Osaczona

Zimna jesienna noc, opatuliła małe miasteczko Kelmond. Brudne drzewa, pochylały swe gałęzie nad domami, dodając im nuty upiorności. Wśród gęstej ciemności ulic, przebijały się lampy samochodów. Mimo to, o tak późnej porze, mało kiedy można było spotkać przejeżdżające auto. Z wyjątkiem tego jednego.
Długą jak rzeka, ulicą Rose, przejeżdżał czerwony Land Rover. Blask reflektorów rozwiewał gęstą, ponurą czerń, która wracała po chwili do normy. Za kierownicą siedział młody, wysoki o niemieckiej urodzie Jack. Szczęśliwy małżonek i ojciec dwójki dzieci, siedzących na tylnych fotelach. Dzieciaki były bliźniakami, bardzo podobnymi do taty. Spały od samego początku długiej podróży, do nowego domu. Jednak nie oni są bohaterami tej opowieści, a kobieta imieniem Sara, która zmieniała jak szalona radiostacje w samochodzie. Żona, matka i główna bohaterka. Nie miała problemów z alkoholem, wręcz stroniła od niego. Nigdy nie brała żadnych używek. Nie była też religijna, a mimo to zadała Bogu, prawdopodobnie najważniejsze pytanie w jej życiu.

**************************************************************
Czerwony Land Rover zwolnił nieco i przyhamował przy starej posiadłości, na ulicy Cortney. Dom miał parter i pierwsze piętro, które po lewej stronie uwalniało małą wieżyczkę ze strzelistym, obdartym nieco dachem. Stare, lekko spróchniałe drewno, pachniało z daleka osobami w podeszłym wieku, było wręcz przesiąknięte tym zapachem. Zza wieżyczki zaczęło wychylać się słońce, podróż rodziny dobiegła końca. W tym dniu mieli zacząć nowe, lepsze życie.
Tylne drzwi samochodu otworzyły się z impetem, a ze środka wybiegła dwójka dzieci, wydając z siebie szczęśliwe okrzyki na widok nowego mieszkania. Tuż po nich wysiadła Sara, kobieta o dużych zielonych oczach, pięknych kształtach i ciemnej przeszłości. Wiedziała, że zaczyna żyć na nowo, wraz ze swoim mężem i dziećmi. Uśmiechnęła się w stronę Jacka, który wysiadając, wyciągał drobne bagaże spod siedzeń.
- To już dziś – powiedział Jack.
- Tak – powiedziała Sara – to już dziś możemy cieszyć się nowym początkiem.
- Nie chcesz oprowadzić Petera i Josha po pokojach? Może nawet już ustalicie, kto gdzie będzie spał?
- W sumie to dobry pomysł, poradzisz sobie z naszymi rzeczami?
- Tak, dzięki bogu za firmę do przeprowadzek, która zabrała całą resztę dużo wcześniej. Gdyby nie oni, na pewno miałbym problem.
Sara pobiegła do dzieci i otworzyła drzwi do mieszkania, które mało nie spadły z zawiasów, przez swój wiek. Dom w środku całkowicie odbiegał wyglądem, który stwarzał z pozorów z zewnątrz. Był świeżo po remoncie, meble były nowe, niektóre może dwuletnie. Kuchnia była wyposażona w nowoczesny sprzęt, pokoje w duże łóżka i telewizory. Stara posiadłość była małym luksusem w mieście Kelmond, za bardzo małe pieniądze, głównie ze względu na swoją historię. Poprzedni mieszkańcy wyprowadzili się już po kilku miesiącach, ponieważ wydarzyła się pewna tragedia, która podzieliła ich małżeństwo na zawsze. Dom miał złą sławę, ludzie mówili, że dzielił on ludzi, a gdy miłość dwojga bliskich sobie osób była naprawdę silna, zabijał jedną z nich.

