Kobiety VI

Do moich uszu dolatuje przyjemna dla ucha melodia. Przecieram twarz i z zaciekawieniem podążam w stronę dźwięku. Mam na sobie tylko przepasany, niebieski ręcznik zawinięty wokół bioder.  
Jej ciało wygina się, podskakuje lekko, unosi się i opada, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki w akompaniamencie spokojnej, lecz smutnej piosenki. Zatrzymuję się przy schodach, by nie mogła mnie zauważyć. Nie chcę przerywać tego seksownego, subtelnego tańca. Jest ubrana jedynie w krótki t-shirt. Tak, tylko w biały podkoszulek. Krągłe, nagie pośladki podskakują razem z nią.
Piękny widok i piękna kobieta.  
- Długo tak cieszysz oczy? - jej głos rozwiewa wszystkie niegrzeczne myśli. - Uważaj, zaraz się poślinisz - dodaje, podchodząc do mnie. Jej usta odnajdują moją jeszcze wilgotną po prysznicu szyję i muskają ją delikatnie. Chwytam jej pośladki w obie ręce, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Nie lubisz tego?  
Pozwalam, aby jej wargi zjeżdżały coraz niżej, by po chwili pozbyć się miękkiego ręcznika z moich bioder. Nie reaguję, nie powstrzymuję jej języka. Przymykam oczy, nie mogąc powstrzymać się od złapania ją za głowę.  
- Lubię, ale wiesz, co najbardziej? - pyta, klęcząc już na kolanach, przytrzymując dłonią mojego pobudzonego członka.  
- Co takiego?  
- To - szepcze, a chwilę później wkłada go do swoich ust, porusza się sprawie w górę i dół, oplatając go językiem i liżąc z każdej możliwej strony.  
Jezu.  
Przyciskam jej głowę mocniej w swoją stronę, chcąc poczuć, jak głęboko jestem, jak ocieram się z siłą o jej podniebienie i myślę tylko o tym, by skończyć w jej ustach. Nie przerywa, nie odtrąca moich dłoń, nie krzyczy, kiedy łapię ją za włosy i ciągnę, nie powstrzymując jęków zadowolenia. Patrzy na mnie z dołu i po prostu uśmiecha, kiedy wydostaję się z jej ust, by po chwili znów się w nich znaleźć.  



Sophie zerka na mnie ukradkiem, pije kawę i obserwuje, jak zakładam na ramiona czarną marynarkę.  
- Mogę odwiedzić cię w pracy? - jej pytanie zaskakuje mnie i sprawia, że na chwilę zastygam. - Spokojnie, nie pisnę słówka o dzisiejszym poranku ani o wczorajszej nocy - śmieje się, jakby czytała mi w myślach, ale nie to mnie martwi.  
- Mam dzisiaj sporo pracy - staram się ja zbyć.  
Seksowna Sophie w kancelarii. Może jeszcze zaniesie mi obiad osobiście do biura i nakarmi, jak opiekuńcza żona?  
Widzę w jej oczach smutek, ale nie mówi nic. Dopija kawę, idzie naga do pokoju, a ja po prostu wychodzę.



