Na Podlaskiej wsi, na skraju pradawnej puszczy stał drewniany dworek, w którym mieszkała Kazimiera. Kobieta uwielbiała przesiadywać w lesie, wsłuchując się w ptasi śpiew. Przyroda jest piękna - myślała.
Ponieważ z czegoś musiała żyć, postanowiła, że otworzy. „Pensjonat u Kazimiery”, który tak będzie się nazywał. Roześmiała się, a echo niosło jej śmiech daleko, daleko po całej wsi.
Wstała ze starego pnia i ruszyła w drogę powrotną. Zanim weszła do środka przyszłego pensjonatu, przysiadła na ganku i pomyślała, że przydałoby się posprzątać trochę dom.
Kazimiera wysprzątała pokoje i poszła spać.
Okno sypialni wychodziło prosto na las. Ptaki ukryte wysoko w gałęziach, śpiewem budziły okolicę. Kobieta, ziewając, pomaszerowała do kuchni, która była urządzona skromnie. Przechodząc obok stołu, przejechała po nim dłonią. Niedługo przy nim, będą jadły moje ofiary - pomyślała.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry. W czym mogę pomóc? — zapytał facet w okularach..
— Chciałabym zamieścić ogłoszenie.
— Dobrze, a jakiej treści?
— Już mówię. Pensjonat u Kazimiery zaprasza.
— Czy to wszystko?
— Nie.
— A co jeszcze?
— Proszę dopisać, że zatrudnię pokojówkę.
— Czy chciałaby pani, coś jeszcze dodać?
— Nie. Myślę, że to wystarczy. Kiedy się ukaże?
— Jutro.
— Świetnie.
Kobieta opuściła budynek gazety i ruszyła w drogę powrotną. Po dotarciu do domu, postawiła zakupy na stole. Następnie poszła na strych, będący jej sekretnym pomieszczeniem. W jednym ze strychowych zakamarków stała skrzynia, którą otworzyła i wyjęła pościel. Pościeliła łóżko, a w oknie zawiesiła firankę.
To będzie pokój mojego niewolnika - pomyślała.
Wymiotła kurz z kątów i pajęczyny. Po przygotowaniu pokoju na poddaszu, wyszła przed dom i usiadła w bujanym fotelu. Pięć minut później dreptała wąską ścieżką do lasu, gdzie nazbierała trujących jagód i grzybków. Chodząc po lesie, tak sobie podśpiewywała:
"Poszła Kazimiera do laseczka
mimo podeszłego już wieku
niezła była z niej dzieweczka
tak, tak zazdrosny człeku."
Kobieta zadowolona ze zbiorów wróciła do domu. Po zostawieniu ich w kuchni, zeszła do piwnicy.
Z piwnicy wzięła słoiki i księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę. Idąc schodami, zastanawiała się, czy jeszcze coś pamięta z magicznej księgi, bo dawno jej nie używała.
Po powrocie do kuchni otworzyła słoiki i ustawiła w rzędzie. Następnie wypełniła je wilczymi jagodami, które zalała wodą i zagotowała. Wypowiedziała przy tym zaklęcie: " Czary mary, hokus-pokus, abrakadabra, bęc. Ten, kto wypije ten kompot, niech padnie trupem."
Wyszukała stronę z przepisem na ciasto z muchomorów. Do glinianej miseczki wsypała mąkę, wlała wodę, dodała sól, jajko, a na koniec wsypała pokrojone grzyby i wyrobiła.
Po upieczeniu ciasta, poczekała, aż ostygnie i schowała do spiżarni razem z wekami. Wrażenia dzisiejszego dnia sprawiły, że poczuła się zmęczona, więc poszła do łóżka.
Chyba się starzeję - pomyślała.
. Z piwnicy wzięła słoiki i księgę z zaklęciami, która była oprawiona w ludzką skórę.
„Ciekawe, czy jeszcze coś pamiętam, bo dawno jej nie używałam,” zastanawiała się.
Po powrocie do kuchni otworzyła słoiki i ustawiła w rzędzie. Następnie wypełniła je dzikimi jagodami, które zalała wodą i zagotowała. Wypowiedziała zaklęcie o takiej treści.
— Czary mary hokus-pokus abrakadabra,bęc. Ten, kto wypije ten kompot, niech padnie trupem.
W książce wyszukała stronę z przepisem na ciasto z muchomorów. Do glinianej miseczki wsypała mąkę, wlała wodę, dodała sól, jajko, a na koniec wsypała pokrojone grzyby i wyrobiła.
