Setariff: Wstęp cz.2.

Setariff: Wstęp cz.2.-Hej Majes! Wstawaj - Krzyknęła jego matka.
- Mamo?
- Najwyższa pora pożegnać Ojca, bo zaraz wyrusza, a nie będziemy go widzieć pół roku!
- Już wstaję!
Majes ubrał swoje spodnie oraz elegancką szatę i zszedł na dół swojego domu, aby pożegnać Ojca.
-No! Miltenia to niebezpieczne tereny, ale patrząc na to, jaki z Ciebie chłop wyrósł obronisz swoją matke gdybym nie wrócił, prawda? - Zapytał dociekliwie Ojciec.
- Chyba tak. - Odpowiedział zmieszany Majes.
Wtedy Majes został wyrwany ze snu przez Aburana.
-Uciąłeś sobie małą drzemkę chłopaku, aż tak bardzo smakował Ci posiłek, który przyrządził Ci Zumaz? - Zapytał Aburan.
- Jak widać. - Skwitował szesnastoletni chłopak.
- Pora wyruszać, za wirażami już jest noc, ale pierw mam małe pytanie, co Ci się śniło?
- Hmm, wydaję mi się, że pożegnanie mojego Ojca.
- Majes pamiętaj, sny mają ogromną moc potrafią przepowiadać przyszłość jeżeli prawidłowo odczytasz ukryte znaki, ale o tym pomówimy już, gdy znajdziemy fragmenty łzy. - Powiedział Aburan.
Majes i Aburan ubrali się w szaty z kapturami, stonowane w kolorze czerni, a następnie zapakowali na konie trochę jedzenia, jak i wody, a następnie ruszyli.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, abym nie miał żadnej broni? - Zapytał Majes.
- Mój kostur, jak i amulet powinny nas obronić przed wszelkimi niebezpieczeństwami, ale jeżeli mi jeszcze nie ufasz, to trzymaj ten scyzoryk. - Odpowiedział Aburan.
- Zawsze coś... - Pomyślał Majes.
Wyjeżdżając z Sanktuarium mnichów z Valii przejechali przez centrum gdzie Aburan zakupił parę ziół i fajek, a następnie wśród otaczających ich cieni udali się do północnej bramy, ponieważ ta zawsze była najgorzej pilnowana ze względu, że za nią była jedna droga, która prowadziła do dziewiczych gór, niezasiedlonych przez ludzi.
- Pamiętaj Majes gdy już będziemy przejeżdżać przez bramę spuść głowę w dół, aby nie zwracać na siebie uwagi, ale zrób to w sposób naturalny , po prostu jakbyś spał, a koń sam jechał po drodzę do celu.
- Oczywiście starcze. - Odpowiedzial Majes.
- Znam sekretne przejście, które poprowadzi nas do Imperium Elfów, a konkretniej do Atechu, czyli stolicy Elfów. - Dopowiedział starzec.
- Aburanie, ale po co udajemy się do stolicy Elfów? Tam chyba nie znajdziemy zwierzęcia, potwora ani wody, które posiadają części łzy. - Zanegował Majes.
- Skąd ta pewność? - Zapytał Aburan.
- Przeczucie.
- Cóż, tak czy siak musimy się tam udać, bo muszę zapytać się o coś rady Elfów. - Powiedzial Aubran i tak ruszyli prosto do bram dziewiczych gór.
Aburan wraz z Majesem podróżowali zgodnie z planem, a między kolejnymi drzewami, które występowały cały czas wzdłuż ścieżki Majes postanowił porozmawiać z Aburanem.
- Hej dziadku! Powiedz mi po co podróżujemy aż do Imperium Elfów, aby spotkać się z radą Elfów?
- Ehh, jesteś młody i pełny sił, ale spróbuję zaspokoić Twoją młodzieńczą ciekawość, a więc wybieramy się w celach politycznych, doszły mnie i moich kolegów z sanktuarium słuchy, że Lord Elfów planuje... ah zresztą! Za młody jesteś na to!- Podsumował Aburan.
- Młody czy nie! Wyjaśnienia mi się należą!
Aburan postanowił zachować ciszę, bo nie miał ochoty tłumaczyć Majesowi po co tak naprawdę udają się do rady.