Dziś jestem w dobrym humorze, nie mam problemów ze skupieniem i każde spotkanie, na którym pojawiają się przeróżne osoby, nie jest dla mnie ciężkie do zrealizowania. Nie myślę o Emmie.  
- Gerard znów w formie - Jeremy uśmiecha się od ucha do ucha, wystawiając w moim kierunku podniesionego kciuka.  
- Spadaj - podnoszę wzrok znad dokumentów, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.  
- Tak trzymaj, szefie - mówi i wychodzi z mojego gabinetu.  
Reszta pracy jest raczej nudna i poprawianie papierów, dopisywanie informacji, dzwonienie do klientów, umawianie na spotkania zajmuje wieki, a czas wcale nie chce przyspieszyć.  
Jasne, mogę wyjść i wrócić do domu, pójść na drinka, poderwać jakąś panienkę, ale wiem, że Jeremy potrzebuje pomocy. Ostatnio sporo zawaliłem przez własną nieuwagę, więc nie chciałem, żeby wszystko spadło na jego głowę. Nie jest niczemu winien.  
Pukanie do drzwi odrywa mnie od standardowych czynności. Automatycznie mówię "proszę" i znów wracam do przeglądanych przed chwilą dokumentów.  
- Jak ci się podoba? - słyszę kobiecy, podekscytowany głos i gwałtownie podnoszę wzrok.  
Najpierw oczy zatrzymują się na zgrabnym udzie podniesionym lekko do góry. Zwiewna, czerwona sukienka ukazuje czarną, koronkową podwiązkę. Szczupła talia, sterczące sutki, wyeksponowane piersi, chuda szyja, wystające obojczyki.  
- Zwariowałaś? - podnoszę się ze skórzanego krzesła, a ona niespiesznie podchodzi w moją stronę, po czym kładzie jedną rękę na ramieniu, a drugą przykłada mi do ust.  
Jej zapach chwilowo mnie usypia. Dopiero chwilę później dochodzi do mnie, że zabrała z mojej marynarki klucz do drzwi.
- Teraz nikt nam mnie przeszkodzi - jej zalotny uśmiech sprawia, że nie mam ochoty się na nią wkurwiać.
Popycha mnie na fotel i siada na mnie, ociera tyłkiem o moje unoszące spodnie, a jej sukienka znów podjeżdża do góry za sprawą seksownych ruchów.  
- Uparta jesteś - szepczę do ucha, chłonąc jej słodki zapach.  
- Myślałam, że już przyzwyczaiłeś się do tego, że zawsze dostaję to, czego chcę - ściska mnie za szyję, rozrywa guziki białej koszuli i przysysa dziko do moich ust.
W danej chwili wcale nie myślę nad tym, co przed chwilą powiedziała. Nie jestem w stanie tego teraz analizować, kiedy jej piersi skaczą przed moją twarzą.  
Pieprzymy się w moim biurze. W mojej kancelarii, gdzie za ścianą pracują niczego nieświadomi ludzie. Przyznaję, kręci mnie to jeszcze bardziej i każdy jej ruch wzmaga doznania.  
Pieprzona, chora Sophie.  



Telefon wibruje w moich spodniach. Znam ten numer.  
- Niepotrzebnie...
- Posłuchaj mnie, Gerard i lepiej słuchaj uważnie, bo nie będę się kurwa powtarzał. Trzymaj się od mojej żony z daleka i przestań jej mącić w głowie, następnym razem nie będę na tyle miły, aby z tobą rozmawiać - znajomy głos powoduje, że moje oczy zwężają się w szparki, a całe ciało sztywnieje.  
- Tak się składa, że sama, dobrowolnie złożyła mi wizytę, więc odpieprz się i lepiej pilnuj swoich spraw, bo najwidoczniej tracisz panowanie nad tym, co twoje, nieprawdaż? - nie mogę powstrzymać się od złośliwości. - A właściwie nad tym, czego nie jesteś już właścicielem.
Po drugiej stronie słyszę świst wypuszczanego powietrza i żałuję, że nie mogę zobaczyć teraz jego twarzy.  
Sophie zerka na mnie zaniepokojona, ale nie reaguję na jej zmartwione miny.  
- Radzę ci urwać z nią kontakt. Tak będzie lepiej dla ciebie i dla twoich bliskich - wściekłość w jego głosie znajduje się poza skalą, co sprawia mi nieopisaną radość.  
- Żegnam - rzucam krótko i się rozłączam.
Tommy Scott. Cholerny dupek.