********************************************************************
Minęło kilka dni. Sara zajmowała się domem, była bezrobotna. Gotowała, sprzątała, pilnowała, aby dzieci zjadły śniadanie i aby zdążyły na autobus do szkoły. Nie mogła podjąć normalnej pracy, bała się, że jej przeszłość wyjdzie na jaw, przeszłość, o której wiedział jej mąż i wspierał ją każdego dnia. Parę ładnych lat wcześniej, Sara została zwolniona z jednej pracy, potem z drugiej i trzeciej. Można by tak jeszcze wyliczać, wszystko za sprawą uzależnienia od narkotyków. Lubiła być na haju, kochała ten stan. Nie martwiła się jutrem, problemami i życiem. Żyła tak, aby przeżyć, aby zacząć dzień i skończyć go w oczekiwaniu na kolejny. Wtedy w jej życiu zjawił się Jack. Spotkał ją w kawiarni na jednej ze swoich delegacji. Kobieta szybko wpadła mu w oko i udało mu się porwać ją na małą kawę. Wkrótce miłość nabierała większych rumieńców, spotykali się coraz częściej, a Sara poczuła, że ma po co żyć, że ma dla kogo żyć. Jednak w ich związku nadszedł trudniejszy czas, gdy wróciło uzależnienie. Zamieszkała dość szybko z nowym wybrankiem i skrupulatnie to wykorzystywała, podbierając pieniądze i kłamiąc, że nie może nigdzie znaleźć normalnej pracy. Wtedy Jack dowiedział się o narkotykach. Nadeszły ciemne chmury, które tliły się nad ich głowami przy każdym powrocie Jacka z delegacji. Mężczyzna jednak pokochał tę kobietę tak mocno, że postanowił jej pomóc. Po krótkim czasie Sara uwierzyła, że spotkało ją prawdziwe szczęście. Zaczęła się odtruwać, chodziła do psychologa i na terapię grupową. Później, gdy otwarcie mówiła o swoim zwycięstwie nad uzależnieniem, Jack obiecał, że uzbiera pieniądze na ich nowy start w życiu. W międzyczasie pojawiły się dzieci, to one połączyły parę na dobre. Zaczęła się prawdziwa miłość, aż do ostatniego dnia.
Jack wyszedł z domu, żegnając się z dziećmi i żoną. Nadszedł gorszy tydzień, ponieważ musiał wyjechać do miejsca oddalonego o setki kilometrów na jedną ze swoich delegacji. Krótko po nim wyszły bliźniaki, gdyż podjechał szkolny autobus. Sara dopilnowała, by wzięły swoje drugie śniadanie i wróciła do swoich obowiązków. Posprzątała trochę w domu, poprzestawiała trochę mebli w pokojach, a nawet powynosiła jeszcze stare graty do piwnicy. Gdy poszła na górę, aby posprzątać pokój dzieci, wchodząc po schodach, spostrzegła, iż z sufitu, na środku zwisa kawałek sznurka. Pociągnęła go mocno, aż na suficie zabłysnęły kontury tworzące duży kwadrat i uchyliło się kilka desek. Sara pociągnęła sznur jeszcze mocniej i nagle spod tony kurzu zaczęły wysuwać się stare dębowe schodki prowadzące w głąb ciemnej matni strychu. Bez zastanowienia weszła na górę i ledwo złapała oddech, przez kilku centymetrowy kurz. Lekki blask światła przedzierał się ledwo przez zabrudzone małe okienko, którego nie widziała z zewnątrz. Na strychu znajdowały się pudła, kartony i dziesiątki popsutych zabawek. Mnóstwo książek walało się w koło, utrudniając przemieszczanie się. Kobieta zrobiła kilka kroków, a jej wzrok przykuł ogromny, oparty o ścianę, stary obraz w miedzianej ramie. Bez wahania zabrała go i zeszła na dół, aby go wyczyścić i powiesić w salonie. Obraz przedstawiał małego chłopca, trzymającego coś na wzór dyplomu, a zza jego pleców wychylała się do przodu ciemna postać, bez żadnych szczegółowych zarysowań. Miała dosłownie same kontury, była jak czarna plama, jak jeden wielki kleks, który rozlał się artyście, po czym dzieło trafiło do kolekcji staroci. Obraz jednak spodobał się kobiecie i powiesiła go dumnie w salonie tuż nad małym, kamiennym kominkiem. Podczas chwili relaksu wpatrywała się w niego, wręcz zagłębiała w oczy uśmiechniętego chłopca, jakby próbowała coś wyczytać. Wtedy nagle uśmiech chłopca zmienił formę w bardziej wrogą, a czarna plama zaczęła się poruszać i unosić. Sara przetarła oczy i patrzyła z lekkim niedowierzaniem, jednak chłopiec dalej szczerzył swoje zęby. Stwierdziła, że wykończyły ją porządki i udało jej się na chwilę przysnąć. W pięknym śnie, gdzie Sara obudziła się i wyszła do ogrodu, spotkała chłopca z obrazu. Stał pod drzewem, ściętym do połowy pewnie z powodu starości i machał do niej ręką. Kobieta bez namysłu podbiegła do niego, a ten zaczął uciekać. Przeskoczył płot i pobiegł trochę dalej, a gdy Sara dobiegła do płotu, odwrócił się na pięcie i z uśmiechem pokazał palcem na Sarę. Kobieta czuła się zdezorientowana, czemu chłopiec wskazał na nią, lecz po chwili odwróciła się za siebie. Tuż za nią, na wysokości pierwszego piętra, do drzewa był przybity gwoździami jej mąż, Jack. Wył i płakał, aż zaczęło brakować mu sił i udało mu się wziąć ostatni oddech.