Podróż zajęła im trzy dni, a gdy dotarli na miejsce...
- Dotarliśmy, całe szczęście, że nasza droga przebiegła bardzo spokojnie. - Powiedział Aburan.
- Zgadza się! - Odpowiedział Majes.
- Słuchaj chłopcze, Ja teraz udam się do rady, a Ty weź te trzy rubinowe monety i znajdź sklep z fajkami, bo zapasy nam się kończą!
- Ale Ja chce iść z Tobą do rady. - Powiedział Majes.
- Nie każdy ma zaszczyt klęknąć przed elfią radą, a więc jeżeli chcesz wyjść stąd żywy lepiej nie plącz się pod nogami! Ty masz swoje zadanie, znajdz i kup fajki.
Majes obraził się na Aburana, obrócił się na pięcie i poszedł przeszukiwać miasto.
Elfia stolica była pełna Elfów i Orków, którzy handlowali skórami w Elfickiej Stolicy, masa budynków zakończona ostrymi dachami w kształcie stożka, wąskie uliczki i rzeka przecinająca stolicę na symetryczne części, budynki przeważnie były budowane z kamienia pokolorowanego na niebiesko i czerwono, ale czasami można było jeszcze spotkać resztki zabudowań po Orkach, którzy niegdyś sprawowali władzę nad Elfami.
Majes szukając sklepu przypadkowo wpada na wysokiego Elfa, który był ubrany w złota zbroję, a przy jego pasie widniał miecz oraz róg.
- Yaggen! Co Ty wyprawiasz! - Krzyknął Elf.
- Yaggen? Jestem Majes, a nie Yaggen. - Odpowiedział Majes.
- Ty głupcze, Yaggen oznacza człowieka, a nie Twoje imię.
- Przepraszam Elfie, ale zamyśliłem się. - Powiedział zażenowany Majes pod nosem.
- Nie jestem zwykłym Elfem, Jestem Kapitan Coke - Siła sprawcza w tym kraju, to Ja dowodzę jednostkami bojowymi. - Rzucił głośno Coke.
Elfowie i paru Orków, którzy znaleźli się blisko sytuacji przyglądali się bacznie czekając na rozwój sytuacji.
- Przepraszam Kapitanie Coke, to moja wina. - Powiedział ponownie Majes.
- To nie takie proste! Za naruszenie nietykalności Kapitana musisz odbyć swoją karę. - Powiedział złowrogo Kapitan Coke.
- Jaką karę? - Zapytał zestresowany chłopak.
- Pójdziesz ze mną do elfickiej studzienki, która pokaże mi Twoją przyszłość, ale jeżeli ona nie będzie pomyślna dla Elfów zostaniesz stracony. - Zaśmiał się Kapitan Coke.
Kapitan Coke złapał za szatę Majesa, który teraz szurał pośladkami po ziemi i ciągnął go przez sam środek miasta, aby dojść do studzienki, która znajdowała się w katakumbach.
Katakumby były ponurym, ciemnym i wilgotnym miejscem, które znajdowało się centralnie pod ratuszem miejskim, a wejście do studzienki mieli tylko nieliczni, a na nieszczęście Majesa w tym Kapitan Coke.
- A więc zaczynajmy!
Kapitan Coke postawił szybko Majesa do pionu, chwycił go za głowę i zanurzył ją w wodzie.
- Yaggan majro scroll mafilso dando escalibro du xabirito. - Krzyknął Kapitan Coke, a oznaczało po Elfiemu, że Człowiek naruszył nietykalność Kapitana i teraz on chce poznać jego przyszłość.
- No cóż, Majes, teraz już, gdy znam Twoją przyszłość nie puszczę Cię wolno, ale nie bój się, dogadamy się. - Powiedział złowrogo Kapitan Coke.
W tym samym czasie Aburan dotarł do Rady Elfów.
Sala Rady Elfów była prostokątnym pomieszczeniem z wysokim sufitem wszędzie widniały posągi wysokopostawionych Elfów, przodków, a całość była okraszona złotem, a pośrodku sali widniał okrągły stół, w którego okół zbierała się rada.