Sophie nie jest zadowolona, kiedy mówię jej wieczorem, że muszę wyjść.
- Mieliśmy napić się wina, zjeść coś dobrego, obejrzeć film - marszczy czoło.  
Mam ochotę powiedzieć jej, że zawsze może zmienić sobie towarzysza, że po prostu z grzeczności goszczę ją tutaj ze względu na nasze dawne relacje, że niczego jej nie obiecywałem i to, że znajduje się tutaj, nie oznacza, że może planować mi każdy wieczór, rezerwując go tylko dla siebie.
- Muszę wyjść, mam coś do załatwienia - decyduję się na krótką odpowiedź i zakładam na ramiona płaszcz, nie chcąc patrzeć na rozczarowanie malujące się na jej twarzy.
- Kiedy wrócisz? - kolejne pytanie, które zaczyna mnie powoli irytować.
- Sophie, nie jesteś moją matką. Chciałaś się zresetować, pobawić w nowym mieście, prawda? Oprócz mnie jest jeszcze masa fajnych facetów, których możesz poznać, wychodząc z tego przeklętego apartamentu - nie wytrzymuję. Czuję się, jak w klatce.  
- Słucham? - jej oczy rozszerzają się natychmiast. - Sugerujesz mi, żebym wyszła stąd i przespała się z jakimś innym mężczyzną?  
Wzdycham.
- Nawet jeśli, to co? To nic złego, Sophie - wywracam oczami, tracąc do niej cierpliwość i chęć, by dalej ją u siebie gościć.  
- Czy ty słyszysz siebie? To, że przespałam się z tobą, nie oznacza, że mam sypiać ze wszystkimi w okolicy albo z kimś, kogo poznam akurat w pubie! - jej głos rośnie na sile, a ja nie mam ochoty ani się kłócić, ani jej słuchać.
- Nie musisz robić niczego, czego nie chcesz, Sophie. Do niczego cię nie zmuszam, ale proszę cię, nie zachowuj się, jak moja matka ani żona. Między nami niczego nie będzie, sama dobrze wiesz - te słowa są, jak wiatr wiejący przed burzą, zapowiadający najgorsze.  
- Pieprzony kutas! - rzuca talerzem o podłogę, nie zastanawiając się, jaki to skutek może przynieść.
Tak, jak myślałem - kaleczy się. Podbiegam, by spojrzeć, jak poważnie się zraniła.  
Krew zdążyła spłynąć stróżkami po nadgarstku.  
- Zostaw mnie! Pierdole ciebie i twoją pomoc! - krzyczy, po czym wyrywa się z mojego uścisku i ucieka, trzaskając głośno drzwiami.  
Cudownie.



- Mogę przyjechać? - pytam zrezygnowanym głosem.  
- Jasne - głos Emmy sprawia, że na chwilę czuję się lepiej, ale kiedy rozłącza się, otępienie przybiera postać Sophie, której nie chcę widzieć więcej na oczy.
Swoją drogą, Emma miała się dzisiaj ze mną spotkać, zadzwonić i pokazać papiery rozwodowe.  
Czy to ma coś wspólnego ze Scott'em? Cholera, oby nie.  
Trafiam do jej mieszkania bez problemu. Otwiera mi drzwi, uśmiecha się, choć w tym uśmiechu czai się wyraźnie smutek. Ma na sobie szlafrok. Znów.  
- Wszystko okej? - pytam, kiedy siedzimy w salonie.  
- Nie jest dobrze, Gerard. Mam nadzieję, że nie gniewasz się moim dzisiejszym milczeniem - podaje w moim kierunku napełnioną szklankę tej dobrej whiskey, którą piłem u niej tamtego wieczoru, kiedy powaliła mnie na łopatki.  
- To przez twojego męża, prawda? - moje pytanie sprawia, że na chwilę powraca zagubiona czujność w jej oczach.  
- Skąd wiesz? Rozmawiałeś z nim? - widzę, jak zaciska mocno dłoń na szklance. Twarz nie wyraża szczególnych emocji, ale jestem pewien, że wewnątrz szaleje w niej burza z piorunami.  
- Zadzwonił do mnie, powiedział, że mam trzymać się od ciebie z daleka - powtarzam jego słowa, ale znacznie łagodniejszym tonem. Emma wywraca oczami, pociągając łyk ze szklanki.  
- Idiota - podsumowuje. - Pieprzony idiota.  
- Emma? - chcę, aby spojrzała na mnie swoimi zielonymi, pięknymi oczami.  
- Tak?
- Dlaczego twój mąż powiedział, że mące ci w głowie? - uśmiecham się, nie odmawiając sobie kolejnego, solidnego łyka palącego gardło alkoholu.  
Spuszcza wzrok. To do niej niepodobne. Pierwszy raz widzę, kiedy sama nie wie, co ma powiedzieć.  
- A nie jest to prawdą? - wzdycha, dalej unikając mojego wzroku.  
- Nie wiem, sama mi powiedz.
Ciekawość rośnie, zaczyna gotować w moich żyłach i doprowadza mnie do szaleństwa.  
- Daj spokój, Gerard, nie jesteśmy dziećmi. Jesteś fajnym facetem, to wszystko. Nie lubię twojej postawy, nie znoszę, kiedy mężczyźni bawią się kobietami, a ty właśnie to uwielbiasz - jej głos załamuje się, popija znów łyka. - A mimo to, lubię cię, choć sama do końca tego nie rozumiem i nie chcę zrozumieć - dodaje, podnosząc na mnie swoje duże, zielone oczy.  
Bez zastanowienia łapię jej twarz w dłonie i muskam zachłannie jej ciepłe wargi. Oddaje pocałunek, oddaje się w moje ramiona, by po chwili odepchnąć od siebie.  
- Nie, Gerard, zostaw mnie. To nie jest najlepszy pomysł, już raz zostałam zraniona - smutek w jej oczach intensywnieje i mam wrażenie, że ma ochotę się rozpłakać. - Idź już, proszę.  
Te słowa działają na mnie, jak zimny prysznic i dawno, naprawdę dawno nie czułem się, jak dziś.  
- A co ze sprawą? - pytam, choć wcale mnie ona nie obchodzi. Nie chcę stracić jej z oczu.
- Ktoś inny się nią zajmie - uśmiecha się przepraszająco, przez łzy.  
Nadzieja zgasła, a wraz z nią coś jeszcze, jakaś ważna część Gerarda.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii inne i erotyczne, użyła 2072 słów i 11478 znaków, zaktualizowała 1 wrz 2017.

