Jestem już człowiekiem bardzo starym. Wiele widziałem rzeczy w swym długim życiu. Tej historii byłem sam świadkiem, a nieraz również aktywnym uczestnikiem. Znam najdrobniejsze jej szczegóły. Opowiedział mi o nich wiatr, opowiedziała ziemia, opowiedziały drzewa. Opowiedziały również pradawne duchy, dla zwykłych ludzi nigdy niewidoczne.
Niegdyś zwano mnie Merlinem. Byłem kiedyś magiem i druidem. Jednym z ostatnich na tym świecie. Pradawna tradycja odchodziła w przeszłość za sprawą kultu Galilejczyka. Historia, którą chcę opowiedzieć, rozpoczęła się w roku 480 po narodzeniu Chrestosa. Byłem wówczas osobistym doradcą króla Brytów Utera, panującego na zamku Tyntagel. Dzięki mojej pomocy władca pokonał łupiących kraj Sasów oraz okolicznych watażków, wysługujących się im. Obalił uzurpatora Wortigerna oraz zjednoczył podzielone ziemie zamieszkane przez Brytów.
Wkrótce żona króla, Igrena, zaszła w ciążę i niedługo potem urodziła bliźnięta – chłopca i dziewczynkę, sama zaś umierając w połogu.
Król Uter wezwał mnie wówczas do swojej komnaty. Był niezwykle zatroskany.
– Boję się o los mych dzieci, Merlinie. Mam wielu wrogów, którzy mogą chcieć podnieść rękę na me potomstwo. Mój ród wygaśnie, a po śmierci przejmą tron w Tyntagelu – mówił do mnie – Cóż radzisz mi, abym zrobił w tej sytuacji, wierny sługo?
– Powinieneś rozdzielić córkę i syna. Chłopca oddaj na wychowanie prostym ludziom mieszkającym na wsi. Wyrośnie tam na człowieka mężnego, uczciwego, wolnego od dworskiego zepsucia. Nikt jednak, nawet ty czy ja, nie powinien wiedzieć, gdzie chłopiec będzie się znajdował. To oczywiście tylko dla jego bezpieczeństwa oczywiście. Dziewczynkę sam wezmę na wychowanie. Nauczę ją wszystkiego, co sam umiem. Przekażę jej całą mą wiedzę – odparłem.
– A w jaki sposób po mojej śmierci odnajdzie się mój syn, aby przejąć tron? – zapytał Uter.
– Ofiaruj mi swój miecz, mój czcigodny królu.
– Mój miecz?
– Tak. Wbiję go w głaz, a następnie rzucę nań zaklęcie. Tylko twój potomek będzie w stanie wyciągnąć oręż ze skały. Nikt inny tego nie uczyni. Gdy umrzesz, wezwiemy na zamek wszystkich młodzieńców z całego kraju, a ten który wyciągnie Miecz z Kamienia, ten udowodni w niepodważalny sposób swe prawo do tronu.
– Czy możesz mi zagwarantować, że mój syn będzie bezpieczny?
– Tak. Wejrzałem swą mocą w przyszłość. Jest ona bardzo niejasna, lecz twój syn będzie miał przed sobą dziesiątki lat panowania.
– Niech więc stanie się tak, jak radzisz, Merlinie – odpowiedział król, wyciągając z pochwy swój połyskujący miecz i podając go mnie.
Zrobiłem dokładnie tak, jak powiedziałem. Miecz wbity w skałę będzie czekał na Godnego.
Rządy króla Utera trwało jeszcze piętnaście lat. W dwudziestym czwartym roku panowania władca nagle zmarł. Natychmiast wydano rozkaz, aby na zamek Tyntagel przybyli wszyscy młodzieńcy w wieku lat piętnastu z całego królestwa. Ten, który będzie na siłach podnieść Miecz z Kamienia, ten udowodni że jest synem Utera i prawowitym dziedzicem tronu.
Artur oddany został pod opiekę prostym rolnikom, mieszkającym w odległej części kraju. Ci pod groźbą śmierci otrzymali zakaz informowania chłopca o jego prawdziwej rodzinie. Tak więc ten rósł zupełnie nieświadomy swojego pochodzenia, wychowywany na człowieka pobożnego, uczciwego i skromnego.
Pewnego dnia do wioski, w której mieszkał chłopak z rodziną, przybył królewski posłaniec prosto z Tyntagelu.
