Cel - białowłosa I

Czułem wyraźny niepokój, gdy zbliżałem się w stronę domu białowłosej. Sam nie wiem, ale nadal nie byłem przekonany, aby to był dobry pomysł. Edwin dzwonił do mnie kilka razy, ale zignorowałem wibrujący w kieszeni telefon. Nie wiedziałem, co on sobie myślał, ale jego poczynania niczego nie przyspieszyły. Okolica była dość przyjazna. Dużo drzew, kwiatów i sporo zadbanych domów, od których biło nieopisane ciepło i spokój.
Kilka razy zatrzymywałem się przed jej domem. Moją sylwetkę przysłaniały gęste krzewy. Spoglądałem co jakiś czas na zegarek, upewniając się czy to właściwy moment. Chyba nigdy nie było właściwego. Poprawiłem skórzaną kurtkę, zmierzwiłem swoje czarne włosy i ruszyłem, jak rozjuszony byk w zaznaczony, czerwony punkt, który nazywał się drzwiami.  

***

Dzwonek zadzwonił cztery razy, zanim zdążyłam podnieść się z kanapy. Oglądałam jakąś komedię, która zupełnie nie zdołała mnie rozśmieszyć. Chciałam zapchać nią trochę wolnego czasu. Noga nadal pobolewała. Pokuśtykałam, by otworzyć drzwi.

***

Poczułem się, jak kompletny idiota, kiedy zdałem sobie sprawę, po co tak naprawdę przyszedłem. Cała pewność siebie wyparowała w jednej sekundzie, gdy skierowała na mnie swoje duże, czarne, jak smoła oczy. Długie, srebrne włosy opadały na smukłe ramiona. Białowłosa, zupełnie, jak z obrazka.  
-Cześć, chciałem sprawdzić, jak się czujesz. Noga sprawuje się już trochę lepiej? - oparłem się ramieniem o ścianę, chcąc wyglądać na całkiem wyluzowanego. Spojrzała na mnie, jakby ujrzała ducha. Musiałem się zaśmiać.  
-Trochę. Miło, że wpadłeś - jej oczy lustrowały moją twarz, jakby chciały na zawsze ją zapamiętać. - Wejdź - uchyliła szerzej drzwi, wskazując dłonią wnętrze swojego całkiem sporego domu. Skinąłem głową, nie protestując. Najgorsze było dopiero przede mną.  

***

Nie spodziewałam się, że przyjdzie. Jego uśmiechnięta twarz zdecydowanie okazała się udaną niespodzianką, choć jakaś część mnie, nie do końca chciała mu zaufać. Zagotowałam wodę na kawę i usiadłam naprzeciwko niego. Rozłożył się wygodnie, jakby odwiedzał mnie niemal codziennie. Zmrużyłam nieświadomie oczy.  
-Czy oprócz zupełnie niewinnej wizyty, zaplanowałeś w zanadrzu coś jeszcze? - spytałam, splatając palce. Jego uśmiech zniknął.  

***

Ale żeby tak od razu? W jedną chwilę? Odgadła prawie wszystkie moje karty, nim zdążyłem się zrelaksować. Fotel w ogromnym apartamentowcu przyjaciela zdecydowanie nie dorównywał miękkiej kanapie nieznajomej. Musiałem namówić Edwina, aby ją sobie zafundował. Bywałbym u niego częściej. Zmieniłem pozycję, odwracając wzrok w kierunku parującego czajnika.  
-A kawa? - uśmiechnąłem się, po czym powstrzymałem ją od wykonania choćby najmniejszego ruchu. - Pozwól, że cię wyręczę - wstałem z niechęcią, którą starałem się niejako ukryć. Kanapa była naprawdę wygodna. Czułem, że magiczna siła przyciąga mój tyłek z powrotem w to cudowne miejsce.  
-Możesz jednocześnie robić i mówić - usłyszałem jej zmysłowy, kobiecy głos. Nie wiedziałem czy robiła to całkiem nieświadomie, czy wręcz odwrotnie, ale nie mogłem narzekać. Jej głos brzmiał i działał kojąco.  
-Chciałbym, żebyś pomogła nam w pewnej sprawie - strzeliłem do celu, obserwując kubek z brązowym płynem. Kawa pachniała smakowicie.  
-"Nam"? - nutka zdziwienia otarła się o tych kilka liter. - Jakich "nam"?
Chwyciłem w obie dłonie dwa, gorące kubki i przeniosłem się z nimi w to samo, ulubione już miejsce. Kanapa i kawa czyniły cuda.  
-Mi i mojemu przyjacielowi. Edwin jest poniekąd lekkim pedancikiem, ale na dłuższą metę, da się go jakoś znieść - poklepałem się po udach, starając przekonać ją uśmiechem, by chciała nawiązać ze mną dalszą rozmowę. Zamyśliła się. Coś w jej ciemnych, pięknych oczach podpowiadało mi, że kiepsko obrałem taktykę. Nie ufała mi. No dobra, może w małym stopniu. Naprawdę bardzo małym. Trudno jej się dziwić.  
-Jest to sprawa dość ważna, można także rzec, że całkiem osobista i poważna. Musimy rozwiązać pewną zagadkę a przy okazji sprytnie oszukać kilka ludzi, by uzyskać dostęp do istotnych informacji - kontynuowałem, obserwując wyraz jej twarzy. Co dziwne, słuchała, nie przerywała, kiwnęła nawet kilka razy głową, jeśli wyobraźnia nie bawiła się ze mną w fatamorganę.  
-O co dokładnie chodzi? - spytała, chwytając swój kubek w ręce. Obserwowała mnie uważnie.  
-To dłuższa historia, ale jeśli chciałabyś dowiedzieć się czegoś więcej, muszę poinformować o tym Edwina. Mogłabyś podjechać w pewne miejsce i omówilibyśmy wszystko we trójkę - zaproponowałem szybko, nie chcąc, by odkryła naraz wszystkich kart. Chciałem zostawić dla siebie chociaż jedną. Resztę niech załatwia Edwin.  
-Zastanawia mnie tylko jedno - szepnęła, tracąc na chwilę głos. - Kim miałabym być w tym wszystkim? - jej spojrzenie szybko odnalazło moje i w tej ulotnej chwili, zapomniałem języka w gębie. Bałem się. Tak, ja, właśnie ja bałem się wypowiedzieć te dwa słowa. Chwilowo. Nie miałem pewności, jak zareaguje. Wiedziałam tylko, że uzna mnie za szaleńca.  
-Seksowną przynętą - kolejna strzała rzucona do celu. Tym razem cisza była dłuższa i wymowna. Po długiej chwili wzięła łyk ciepłego napoju i od razu się zakrztusiła. Jej oczy niespokojnie obserwowały moją twarz i całą sylwetkę.  
-Wyjdź - usłyszałem, choć nie oczekiwałem takiej odpowiedzi. Przez chwilę obserwowałem jej ciemne, wystraszone oczy, dusząc w sobie śmiech. Chyba chciałem ukryć nim rozczarowanie. Efekty uboczne mojego charakteru. Zbyt krucha. Nie myliłem się. Wypiłem do końca kawę i odstawiłem kulturalnie kubek na szklany stolik. Podniosłem się z kanapy, na co ona również wstała.  
-Spokojnie, dobrze wiem, gdzie są drzwi - szepnąłem, wyciągając z kieszeni mały listek papieru. Spojrzała zdezorientowana na zapisane na nim krzywe litery i cyfry. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w jej kierunku rękę. Zmrużyła oczy. Podejrzliwa.  
-W razie gdybyś zmieniła zdanie. To mój numer i adres Edwina - wyjaśniłem, na co wyrwała ją z mojej dłoni, porwała i prychnęła. Znałem odpowiedź. Poprawiłem kurtkę, uśmiechnąłem się i skierowałem do wyjścia.  

