Bardzo piękna, apetyczna historia

Związałam porządnie jego nadgarstki oraz nogi mocnym, grubym sznurem, aby nigdzie nie mógł mi uciec. Wciąż był nieprzytomny, co zupełnie mnie nie zmartwiło. Siła, z jaką uderzyłam go prosto w tył głowy podziałała, jak usypiacz, traktując jego ciało, jak szmacianą lalkę. Przyjemnie było spoglądać w dół, widzieć jego bezbronną, niczego nieświadomą twarz. Zupełnie tak, jakby spał.  
-Spokojnie, niedługo się obudzisz i zrozumiesz, że sen to najlepsze, czego możesz w obecnym czasie doświadczyć - mój uśmiech przypominał o matczynej obecności przy łóżku ukochanego dziecka, ale nie miał z tym nic wspólnego. Moje intencje z pewnością nie były dobre, tak jak jego porywczy i zły charakter, który zmienił się i wskoczył na wyższy poziom. Schyliłam się, by dotknąć jego bladego policzka. Nieświadomie pozostawiłam na nim czerwoną, wyraźną kreskę, którą z nieopisanym, cholernym pragnieniem chciałam powiększyć.  
Dominowałam nad tym nędznym, małych "chłopcem", który uważał się za coś ponadludzkiego, coś co mogło mierzyć się z samym diabłem.  
Ja byłam DIABŁEM, choć jeszcze nie zdążył się o tym przekonać.  


Kiedy mój mały, biedny towarzysz otworzył swoje zielone, rozbiegane oczy, poczułam budząca się w moich żyłach adrenalinę.  
Z początku rozglądał się spokojnie na boki, ukrywając zdezorientowanie i strach, który śmierdział już na samym początku, gdy wiązałam jego umięśnione ciało, więc obecne zachowanie tylko mnie rozbawiło. Wyciągnęłam niewielki scyzoryk ze skórzanej kurtki.  
-Dzień dobry - podeszłam bliżej, by mógł zapoznać się z moim przyjacielem, z którym przez ostatni czas nie rozstawałam się na krok. Nie spojrzał na mnie, prędzej oceniał grubość i wytrzymałość sznurów, które uniemożliwiały mu swobodne poruszanie.  
-Bez obaw, są w świetnym stanie. Na tyle, aby nie wypuścić cię ze swoich objęć - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu w tej sytuacji, jego milczenie bardzo rozbawiało.  
-Lubisz to? - o dziwo, jego głos wcale nie dawał po sobie poznać strachu, co innego działo się z jego głową, tułowiem i kończynami, które drżały, przypominając biednego, wywróconego na swój pancerz robaka.  
-Oczywiście, ale najbardziej lubię obdzierać ze skóry - nie omieszkałam podejść bliżej mojej ofiary, która na skutek odwrócenia ról, zaczęła czuć coraz większe przerażenie.  
Słusznie. Było się czego bać. Było się kogo bać.  
-Nie zrobisz tego, nie wiesz, z kim zadzierasz - z tego całego stresu, biedulek się spocił i poczerwieniał. Wywróciłam oczami, bo co innego miałam zrobić?  
-Och daj spokój, Albert - wzdychnęłam teatralnie, jakby totalnie mnie znudził. - Myślisz, że nie wiem, kto zabił moją siostrę? - te kilka słów wystarczyło, aby jego wyraz twarzy zmienił się.  
-Więc chcesz się po prostu odegrać? - jego nerwowy śmiech zwiększał moją satysfakcję. Biedny, nieświadomy Albert, który w jednej sekundzie z bezwzględnego mordercy, sam stał się ofiarą. Moją ofiarą.  
-Nie, pragnę cię lekko podrasować - nóż z każdą sekundą przybliżał się do jego gardła i działał, jak czarodziejska różdżka, za której sprawą jego żywot był jedynie w moich rękach.  
-Nie zasługiwała na życie, nie rozumiesz? To była tylko zwykła, łatwa lala, którą każdy chciał mieć i miał, jak na skinienie palcem - pogarszał swoją sytuację, ale to dobrze, bo to potwierdzało, jakim dupkiem był, ile go w życiu ominęło - taki tam mózg, który niestety ktoś mu zabrał jeszcze w szpitalu, po urodzeniu.  
-Kłamstwa chyba wychodzą ci najbardziej - siedziałam tak blisko jego ciała, że byłam w stanie zauważyć dokładnie, ile zmarszczek pojawiło się dokładnie na jego czole. - A wiesz co mi wychodzi najlepiej? - scyzoryk rozciął bladą skórę na jego szyi tak sprawie i z taką łatwością, jakby przecinał papier. Stróżki krwi spływały powoli w dół, chowając się pod białą koszulą, zostawiając na niej ciemne plamy.  
Nawet nie jęknął.
-Jesteś zupełnie tak samo głupia, jak ona - powiedział przez zęby, a iskry wściekłości ciskały w moją stronę piorunami. Zaśmiałam się.  
-To ostatnie słowa, które przychodzą ci na myśl? Nie zostało ci dużo czasu. Może jakieś ckliwe pożegnanie? - wysunęłam z kieszeni małą kamerę, mieszczącą się w mojej dłoni. -Może końcowy morał? Pozdrowienia dla fanów? - uwielbiałam być sarkastyczna, widziałam, jak irytowało to innych, w szczególności, kiedy oni sami byli sobie winni, nie mając żadnych argumentów.  
-Pieprz się - splunął na mnie nienawiścią zakorzenioną głęboko w ciele.
Tacy ludzie nie mają w sobie krzty dobra i nic nie jest w stanie im pomóc.  



