"Biegnę wystraszony w zgiełku.
Czy to moja kolej?
Oto nadchodzi ból.
W cały Paryżu, porzucam siebie.
I odlatuję, lecę, lecę, lecę...
Nic tylko nadzieja..." *
- - -
"Czuj się jak u siebie w domu..." - te słowa odbijały się w mojej głowie. Usiadłem na białym, metalowym krześle. Obejrzałem się dookoła siebie. Ujrzałem surowo urządzony pokój, a może raczej celę. Na metalowej ramie pryszczy leżał materac i poduszka...
Położyłem się dosyć wcześnie. Byłem zmęczony dzisiejszym dniem. To co się stało... to nie tak miało być.
We śnie widziałem ich. Moją... "rodzinę" (?!) Patrzyli się na mnie i uśmiechali się szyderczo. Ja stałem i nie mogłem się ruszyć. Coś sparaliżowało moje ciało. Coś... albo ktoś.
Obudziłem się cały spocony. Usiadłem na materacu i ręką wytarłem mokre czoło. Zaburczało mi w brzuchu. Zacząłem się zastanawiać kiedy, i czy w ogóle będzie jakieś śniadanie. W trakcie tych rozważań zaskrzypiał zamek od drzwi i do celi wszedł strażnik z posiłkiem.
-Nieźle wczoraj narozrabiałeś - odezwał się nagle. Uniosłem oczy w jego kierunku i spojrzałem na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji. Przez głowę przeleciały mi wczorajsze wspomnienia. Na samą myśl o tym drgnąłem.
Cała "rodzina": ojczym i jego dzieci. Wszyscy leżą obok siebie. Martwi. W kałuży krwi. Nikt się nie rusza. Spokój... cisza... ogarnia mnie.
Z tych wspomnień wyrwał mnie skrzyp zamykających się drzwi. Otworzyłem szeroko oczy. Poszedłem do stolika i usiadłem na krześle.
-Pół roku później-
Strażnicy popychali mnie. Szedłem do... sali mojej śmierci. Mijałem różne sale i wiele cel. Wszystkie drzwi były ciemnoszare. W końcu dotarłem. Drzwi, albo może wręcz wrota były całe czarne. Jedynym jasnym elementem był zamek.
Strażnicy otworzyli je i wepchali mnie do środka. Kazali mi usiąść na metalowym "fotelu". Przywiązali mi nadgarstki i kostki szerokimi pasami, podejrzewam, że skórzanymi. Po niedługiej chwili do sali wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Podszedł do małego stolika i wziął strzykawkę i napełnił ją jakimś płynem. Powolnym krokiem podszedł do mnie i uśmiechnął się szyderczo - ostatnio widywałem tylko taki uśmiech na twarzach ludzi, którzy mieli ze mną kontakt. Wbił powoli długą igłę w moją żyłę i wypuścił do niej zawartość strzykawki. Po chwili zamknąłem oczy. Wszystko dookoła słyszałem...
Nie ile ten stan trwał... To było straszne. Ostatnie co usłyszałem to dźwięki palenia czegoś... po tym już nic nie było...
// Jeest (!) Dziwne takie trochę, ale jest XD Długość beznadziejna - wiem... - lecz mam wytłumaczenie; piszę to na moim "ultra szybkim" telefonie. :x
* Tekst piosenki Indila - Dernière Danse
8 komentarzy
AdroianVP
Super !
Więcej takich opowiadań ^^
PseudoPisarz
Właśnie piszę ^^
Lilith
"... Skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każde słowo niewłaściwie użyte w stronę Hekate zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu" ^^
Pseudo, napisz coś jeszcze - z chęcią poczytam :3
PseudoPisarz
Hekate, coraz bardziej się Ciebie boję Gabi, dziwne ... to mało powiedziane. ;pp
Gabi14
Uah, Hekate wkurzona, uciekaj xD A opowiadanie dziwne, ale bardzo fajne ;3
Lilith
"Na metalowej ramie pryszczy..." A nie "pryczy"?
Błędów nie widzę, na przecinkach się mało znam; podoba mi się! :>
Ale za długość... Ugh... Zagryzę!
Lils
Nieźle.. ^^ przyznam, że zaciekawiło mnie to opowiadanie. Dośc krótkie, ale dobre ;x
Mattunel
Przecinki w złych miejscach. Nie "wepchali" tylko "wepchnęli". A prócz tego no to.. co mam powiedzieć, jak chyba wiesz jakie są odczucia