***

Spojrzałem na wyświetlacz komórki. Dwadzieścia nieodebranych połączeń. Typowe zachowanie Edwina. Nie należał do tych cierpliwych. Chciałem potrzymać go jeszcze w niepewności. Nie wiedziałem, jak zniesie smak porażki. Koszmarne pół godziny z gigantycznym burgerem poszło na marne.  
Spacerowałem jeszcze trochę po mieście. Zastanawiałem się, co dalej. Białowłosa wyraziła się dość jasno. Nie mieliśmy z Edwinem planu B. Potrzebowaliśmy jej, choć nie chciałem mówić tego na głos. Coś w mojej głowie, nie pozwalało mi przyznać się przed sobą samym, że bez niej, nie mogliśmy ruszyć naprzód. Cholera.  

***

Dochodziła już pierwsza w nocy. Sam nie wiem, jak długo siedziałem w pobliskim pubie. Piwo, dwa, osiem. Straciłem totalnie rachubę, ale z transu wyrwał mnie mój wybawiciel. Wyświetlacz komórki migał, wyświetlając zamazane - Edwin. Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem. Kilka osób odwróciło się w moją stronę. Olałem to.  
-Gdzie ty w ogóle jesteś? - krzyknął, przyprawiając mnie o drżenie. Moje uszy totalnie zwiędły. Śmiałem się, jak głupi, ignorując ból.  
-Świetnie się bawię. Może dołączysz do mnie? - nie mówiłem, ja bełkotałem, sepleniłem, cokolwiek gorszego może być po większej dawce alkoholu, właśnie mnie spotkało. Usłyszałem westchnięcie.  
-W którym miejscu schlałeś się znów, jak świnia? - jego pytanie rozbawiło mnie jeszcze bardziej. - Z resztą nieważne, znamy się nie od dziś. Wiem, jak tam dojechać. Zaraz będę - jego słowa zlewały się z otaczającym mnie chaosem. Sam już nie wiem, co tak naprawdę działo się z moim ciałem i umysłem. Straciłem kontrolę. Wsiadłem w najszybszy helikopter, który nie zamierzał się zatrzymać.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 1502 słów i 8243 znaków, zaktualizowała 18 lis 2015.

3 komentarze

 
  • Użytkownik agnes1709

    Miłe dla oka i wyobraźni. Kiedy następne?

    30 maj 2016

  • Użytkownik Malolata1

    @agnes1709 nie mam pojecia :(

    30 maj 2016

  • Użytkownik LittleScarlet

    Absolutnie nie wiem co mam myśleć o tym tekście. Ale odnoszę wrażenie, że jakaś kur*ica mnie weźmie jak jeszcze raz przeczytam słowo  "białowłosa". Trochę go nadużywasz, chyba że o to chodzi?

    18 lis 2015

  • Użytkownik Malolata1

    @LittleScarlet no cos Ty? Słowo nie jest używane w każdym zdaniu. :p w następnej części bedzie miała juz imię, haha. :)

    18 lis 2015

  • Użytkownik LittleScarlet

    @Malolata1 Oki, ta łapka w dół to nie ode mnie jkbc  <3

    18 lis 2015

  • Użytkownik Szarik

    Hmm, w zasadzie to musiałbym powtórzyć poprzedni komentarz. Wkradło się niestety kilka błędów w odmianach wyrazów.

    18 lis 2015

  • Użytkownik Malolata1

    @Szarik napiszesz mi na priv jakich?

    18 lis 2015

  • Użytkownik Szarik

    @Malolata1 szansa jest ;)

    18 lis 2015