Po upieczeniu ciasta poczekała, aż ostygnie i schowała do spiżarni razem z wekami. Wrażenia dzisiejszego dnia sprawiły, że poczuła się zmęczona, więc poszła do łóżka.
„Chyba się starzeję”, pomyślała
Rano Kazimierę zbudziło walenie do drzwi.
„A kogo to niesie o tak wczesnej godzinie,” pomyślała.
Po otwarciu skrzydła zobaczyła młodego chłopaka o blond włosach.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry słucham?— zapytała.
— Przepraszam, że o tak wczesnej godzinie, ale dopiero przyjechałem.
— Nic się nie stało, i tak miałam wstać.
— Czy to jest Pensjonat u Kazimiery? Bo w gazecie czytałem takie ogłoszenie.
— Tak.
Kobieta stanęła z boku. Mężczyzna, ciągnąc za sobą walizkę, wszedł do środka.
— A na długo pan przyjechał?
— Myślę, że na tydzień, ale wszystko będzie zależało od tego, czy mi się tu spodoba.
— Rozumiem.
Kazimiera zaprowadziła gościa do jego pokoju na piętrze. P
Po pokazaniu mu, co gdzie jest, zostawiła go samego.
Chłopak zamknął za nią drzwi i zabrał się za rozpakowywanie. Gdy skończył, otworzył okno, przez które wyjrzał i widział swoją gospodynię, jak idzie z wiadrem do obory.
Zszedł do kuchni i usiadł przy stole. Kobieta postawiła przed nim miskę z owsianką.
— Ale ładnie pachnie — pochwalił.
— W dzieciństwie tylko ją jadłam, bo była u nas bieda.
„Kochaneczku, nie wiesz, że to będzie twój pierwszy i ostatni posiłek.” pomyślała.
Następnie wyszła z domu, zostawiając uchylone drzwi i poszła nad wodę, gdzie miała zamiar nazbierać ślimaków.
Mężczyzna po zjedzeniu całej owsianki wstał od stołu i ruszył do drzwi, ale upadł.
„ Co się ze mną dzieje,” wystraszył się.
Kazimiera, widząc to, natychmiast do niego podeszła i udając zatroskaną, zaprowadziła to do pokoju, ale nie do jego pokoju, tylko jej sekretnego, który znajdował się na strychu.
— Gdzie ja jestem?— zapytał przyjezdny.
— W twoim nowym pokoju.
— Co pani mi podała?
— Nic, tylko mleko z płatkami.
— To czemu się po tym źle czuję?
— Nie wiem, niech pan trochę odpocznie.
Kobieta zeszła na dół, zamykając strychowe drzwi na klucz.
„ Jesteś mój,” pomyślała.
Następnie wyszła przed dom, popracowała trochę w ogrodzie i usiadła w hamaku. Potem znów wróciła do pielenia ogródka. Gdy słońce już zachodziło wróciła do domu.
W kuchni przygotowała kolację, którą zaniosła na strych, gdzie trzymała chorego mężczyznę. Talerz postawiła obok łóżka.
Przez ramię widziała, jak mężczyzna ze strachem je kolację, tym razem ze śmiertelną dawką arszeniku. Ofiara dostał śmiertelnych drgawek, po których zmarł
Rozbierając trupa do naga, myślała, że żal takiego przystojniaka przerobić na mięso. Może lepiej będzie go wypchać i postawić w sypialni?
Złapała mężczyznę za nogi i pociągnęła w stronę strychowych drzwi. Zepchnęła zwłoki po schodach w dół i na taczce zawiozła trupa do piwnicy. Zapaliła światło. Z trudem ułożyła nieboszczyka na blaszanym stole. - Chłopie, ale ty jesteś ciężki - wysapała.
Z szuflady wyciągnęła księgę do anatomii, po czym zabrała się do roboty.
W tym samym czasie, córka drukarza po przeczytaniu ogłoszenia w gazecie, postanowiła podjąć pracę pokojówki u pani Kazimiery. Ojciec pracował akurat przy prasie drukarskiej, gdy podeszła do niego i pożegnała się tymi słowami.
— Kocham cię, tato.
— Ja ciebie też córeczko. Uważaj na siebie — poprosił.
— Dobrze.
— Obiecaj mi to.
— Obiecuję.
Dziewczyna po dotarciu pod dom, w którym miała rozpocząć pracę, usiadła na schodach i czekała, ale po pięciu minutach tyłek jej zdrętwiał. Wstała, zaczęła spacerować wzdłuż budynku, w tą i tamtą, i z powrotem.