– Ludzie, posłuchajcie! Nasz król Uter zmarł. Żałoba w zamku i całym królestwie. Piętnaście lat temu władca nasz kazał rozdzielić swoje dzieci, córkę i syna. Zrobił to w obawie o ich życie. Dzisiaj do Tyntagelu wzywani są wszyscy młodzieńcy w wieku piętnastu lat. Ten, który będzie w stanie podnieść Miecz z Kamienia, okaże się synem zmarłego króla – ogłosił przybysz.
Artur, zgodnie z nakazem, wyruszył do stolicy. Nie chciał jednak opuszczać swej rodziny oraz znajomych stron. Zrobił to z bólem serca. Nie wierzył, że to akurat on będzie tym, którego poszukują.
Już wkrótce na zamku Tyntagel zgromadziło się około dwustu młodzieńców przybyłych z całego królestwa. Na środku dziedzińca ustawiono kamień z wbitym do niego mieczem. Dworzanie, rycerze oraz pospolici mieszkańcy przyglądali się temu z zaciekawieniem.
– Dzisiaj rozstrzygnie się to, komu przypadnie dziedzictwo zmarłego króla Utera i władza nad naszym krajem – zwróciłem się do zebranych tłumów.
Przysiadłem następnie na jednym z ustawionych krzeseł.
– Mam nadzieję, że nowy król, niezależnie kto się nim okaże, wreszcie wygna cię z królestwa, Merlinie. Jesteś jednym z ostatnich reliktów dawnego pogaństwa – zwrócił się do mnie pogardliwie jeden z rycerzy – Gdyby to zależało ode mnie, to ściąłbym twój łeb, czarowniku.
– Na szczęście to nie należy do twoich kompetencji – odpowiedziałem.
Kolejni chłopcy podejmowali próby podniesienia Miecz z Kamienia, lecz wszystkie kończyły się daremnie. Wreszcie nadeszła kolej na Artura. Ten podszedł do kamienia, po czym objął dłońmi rękojeść wbitego oręża. Nie uda mi się tego zrobić – pomyślał. Nieoczekiwania jednak poczuł, że jest w stanie poruszyć przedmiotem. Wywołało to w nim wiele gwałtownych uczuć. Czy to naprawdę możliwe, że jestem synem króla? – zadawał sobie w myśli pytanie. W końcu wyrwał klingę z głazu i podniósł miecz tak wysoko, jak tylko potrafił. Wzbudziło to ekscytację zebranych wokół ludzi.
– Niech żyje król! Niech żyje król! – wiwatowali głośno ludzie.
Powstałem i uniosłem ręce wysoko, podchodząc w kierunku młodzieńca.
– Witaj, prawowity dziedzicu króla Utera. Nie widziałem cię od długich piętnastu lat. Niech żyje nowy król Brytów! – powiedziałem, po czym uklęknąłem przed nowym władcą, a za mną uczynili to wszyscy zgromadzeni.
Niedługo po swej koronacji, Artur wybrał się ze swą świtą na polowanie w okolicznych lasach. Sytuację tę wykorzystać chcieli lokalni banici, liczący na porwanie młodego króla i późniejsze wymuszenie za jego głowę wielkiego okupu.
Napastnicy zaskoczyli Artura i jego ludzi w trakcie postoju nad jeziorem. Zabili wszystkich poza samym Arturem. Ten jednak był na tyle utalentowanym wojownikiem, że sam powalił aż dwunastu przeciwników, reszta zaś postanowiła ratować swoje życie ucieczką.
Zmęczony doszczętnie walką, młody władca przysiadła nad brzegiem jeziora. Nagle usłyszał jakiś tajemniczy głos, wzywający jego imię.
– Kto tutaj jest? – zapytał, lecz nie dojrzał żadnej osoby – Czy się przesłyszałem?
– Nie przesłyszałeś się, Arturze – powiedział Głos – Jestem Panią Jeziora, opiekuńczym bóstwem tego lasu.
– Czego ode mnie chcesz?
– Udowodniłeś dzisiaj, że jesteś dobrym wojownikiem. Wrzuć swój królewski miecz do wód tego jeziora, a w zamian otrzymasz z mych rąk znacznie cenniejszy podarunek.
Artur wykonał polecenie Pani Jeziora, po czym dostrzegł wychodzący z tafli wody kształt wyciągniętej ręki unoszącej połyskujący miecz.
– To jest Excallibur, magiczny miecz, który uczyni cię niezwyciężonym w każdym starciu – oznajmiła Pani Jeziora – Weź go i pilnuj, jak własnego życia.
Król wskoczył do jeziora i zabrał oręż. Miecz był bardzo mocno wykonany, a jednocześnie lekki oraz świetnie dopasowany do jego dłoni.
– Czy umiesz widzieć przyszłość, czcigodna Pani Jeziora? Czy wiesz, jakie panowanie mnie czeka?