Napawałam się widokiem jego pięknego, dobrze wyrzeźbionego ciała, wiedząc, co za chwilę miało nastąpić. Klatka piersiowa unosiła się szybko w górę i w dół, a na skórze pojawiły się gdzieniegdzie kropelki potu. Miał zatkane usta. Chciałam zachwycać się jego ciałem, nie krzykiem, który zniszczyłby tylko mój nastrój.  
Wyciągnęłam kilka potrzebnych narzędzi ze skórzanej torby, po czym klasnęłam w dłonie. Jego zielone oczy rozszerzyły się na ten widok, sygnalizując strach.  
Najpierw zaczęłam od brzucha, podobał mi się zarys mięśni i gęsia skóra, która pojawiła się, gdy przyłożyłam do niego zimne ostrze. Delikatnie, lecz z precyzją, narysowałam blisko pępka średniej wielkości krzyżyk.  
-Obiecuję, że będzie boleć - mój uśmiech z pewnością przypominał radość wariatki, której mózg rządził się swoimi prawami. Wcale mi to nie przeszkadzało.  
Uniosłam nóż w górę, wciąż wpatrując się w mały krzyżyk zaznaczony na jego bladym ciele, po czym wbiłam go z całej siły we wcześniej upatrzony cel.  
Krew umoczyła moją twarz, szyję, ukochaną kurtkę i wszystko, co znalazła dookoła, ale to dawało tylko poczucie satysfakcji i dumy.  
Czułam się lepsza.  
Mój kompan wrzasnął tak głośno, że zakryte usta w niczym nie pomogły. Wrzask przerażenia, ale to był dopiero początek.  
Dopiero po jakiejś dłuższej chwili zatamowałam krwotok, aby nie wykrwawił się za szybko. Prawdziwe cierpienie miało dopiero nadejść, to był jedynie przedsmak.  
Potem zaczęłam od oczu, bardzo podobały mi się jego zielone tęczówki. Bez zbędnego czekania, wydłubałam je ostrym nożem, nie zważając na szamoczącego się towarzysza. Wił się w konwulsjach, będąc w połowie jedną nogą na tej "lepszej" stronie. Te dwie, małe gałki przyglądały się dzielnie mojej twarzy, turlając się po wierzchu dłoni. Byłyby z tego piękne korale, ale powstrzymałam się od tej myśli, ponieważ widywałam jeszcze piękniejsze oczy. Towarzysz przestał krzyczeć, chyba zrozumiał, że to na marne i, że stąd nikt nie był go w stanie usłyszeć.  
Później, na spokojnie obdzierałam go ze skóry, zaczynając od klatki piersiowej, przenosząc się na muskularne ramiona, które z pewnością musiały wiele udźwignąć w swoim dotychczasowym życiu, brzuch noszący już na sobie ślad wojny oraz ostatniego przywitania. Lubiłam patrzeć, jak cierpiał, jak wił się na ziemi, nie mogąc wytrzymać bólu, który tarmosił jego biednym, torturowanym ciałem.  
Szkarłatna ciecz lała się wszędzie, ale to jeszcze bardziej podsycało moją żądzę i prosiło o jeszcze. Czułam zapach jego jeszcze żyjących, ciepłych narządów, które za chwilę miały pożegnać się z właścicielem.  
Zastanawiałam się od czego zacząć najpierw, który obiekt był najbardziej interesujący, i którego na początku chciałam się pozbyć, dotknąć, pogłaskać.  
Tak kończą ludzie noszący w sobie wszechogarniające zło tego świata. Tak pozbywa się katów, których ten świat nie powinien w ogóle począć.  
Moje myśli powróciły do małej, kochanej siostrzyczki. Płakała, wskazując palcem moją ofiarę. Nie przeżyje nikt, kto skrzywdził moją rodzinę.  
Wyrywałam, wycinałam w niewielkich odstępach kolejno - wątrobę, żołądek, trzustkę, śledzionę, jelito.  
To było niesamowite uczucie.  