Przerażona kobieta rzuciła się w płaczu w stronę męża. Próbowała w desperacji doskoczyć i złapać go za nogę, nie wiedziała jak się zachować, była w panice. Rzuciła tylko spojrzeniem w stronę, gdzie stał chłopiec i zamarła. Tuż za śmiejącym się chłopcem, stała ogromna, czarna jak heban postać, której błyszczały ślepia i w miejscu, gdzie powinny być usta, szczerzyły się duże, białe kły. Postać zrobiła krok do przodu i wydała z siebie przeraźliwy krzyk i w tym właśnie momencie Sara obudziła się cała spocona na kanapie w salonie. Spojrzała na obraz i przetarła czoło z potu, w końcu to tylko sen, to nie działo się naprawdę.
**************************************************************
Przyszedł wieczór, dzieciaki spały już wykończone szkolnym życiem i zabawą, jak na siedmiolatki przystało. Sara również była wykończona, nie odpoczęła, nie miała kiedy. Po złym śnie, zaczęła robić obiad, a wkrótce wróciły dzieci i tak zleciał jej dzień. Położyła się samotnie do łóżka, zgasiła światło i postanowiła się zrelaksować, oglądając nowy program z gatunku talent show. Po chwili jednak usłyszała dziwne dźwięki za oknem. Spojrzała na okno, które jeszcze było lekko przybrudzone i zobaczyła coś na parapecie. Wstała powoli z łóżka i zbliżyła się, aby zobaczyć dziwne coś. Na parapecie siedział czarny jak smoła kruk, który wydawał z siebie piskliwy dźwięk, stukając przy tym dziobem w okno. Gdy Sara podeszła za blisko, ptak zerwał się jak poparzony i odleciał, a wzrok kobiety przykuła uliczna latarnia, która odgarniała nocny mrok. Nagle jednak, zaczęły poruszać się krzaki, tuż przy latarni a Sara zamarła. Zza krzaków zaczęło wychodzić coś znajomego, coś o dziwnym kształcie i kolorze upiornego kruka. Kobieta zasunęła zasłony i rzuciła się na łóżko, powtarzając w kółko, że to jej się przewidziało.