– Tego nie widzę. Ale mogę ci przepowiedzieć, że wkrótce spotkasz miłość swojego życia. Zakochasz się z wzajemnością w pierwszej kobiecie, jaką dziś napotkasz. To ona urodzi twojego syna i dziedzica tronu. Niczego więcej nie mogę jednak powiedzieć.
Po otrzymaniu od Pani Jeziora magicznego Excallibura oraz wysłuchania jej przepowiedni, Artur postanowił w spokoju przejść się po pięknej i spokojnej okolicy, aby w ciszy przemyśleć, to co zobaczył i usłyszał.
Nagle usłyszał stukot końskich kopyt, dobiegający od strony leśnej drogi.
– Jeśli to jacyś kolejni nadciągający bandyci, to z nowym orężem błyskawicznie się z nimi rozprawię – powiedział do siebie młodzieniec.
Szybko wybiegł na sam środek z mieczem uniesiony do góry, płosząc biegnącego konia. Zamiast kolejnego wroga, zwierzę dosiadała jednak młoda kobieta, mniej więcej w jego wieku. Była to piękność o długich brązowych włosach i olśniewających niebieskich oczach. Od razu Artur zapałał do niej gwałtownym uczuciem. Dokładnie tak jak wcześniej przepowiedziała mu leśna bogini.
Ona w tym momencie również to samo poczuła względem młodzieńca. Zeszła z grzbietu konia i zbliżyła się do niego. Oboje spojrzeli sobie głęboko w oczy. Chociaż zobaczyli się po raz pierwszy w życiu, wydawało się, że potrzebują nawet żadnych słów, aby zrozumieć nawzajem swoje intencje. Pocałowali się namiętnie, niczym doświadczeni kochankowie. Zdarli ze swych ciał ubrania, po czym ułożyli się wygodnie na zielonej trawie.
Byli niedoświadczeni w miłości cielesnej, lecz młodzi, tak więc kochali się namiętnie dopóki tylko starczyło im do tego sił. Po wszystkim, oboje leżeli wtuleni w siebie, przykryci jedynie płaszczem młodzieńca.
– Mam na imię Morgana – odezwała się młoda kobieta – Nie pamiętam swoich prawdziwych rodziców. Wychował mnie Merlin, doradca króla Utera. Byłam dla niego jak własna córka, przekazał mi wiele ze swojej rozległej wiedzy.
– To mądry i uczciwy człowiek, choć poganin – odparł Artur – Pani Jeziora przepowiedziała mi dzisiaj, że zakocham się w pierwszej kobiecie, jaką napotkam, i słowa te spełniły się. To nie może być przypadek. Zostaliśmy sobie przeznaczeni. Powiedz, Morgano, czy zgodzisz się wyjść za nie, kiedy powrócimy do Tyntagelu?
– Oczywiście. Z całego serca pragnę być twoją żoną – odrzekła.
Wieczorem Artur i Morgana razem dotarli konno na zamek. Spędzili ze sobą jeszcze wiele namiętnych nocy.
Pewnego dnia władca Tyntagelu wezwał przed swoje oblicze Merlina, aby obwieścić mu swoje plany odnośnie poznanej kobiety.
– Zamierzam wkrótce poślubić twoją wychowankę, Morganę – powiedział do mnie młody król.
– Nie możesz. Nie zrobisz tego, Arturze.
– Jakim prawem śmiesz zwracać się do swojego władcy w ten sposób i to do tego po imieniu? Pozwalasz sobie na zbyt wiele, czarowniku. Waż swe słowa, bo mogę w każdym momencie srogo cię ukarać.
– Możesz mnie wygnać lub nawet skazać na śmierć. Już za czasów twego ojca wielu mi tego życzyło, lecz król Uter zawsze cenił moją skromną osobę. Przez lata wiernie służyłem mu swymi radami – odparłem.
– Morgana będzie moją żoną, nie masz nic do tego, Merlinie. Sama Pani Jeziora przepowiedziała mi, że zakocham się z wzajemnością w pierwszej kobiecie, jaką napotkam. Ona właśnie nią była – mówił Artur.
– Nie możesz poślubić Morgany, gdyż jest ona twoją siostrą. Dla waszego bezpieczeństwa doradziłem królowi Uterowi, aby was rozdzielił i ukrył z dala od dworu królewskiego.
– Łżesz jak pies… Zapłacisz życiem za swe kłamliwe słowa.