Na samym końcu skupiłam się na sercu, które potraktowałam z największą czułością i dobrocią. Spoglądałam na nie ze wzruszeniem, jakbym od bardzo dawno tęskniła za kimś, kto właśnie w tej chwili pojawił się przed moimi oczami.
-Tu jesteś - szepnęłam, przytulając je do policzka, napawając się jego ciepłem i miękkością. Było takie, jak je sobie wyobrażałam.
Krwiste, śliskie, piękne.  
Po dłuższej chwili oczarowania, pojawił się głód. Żądza ustąpiła miejsce moim, wyjątkowym instynktom. Odgryzłam kawałek narządu trzymającego jeszcze niedawno ofiarę przy życiu.
Smakowało, jak wybawienie. Najlepszy posiłek, jaki jadłam w swoim długim życiu. Nie mogłam powstrzymać się przed dalszym konsumowaniem tej krwistej, gumowej papki.
Cała lepiłam się od zakrzepniętej krwi chłopaka, który teraz nie był do siebie podobny w żaden sposób. Bezwładne, pocięte, torturowane ciało leżało porzucone w ciemnym kącie.  
Na to właśnie zasłużył, na najgorsze cierpienie, jakiego może zaznaczać człowiek w swoim smutnym życiu - śmierci. Śmierci tak bolesnej i nieoczywistej, że sama świadomość podpowiada, że lepszym rozwiązaniem dla ofiary, byłaby po prostu kulka w łeb. Nic mylnego, ludzie, którzy niszczą inne rodziny, rozpowszechniają dookoła kłamstwa wyssane z palca, ranią niewinne osoby, powtarzając raz za razem to samo, nie powinny mieć w ogóle prawa istnienia na tej planecie.  
Mój cel właśnie przestał, tak samo, jak nie mógł zranić już nigdy ani mojej najbliżej osoby - siostry, ani nikogo, kto na to nie zasłużył. Miałam nadzieję, że po śmierci, wycierpi się drugie tyle, choć wcale nie wierzyłam w życie pozagrobowe.  
Niektórzy pomyślą, że byłam wariatką, morderczynią, która nie miała prawa pozbawić życia kogokolwiek, nieważnie, jakim potworem by był.  
Ale czy ty, właśnie ty, nie zabijasz codziennie swoich pragnień? Dobrych odczuć? Prawdy?
Smakowałam jeszcze przed dłuższy czas w swoich ustach narząd, który nie służył jedynie do bicia i funkcjonowania człowieka, ale miał również jeszcze inne zadanie, o którym wiedzieli nieliczni.  
Zabawne jest, jak dobrze smakowało serce mordercy, mimo, że on sam nie posiadał w sobie krzty dobra. Tylko i wyłącznie dlatego, że "żywił" się uczuciami innych osób, które prowadziły prawidłowy tryb życia. Miały rodzinę, pracę, dom, szczęście, miłość. Pieprzony egoista.  
Spojrzałam obojętnie na puste oczodoły nieżyjącego chłopaka.  
-I było warto? -pytanie było bez sensu, dobrze wiedziałam, że nie odpowie, ale słowa kłębiły się w mojej głowie, jak gęsty dym, który łapał za gardło i dusił.  
Pozostawiłam ciało w miejscu, w którym umarł, wycinając nożem na bladym, prawie sinym czole jego żałosne imię.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 2006 słów i 11060 znaków, zaktualizowała 25 lut 2017.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    No, mała, ktoś Cię chyba nieźle wkurzył, co?:lol2: Taka zmiana...?! O,j Ty łobuzico, tak biednego chłopca...;)
    Tylko nie wiem, dlaczego nie dostałam powiadomienia? Czyżbym przegapiła?
    p.s. "....że to na marne i, że stąd nikt nie był go w stanie usłyszeć. " - usuń ten przecinek!!!:spanki:

    5 mar 2017

  • Prunella

    Zabójstwo jako jedna ze sztuk pięknych.

    24 lut 2017

  • Malolata1

    @Prunella wiec czemu mnie zablokowalas?

    25 lut 2017