Kolejny dzień przyniósł jeszcze większe zmęczenie. Po słabo przespanej nocy i pracowitym poprzednim dniu, Sara była wykończona. Marzyło jej się długie leżakowanie po obiedzie i ciepła kołdra. Tak też postanowiła zrobić, zaraz po tym, jak Peter i Josh wyszli do szkoły, porzuciła codzienne obowiązki i położyła się na kanapie w salonie. Nie potrafiła się jednak skupić, ciągle otwierała oczy, które od razu wklejały się w obraz. Chłopiec z obrazu przestał przyciągać jej uwagę i już się jej nie podobał. Po paru próbach Sara postanowiła pójść na górę do sypialni i spróbować tam się przespać. Gdy zdjęła z siebie ubranie i położyła się pod kołdrę, zacisnęła mocno oczy, nucąc cichutko melodię z ulubionej piosenki. Nuciła jedną z popularnych piosenek, która ciągle leci w radiach, jednak tę piękną chwilę relaksu, przerwało stukanie do drzwi. Zdenerwowana kobieta wyciągnęła się ledwo z łóżka i niemrawo zeszła po schodach, aby zobaczyć, kto zabłądził w okolicy i zapukał do jej drzwi. Gdy była przy samych drzwiach, znów usłyszała pukanie. Jednak nie było to pukanie dobiegające od drzwi wejściowych. Dźwięk rozchodził się po domu, lecz gdzie indziej znajdowało się źródło. Sara zrobiła kilka kroków wstecz i zatrzymała się przy wejściu do salonu. Namierzyła źródło dziwnego stukania, które wydobywało się z kominka. Przerażona podeszła bliżej, a jej oczy same skierowały się na obraz, który wisiał tuż nad kominkiem. Ciemna postać znów uniosła się nad chłopcem i wyglądała, jakby wpatrywała się w oczy Sary. Kobieta krzyknęła i biegiem, wskoczyła na schody, a bym zamknąć się w sypialni. Chwyciła telefon i wybrała numer Jacka, aby opowiedzieć mu o dziwnej sytuacji. Ten jednak gdy odebrał telefon, był bardzo zły na swoją małżonkę. Byli umówieni, że jeśli jest na delegacji, ona ma do niego nie dzwonić i mu nie przeszkadzać. Sara jednak nalegała, aby jej wysłuchał, a gdy tylko się zgodził, opowiedziała mu o dziwnym śnie, sytuacji z poprzedniego wieczora i o obrazie. Jack nie był zachwycony zachowaniem żony, stwierdził, że ta mówi głupoty i że albo jest przemęczona, albo znów zaczęła ćpać. Przerwał jej żale i wyraził swoje zdanie, co o tym myśli. Na koniec dodał tylko, że ma nadzieję, że jak wróci do domu, to wraz z wystraszoną żoną pojedzie na test narkotykowy. Załamana kobieta rozłączyła się i zaczęła płakać w poduszkę, cała ta sytuacja zaczęła ją powoli przerastać. Nowe życie, nowy dom i strach, który zagościł w tym wszystkim.
**********************************************************************
Tej nocy Sara miała ogromne szczęście. Przespała całą, bez żadnych przeszkód i bez budzenia się co chwila w ciągłym strachu. Wyspana, pełna energii wstała z łóżka z planem na nowy dzień. Gdy tylko się przebrała, zeszła na dół i pierwsze kroki postawiła w salonie, naprzeciw przerażającemu dziełu nieznanego malarza. Chwyciła mocno za ramy i wręcz zerwała obraz razem z gwoździem ze ściany. Pełna uśmiechu udała się znów na strych, aby go odłożyć i zapomnieć o wszystkim. Gdy była na strychu, położyła obraz w kąt, przykrywając go starym, śmierdzącym kocem. Spod koca nagle wypadło małe urządzenie. Kobieta chwyciła w dłoń i domyśliła się, że był to dyktafon typowo używany przez dziennikarzy czy reporterów. Nie był to jeden z tanich śmieci, który można kupić na targu u chińczyków za parę dolarów. Zabrała dyktafon ze sobą i wróciła na dół, aby przygotować wcześniej obiad. Gdy dzieci wróciły ze szkoły, zasiadły wraz ze swoją mamą do uczty, którą przygotowała. Po zjedzonym posiłku Peter i Josh poszli do siebie, aby jeszcze zdążyć, się pobawić. Sara pozmywała naczynia, a resztki obiadu wrzuciła do lodówki. Szybko posprzątała i poszła do sypialni, aby tylko jeszcze poleżeć, zanim dzieciaki wymyślą jej jakąś zabawę z nimi. W sypialni na szafce położyła przykurzony dyktafon, wzięła go w dłoń i włączyła, przewijając starą taśmę do początku. Wcisnęła przycisk start i z ciekawością wsłuchiwała się w nagranie.

„Mówi Mary Morgan, tu dzieje się coś dziwnego. Słyszę dziwne głosy i śmiechy w domu. Czuję się osaczona przez kogoś, bardzo się boję”
Nagranie było podzielone na kilka innych, widocznie było nagrywane przez kilka dni dość urywkowo. Sara mimo lekkiego strachu, po pierwszych słowach zaczęła słuchać dalej i dalej.