– W głębi czujesz królu, że mówię prawdę – stwierdziłem – Wiem, że współżyliście ze sobą. Morgana zaszła w ciążę i wkrótce urodzi ci syna. Popełniłeś, panie, grzech śmiertelny, grzech kazirodztwa. Do końca życia będzie cię prześladował.
Artur, głęboko przejęty moimi słowami, czym prędzej nakazał wezwać do siebie zakochaną w nim Morganę. Przekazał jej gorzką prawdę. Załamana kobieta nie potrafiła jednak w nią uwierzyć.
– Musisz jak najszybciej opuścić zamek. Najchętniej wygnałbym cię z kraju, ale jestem córką króla Utera, więc nie powinienem tego zrobić – oznajmił z chłodem w swym głosie.
– Jak możesz tak mówić, ukochany… Spodziewam się dziecka. Twojego dziecka, Arturze… Twego pierworodnego syna.
– Zgrzeszyliśmy i musimy ponieść za ten czyn karę. Uznam dziecko za swoje i będzie się wychowywało na moim dworze. Ty jednak nigdy nie będziesz już miała do niego wstępu. Odejdź i nigdy już nie wracaj, Morgano – powiedział, po czym odszedł, pozostawiając siostrę oraz dawną kochankę pogrążoną w głębokim smutku i żal.
Morgana niedługo później urodziła syna, któremu nadała imię Mordred. Dziecko zostało sprowadzone na dwór króla Artura, który oficjalnie uznał go za swojego pierworodnego syna i następcę. Tożsamość prawdziwej matki chłopca pozostała nieujawniona.
Król pragnął jak najprędzej wyprzeć z pamięci związek ze swą własną siostrą.
W piątym roku swojego panowania, Artur nakazał zbudowanie nowego zamku na swoją siedzibę. Nowa warownia miałaby stać się symbolem jego potęgi i chwały.
– Będzie się zwał Camelot – oznajmił – Wniosę Okrągły Stół, przy którym zasiądą obok mnie moim najwierniejsi rycerze. Wszyscy będą wobec mnie równi rangą i żaden nie zostanie wywyższony ponad innych.
Morgana po wygnaniu z dworu w Tyntagelu osiadła w odległej części królestwa Artura. Znienawidziła swego brata i z całych sił pragnęła jego upadku. Korzystając z wiedzy przekazanej jej dawniej przez druida Merlina, sama oddała się teraz dokładnemu zgłębianiu tego, co było uważane za magię. Z biegiem lat nauczyła się wielu rzeczy w tej dziedzinie.
Pewnego dnia do okolic przybył sir Akkolon, rycerz przybyły z sąsiedniej Kornwalii. Został wraz z kilkoma swoimi ludźmi wygnany przez tamtejszego króla, z którym popadł w konflikt.
Akkolon był wysokim, postawnym mężczyzną, w wieku trzydziestu pięciu lat. Nosił długie czarne włosy, które nie raz zaplatał w warkocz. Rycerz wraz ze swoimi ludźmi osiedlił się w kraju Artura. Niedługo później poznał czarodziejkę Morganę, która urzekła go swą urodą oraz charakterem. Błyskawicznie stracił dla niej całkowicie głowę i był gotów zrobić wszystko, co tylko ona zapragnie. Morgana odnalazła w Kornwalijczyku nową miłość.
– To ty jesteś prawowitym następcą króla Utera, Morgano. Pomogę ci odzyskać tron i zabiję dla ciebie samego Artura – mówił Akkolon do swej ukochanej.
– Zdradzę ci, ukochany, tajemnicę o której wie tylko kilka osób w całym kraju – powiedziała Morgana – Dawno temu, nim jeszcze dowiedziałam się, że jest mym bratem, byłam z wzajemnością zakochana w Arturze. To ja urodziłam jego syna, Mordreda. Ale on odrzucił moją miłość, wygnał mnie i odebrał mi dziecko.
Sir Akkolon, za wcześniejszą radą Morgany, postanowił udać się do zamku Camelot, aby wyzwać na pojedynek króla Artura. Przybył konno pod mury niedawno zbudowanej fortecy.
– Ja, sir Akkolon z Kornwalii, pragnę w imieniu szlachetnej Morgany, wygnanej córki króla Utera, wyzwać na pojedynek króla Artura, władcę Camelotu. Stawką w pojedynku będzie tron – krzyczał, ile sił w głosie.
Przez prawie godzinę cierpliwie oczekiwał na odpowiedź.
Wtedy otworzyła się brama zamkowa, z której to król Artur w pełnej zbroi i z naostrzonym Excalliburem w ręku, wyszedł naprzeciw wygrażającemu sir Akkolonowi.