Ciekawe, jaka jest pani Kazimiera? Miła, czy może wredna i surowa? - zastanawiała się Ula.
Ula miała dwadzieścia lat. Ojciec wychowywał ją sam i ciężko pracował, żeby ukochanej córce niczego nie zabrakło. Nie wiedział, że wysyłając ją do pracy w Pensjonacie u Kazimiery, widzą się ostatni raz.
Zniecierpliwiona czekaniem, zbliżyła się do drzwi pensjonatu. Pchnęła je, a te otworzyły się zapraszająco. W środku nikogo nie było, tylko z piwnicy dobiegały pojedyncze dźwięki. Zajrzała tam i zobaczyła jak przyszła chlebodawczyni nagiemu mężczyźnie, który bezwładnie leżał na stole, spuszcza krew. Wiadra postawione przy stole były pełne krwi.
To jest chore i ja mam u kogoś takiego pracować - zatrwożyła się Ula.
Dziewczyna, choć przerażona, postanowiła dalej patrzeć. Gospodyni wielkim nożem rozcięła klatkę piersiową chłopaka i wyjęła wnętrzności, a w ich miejsce włożyła szmaty, gazety i zaszyła.
Ula widząc to zwymiotowała.
Ula była przerażona tym, co widziała i nie wiedziała, co ma dalej robić, czy zostać, a może uciekać i powiadomić policję. Wróciła do kuchni. Usiadła, przy stole i czekała. Po chwili weszła Kazimiera, na widok dziewczyny się speszyła.
— Kim jesteś? — zapytała.
— Mam na imię Ula.
— Pewnie przyszłaś w sprawie pracy? — zapytała ponownie.
— Tak.
— Czy pracowałaś już wcześniej?
— Nie.
— To jest twoja pierwsza praca?
— Tak proszę pani.
— Co umiesz robić?
— Mogę wszystko, sprzątać, chodzić do lasu po chrust, prać.
— Przydasz mi się.
Dziewczynie serce waliło jak oszalałe, bo z jednej strony się cieszyła, a z drugiej bała tej kobiety. Myśl o tym, że powinna zebrać jak najwięcej dowodów, kazała jej przyjąć propozycję pracy.
— Posprzątaj na piętrze w pokoju po jednym gościu, który wyjechał. - zarządziła Kazimiera.
— Ok.
Kazimiera przyniosła czarny worek i wręczyła nowej pokojówce, po czym zaprowadziła na piętro. Ula, gdy tylko została sama, przymknęła drzwi i zbliżyła się do szafki, którą otworzyła i zaczęła przeglądać rzeczy należące do mężczyzny. Po wrzuceniu wszystkiego do worka, zdjęła z poduszki poszewkę, a kołdrę pozbawiła powłoki. Nagle w jej ręce wpadło zdjęcie, które schowała do kieszeni. - Naprawdę przystojny był z niego mężczyzna - pomyślała.
Po powrocie do kuchni wręczyła worek Kazimierze, a ta zaniosła go do piwnicy. Ula zajrzała do spiżarni i zobaczyła tam słoiki z trującymi grzybami i jagodami. Na to weszła gospodyni i się wściekła.
— Czego tu szukasz? — zapytała.
— Byłam po prostu ciekawa, co tam jest.
— Tam nie wolno wchodzić!
— Przepraszam.
— Idź do lasu — krzyknęła.
— Dobrze.
Dziewczyna wzięła kosz i wyszła przed dom, ale zamiast iść do lasu, udała się do piwnicy, w której leżał trup. Zbliżyła się do niego i szepnęła mu na ucho.
— Obiecuję, że ta kobieta zapłaci za to, co ci zrobiła.
Jak spod ziemi wyrosła Kazimiera i zaczęła iść w stronę Uli, uśmiechając się przy tym szyderczo. Dziewczyna próbowała uciec, ale kobieta jej na to nie pozwoliła. Gdy była już blisko, złapała Ulę za szyję i zaczęła dusić. Robiła to tak długo, aż jej ofiara przestała się ruszać.
Rozebrała ciało, po czym oskórowała. Korpus porąbała na kawałki, a kości z mięsem rzuciła świniom na pożarcie. Ubranie wraz z rzeczami poprzedniej ofiary spaliła.
Kazimiera po powrocie do sypialni wyjęła z szuflady pamiętnik.
