Mężczyźni VI

Widok zapiera dech w piersiach.
Paryż.
Wszystko staje się jasne, prostsze, piękniejsze.  
Jeszcze tylko pięć godzin.
To niewiele, to nic, to tylko mrugnięcie okiem względem tego, co oboje przeżyliśmy.
Razem i osobno.  
Dziś niebo będzie identyczne dla nas obojga.


Przeciskam się długim, wąskim korytarzem między dziwnie, przelotnie spoglądających na mnie pracowników.
Są szykowni, eleganccy.
Nie obchodzi mnie to ani trochę.
Nawet pożądliwy wzrok wysokiego, przystojnego bruneta.  
- Gerard u siebie? - pytam niby od niechcenia, jakbym była u siebie, jakby to, że dopiero przyleciałam nie świadczyło o niczym konkretnym, a mój przyspieszony oddech nie wskazywał na to, że szukałam tego wielkiego biurowca ponad godzinę, a gdy wdrapałam się na górę jednego z nich okazało się, że to nie ten.  
Co poradzę, że wszystkie wyglądały podobnie?
- Tak, gabinet na samym końcu korytarza - odpowiada mechanicznie, przypatrując się z uśmiechem moim odsłoniętym piersiom.
Zdecydowanie za długo.
Wzdycham i przepycham się dalej, nie komentując jego zbyt pewnej postawy.


Drzwi są lekko uchylone.  
Uśmiecham się, widząc, jak skrupulatnie przebiera w papierach, spogląda w zamyśleniu na zapełnione literami druczki.  
Jak dobrze go widzieć.  
Wciąż tego samego, cholernie przystojnego Gerarda.
Marszczę czoło.
Zamieram na moment, ale ten moment zdaje się zatrzymać w czasie, a ja wpadam w przepaść.
- Czy mój zapracowany szef jest już wolny? - kobiece dłonie oplatają jego szyję, przechodzą na barki, masują spięte mięśnie.  
Gerard uśmiecha się, ale nie przerywa przeglądania papierów.  
Tracę oddech.
- Mam sporo pracy - odpowiada od niechcenia, niby niezainteresowany, ale nie odpycha jej nachalnych rąk, które błądzą teraz w dół klatki piersiowej.  
- Praca poczeka, a ja mam naprawdę o wiele lepszą propozycję - odwraca go przodem do siebie na obrotowym krześle i nachyla się, eksponując swoje cycki, ściśnięte do granic możliwości.  
Po co ja właściwie przyjechałam?
Gerard oszukał nas obie - mnie i Verę.
Prostuję się, przymykam drzwi, odpuszczam.  
- Powiedziałem nie - słyszę podniesiony głos. - Jeszcze nie dotarło? - znajoma irytacja budzi w moim wnętrzu zielone światełko.
Uśmiecham się.  
Odskakuję, kiedy zdenerwowana kobieta otwiera gwałtownie drzwi i trzaska nimi tak mocno, że prawie wypadły z futryny.
- A pani do kogo? - zatrzymuje na mnie wzrok.
Z bliska jej twarz pozwala zauważyć więcej niedoskonałości, źle pomalowane usta, zbyt ciemny cień do powiek.  
Wygląda, jak rasowa suka.  
Tyle tylko, że w gorszym wydaniu, jakby za wszelką cenę chciała pokazać wszystkim, że ma to coś, co sprawi, że będzie miała facetów w garści, ale to nie to.
- No co, niemowa? - krzyżuje ręce, łypiąc na mnie złowrogo. - Gerard jest zajęty - dodaje i chyba czeka aż stąd wyjdę, ale tylko mnie tym rozbawia.
- Pan Gerard - poprawiam, ale ona nie rozumie, o co mi chodzi.
Świadczy o tym jej zdezorientowana mina i podjeżdżająca brew do góry.  
Wywracam oczami i mijam ją, a potem idę zmierzyć się z lwem.
Już długo czekałam.


Gerard zamyka drzwi na klucz.  
- Spodziewałem się, że przylecisz - uśmiecha się pod nosem. - Nie sądziłem tylko, że tak szybko - dodaje, układając się wygodnie w fotelu.
Dupek.
Cholernie wkurwiający, seksowny dupek.  
- I co teraz? - pytam, a on zamyka oczy, nie przestaje się głupkowato uśmiechać.
- Co teraz? - jego uśmiech staje się szerszy. - Teraz zostaniesz tu ze mną, zaraz cię zerżnę, a potem nigdy nie pozwolę już odejść - szepcze, nachylając się nad biurkiem.  
Czuję, jak na moich plecach pojawia się gęsia skórka.
Wstaje, obchodzi miejsce pracy dookoła, a potem czuję jego usta na swojej szyi.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że wyjeżdżasz? - pytam, stawiając opór, ale jednocześnie jego dotyk jest tak przyjemny, że nie potrafię go odepchnąć.
Widzi to.
- Chciałem się przekonać - szepcze, zbliżając się do ucha.
Przyjemnie ciarki nasilają się i jeśli nie przestanie, sama się na niego rzucę.
- Przekonać? - ledwie mówię, nie potrafię się skupić.
- Tak, ale teraz już wszystko wiem, czuję i myślę - odpina guziki mojej bluzki. - Chcę ciebie, Emma. Chcę ciebie całą, wraz z ciałem i sercem, które jest już tylko moje - dodaje, chwytając gwałtownie moje piersi.  
Duszę jęk.  
- Czy to znaczy, że...
- Kocham cię, Emma. Nie myślmy, co dalej. Zostańmy tu i pozwólmy życiu płynąć - szepcze, pomagając mi wstać, a potem podnosi mnie i kładzie na biurku.
Gerard.
Pieprzony, dawny Gerard.
Ale wiecie co?
Mój.



Kochani, to koniec opowiadania!
Mam nadzieję, że końcówka Was nie zawiodła.
Plan na kolejne opowiadania jest i jestem pewna, że polubicie je tak samo (a na pewno choć trochę), jak dupka Gerarda!
Dziękuję, że jesteście, dajecie mi ogromnego powera!

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii inne i erotyczne, użyła 876 słów i 4894 znaków, zaktualizowała 27 wrz 2017.

4 komentarze

 
  • Petrix

    A ja się zawiodłem ... , że tylko 6 części napisałaś z tego fantastycznego opowiadania ;)
    Zakończenie idealne nie mam do czego się przyczepić. Aż brak mi słów, a często jestem wygadany :P
    W pełni zasłużona łapka w górę :D powodzenia w kolejnych dziełach :)

    28 wrz 2017

  • Somebody

    I ja teraz będę czytać??? Chyba ucieknę w analfabetyzm:( Będzie mi ich brakować. Mam nadzieję, że w miarę szybko cię 'natchnie'.  Jesteś wspaniała<3

    27 wrz 2017

  • Malolata1

    @Somebody ojojojojoj <3 postaram się napisać coś szybko!

    27 wrz 2017

  • zabka815

    Nie zawiodła  :rotfl: , ale i tak nie lubię Emy  :P . :bravo: i czekam na kolejne opowiadanie super są i mam nadzieję że kiedyś wrócisz do jednego i skończysz  :kiss:

    27 wrz 2017

  • Malolata1

    @zabka815 dziękuję Ci bardzo! Następne się pojawią, jak znajdę czas, bo obecnie mam go dość mało. Postaram się i dzięki, że tu jesteś!

    27 wrz 2017

  • Mirek

    Tak i w górę   :kiss:

    27 wrz 2017