- Co Cię sprowadza do nas Aburanie? - Zapytał Orędownik Rady Elfów.
- Znalazłem chłopca, który jest wybrańcem i uratuje nasz świat! Wiem, że posiadacie łze bogini, która spadła do wody, a więc proszę was o oddanie mi jej, aby Majes mógł urosnąć w siłę. - Powiedział Aburan.
- Jesteś pewien? - Zapytał ponownie Orędownik Rady Elfów.
- Tak
- Opuść więc teraz tę salę, a my podejmiemy decyzję.
Aburan ukłonił się i wyszedł.
Drzwi od sali obrad zostały zamknięte, a Aburan usiadł na ławie, która była przed wejściem.
Po upływie dwóch godzin drzwi zostały otwarte, a orędownik Rady Elfów wręczył Aburanowi fiolkę z wodą, która posiadała łzę bogini.
- Żegnaj Aburanie.
- Żegnaj? Jeszcze się spotkamy. - Odpowiedział Aburan.
- Oczywiście. - Rzekł Orędownik.
-No to teraz czas znaleźć Majesa- pomyślał Aburan.
Aburan przeczesując Atech zauważył pewny sklep z bronią, zauważył w niej Królewskie Ostrze, jest to miecz, który został wykuty przez krasnoludów, ale przystosowany do użytkowania przez Elfów, miecz ten jest bardzo ostry i szybki, ale do tego lekki i nie przekracza zwykle 40cm ostrza.
-Idealny dla Majesa - pomyślał.
Aburan wszedł do sklepu, przywitał się z Elfim kowalem w ich języku i zapytał o cenę ostrza.
- 200 elfich koron? To zdecydowanie za dużo! - Wykrzyczał Aburan
- Takie ostrze jest warte każdej sumy, a więc jaką podejmujesz decyzję? - Odpowiedział, ale już spokojnie Elfi Kowal.
- Patrząc na wasze ziemie, łatwo zauważyć, że brakuje wam tutaj rubinu, a więc co powiesz na 50 rubinowych monet, które tutaj są warte więcej niż w samym Setariff? - Zaproponował Aburan.
- 50 rubinowych monet? Zgoda.
Ucieszony Aburan wychodząc od kowala pogładził ostrze ręką.
- Bardzo ostre, ale jednocześnie idealne dla Majesa. - Pomyślał.
Aburan patrząc w ostrze prawie zapomniał, że szuka chłopca, a nie przyszedł tutaj na zakupy, a więc zapakował miecz w pochwę i przerzuciwszy przez szyję wyruszył na dalsze poszukiwania.
- Majes, Majes, Majes - rzekł Kapitan Coke.
- Będziesz nam bardzo potrzebny, ale pierw zaprowadzę Cię do Lorda Breaka, Elfiego wodza, który ostatecznie podejmie decyzję co z Tobą zrobić. - Dorzucił Kapitan Coke.
- Powiesz mi co widziałeś w elfiej studzience?- Zapytał Majes.
- Oczywiście!
- Dowiedziałem się, że przyczynisz się do spełnienia woli Lorda Breaka, a tym samym pozwolisz na pełną kontrolę Elfów nad regionem, który powiększy się o Królestwo Setariff i Miltenie. - Odpowiedział chłopakowi Kapitan Coke.
Kapitan Coke i Majes wyruszyli w drogę do Lorda Breaka, który urzęduje w tym samym budynku gdzie znajduję się Rada Elfów, ale piętro wyżej. Podczas drogi do Lorda Breaka, Kapitan Coke zauważył po drugiej stronie rzeki, która przedziela Atech Aburana, który właśnie wychodzi od kowala, co oczywiście nie umknęło uwadze Majesowi, który zaczął krzyczeć.
- Aburanie tutaj! Pomocy!- Krzyknął Majes.
Szybkim i pewnym ruchem Kapitan Coke uderzył młodego człowieka w głowę przez co Majes resztę drogi spędził w głębokim śnie.
- Uważasz, że on jest pojemnikiem? - Rzekł Lord Break.
- Tak powiedziała studnia. - Odpowiedział Kapitan Coke
Majes, który już się obudził postanowił przysłuchiwać się rozmowie Elfów.