– To Morgana wysłała cię tutaj, abyś mnie zabił. Ale nie myśl, że odda ci władzę. Ona chce tronu dla siebie. Zabije cię po wszystkim bez wahania.
– Nie pragnę tronu Camelotu dla siebie, lecz dla niej. To ona jest córką króla Utera i z tego prawa władza jej się należy. Mówiła mi wiele o was. Tym, co łączyło was w przeszłości. Mordred to wasze wspólne dziecko.
– Kłamała. Niewiele z jej słów jest prawdziwych – odparł Artur.
– Ty ciągle ją kochasz. I jesteś o nią zazdrosny. Żałosne – zaśmiał się Akkolon – Nigdy nie będzie twoja. Dziś zakończę twoje dwunastoletnie panowanie jednym precyzyjnym ciosem swego miecza.
Teraz rozpoczęli ze sobą gwałtowną i brutalną walkę. Artur odpierał ciosy zadawane przez Akkolona, tylko po to, by za chwilę odpłacać mu tym samym. Kornwalijczyk machnął z całej siły swym mieczem w stronę władcy Camelotu, ten natomiast zatrzymał uderzenie Excalliburem. Oręż Artura był tak silny, że klinga broni przeciwnika pękła i upadła w dwóch kawałkach na ziemię.
– A więc zaiste ta broń jest magiczna i niezwyciężona w boju! – powiedział sir Akkolon, upadając kolanami na ziemię – Umrzeć od niej to wielki zaszczyt. Jestem już gotowy na śmierć z twojej ręki!
Artur przebił rycerza mieczem, a ten martwy osunął się na ziemię.
– To Morgana wysłała tego szaleńca przeciw mnie. Daremnie liczyła, że mnie pokona – powiedział wracający do zamku król.
– Jeśli tego pragniesz, mój panie, mogę wziąć kilku ludzi i udać się do siedziby tej wiedźmy i przynieść ci jej głowę – zwrócił się do Artura sir Persewal.
– Nie. Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział król.
Mordred, syn króla Artura, kiedy skończył dwudziesty drugi rok życia, postanowił potajemnie opuścić zamek Camelot i wyruszyć na pierwsze w swoim życiu spotkanie z czarodziejką Morganą, o której wiedział, że jest jego prawdziwą matką.
Dotarł po dwóch dniach wreszcie na ziemie, gdzie mieszkała. Mordreda zaskoczyło, że dość wielu ludzi mieszkających w okolicy służyło kobiecie, bądź ze strachu, bądź widząc w niej prowowitą dziedziczkę tronu.
Ubrany w zbroję mężczyzna znalazł się naprzeciwko drewnianego dworku, w którym mieszkała jego matka. Drzwi się otworzyły i po raz pierwszy ją ujrzał. Ubrana była w czarną, sięgającą ziemi suknię.
– Cieszę się, że wreszcie raczyłeś mnie odwiedzić, synu. Zapewne swoją wizytę tutaj utrzymasz w pełnej tajemnicy przed ojcem – odezwała się Morgana.
– Potwierdzasz tym samym, wiedźmo, że jesteś naprawdę moją matką?
– Tak – odpowiedziała na jego pytanie.
– Jak to możliwe, że minęło tyle lat, a ty ciągle wyglądasz tak młodo?
– Moc, którą posiadam, zapewnia mojemu ciału wieczną młodość. Choćbym żyła jeszcze pięćdziesiąt lat, nie postarzeję się już wiele bardziej.
– Powinienem skorzystać z okazji, że tutaj jestem i zabić cię, wiedźmo – powiedział Mordred dotykając swego schowanego w pochwie miecz – Najpierw mam zamiar jednak pozbyć się Artura, jego nienawidzę dużo bardziej.
– Uwierz mi synu, że ja również o niczym bardziej na świecie nie marzę, niż o jego śmierci.
– Nie myśl, że się z tobą z tego powodu sprzymierzę, wiedźmo. Może i jesteś moją matką, ale gdy już zostanę władcą Camelotu, każę swoim ludziom pojmać cię i spalić na stosie za uprawianie czarnej magii – powiedział młodzieniec, po czym w odszedł w pełnym milczeniu.
Król Artur kolejne lata swego panowania poświęcił pokonaniu swoich licznych wrogów. Na ziemiach jego królestwa wreszcie zapanował pokój i względna sprawiedliwość. Po powrocie ze zwycięskich kampanii, władca ogłosił, że zamierza się ożenić. Miał już wówczas lat czterdzieści trzy i potrzebował małżonki.
Artur pojął za żonę osiemnastoletnią Ginewrę, księżniczkę z Lyonesse. Młoda dziewczyna była dumna, że może poślubić tak wspaniałego oraz cnotliwego człowieka, a także wybitnego króla i rycerza.
