Pamiętam jak ją zobaczyłem pierwszy raz.
Klapeczki, czerwony lakier na paznokciach, bermudy, laptop na którym namiętnie wystukiwała treść, która jeszcze nie była dla mnie znana.
Siedziała na zielonej posadzce, a w głębi było widać drzwi na taras, panował półmrok, ale to stanowiło nastrój dla słów, które miały grzać jej wnętrze.
Nad nią napis tytułowy - „ NAPISZ DO MNIE” , co stanowiło zaproszenie do przeczytania.
Otworzyłem by tak z ciekawości zobaczyć, co za romansidło znowu wyszło.
Ach te powieści dla pensjonariuszek, po których człowiek musi ostrej muzyki posłuchać dla równowagi psychicznej.
Nie chcę nikogo obrażać, ale jak na stronicach widnieje opis, że jej twarz była anielskim epitafium miłości, to książka mi wypada z ręki.
Jak czytam ,że dostała palpitacji serca , bo on ujął jej dłoń, a przez twarz przebiegł rumieniec,
albo jakiś cień, to styki mi się grzeją.
Ale nie, to co przeczytałem, było balsamem na moje serducho, odpowiedzią na moje marzenia.
Same e-mail, zero narracji, sam tworzyłem wystrój ich pokoi, ich mimikę twarzy, dobieganie do komputera, nocne przesiadywanie przy lampce trunku.
Początek:
Przez przypadek Emi posyła mu wiadomość, a Leo nerwus „kopie” ją słownie za przeszkadzanie mu w wolnych chwilach.
Od sprzeczki zaczyna się ich fascynacja, ciekawość, drugiej osoby.
Nie jest to jakiś tandetny flirt, z opisem wymiarów, jak by jej zapakował, jacy to oni szlachetni czy złajdaczeni.
No ni hu hu, takich wywodów, a rzeczowe podejście do tematów życia, dnia.
Rozmowa o tym co boimy się ujawniać , by nie narazić się na kpiny, odkrywanie wnętrza, potrzeb duszy i ciała ale tak by nie zrazić, a jednak podnietę czuć. No ja przynajmniej uruchomiłem wyobraźnię, plastycznie odtwarzałem te erogenne części ciała.
Dla mnie to najpiękniejsza książka.
"Samotność w sieci" to z całym szacunkiem dla Wiśniewskiego, to jednak półeczka niżej, choć wydawała mi się bezkonkurencyjna.
Bo w "Napisz do mnie" e-maile są tylko e-maile i to sprawia wrażenie manuskryptu.
Moja mama która romansów nie czyta a wręcz się naśmiewa z tego typu kina i literatury powiedziała:
- " Wiesz, co? Miałam wrażenie jakbym weszła w posiadanie zapisków, listów, które ktoś przez nierozwagę zostawił w kawiarni. Dziwne się czułam, ale może to przez fakt dokładnego podania godzin?"
Gra słów, zmysłów więcej chęci niż bycia razem.
Wirtualnie to można cuda opowiadać, być gejszą, mentorem, bo sami tworzymy obraz z naszych pięknych cech. A to co be, to niech raczej nie wie, bo ja to idealna|y jestem.
Moja koleżanka to z ubolewaniem patrzyła jak te strony ubywały, a ja bym chciał zapomnieć treść by wieczorem napawać się od nowa.
To jest jak pamiętnik, czułem się częścią tej historii , jakbym ich podglądał.
Bardzo łatwo się utożsamiać z bohaterami, bo walą między oczy prawdę, ale tak elokwentnie, że nie obijają ryja. Nawet ich docinki, mają tyle namiętności, powabu ,że chce się w to czytelnik zagłębić.
Otwarte pokazywanie swych pragnień, swego jestestwa, ale i przytomne spadanie, bo przecież to tylko pisanie, fantazja a życie toczy się obok.
Więc pa, pa kotku, to nie ma sensu, trzymaj się cieplutko, całusy.
Ale zaraz! Ja już nie umiem bez twych wpisów żyć, twego docinania, zaczepiania a i przefiltrowanych między wierszami wyznań o tęsknocie za mną.
I na koniec prośba, by ta książka wróciła do mnie.
To już nie jest śmieszne, gdy kolejna pytana osoba - rzekomo miała ją już dawno - wydyma usta mówiąc, że nie wiedziała, że to moja i pożyczyła kolejnej osobie.
Gdzieś krąży, więc jeśli ktoś ją dostanie do przeczytania to proszę o zwrot Na pierwszej stronicy jest mój wpis więc łatwo udowodnię, że należy do mnie.
A napisał ją Daniel Glattauer -„ NAPISZ DO MNIE”
Naprawdę warto po nią sięgnąć.
Dodaj komentarz