- Jeżeli tak studnia powiedziała, to jest on nam niezmiernie potrzebny do otwarcia czwartego wymiaru, który pochłonie, to co nam stoi na drodzę do zwycięstwa.
- Hej! - Krzyknął Majes.
- Nie wiem co wam studzienka powiedziała, ale Aburan uważa mnie za kogoś specjalnego, niestety ja sam nie mogę tego o sobie powiedzieć, jestem zwykłym chłopakiem, który został oszukany przez matkę, naprawdę! Nie jestem nikim ważnym. - Zaczął się tłumaczyć.
- Teraz jesteś zwykłym yaggan, ale gdy się wypełni pradawna wola elfów staniesz się naszym kluczem. - Powiedział Lord Break
W tym samym czasie sala tronowa Lorda Breaka zaczęła się trząść, a filary, które do tej pory trzymały sufit sali runęły, co jednocześnie spowodowało zamieszanie.
- Chodź Majes, musimy uciekać. - Powiedział Aburan, który użył zaklęcia teleportacji dzięki amuletowi.
Majes nie czekając dłużej wstał z pomocą Aburana, a następnie ten oswobodził jego skrępowane ręce i ruszyli w stronę wyjścia gdzie leżało dwóch ogłuszonych Strażników Królewskich z najwyższego elfiego rodu - Insignie.
Majes i Aburan wybiegli z pałacu w którym mieściła się rada i sala tronowa, ale już za bramą czekał cały oddział elfich żołnierzy.
- Dokąd, to panie Majes!- Krzyknął Kapitan Coke zza pleców Majesa i Aburana.
- Jesteśmy Elfami, Twoje iluzje Aburanie nie działają na nas tak dobrze, jak na ludzi, ale nie powiem, iluzja z opadającym sufitem zadziałała na nas zaskakująco.- Powiedział Lord Break.
- Majes weź szybko ten miecz i wodę, to woda, na którą spadła łza bogini musisz zaabsorbować jej moc i uwolnić nas z tej pułapki!- Powiedział Aburan.
- Chyba Aburanie pomyliłeś tego chłopaka z wybrańcem. - Powiedział Kapitan Coke
Majes w tym samym czasie spojrzal na fiolkę, a jego ciało zareagowało automatycznie, wieloosobowa świadomość połączyła się w jedność, a Majes, który do tej pory był tylko częścią samego siebie zjednoczył się w sobie i pochłonął moc płynącą z butelki.
Tym razem całe Atech zaczęło się trząść, ale tym razem to nie była iluzja, a siła, jaka została uwolniona.
- Majes, co się dzieje? - Zapytał Aburan.
Majes podniósł głowę do góry i ze złowrogim uśmiechem zaczął mówić.
-On przebudzony, głodny i łakomy na krew i strach, pierw zabije osobę, która go obudziła, aby następnie stąpać powoli i ciężko po uprawnych gruntach zostawiając po sobie wypalony ślad podków, niosąc ze sobą choroby, nieszczęścia i katastrofy. W taki sposób przyjdzie piekelny zbawiciel świata - Allibim, który przeklnie świat. - Zacytował Majes słowa Aburana, które nie tak dawno temu wypowiedział mu w sankturaium.
Kolor skóry Majesa zmienił się na czarny, żyły podeszły blisko skóry, a oczy zmieniły swój kolor na krwisty, umięśnienie chłopaka poprawiło się na tyle, że używanie dwuręcznej bronii byłoby dla niego prościzną.
- Świetna robota Aburanie! Obudziłeś Allibima, który zgodnie z przepowieścią będzie głodny i łakomy na krew i strach, który emanuje od Ciebie z ogromną siłą Aburanie. - Powiedział Allibim.
-Ale, ale ja nic rozumiem! Miałeś być wybrańcem! Przepowiednia Ardeny mówi jasno! - Powiedział Allibim.
- Oczywiście, że mówi jasno! Łza spadła na Wybrańca, Potwora, Zwierzę i Wodę! Ja niegdyś Majes, a teraz Allibim jestem tym potworem. - Zaśmiał się Allibim.
