HIPNOZA #5 NOC PIĄTA

Chłopak wszedł do jasnego pomieszczenia przypominającego gabinet lekarski. Nie był to jednak gabinet, a jego umysł. Umysł, w którym skrywanych było wiele tajemnic, mrocznych sekretów, o których nikt nie mógł się dowiedzieć. Niestety były osoby, które chciały poznać mroczne historie i wdzierały się siłą do jego umysłu. Był zmuszony do odkrywania kolejnych kart.  
    Z każdą następną kartą ból psychiczny powracał i stawał się coraz silniejszy, dotkliwszy, nieznośny. Chłopak poczuł, jak nogi się pod nim uginają. Opadł na podłogę i zapadł w głęboki trans...  
    W miejscu, w którym się znalazł, wszystko było czarno białe. Stał na środku polany pokrytej zwiędłymi kwiatami i rozkładającymi się szczątkami małych zwierząt. Polana otoczona była umarłymi drzewami. Suche gałęzie łamały się pod wpływem silnego wiatru. Chłopak przyglądał się drzewom i dostrzegał na ich konarach sznury, a wraz z nimi zwłoki. Umarły las wisielców. Chłopak zadrżał. Chciał uciec z tego miejsca, lecz wiedział, że nie ma dokąd. Nie pozwolą mu.  
   Po drugiej stronie lasu drzewa ożywały, a wśród nich pojawiały się postaci. Horyzont z tej strony lasu ukazywał silne, ciepłe światło. Chłopak zobaczył swoją matkę. Była szczęśliwa, uśmiechała się. Po jego policzku spłynęła łza. Tęsknota była niewyobrażalna. Chciał pobiec do niej, lecz niewidzialna siła ciągnęła go w stronę umarłej części lasu. Próbował się bronić, niestety na próżno. Matka zniknęła. Pojawił się mrok martwych drzew i wiszących ciał, wokół których latały roje owadów. Pośród umarłej przyrody dostrzegał coś na kształt ptaków, lecz te wydawały się równie martwe co całe otoczenie. Jego ciało opanował przenikliwy chłód. Stworzenia przypominające martwe ptaki zaczynały przybierać ludzkie kształty. Chłopak rozpoznał swojego ojca. Zadrżał. Zabił go, uwolnił się od niego. Uwolnił swojego brata. Ale ojciec nie zamierzał zostawić jego. Nachodzi go co noc, w koszmarach sennych, znęca się nad chłopakiem coraz bardziej, coraz dotkliwiej. Niejednokrotnie w koszmarach znęca się też nad młodszym bratem i zmusza chłopaka, żeby na to patrzył. Bije go, wyzywa.  
   Błądząc pośród suchych, martwych drzew chłopak natrafiał na swoje bolesne wspomnienia czające się w zakamarkach jego umysłu. Gdzie nie spojrzał, widział siebie w różnych etapach swojego życia. Usłyszał głos swojej matki, która zapewniała, że wszystko będzie dobrze... poczuł ostatni powiew zimnego wiatru, piorun przeszył jego ciało, a ziemia zaczęła osuwać mu się spod nóg. Leciał w dół. Leciał na samo dno. Tam nie ma już nikogo ani niczego. Był tylko on i jego wspomnienia, których nigdy nie uda mu się wyrzucić. Będą go dręczyć do końca jego życia. Może to wcale nie tak długo... Podobno burza oczyszcza. Niestety nie w jego przypadku. Najgorsza jednak jest cisza po burzy. Nigdy nie przynosi niczego dobrego […]
   Siedział na dnie swojego istnienia. W jego głowie toczyła się wojna myśli. Nieznane mu głosy nakazywały, co ma robić. Usłyszał ochrypły głos ojca – Nigdy się mnie nie pozbędziesz! Nigdy!  
   Chłopak był już u kresu wytrzymałości, a może już dawno przekroczył granice? Przyszedł kolejny obraz. Cmentarz. Grób jego matki był zniszczony, zdewastowany. Trumna z jej ciałem leżała obok, była otwarta. Chłopak chciał do niej podejść. Ktoś mu to uniemożliwiał. To jego ojciec. Śmiał się i bezcześcił ciało zmarłej kobiety. Znęcał się nad nim. Chłopaka ogarnął zarówno smutek, jak i złość. Bezgraniczna wściekłość. Rzucił się na ojca, ale nie mógł go dotknąć. To tylko duch. Zły demon, który go prześladował. Pojawiające się płomienie powoli trawiły trumnę z ciałem, a chłopak osunął się na ziemię. Stracił przytomność.  
   Obudził się w swoim dawnym pokoju. Usłyszał głos matki i śmiech młodszego brata. Pobiegł w ich kierunku, lecz nie było nikogo. Drzwi do pokoju jego brata otworzyły się. Chłopak wszedł do środka. Zauważył zakrwawione ciało małego braciszka i ojca stojącego z siekierą. Usłyszał ciche łkanie, odwrócił się, jego brat stał pod ścianą i płakał, a jednocześnie jego martwe ciało leżało na łóżku. Co tu się kurwa dzieje – pomyślał. Podszedł do stojącego brata, chciał go przytulić, ale ten zniknął. Odwrócił się w kierunku łóżka, ciało nadal było. Usiadł obok niego, płakał. Nic nie mógł zrobić. Na szafce leżała żyletka. Ta sama, której już raz użył. Patrzył na nią – Zrób to. Już czas... – słyszał znajomy głos […]

TeodorMaj

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 842 słów i 4712 znaków.

2 komentarze

 
  • violet

    Zamotałeś się, ale jeszcze możesz z tego wybrnąć. Nie rezygnuj i pisz, bo ma to głęboki sens.

    21 maj 2016

  • TeodorMaj

    @violet Odpocznę i wrócę :)

    21 maj 2016

  • violet

    @TeodorMaj ja myślę ;)

    21 maj 2016

  • NataliaO

    To jest takie mocne, melancholijne. Smutne i takie prawdziwe. <3

    21 maj 2016

  • TeodorMaj

    @NataliaO Bardzo dziękuję za komentarz :)

    21 maj 2016