Wszyscy rycerze zasiadający przy Okrągłym Stole przysięgali królowi Arturowi wierność aż do swojej śmierci. Jeden z nich okazał się jednak zdrajcą. Był nim niejaki sir Malagant. Aby zemścić się na swym dawnym panu, postanowił porwać jego żonę Ginewrę. Zamierzał najpierw ją zgwałcić i zhańbić, a następnie zamordować.
Nazajutrz król zwołał wszystkich swych rycerzy.
– Panie, jeśli pozwolisz, to ja podejmę się odbicia szlachetnej Ginewry z rąk zdrajcy Malaganta.
– Jesteś na moim dworze dopiero od kilku tygodni, sir Lancelocie – powiedział Artur – Skąd mam mieć pewność, że mnie nie zdradzisz, tak jak Malagant?
– Przysięgałem tobie dozgonną wieczność i nie złamię danej obietnicy. Jestem jeszcze bardzo młodym człowiekiem i chcę móc udowodnić swoją wartość – odparł rycerz.
– Dobrze. Zgadzam się. Ruszaj czym prędzej na ratunek mojej żonie.
Lancelot wypełnił swoją misję. Dotarł konno do siedziby sir Malaganta. Tam zabił jego ludzi oraz dopadł samego zdrajcę. Starli się w bardzo równym pojedynku, który zwyciężył rycerz Okrągłego Stołu. Uwolnił Ginewrę z Lyonesse i razem powrócili do zamku Camelot.
Król Artur docenił zasługę Lancelota. Młody rycerz zdobył pełne zaufanie swojego władcy.
Z biegiem lat Ginewra coraz mnie kochała swego znacznie starszego męża, coraz większym uczuciem pałając za to do dawnego wybawcy, sir Lancelota. Stała się jego damą serca. Sam rycerz początkowo starał się opierać uczuciom kobiety, lecz nie trwało to długo, nim sam odwzajemnił jej miłość.
Pod nieobecność Artura w Camelocie, Lancelot i Ginewra kochali się potajemnie. Robili to jednak w taki sposób, aby nikt nigdy się o tym nie dowiedział.
– Źle robimy. Popełniamy grzech zarówno przeciwko Bogu, jak i przeciw naszemu królowi, któremu przysięgaliśmy wierność – mówił zatroskany mężczyzna.
– Nie mów tak, ukochany – odparła Ginewra – Kochamy się przecież szczerym uczuciem, a to nie jest nic złego.
– Jeśli nie poprzestaniemy, pewnego dnia cała prawda wyjdzie na jaw i obydwoje zapłacimy za nasze uczynki życiem. W odpowiednim momencie musimy uciec z kraju. Tylko tak będziemy bezpieczni.
Artur wraz z drużyną swoich rycerzy Okrągłego Stołu postanowił udać się na poszukiwanie legendarnej relikwii Świętego Graala. Chciał w ten sposób udowodnić, że jest władcą panującym z woli bożej.
– Pod moją nieobecność, władzę nad Camelotem pozostawiam w rękach syna Mordreda oraz najbardziej zaufanego z rycerzy, szlachetnego sir Lancelota – przekazał król tuż przed opuszczeniem zamku.
Pewnego dnia Mordred dowiedział się z ust jednego ze sług zamkowych o romansie Ginewry z sir Lancelotem. Mężczyzna widział dwójkę kochanków i wszystko co widział, przekazał następcy tronu Camelotu.
– Nawet jeśli mój ojciec przeżyje i wróci na zamek, ta informacja dobije go.
Po dwóch latach żmudnych poszukiwań i ujściu z życiem z wielu niebezpiecznych sytuacji, Artur oraz jego najwierniejsi rycerze, Persewal, Tristan, Galahad i Gawen, dotarli wreszcie do miejsca spoczynku legendarnego Graala. Była to pradawna świątynia zwana po prostu Świątynią Graala, mieszcząca się na najwyższym wzgórzu w galijskim mieście Montsegur. Wejście na sam szczyt nie było łatwą rzeczą, ale w końcu król i jego rycerze dotarli do bram świątynnych. U ich progu przywitał ich starszy mężczyzna ubrany w długa, ciągnącą się aż do samej ziemi szatę.
– Witaj królu Arturze – zwrócił się mężczyzna do przybyszy.
– Kim jesteś i skąd znasz moje imię?
– Wiem o wielu rzeczach. Zwę się Królem-Rybakiem. Jestem ostatnim przedstawicielem starożytnego rodu, który wieki temu ślubował strzec Graala i jego tajemnic.