- Byłem zbyt słaby, aby się ujawnić, a więc podzieliłem moją świadomość na wiele odrębnych bytów w tym tworząc miłego chlopaka Majesa, który posiadał część mojej mocy, ale czekałem na ten moment! Czekałem na ten moment aż ktoś wreszcie zwróci uwagę na mnie i pozwoli mi wchłonąć jedną z innych części łzy bogini, a więc teraz gdy posiadam w sobie energię dwóch części wybraniec nie stanowi dla mnie żadnej przeszkody. - Kontynuował Allibim.
- Zanim Cię zabije i staniesz się pierwszą ofiarą, która zostanie powiązana ze mną na zawsze pragnę Cię uspokoić, bo zanim świat stanie w ogniu, a dusze zostaną na wieki pojmane potrzebuję dostępu do mojego miecza, który już niedługo dostanie się w moje ręce.
- Co? - Zapytał zamroczony Aburan.
- Wrota piekieł otworzą się, a demony dostarczą mi ostrze prosto w ręce w momencie, gdy przeleje się wystarczająca ilość krwi, ale zapewne nie wiedziałeś, że Lord Break ma w tym interes, abym wraz z Elfami przelewał krew. - Odpowiedział Allibim.
- Jaki? Zapytał ponownie Aburan.
- Gdy tylko wrota piekieł się otworzą, to moc przodków Elfów objawi się nad Lordem Breakiem, który przejmie kontrole nad krainami, co w rezultacie pozwoli mu zgromadzić wystarczająco dużo energii życia do otwarcia portalu, który poprowadzi resztę elfów do innego wymiaru, w którym sobie oswoją na nowo i nie pozwolą, aby plaga ludzi, niskich elfów czy krasnoludów zdominowała ich świat.
- Świetnie, to ująłeś Allibimie. - Powiedział Lord Break.
- Ktoś powie, że to przypadek, że akurat wpadłem na tego dzieciaka, ale prawda jest taka, że krew elfów zawsze buzuje w momencie, gdy może być dokonane przeznaczenie, co powoduję takie sytuacje jak ta z Majesem, a przepraszam z Allibimem. - Wtrącił się Kapitan Coke.
- Ostatnie, co mam Ci do powiedzenia przed Twoją śmiercią, to nadchodząca wojna, która niestety Cię ominie, wraz z Elfami zaatakujemy osłabione Setariff, które jest pochłonięte w wojnę z Miltenią, a więc upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. - Powiedział Allibim.
- Ale Twój Ojciec! Majes, to Ciebie opętało! Jesteś Wybrańcem, skup się i odrzuć złą energię.- Zaczął mówić Aburan.
- Mój Ojciec? Opętanie? Może jeszcze szukający mnie Król będzie dla Ciebie potwierdzeniem, że jestem wybrańcem, ale jak to sam ująłeś wtedy w sanktuarium; Świat nie jest zawsze taki jaki go widzimy.
Allibim podniósł ostrze, które przed momentem podarował mu Aburan i jednym płynnym ruchem ściął głowę Aburana, jednocześnie dopełniając przepowiednię, która mówi, że osoba, która go obudzi, zostanie zabita.
Spotkało się to z owacją Lorda Breaka i Kapitana Coke, a więc armia, która była obok widząc zachowanie swojego Lorda sama zaczęła klaskać nie mając pojęcia, o co tak naprawdę chodzi.
-Allibimie, a więc co dalej?- Zapytał Lord Break
- Kapitan Cook niech zbierze dwudziestu najlepszych zwiadowców i wyśle ich do Setariff, aby przeszukali dom po domu, gdzieś teń wybraniec musi się ukrywać. - Powiedział Allibim.
-Oczywiście!- Potwierdził Kapitan Coke
- Tylko przyprowadźcie mi go żywego. - Skwitował Allibim.
Kapitan Coke odszedł od Lorda i Demona kierując się w stronę koszar, aby zwerbować swoją drużynę, a Lord Break i Allibim poszli wraz z dźwiękiem oklasków armii do sali tronowej, aby porozmawiać na temat ataku Imperium Elfów na Setariff.

Magik123

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i przygodowe, użył 3048 słów i 17034 znaków. Tag: #setariff

Dodaj komentarz