Pamiętnik Kazimiery
Nie chciałam zabić Uli, ale nie miałam wyjścia. Swoją ciekawością mogła sprowadzić kłopoty. Musiałam ją zamordować i pozbyć się ciała. Zakopać razem z rzeczami poprzedniego gościa. Gdyby doniosła na policję, to by mnie powiesili. Wpierw jednak zostałabym zlinczowana. Nikt tutaj nie lubi trucicieli. A przecież zadawanie śmierci za pomocą grzybów, czy wilczej jagody jest znane w mojej rodzinie od pokoleń. Mogliby się przyzwyczaić. Od dziecka uwielbiałam obserwować powolne konanie ofiar, nieszczęśników otrutych przez babcię lub matkę.
Kazimiera
O północy zbudził ją odgłos skrzypiącej podłogi, jakby ktoś chodził po sypialni.
— Kto tu jest?! — zapytała podniesionym głosem.
Dałabym głowę sobie uciąć, że słyszałam skrzypienie podłogi - przewróciła się na lewy bok. Próbowała usnąć, gdy usłyszała hałas.
— Pani Kazimiero!
Kobieta poderwała się z łóżka i zapaliła światło, które zaczęło migać i zgasło.
— Kim jesteś?!
Kazimiera spojrzała w okno i zobaczyła w księżycowej poświacie ducha. Niedawnego gościa pensjonatu, którego zabiła. Mężczyzna był nagi z rozciętą klatką piersiową. Pomiędzy żebrami płonęła pustka. Wśród czerni pogrzebowych stosów ktoś krzyczał.
— Dlaczego to zrobiłaś!
— Nie to są moje omamy duchy nie istnieją! Odejdź ode mnie, potworna maro! Ale co zrobiłam?
Duch zniknął. Kobieta skuliła się w kącie i tak przesiedziała do świtu. Scena powtarzała się każdej nocy, o tej samej godzinie. Upiór powtarzał jedno słowo - sprawiedliwość.
Kazimiera powoli dostawała obłędu, ale starała się tego nie okazywać. Po południu chodziła do lasu, pooddychać świeżym powietrzem, a przy okazji nazbierać grzybów i wilczej jagody.
Kobieta,po na zbieraniu koszyka do pełna ruszyła w drogę powrotną. W pewnym momencie poczuła stukanie palcem w ramię. Obejrzała się, widząc tego samego ducha, który ją straszył co noc.
— Potworna maro, odejdź ode mnie!— krzyczała.
Uciekając zboczyła ze ścieżki i zabłądziła. Zdała sobie z tego sprawę, dopiero gdy zobaczyła, że otaczają ją same drzewa.
„ Gdzie ja jestem i czemu nie widzę ścieżki”, zastanawiała się w duchu.
— Bo zabłądziłaś — szepnął jej na ucho duch.
— To nie prawda znam ten las jak własną kieszeń!
— To jak wytłumaczysz fakt, że nie wiesz, gdzie jesteś?— zapytał duch.
— To na pewno jest twoja sprawka, że straciłam orientuję!
— Ja nie mam z tym nic wspólnego!
— Akurat!
— Przez to, że mnie otrułaś tą cholerną owsianką jestem duchem.
— I co będziesz mnie teraz nawiedzał do końca życia?— zapytała.
Kobieta rzuciła się do ucieczki, ale w pewnej chwili miała wrażenie, że coś trzyma ją za kostki.
„ Co jest zgrane, dlaczego ziemia pod stopami jest taka miękka”, pomyślała.
Na brzegu stał duch mężczyzny i patrzył, jak torfowisko powoli wciąga Kazimierę.
Kobieta próbowała wydostać się z tej pułapki, ale im mocniej szarpała się, tym głębiej zapadała, aż w końcu zniknęła całkowicie.
Tego samego dnia drukarz przyszedł do Kazimiery, żeby ją zapytać, czy nie widziała jego córki.
Nikt mu nie otworzył, a że drzwi były otwarte to wszedł do środka.
Następnie udał się na piętro, po znalezieniu się w sypialni kobiety. Podszedł do biurka, na którym leżał kobiety pamiętnik, gdy skoczyli czytać to się rozpłakał.
“ Moja biedna córeczka ", pomyślał.
Natychmiast wrócił do wsi i o wszystkim w gospodzie przy kuflu piwa opowiedział. Mieszkańcy tam zebrani, gdy usłyszeli, co się stało z córką drukarza to w nocy uzbrojeni w pochodnie poszli i spalili dom.
Od tych wydarzeń minęło wiele lat resztki dworku, którego ogień nie stawił zarosły trawą.
Drukarz nigdy nie pogodził się ze śmiercią ukochanej córki Uli, która była jego oczkiem w głowie i rozpił się.
Koniec
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.