– Więc to prawda, że to w tej świątyni znajduje się boska relikwia? – odezwał się sir Tristan.
– Tak. Ale tylko człowiek o czystym sercu będzie w stanie ją zdobyć – oznajmił Król-Rybak – Ty jednak, wasza wysokość, nie jesteś człowiekiem o czystym sercu – zwrócił się następnie w kierunku króla Artura.
– Waż swe słowa, starcze – krzyknął sir Persewal, wymachując wyciągniętym z pochwy mieczem – Pożałujesz, jeśli jeszcze raz obraził słownie mego króla.
– Uspokuj się, Persewalu. Król-Rybak ma rację. Nie jestem osobą o czystym sercu. Zdobycia Graala podejmiesz się w mym imieniu ty oraz twój syn, sir Galahad.
– Nim wejdziecie do Świątyni Graala, oddajcie mi swoje miecze – powiedział Król-Rybak.
Galahad i Persewal oddali starcowi swój oręż. Mężczyzna uniósł miecze do góry, wypowiedział po cichu słowa modlitwy, po czym ku zdziwieniu wszystkich, rozerwał metalowe klingi na pół i rzucił na ziemię. Następnie ponownie zwrócił się do dwójki rycerzy.
– Aby zdobyć Graala, trzeba poddać się trzem testom i okazać trzy cechy Dobrego Człowieka. Są to męstwo, odwagę oraz szlachetność.
Jedynie Galahad potrafił zdać wszystkie testy i udowodnić Królowi-Rybakowi swoją wartość. Został wprowadzony przez mężczyznę do Komnaty Graala, gdzie na własne oczy mógł zobaczyć świętą relikwię.
– Graal musi pozostać tutaj. Nikt, nawet Ty, nie może wynieść przedmiotu ze Świątyni. Takie jest prawo. Ale w zamian masz prawo do spełnienia jednego życzenia. Możesz życzyć sobie, czegokolwiek pożądasz.
– Nie pożądam niczego dla siebie. Jestem skromnym człowiekiem. Czy mógłbym oddać moje życzenie komuś innemu? – zapytał Galahad.
– Oczywiście. Wiec jednak, że odrzucasz najcenniejszą rzecz, jaka może zostać zaoferowana Człowiekowi.
– Chcę oddać swą nagrodę memu królowi, któremu przysiągłem wierność.
Król-Rybak zgodził się spełnić prośbę rycerza.
– Możesz prosić o co tylko chcesz, wasza wysokość.
– Chcę poznać, jaka czeka mnie przyszłość. Co się stanie, gdy po długiej nieobecność, powrócę do kraju. Chcę to wiedzieć – powiedział Artur.
– Czeka cię zdrada, rozpacz oraz śmierć. Zginiesz już wkrótce, królu. Umrzesz jednakże w objęciu najukochańszej osoby – odpowiedział Król-Rybak.
Sir Galahad, w uznaniu swych zasług i nadzwyczajnej pobożności, został przez Artura zwolniony z obowiązku służby wobec niego.
Artur wraz ze swym rycerstwem powrócił bezpiecznie do Brytanii.
Od razu po dotarciu na zamek Camelot, króla odszukał jego syn, Mordred.
– Ojcze, mam pilną nowinę do przekazania tobie – powiedział, a następnie uklęknął na znak szacunku.
– Mów więc, Mordredzie – odparł Artur.
– Twoja żona Ginewra, zdradza cię z rycerzem sir Lancelotem. Robiła to pod twoją nieobecność w kraju.
– Skąd dotarła do ciebie taka wiadomość? Czy masz całkowitą pewność?
– Sam na własne oczy widziałem ich – powiedział pewnie Mordred – Musisz ukarać tych zdrajców, ojcze.
– Oczywiście. Uczynię to.
Artur wydał rozkaz schwytania Ginewry oraz Lancelota, którzy to następnie mieli zostać ścięci w publicznej egzekucji.
Kochankowie byli jednak przygotowani. Rycerz przeczuwał, że ich sekret może wkrótce ujrzeć światło dzienne. Konno opuścili zamek i skierowali się na południe.
– Co się teraz z nami stanie, Lancelocie? – pytała Ginewra.
– Uciekniemy statkiem do Bretanii. Tam gniew Artura nas nie sięgnie. Będziemy bezpieczni na dworze u króla Lota.
Artur, Persewal, Tristan i Gawen ruszyli w pościg za uciekinierami. Nie byli jednak w stanie ich złapać.
