Ali — wydyszał, ze zdumieniem patrząc na wciąż sterczącego we wzwodzie kutasa. Kobieta starła szybko łzy z policzków i uśmiechnęła się do niego figlarnie.
- Kolejna runda? - zapytała cichym, namiętnym głosem. - Mam ochotę na ostre ruchanie.
- Wedle życzenia — warknął, popychając ją na ziemię. Rozłożyła szeroko nogi. Klęknął przed nią i wbił się w nią gwałtownie i głęboko. Syknęła z przyjemności. Jego ruchy były ostre, szybkie i pełne zwierzęcej pasji. Zacisnął jedną dłoń na jej piersi, drugą położył na jej biodrze. Ich jęki wypełniły cały pokój, a ciała pokrył pot. Oboje mieli ochotę na ostry seks, który pomógłby im, wyładować emocje. Choć niemal brutalny, ten stosunek niósł ze sobą coś jeszcze — dowód na to, że im obojgu na sobie zależy, że nie pozwolą na żadną krzywdę.
Doszli praktycznie w tym samym momencie, objęci kurczowo.
18+

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i erotyczne, użyła 5860 słów i 32424 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik valkan

    Wow!  :jupi:  Fantastyczne opowiadanie. Pierwszą częścią wysoko postawiłaś poprzeczkę, ale druga część bije ją na głowę ;) Wątek kryminalny rozwija się z każdym akapitem i trzyma w napięciu. Świetnie opisane sceny erotyczne są jakby rozładowniem atmosfery. Czapki z głów, jestem pod ogromnym wrażeniem. Pozdrawiam ;)

    18 sty 2018

  • Użytkownik elenawest

    @valkan dziękuję pięknie :-D

    18 sty 2018

  • Użytkownik Aniołek0308

    Świetny styl wypowiedzi, rewelacyjny dobór słów, akcje pobudzają wyobraźnię. Czekam niecierpliwie na kolejna ( szkoda, że ostatnia ) część :)

    18 sty 2018

  • Użytkownik elenawest

    @Aniołek0308 miło mi, że się podoba :-D

    18 sty 2018

  • Użytkownik AnonimS

    No ostro. Ten napis z flaków hmm .... To jest pomysł na pobudzenie wyobraźni. Nadal się dobrze czyta . Tak elegancko piszesz mimo że nie stronisz  od ostrych scen seksu i wulgaryzmów. Powinszować opanowania języka.

    17 sty 2018

  • Użytkownik elenawest

    @AnonimS dzięki :-D to opowiadanie właśnie takie miało być, bo taki był mój sen ;-)

    17 sty 2018