3 komentarze

 
  • DanaScully

    Aww... Robi się coraz ciekawiej :)

    2 wrz 2017

  • Malolata1

    @DanaScully :* oj taaaaak!

    4 wrz 2017

  • Petrix

    Czyli jednak Ona też Go lubi ^^
    Zarówno Sophie jak i Emma namieszały teraz Gerardowi i mi w głowie xd
    Sophie jest bardzo fajną i namiętną kobietą, co się bardzo rzuca w oczy, oraz impulsywną. Szkoda mi jej trochę, bo mam wrażenie, że jest zauroczona bohaterem bez wzajemności jak widać, a szkoda.
    Natomiast Emma, z jednej strony ten rozwód, wszystko zaplanowane co do joty, opanowana i taka nwm domyślna odnośnie Gerarda ..., a tu nagle się rozpłakała. Powiedziała, że lubi go. Podoba mi się, że w końcu pokazała się w trochę szerszej perspektywie emocjionalnej :) teraz zupełnie inaczej się patrzy na tą postać.
    Eeehhhh te kobiety:P, przydałaby się instrukcja obsługi was ;)
    Mam nadzieję, że zarówno obu paniom jak i Gerardowi trochę się ułoży w następnej części :)

    2 wrz 2017

  • Malolata1

    @Petrix czy się ułoży, tego jeszcze sama nie wiem, haha :D Zobaczymy, jaka historia mnie natchnie, ale co do instrukcji, nie jesteśmy trudne, wręcz proste! Jest jeden ważny szczegół: jesteśmy takie, jeśli druga strona nas słucha, stara się równie mocno i co najważniejsze chce i nie wrzuca nas do stereotypów! :D Pozdrawiam

    4 wrz 2017

  • Petrix

    @Malolata1 ale stereotypowe uwagi nie zaszkodzą chyba jako małe żarciki ;) :D

    4 wrz 2017

  • Malolata1

    @Petrix drobne nie :D

    4 wrz 2017

  • Petrix

    @Malolata1 typu, że jak mała to zadziorna :D ;)

    4 wrz 2017

  • Malolata1

    @Petrix takie najlepsze

    4 wrz 2017

  • Petrix

    @Malolata1 i w sumie najsłodsze ^^ zwłaszcza jak się złoszczą :D

    4 wrz 2017

  • Malolata1

    @Petrix nie jestem facetem, nie mi to oceniać :D

    4 wrz 2017

  • Petrix

    @Malolata1 lecz ja jestem i z wielka przyjemnością skorzystam z tego prawa :D
    Te małe też nie mają problemu i zawsze mogą założyć szpilki ;)

    4 wrz 2017

  • Malolata1

    @Petrix no ba, to jest super przywilej

    4 wrz 2017

  • Somebody

    Bosko :bravo:

    1 wrz 2017

  • Malolata1

    @Somebody :D :*

    1 wrz 2017