– Słowa Króla-Rybaka spełniły się – odrzekł król Camelotu – Już ich nie złapiemy. Lepiej powróćmy na zamek i przygotujmy się do wojny, którą zapewne wkrótce przyjdzie nam stoczyć.
Mordred opuścił zamek Camelot i udał się na północ kraju, gdzie zgromadził setki wiernych sobie żołnierzy, którzy obwołali go nowym władcą Brytów.
– Jutro zaatakujemy zamek i wydamy Arturowi bitwę. Czas jego długich rządów dobiegł właśnie końca. Teraz władzę w Camelocie obejmę ja! – przemawiał do swych ludzi Mordred.
Szpiedzy rozsiani po całym królestwie, donieśli również czarodziejce Morganie o planach jej syna.
Rankiem następnego dnia zaatakowano zamek Camelot.
Wywiązała się wielka bitwa. Armia Mordreda miała dwukrotną przewagą nad wojskiem Camelotu. Rycerze Okrągłego Stołu dowodzeni przez swego króla dzielnie odpierali jednak natarcie przeciwników. W zaciętej i krwawej walce poległ sir Gawen. Szala zwycięstwa przechylała się na stronę najeźdźców.
W pewnym momencie, w tajemniczy sposób, na miejscu zjawiła się również Morgana. Na własne oczy chciała zobaczyć upadek swego brata.
Kobietę nagle trafiła jednak w pierś strzała wystrzelona przez jednego z łuczników. Upadła ranna na ziemię.
– Morgano! – krzyknął Artur, po czym ile sił nogach pobiegł w jej kierunku.
Przysiadł przy rannej siostrze. Ponownie poczuł do niej swą dawną miłość. Nie chciał, żeby umarła. Pomimo upływu ponad czterdziestu lat od ich pierwszego spotkania, nadal była piękną, długowłosą kobietą. Nie miała ani jednej zmarszczki na swej idealnej twarzy.
– Nie umieraj, Morgano! Nie umieraj, moja ukochana. Lata temu popełniłem błąd odtrącając twoją miłość. Ty jedyna na tym świecie kochałaś mnie szczerym uczuciem – mówił.
– Nadal to do ciebie czuję, bracie – powiedziała konająca kobieta – Wybacz mi moje czyny…
– Wybaczam. I sam również o to cię proszę.
– Tam, po drugiej stronie, w krainie Avalon, będziemy mogli być razem na wieku… Nic nie będzie w stanie nas rozdzielić…
Morgana skonała, wykrwawiając się od rany. Artur zapłakał. Nagle poczuł jednak klingę miecz, wbijanego w jego plecy. To był cios zadany z ręki Mordreda. Król osunął się na ziemię.
– Teraz już nikt nas nie rozdzieli, ukochana – powiedział swe ostatnie słowa, nim opuściło go życie.
Mordred podniósł Excallibura do góry i zaczął radować się ze swego triumfu.
– Nie świętuj jeszcze tego dnia, królobójco – odezwał się sir Persewal – Najpierw musisz się ze mną zmierzyć.
– Przyjmuję twoje wyzwanie.
Mordred i Persewal rozpoczęli walkę. Excallibur odmawiał posłuszeństwa swemu nowemu właścicielowi. Persewal zadał mu śmiertelny cios swym buzdyganem. Ten jednak nim skonał, zdążył jeszcze zadać oponentowi zabójczy cios sztyletem w brzuch. Obaj rycerze polegli.
Kurz bitewny wreszcie opadł i nastał kolejny dzień. W walce życie oddało wielu dobrych ludzi. Zamek Camelot leżał obecnie w ruinie. Nieliczni, jacy przeżyli, odprawili godny pochówek poległemu królowi.
10 sierpnia roku pańskiego 537, w czterdziestym drugim roku swych rządów, zginął król Artur, władca Brytów, nie pozostawiając po sobie żadnego następcy tronu.
Miecz Excallibur został przekazany czarodziejowi Merlinowi, który to następnie zdecydował się zwrócić magiczny oręż Pani Jeziora.
– Czym prędzej powinniście porąbać na kawałki ten Okrągły Stół. Powinien umrzeć on wraz z królem Arturem – rozkazał swym ludziom sir Tristan, jedyny ze świty syna Utera, który uszedł z życiem ze starcia.
– A ty, co zrobisz teraz, po upadku swojego pana? – zwróciłem się do rycerza.
– Opuszczę czym prędzej ten kraj. Udam się do Kornwalii na dwór króla Marka, mojego krewniaka.
– Zrób więc to i zanieś tam opowieść o tragedii króla Artura i jego rycerzy – odpowiedziałem, po czym odszedłem w swoją stronę.
Dodaj komentarz