„Mówi Mary Morgan, bardzo się boję. W całym domu ktoś stuka w drzwi. Sprawdziłam, nie ma nikogo.”
„Tu znów Mary Morgan, nie mogłam iść dziś do pracy z przemęczenia. Nie potrafię spać, gdy w domu jest tak głośno, szczególnie w nocy. Ta postać to może ona mnie nawiedza.”
Głos tajemniczej kobiety z nagrania stawał się przerażający i monotonny zarazem, co sprawiło, że Sara poczuła nagłe zmęczenie, aż usnęła. Gdy zamknęła oczy, znów śnił jej się ten sam koszmar, jednak do momentu, gdy roześmiany chłopiec przeskakuje płot i wskazuje na drzewo. Sara odwróciła się i zamiast męża zobaczyła siebie, przybitą gwoździami i w tym momencie sen przerwało głośne dobijanie się do drzwi. Kobieta otworzyła szeroko oczy i złapała kilka wdechów. Wpatrywała się w zamknięte drzwi od sypialni i nasłuchiwała dobijania się do drzwi wejściowych. Krzyknęła kilka razy, kim jest nieznajomy, jednak po mieszkaniu rozniosło się tylko echo. Po chwili usłyszała, że drzwi od mieszkania otworzyły się i ktoś wszedł do domu. Sara pomyślała, że to może Jack wrócił wcześnie z pracy, więc mimo strachu otworzyła drzwi od sypialni i wyjrzała znad schodów. Nie zauważyła jednak nikogo, mimo otwartych na roścież drzwi, więc zbiegła tylko by je zamknąć i wróciła ze łzami w oczach do sypialni. Po powrocie dzieciaków podała obiad, pobawiła się z chłopcami i wróciła, żeby odpocząć. Przypomniało jej się, że nie przesłuchała nagrania do końca, więc z ciekawości włączyła od ostatniego momentu, który pamiętała.
„Tu Mary Morgan, to po mnie idzie. Bardzo się boję, ta postać jest przerażająca. Okropnie krzyczy i wydaje dziwne dźwięki”
„Tu Mary, to coś jest już w domu”
„Boże czy ty to widzisz? Boże czy ty to widzisz? Boże czy ty to widzisz? Boże!”
Nagle nagranie się urwało, Sara zerwała się z łóżka i usiadła przy małej, kobiecej toaletce gdzie wpatrywała się w lustro. Patrzyła w swoje przekrwione oczy, widziała, to co zrobił jej strach w połączeniu ze zmęczeniem. Zobaczyła też ,jak drzwi od jej pokoju się otwierają, a do środka wchodzi, duża, czarna postać, ze szkarłatnymi oczyma i uśmiechem od ucha do ucha, przez który wystawały ogromne zęby. Sara zdążyła wyjąkać jedynie „Boże czy ty to widzisz?”
********************************************************************
Minął tydzień, Jack zdążył wrócić z delegacji szybciej niż zwykle. Wezwała go policja, powiadomili, że ma stawić się natychmiast. Rankiem, gdy dzieci wstały, nie zastały nigdzie swojej matki, zmartwione wydzwaniały do ojca, lecz ten nie odbierał. Stwierdziły, że może wyszła na zakupy i nie zdążyła im nawet przygotować drugiego śniadania. Wychodząc z domu, Peter, który przeskoczył płot i pokazywał palcem na stare drzewo. Gdy bracia podeszli bliżej, zobaczyli na nim swoją matkę, która z węzłem na szyi, zwisała od jednej z gałęzi. Jack był w szoku, że jego żona mogła to zrobić, zastanawiał się, co ją podkusiło do odebrania sobie życia. W końcu robił dla niej wszystko, a wydawało mu się, że wie o niej coraz mniej. Nie wiedział o przemeblowaniu, o jej codziennych obowiązkach domowych i najbardziej prócz jej śmierci, zastanawiał go fakt, skąd Sara zdobyła ogromny obraz z chłopcem i czarną plamą, który wisiał w salonie, przed jego oczyma.
********************************************************

Dodaj komentarz